Na ten sukces długo czekali. Wzorują się na Cruyffie i znów wchodzą na salony. "Ta strategia popłaca"

Na ten sukces długo czekali. Wzorują się na Cruyffie i znów wchodzą na salony. "Ta strategia popłaca"
screen yt
W XXI wieku jedynie przez dwa sezony grali w Eredivisie i za każdym razem z niej spadali. Teraz FC Volendam podejmie trzecią próbę i nie chce już popełnić błędów z przeszłości. Młoda drużyna z rybackiego miasteczka pragnie wprowadzić trochę świeżości do holenderskiego futbolu, a ma jej w tym pomóc ekipa zarządzająca, która wzoruje się na legendzie - samym Johanie Cruijffie.
Gdy wspominamy Johana Cruijffa, legendarnego holenderskiego piłkarza i trenera, zwykle zestawiamy jego nazwisko przede wszystkim z dwoma klubami - Ajaksem i Barceloną. To właśnie tam trzykrotny zdobywca Złotej Piłki najpierw brylował jako zawodnik, a później, kierując już tymi drużynami z ławki trenerskiej, zmienił podejście do światowego futbolu. Teraz w ślad za nim chcą iść w malutkim rybackim miasteczku Volendam, do którego po blisko półtorej dekady znów zawita Eredivisie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Tegoroczny awans Volendam nie byłby zapewne możliwy, gdyby nie zmiany, które zostały dokonane w klubie w ciągu ostatnich trzech sezonów. Obniżenie średniej wieku składu do mniej więcej 21 lat czy rezygnacja z gry na wynik w klubowej akademii - to tylko pierwsze z brzegu modyfikacje, które nastały w strategii “Het Nieuwe Oranje”. Tak prężny rozwój Volendam nie miałby miejsca również bez udziału trzech osób, dla których Cruijff stanowił prawdziwy wzór.

Wygnańcy

Trener Wim Jonk, dyrektor sportowy Jasper van Leeuwen i szef akademii Ruben Jongkind. Wszystkich trzech łączy nie tylko uwielbienie wobec filozofii wicemistrza świata z 1974 roku. Wcześniej byli oni także wszyscy związani z Ajaksem. Jonk szefował tamtejszej akademii, Van Leeuwen pracował jako skaut, natomiast Jongkind pełnił funkcję dyrektora ds. rozwoju talentów. Opuścili jednak klub z Amsterdamu wraz ze swoim guru na przełomie 2015 i 2016 roku, gdy władze “Godenzonen” zrezygnowały z wcielenia w życie rewolucyjnego “Planu Cruijffa”, który miał zmienić podejście klubu do szkolenia zawodników.
- Jonk, Van Leeuwen i Jongkind stworzyli “Team Jonk”, który wspólnie chce kroczyć drogą obraną przez Johana Cruijffa. Spotkali się ze sobą w Volendam trzy lata temu i ich celem w ciągu tego czasu był awans, co się teraz udało. Warto podkreślić, że dzięki pojawieniu się tej trójki, w klubie unowocześniono również wiele innych rzeczy - od siłowni, przez stadion, aż po nowy pion medyczny czy dietetyków. Futbol stał się dzięki nim znów główną gałęzią działalności klubu - mówi w rozmowie z nami Martijn Douma z “Volendam Inside”.
Ich pierwszy sezon w klubie przerwała pandemia. W drugim dotarli do baraży, ale w nich za mocna okazała się NAC Breda. Teraz już bez żadnych turbulencji zakończyli ligowy sezon na drugim miejscu za FC Emmen i uzyskali bezpośredni awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Co ciekawe, ich powrót do elity nastał po 14 latach, a to w tym przypadku bardzo symboliczna liczba utożsamiana z numerem, który nosił na swoich plecach oczywiście Cruijff.

Klucze do sukcesu

Odkładając na bok symbolikę, awans jest również ważny ze społecznego punktu widzenia. Volendam to malutkie, zaledwie 22-tysięczne rybackie miasteczko położone w północno-zachodniej Holandii. Klub zawdzięcza zresztą jeden ze swoich przydomków dominującej w regionie gałęzi przemysłu - “Palingboeren”, czyli “Hodowcy węgorzy”. Choć miejscowość ta znajduje się mniej więcej w połowie drogi z Alkmaar do Amsterdamu, klub nie narzeka na brak zainteresowania ze strony zwłaszcza miejscowych fanów. Z pewnością duży wpływ ma na to obecność lokalnych zawodników w jego kadrze.
- Utożsamianie się z lokalnymi zawodnikami jest bardzo, bardzo ważne dla mieszkańców Volendam. Z tym jednak może być coraz ciężej. Większość z tutejszych zawodników nie była tak naprawdę wystarczająco dobra na pierwszy skład w Eerste divisie, co dopiero mówić o Eredivisie. Jongkind bardzo się stara, by pozyskać nowych “Volendammers” z klubowej akademii. Stąd też choćby zacieśnienie współpracy z RKAV Volendam - amatorskim klubem działającym przy FC Volendam. Celem jest, by w przyszłości pojawiło się więcej wychowanków w wyjściowej jedenastce zespołu - opowiada nam Bart Wijnker, administrator “FC Volendam Forum”.
Wim Jonk i spółka na każdym kroku powtarzają jednak, że najważniejszy jest czas. Budowa profesjonalnego klubu to proces, który musi potrwać. Z pewnością za atut Volendam można uznać, że to miasteczko oszalałe na punkcie futbolu. Dzieciaki grają tu w piłkę już od najmłodszych lat, a to przekłada się na spore tradycje. To właśnie tu urodził się Jonk, który z reprezentacją Holandii dotarł do półfinału mundialu w 1998 roku. Jego krajanem był również Gerrie Muhren, trzykrotny zdobywca Pucharu Europy z Ajaksem. Nic więc dziwnego, że na fetę z okazji awansu przyszło kilkanaście tysięcy kibiców, czyli tak naprawdę większość miejscowej populacji.
- To była ogromna impreza. Wszyscy dyskutują tutaj zresztą o tym awansie od tygodni, a Jonk jest dla mieszkańców prawdziwym bohaterem. Nie oznacza to jednak, że nie ma żadnych głosów krytyki. Są osoby, które chciałyby widzieć w składzie więcej talentów z regionu. Jest sporo lokalnych talentów, ale akademia wciąż musi się rozwijać i nad tym teraz pracują w klubie. Kibice zdecydowanie identyfikują się z zespołem właśnie dzięki tym piłkarzom z regionu. Szczególnie, że mieszkańcy Volendam są bardzo do niego przywiązani - mówi nam Nick Tol, dziennikarz “De Telegraaf”.

