Drenuje budżet, wstrzymuje Messiego, razi na murawie. Griezmann, największe utrapienie FC Barcelony

Drenuje budżet, wstrzymuje Messiego, razi na murawie. Griezmann, największe utrapienie Barcelony
Christian Bertrand / Shutterstock.com
Czy to właściwy czas, aby “Barca” sprzedała Antoine’a Griezmanna? Absolutnie tak. Nie sposób znaleźć żelaznych argumentów za jego pozostaniem. Za to powodów do pożegnania znajdziemy co najmniej kilka.
Po rozpowszechnianych plotkach, jakoby Griezmann mógłby zostać włączony w wymianę za Saula Nigueza, nie zostało już praktycznie nic. Temat jak szybko rozpalił umysły fanów Barcelony i Atletico, tak błyskawicznie umarł. Dla jednych oznaczało to poczucie ulgi, inni wpadli w czarną rozpacz. Tak silne emocje wzbudza obecność Francuza w ekipie z Katalonii.
Dalsza część tekstu pod wideo
Obóz, który opowiadał się za jego pozostaniem, wierzył, że odejście oznaczałoby wyciągnięcie puzzla z bardzo dobrze funkcjonującej ofensywy drużyny. Antagoniści wskazują, że trójka atakujących i tak sformowała się już podczas tegorocznego “mercado de fichajes” i trudno przypuszczać, by “Griez” mógł się zmieścić w linii razem z Leo Messim, Kunem Aguero oraz Memphisem Depayem.
Teraz jednak znów wydaje się, że tendencja zmieniła się i mistrz świata może być bliżej pozostania na Camp Nou. Czy to sprzyja przyszłości Barcelony, zarówno sportowej, jak i finansowej? Cóż, za Griezmannem głównie przemawiają liczby, które sam wytworzył w poprzednim sezonie (20G + 13A), nadal jednak Barcelona miałaby znacznie więcej korzyści płynących z pokazania piłkarzowi drzwi.

Ubogi krewny Leo

Cofnijmy się do 2013 roku. Do “Dumy Katalonii” przybywał Neymar i nie było słychać ani jednego słowa krytyki, gdy na biurku prezesa Santosu wylądowało 88 milionów euro w zamian za podpis nadziei brazylijskiego futbolu. Ani jednego? Otóż legenda “Barcy” i jej patron Johan Cruyff publicznie oświadczył, że on sam nie zdecydowałby się na kupno Neya. Holenderski trener wyraził wątpliwość, czy napastnik dałby drużynie coś więcej niż Messi, mając właściwie taką samą charakterystykę. Ostatecznie historia nie przyznała Cruyffowi racji, obie gwiazdy świetnie ze sobą współpracowały, dając zespołowi setki goli i przynosząc wiele tytułów oraz, przede wszystkim, pamiętną “triplete” z sezonu 2014/15.
Gdyby Holender żył, moglibyśmy być pewni, że to samo powiedziałby o Griezmannie. Zarówno grając dla Atletico, jak i reprezentacji Francji chodził tymi samymi boiskowymi ścieżkami co Messi. Wyłączając oczywistą skalę umiejętności, drybling, ostatnie podanie, prędkość, celność strzałów itp. to identyczny profil jak u “Atomowej Pchły”.
Ma niesamowitą i naturalną zdolność cofania się po piłkę, tworzenia przewagi liczebnej, przenoszenia ciężaru raz na lewą, raz na prawą stronę, znajdowania ludzi w polu karnym. Griezmann to po prostu bardzo ubogi Messi. A po co w jednej drużynie oryginał i twór “Leopodobny”? Jak na człowieka, który wymaga na boisku tych samych swobód, Griezmann jest znacznie mniej skuteczny w ich wykorzystywaniu. Pomiędzy listopadem a końcem sezonu jego forma raz rosła, raz pikowała. Po jednym wspaniałym miesiącu następowały dwa fatalne. Można mu przyznać więcej wolności na boisku, ale nie należałoby się spodziewać, że odpłaci się seryjnie zdobywanymi bramkami i zanotowanymi asystami. Nikt już na to nie liczy.

