Co z tą Wisłą Kraków? Przy Reymonta znów jest krytycznie, ale nie można winić tylko Stolarczyka

Co z tą Wisłą? Przy Reymonta znów jest krytycznie, ale nie można winić tylko Stolarczyka
Marcin Kadziolka / shutterstock.com
Czarne chmury zawisły nad krakowską Wisłą po raz 13781 w ostatnich latach. Zazwyczaj dotyczyły one jednak sytuacji finansowo-organizacyjnej, bo na murawie “Biała Gwiazda” nawet w krytycznych momentach potrafiła pokazywać wielki charakter. Wtedy trener był bohaterem, bo potrafił w tak ekstremalnie trudnej sytuacji zmotywować zespół. Teraz większość kibiców domaga się jego zwolnienia. Czy słusznie?
Przypomnijmy sobie choćby ubiegły sezon i spotkanie w Płocku. Kilka godzin przed nim zawodnicy dostali informację, że potencjalni nowi właściciele jednak nie przejmą klubu. Przyszłość Wisły stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Mimo to podopieczni Stolarczyka wyszli na boisko jak na wojnę, wygrywając 2:1.
Dalsza część tekstu pod wideo
W kontekście polskich klubów mówi się często, że im jest gorzej tym lepiej. Gdy Wisła kilka miesięcy temu wisiała nad przepaścią, zespół nie zważając na pozaboiskowe problemy potrafił grać naprawdę efektownie i efektywnie. Teraz, gdy klubem rządzą odpowiedni ludzie, a sytuacja nieco się ustabilizowała (choć dalej jest daleka od optymalnej), forma boiskowa jest po prostu katastrofalna.

Krakowski szpital

Czy to jednak wina Stolarczyka, że od początku sezonu w drużynie panuje szpital? Śmiem wątpić, że szkoleniowiec preferuje tak wykańczające metody treningowe, które odsyłają kolejnych piłkarzy na trybuny. Za nami nieco ponad trzy miesiące sezonu, a z powodu urazów pauzowali już m.in. Burliga, Niepsuj, Basha, Savicević, Wojtkowski, Boguski, Błaszczykowski, Brożek, Bartosz czy Buksa.
Przynajmniej połowa z tego grona zaliczyła w tym sezonie tylko epizody. Gdy doliczymy do tego pauzy za kartki, widać jak mały komfort wyboru ma zazwyczaj Stolarczyk.

"Stolar" przestał lać z pustego

W poprzednim sezonie szkoleniowiec Wisły pokazał, że nawet z klubowego greenkeepera potrafi zrobić solidnego ligowca. Gdy piłkarz był na zakręcie swojej kariery lub po prostu nie miał dobrego okresu, zazwyczaj szansę dawał mu właśnie Stolarczyk, a po pewnym czasie owy zakręt zamieniał się w przyjemną prostą (Kort, Pietrzak, Kostal, Ondrasek, Kolar).
Odpalił nawet schowany już do szafy Paweł Brożek, którego Stolarczyk osobiście namawiał do powrotu. Być może szkoleniowiec Wisły zbyt mocno uwierzył w swoje cudotwórcze moce. Przed sezonem na Reymonta przyszli bowiem m.in. Rafał Janicki i Lukas Klemenz, a więc kolejni “zagubieni” piłkarze. Może nawet nie zagubieni, a po prostu - mówiąc łagodnie - bardzo przeciętni.
I chociaż po kilku pierwszych kolejkach nawet oni wyglądali nadspodziewanie dobrze, a Wisła miała na koncie najmniej straconych bramek, w końcu czar prysł. Klemenz stał się Klemenzem, Janicki stał się Janickim, a 36-letni Brożek przestał przypominać Fabio Quagliarellę.

