"Przyciąga kłopoty. Strach go puścić na boisko". Wisła Kraków ma problem. To prawdziwy zapalnik

"Przyciąga kłopoty. Strach go puścić na boisko". Wisła Kraków ma problem. To prawdziwy zapalnik
Longfin Media / shutterstock.com
Dominik - Budziński
Dominik Budziński14 Mar · 14:08
Wisła Kraków jest już po pięciu meczach w tym roku, a to dobra okazja do tego, aby podsumować pierwsze tygodnie “Białej Gwiazdy” pod wodzą Alberta Rude i wyciągnąć wnioski. W skrócie - jest nieźle, ale mogło być znacznie lepiej.
Dwa ligowe zwycięstwa, jeden remis, jedna porażka. Do tego wyszarpany w dramatycznych i kontrowersyjnych okolicznościach awans do półfinału Fortuna Pucharu Polski. Tak, biorąc pod uwagę jedynie wyniki, wygląda póki co piłkarska wiosna Wisły Kraków. Czy to zadowalający bilans? Można mieć mieszane odczucia. Z jednej bowiem strony, “Biała Gwiazda” wpadkę zaliczyła tylko w meczu z GKS-em Tychy. Z drugiej jednak, była ona wyjątkowo bolesna, a żeby marzyć o bezpośrednim awansie do Ekstraklasy, trzeba się takich wyzbyć. Margines błędu skurczył się niesamowicie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jeśli spojrzymy na ligową tabelę jedynie za 2024 rok, Wisłę zobaczymy dopiero na ósmym miejscu w stawce. Co prawda niektóre zespoły rozegrały już po pięć spotkań, nie cztery, ale i tak podopieczni Alberta Rude nie wystartowali tak, jak mogliby tego oczekiwać. Lepiej wiosenne granie rozpoczęły Lechia Gdańsk, Arka Gdynia czy GKS Katowice.

Co na plus?

Wiślaków warto pochwalić na pewno za dyspozycję wyjazdową. W trakcie zimowej przerwy zwracaliśmy uwagę na fakt, że “Biała Gwiazda” fatalnie punktuje w delegacjach, co mogło napawać strachem, bo akurat terminarz na drugą część sezonu wskazywał Wiśle dziewięć ligowych wyjazdów i tylko sześć spotkań u siebie. Widać w tym względzie jednak znaczącą poprawę. Ekipa z Reymonta wygrała ze Stalą w Rzeszowie (2:1) i Odrą w Opolu (2:1), a z bardzo trudnego terenu w Gdyni przywiozła mimo wszystko cenny punkt. Ten ostatni rezultat trzeba szanować, bo nie zawsze da się wygrać na stadionie lidera.
Prawdziwą euforię w Krakowie wywołał jednak mecz Fortuna Pucharu Polski z Widzewem. “Biała Gwiazda” rzutem na taśmę doprowadziła do dogrywki, a potem wyrwała w niej awans i zagra w półfinale. Dla klubu, który przecież występuje jedynie na drugim poziomie rozgrywkowym, i w dodatku ma na nim problemy, dotarcie do tej fazy rozgrywek to ogromny sukces. A o tym, jak bardzo sympatycy klubu tęsknią za dużym graniem, niech świadczy fakt, że bilety na półfinał z Piastem Gliwice sprzedały się w ciągu kilkudziesięciu godzin. Na miesiąc przed meczem. Niebywałe i pokazujące siłę marki, jaką jest Wisła.
Póki co nastroje w Krakowie są więc niezłe. Puchar Polski rozbudza wyobraźnię, a w lidze sytuacja nadal jest otwarta. Nic nie zostało na tym polu jeszcze przegrane.

Co na minus?

Porażka z GKS-em Tychy boli jednak Wiślaków do teraz. Klasyczny mecz, jak to się mawia, o sześć punktów. U siebie. Z bezpośrednim rywalem do awansu, który trzy dni wcześniej rozgrywał trudny, i ostatecznie przegrany mecz z niżej notowanym rywalem. Ciężar gatunkowy był dla “Białej Gwiazdy” ogromny, ale zakończyło się klapą. Chociaż to Wisła dominowała na murawie i stwarzała mnóstwo okazji, jedynego gola strzelili goście.
Strata punktów z tamtego spotkania, a także ostatni remis w Gdyni sprawiły, że sytuacja “Białej Gwiazdy” zrobiła się mocno skomplikowana. Dystans do miejsc premiowanych bezpośrednim awansem się zwiększył i wynosi dziś już sześć punktów, a za plecami Wisły jest jeszcze bardziej ciasno. Wystarczy wspomnieć, że podopiecznym Rude bliżej dziś do 10. miejsca w tabeli (trzy punkty przewagi) niż do przewodzących stawce Lechii i Arki. Można, i trzeba, marzyć o bezpośrednim awansie, ale warto oglądać się za plecy, bo uciec może nawet strefa barażowa. Jest tam wyjątkowo ciasno.
Co jeszcze powinno martwić fanów Wisły? Z pewnością sytuacja kadrowa. Chociaż zimą wydawało się, że kołderka przy Reymonta jest dość długa i ciepła, kolokwialnie ujmując - posypały się kontuzje. W większości przypadków mięśniowe. I tu zapala się pewna lampka. Czy przypadkiem podczas obozu przygotowawczego ktoś nie poszedł z obciążeniami o krok za daleko? W ostatnim meczu z Arką przez problemy zdrowotne nie mogli zagrać Vullnet Basha, Kamil Broda, Igor Sapała, Patryk Gogół, David Junca, Bartosz Talar i Miki Villar.
Póki co Wisła nie zachowała też w tym roku żadnego czystego konta. W każdym ze spotkań traciła po jednej bramce. Rywale nie stwarzali sobie może sytuacji na potęgę, nie strzelali też wielu goli, ale fakt jest faktem, “Białej Gwieździe” nadal nie udało się zagrać na zero z tyłu, co może nieco martwić.

