Chuligani Pogoni weszli na stadion z nożami. Szokujące słowa szefa ochrony Broendby

O kibolach dużo mówiło się już po meczu w Szczecinie. Przyjezdni obrzucili wówczas butelkami sektor zajmowany przez fanów Pogoni. Prezes "Portowców", Jarosław Mroczek, grzmiał później o "hołocie" i "bandyckich zachowaniach".

Gorąco było też przy okazji rewanżu. I to na długo przed rozpoczęciem meczu. Według tamtejszych mediów grupa chuliganów Pogoni sterroryzowała kierowcę autobusu jadącego do Kopenhagi. Joergen Andersen z firmy transportowej Bornholmerbussen mówił, że Polacy w pojeździe pili autokar, palili papierosy i załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne.

Gdy spotkanie było rozstrzygnięte, grupka kiboli Broendby ruszyła pod sektor Pogoni. Ci z kolei próbowali sforsować ogrodzenie. Do akcji musiała wkroczyć policja.

Duńskie media szczegółowo opisują zachowanie kibiców. Pojawiają się nawet informacje, że fani Pogoni byli uzbrojeni. Na stadion wnieśli składane noże, które miały kształt plastikowych kart.

- Polacy przewrócili płot, potem zamaskowali się i wyciągnęli noże. Nasi pracownicy, jak i policja zasługują na wielkie uznanie za ich pracę przy zatrzymaniu polskich chuliganów - powiedział Mickel Lauritzen, szef ochrony Broendby.

Gorąco miało być też po meczu pod stadionem. Polacy mieli zaatakować ochroniarzy i miejscowych kibiców.

- Na ten atak zareagowali kibice Broendby IF i to nie poprawiło sytuacji. Robiło się bardzo nerwowo, ale ostatecznie dzięki zaangażowaniu policji i ochronie udało się zatrzymać eskalację tego konfliktu. Muszę tutaj pochwalić naszych pracowników, ponieważ w 80 proc. są to wolontariusze, a mimo to potrafili stanąć na drodze przeciwnikom uzbrojonym w noże, aby bronić naszych fanów - mówił Lauritzen.

W wyniku starć z polskimi chuliganami dwóch policjantów trafiło do szpitala. Z kolei 46-letni kibic Pogoni został skazany na trzy miesiące więzienia.