Tęsknota za “Sobolem”

Przewrotnie potoczyły się losy Wisły i Radosława Sobolewskiego. Po meczu “Białej Gwiazdy” z Górnikiem Zabrze “Sobol” pożegnał się ze stadionem przy Reymonta, decydując się na samodzielną pracę w Płocku. “Nafciarze” mieli wtedy jeden punkt po trzech kolejkach. Wisła z Krakowa cztery.
Po niespełna trzech miesiącach od tamtego czasu, Sobolewski i jego zespół liderują w Ekstraklasie, a “Biała Gwiazda” spada na dno. Oba zespoły dzieli czternaście punktów i trzynaście miejsc w tabeli. Niesamowite.
Taki zbieg zdarzeń musiał sprawić, że pojawiły się głosy: “To Sobolewski robił całą robotę w Krakowie, Stolarczyk tylko spijał śmietankę”. Myślę, że to zbyt daleko idące wnioski, choć ewidentnie w szatni krakowian brakuje teraz tak mocnego charakteru.

Ostatnia szansa Stolarczyka

Cieszę się, że władze Wisły nie dały się ponieść emocjom po klęsce w Warszawie. Już po meczu zapowiedziano, że ewentualne decyzje zapadną, gdy atmosfera nieco się uspokoi. Teraz słychać, że Stolarczyk nie jest jeszcze skreślony. Decydujące mogą okazać się jednak dwa najbliższe spotkania, w których “Biała Gwiazda” zagra z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie - Rakowem Częstochowa i Arką Gdynia.
Kto jak kto, ale Maciej Stolarczyk zdecydowanie zasłużył na jeszcze jedną szansę. Gdyby nie on, targana problemami Wisła już kilka miesięcy temu mogłaby spaść na samo dno, a dziś pewnie nie oglądalibyśmy jej w Ekstraklasie.
Oczywiście, nie ma co żyć tylko przeszłością, a pozytywne wspomnienia nie mogą wpływać na chłodną ocenę rzeczywistości. Jeśli Wisła w kolejnych spotkaniach znów zagra równie beznadziejnie, a sytuacja w tabeli stanie się jeszcze bardziej krytyczna, może faktycznie ratunku trzeba będzie szukać w nowej miotle.
Warto jednak spojrzeć na to, co zrobiono w ŁKS-ie Łódź. Mimo 8 porażek z rzędu, Kazimierz Moskal pozostał na stanowisku, a teraz jego zespół powoli wychodzi z poważnego kryzysu. Cierpliwość czasami popłaca.
Myśląc o ewentualnej zmianie na ławce trenerskiej Wisły, trzeba pamiętać o wciąż trudnej sytuacji finansowej klubu. Kto wie, być może Stolarczyk nawet po zwolnieniu nie oczekiwałby od Wisły pieniędzy, wiedząc, jak wygląda sytuacja. To jednak tylko gdybanie. Nowego trenera też trzeba by było przecież opłacić, a nie jest powiedziane, że ktokolwiek jest w stanie daleko zajechać na Klemenzie, Janickim i Boguskim.
***
Przed Wisłą Kraków kolejny niezwykle trudny czas. Nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Jak piłkarze zareagują na ostatni blamaż? Wyjdą na murawę i będą “gryźć trawę”, by zmazać plamę, czy jednak zatopią się w beznadziei? Czasami może bowiem zabraknąć umiejętności, ale nie zaangażowania. A Wiślacy w spotkaniu z Legią przebiegli… 102 kilometry. To wynik wręcz skandaliczny.
Po meczu szczerze odniósł się do tego Michał Buchalik.
- Każdy z nas musi sobie przemyśleć, gdzie gra. Biała Gwiazda na piersi coś znaczy - skwitował.
Odnosząc się do tych słów, pozostaje życzyć kibicom Wisły, by blask Białej Gwiazdy przebił się przez bardzo ciemne chmury. Przeszłość pokazała, że jest to jak najbardziej możliwe. Jeśli jednak tak się nie stanie, spadek z Ekstraklasy może być równoznaczny z upadkiem całego klubu.
Dominik Budziński

Przeczytaj również