Kto na plus?

Po pięciu tegorocznych meczach widać też, kto indywidualnie wyróżnia się na tle kolegów z drużyny. Tu wymienić można kilka nazwisk. Przede wszystkim - Kacper Duda. Młodzieżowiec Wisły mógł podobać się praktycznie w każdym z tegorocznych spotkań. Emanował spokojem, napędzał akcje Wisły, dobrze rozgrywał futbolówkę. Gdy inni pomocnicy momentami zawodzili i notowali wpadki, by wspomnieć tu o Marcu Carbo czy Igorze Sapale, on trzymał solidny poziom. Był wszędobylski. Jeśli w końcu do swojego repertuaru dorzuci też konkrety w postaci liczb, może być zawodnikiem na duże granie.
Kilka ciepłych słów trzeba posłać też w kierunku Josepha Colleya. Szwedzki środkowy obrońca na przestrzeni ostatnich lat kilka razy był już jedną nogę poza klubem, miał odejść, nie cieszył się zaufaniem trenerów, nawet ten sezon zaczynał jako rezerwowy. A potem wskoczył do podstawowej jedenastki i nieźle się w niej zadomowił. W tym roku gra po prostu świetnie i bez wątpienia jest jednym z liderów drużyny.
Swoje szanse regularnie wykorzystuje także Szymon Sobczak. Chwaliliśmy go już jesienią, gdy dawał Wiśle niezwykle dużo konkretów, czy jako zmiennik, czy zawodnik podstawowego składu. I niewiele się w tej kwestii zmieniło. Bardzo dobry mecz z Widzewem Łódź w Pucharze Polski, okraszony zwycięskim golem. Ostatnio wejście smoka w Gdyni i gol na 1:1. Piłka ewidentnie szuka go w polu karnym, a on haruje niemal na całym boisku, co bardzo doceniają kibice.
Na koniec kilka zdań o jedynym zimowym nabytku Wisły, który miał już okazję pokazać się na murawie. Dejvi Bregu może jeszcze nie zachwycił, ale już zdążył pokazać, że wie, o co w tej grze chodzi. Kluczowe dośrodkowanie przy zwycięskim golu w Rzeszowie, bramka w Opolu, niezły występ przeciwko Widzewowi, gdy trafił w słupek i miał kilka innych okazji. Albańczyk bez wątpienia notuje obiecujące wejście do ekipy z Reymonta. A wydaje się, że ma jeszcze rezerwy.

Kto na minus?

Kto przyciąga większość boiskowych kłopotów Wisły? Odpowiedź nie może być inna - Alvaro Raton. Hiszpański bramkarz to prawdziwy zapalnik. Owszem, rozgrywał już w tym roku przyzwoite mecze, przede wszystkim ten z GKS-em Tychy, gdy kilka razy ratował drużynę, ale patrząc w szerszym kontekście - strach puścić go na murawę. Nigdy nie wiadomo bowiem, co zrobi. W Opolu spowodował rzut karny dla rywali, z Widzewem po kompromitującej wpadce uratował go VAR, w Gdyni też nie popisał się przy bramce dla Arki.
Alvaro Raton
Krzysztof Porebski / pressfocus
Czy poza tym kogoś z piłkarzy Wisły można ganić za tegoroczne występy? Nikt nie zawodził raczej notorycznie. Pojawiały się po prostu pojedyncze, wyraźnie gorsze występy. Szansy, kolejny zresztą raz, nie wykorzystał Igor Sapała. Bardzo słabo zagrał z GKS-em Tychy, a potem ponownie złapał uraz i nie miał nawet okazji, żeby zrehabilitować się na boisku.
***
O kolejne obserwacje i wnioski z pewnością łatwiej będzie po piątkowym starciu Wisły z Miedzią Legnica. Jak właściwie obecnie przed każdym spotkaniem “Białej Gwiazdy” trzeba stwierdzić, że to spotkanie o ogromnym ciężarze gatunkowym. Ewentualna strata punktów może nie tylko mocno oddalić podopiecznych Rude od ścisłej czołówki, ale nawet sprawić, że ekipa z Reymonta na 10 kolejek przed końcem sezonu wypadnie poza strefę barażową. Wtedy zrobi się gorąco.
Póki co nie brakuje też kolejnych informacji dotyczących trudnej sytuacji finansowej krakowskiego klubu. Najnowsze wieści w tej sprawie przekazuje dziennikarz Meczyki.pl, Tomasz Włodarczyk - TUTAJ.

Przeczytaj również