“Luksus” nie do utrzymania

Chociaż pressuje najczęściej, haruje czasem za dwóch w defensywie i wie lepiej niż jakikolwiek inny ofensywny gracz “Blaugrany”, kiedy nacisnąć, a kiedy odpuścić, stosunek kosztów do korzyści nie jest wart wygórowanych zarobków. Biorąc pod uwagę to, co dzieje się w księgach klubu, Barcelona może pozwolić sobie na utrzymanie tylko jednego wolnego elektronu w kadrze. Zgadnijcie, kogo woli wybrać?
Teraz, gdy cele finansowe znacznie się przesunęły, istnieje przekonujący argument, że to odpowiedni moment na sprzedaż. Barcelona nie zbliży się oczywiście nawet do połowy kwoty, jaką wysupłała na napastnika (120 milionów euro), ale zaoszczędzi pokaźną część na jego pensji (40 milionów euro rocznie), a jeśli priorytetem jest utrzymanie argentyńskiego “cracka” za wszelką cenę, to wypuszczenie największego balastu w naturalny sposób ułatwiłoby ten proces. Na nieszczęście dla “El Principito” jego strata byłaby niczym więcej jak skutkiem ubocznym w chaotycznym bałaganie, jakim stała się sytuacja ekonomiczna hiszpańskiej potęgi piłkarskiej.
Jak wynika z kilku doniesień, o ile Messi zdecydował się na obniżenie płac o 50 procent i zadowoli się pięcioletnim kontraktem, to jak na razie niewiele mówi się o przeprojektowaniu umowy Antoine’a. Jeśli Francuz nie byłby skłonny na ustępstwa względem pracodawcy, mielibyśmy do czynienia z dość niezwykłymi okolicznościami: od przyszłego sezonu to nie legenda klubu, a były gracz Atletico byłby najlepiej zarabiającym człowiekiem w Barcelonie. I nikt nie ma wątpliwości, że niezasłużenie.

Depay gwoździem do trumny?

W trakcie przerwy pomiędzy sezonami ukazała się kolejna ważna pobudka przeciwko jego obecności w teamie. Pojawienie się Memphisa Depaya oznacza ni mniej, ni więcej to, że Barca ma w swoich szeregach “trzeciego Messiego”. Wystarczy jedynie krótka analiza kwestii płacowych i sportowych by jasno określić, że Holender to dużo mniej kosztowna opcja w ataku, oferująca wiele takich samych usług, a w niektórych nawet przewyższająca możliwości Griezmanna.
Przykłady? W zeszłym sezonie były napastnik Lyonu miał średnio dwa razy więcej kluczowych podań, był także bardziej produktywny w zdobywaniu bramek i w średniej oddawania strzałów. To prawda, że około połowa jego trafień to celne wykorzystywanie rzutów karnych, ale nawet biorąc poprawkę na to oraz fakt, że rywalizował w słabszej francuskiej lidze, to nadal stosunek jego zarobków nie powinien odbiegać od poziomu pensji Francuza. A tak, Depay co roku ma inkasować jedną szóstą tego, co “7” Barcelony.
Depay jest również lepiej przystosowany do gry w różnych obszarach boiska, czego nie można powiedzieć o jego konkurencie do pierwszego składu. Przed taktycznymi ewolucjami w wykonaniu Ronalda Koemana na przełomie roku, bieganie “Griezza” na skrzydle wiązało się z płukaniem oczu. Kibice powoli tracili cierpliwość. Od tamtego czasu jego gra wydatnie się poprawiła, ale gdy inni oferują tę samą, a nawet lepszą jakość przy niższych kosztach, wtedy potrzeba utrzymania go na liście płac maleje.
Griezmann musi zdawać sobie sprawę z tego, jakie stanowi obciążenie dla ekipy, dla której zawsze chciał grać. Zamiast utwierdzać w przekonaniu niechętnych mu ludzi, on również powinien zaangażować się w poszukiwanie nowego pracodawcy. Transakcja z Atletico Madryt wydaje się być zamknięta (zwłaszcza po przyjściu Rodrigo de Paula), ale wyprowadzka z Hiszpanii byłaby korzystna dla obu stron, nawet gdy finansowo ukontentowałaby tylko Barcelonę. Siódmego najlepiej zarabiającego piłkarza na świecie po prostu nie stać na siedzenie na ławce rezerwowych.

Przeczytaj również