Mieszanka

Choć kadra FC Volendam rzeczywiście składa się głównie z młodych zawodników, to awansu nie byłoby bez grupy bardziej doświadczonych piłkarzy. Autorem aż 29 goli i 11 asyst dla drużyny był 32-letni Robert Muhren, natomiast z bilansem 11 bramek i 15 asyst sezon zakończył jego rówieśnik Daryl van Mieghem. Istotnym ogniwem zespołu jest też pełniący funkcję kapitana drużyny były młodzieżowy reprezentant Holandii, wychowanek Ajaksu, Damon Mirani.
- Doświadczeni zawodnicy tacy jak Muhren, Van Mieghem oraz Mirani odegrali bardzo ważną rolę w awansie, ale pomogli temu również młodzi zawodnicy - choćby wypożyczony z Interu bramkarz Filip Stanković. Był też wypożyczony z Utrechtu Denso Kasius, który zimą odszedł niestety do Bolonii. Wreszcie są gracze, po których spodziewam się sporo dobrego w przyszłości. 16-letni Nazih Imran niedawno podpisał nowy kontrakt, 22-letni Walid Ould-Chikh świetnie czyta grę w środku pola, a Derry John Murkin to klasowy lewy obrońca ze świetnym przyspieszeniem - wymienia Douma.
Być może któryś z nich już wkrótce będzie bohaterem jakiegoś sporego transferu. Dotąd najdrożej sprzedanym zawodnikiem przez Volendam jest Micky van de Ven. Latem zeszłego roku za 3,5 miliona euro trafił on do Wolfsburga. Mimo że w swoim debiutanckim sezonie w Bundeslidze rozegrał zaledwie 117 minut, to wciąż wielki talent, w ślad za którym niedługo mogą pójść kolejni wychowankowie klubu z Kras Stadion.
- Przeskok z Volendam do europejskich czołowych zespołów może być zbyt wielki dla naszych zawodników - Micky van de Ven się na to zdecydował, ale teraz brakuje nam piłkarzy o takim talencie jak on. Kolejnym piłkarzem wytransferowanym przez klub może być wspominany już Derry John Murkin. On jednak trafi raczej do klubu ze średniej holenderskiej półki. Mamy jednak w klubie kilku ciekawych nastolatków. Trudno jednak stwierdzić, jak się oni rozwiną - zastanawia się Wijnker.

Trzeba robić swoje

Radość po awansie w Volendam nie będzie jednak trwać w nieskończoność. W klubie nikt nie zamierza powtórzyć przypadków w sezonów 2003/2004 oraz 2008/2009, gdy tak szybko, jak “Het Nieuwe Oranje” zameldowali się w Eredivisie, to z niej zlecieli. Dlatego choć wciąż klub postara się podążać w obranym przez siebie jakiś czas temu kierunku, pewne jest, że aby przetrwać w najwyższej klasie rozgrywkowej, “Team Jonk” musi wzbić się na wyżyny swoich umiejętności.
- Jonk zawsze mówi, że nawet w złych czasach trzeba robić swoje i iść zgodnie ze swoją wizją. Zdaje sobie jednak sprawę też z tego, że obecny zespół jest zbyt słaby na Eredivisie. Dlatego kilku nowych i doświadczonych zawodników dołączy do zespołu, ale dysponując najmniejszym budżetem w lidze, będzie to spore wyzwanie. Plusem są międzynarodowe znajomości Jonka i świadomość wielu zawodników, że pod jego wodzą mogą się naprawdę sporo nauczyć. To często przekonuje ich do gry dla Volendam. Jonk umie świetnie sprzedać swoją filozofię. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem i wie, jak przetrwać na najwyższym poziomie, więc wszyscy w klubie mu ufają - mówi Tol.
“Nigdy nie widziałem worka z pieniędzmi, który strzeliłby gola” - powiedział swego czasu Cruijff. Mentor aktualnego trenera zawsze uważał, że to ambicją i poświęceniem wygrywa się mecze. Jonk wraz ze swoim teamem próbuje wcielić te zasady w życie w Volendam i na razie udaje mu się to w stu procentach. Choć w Eredivisie aż tak łatwo o to nie będzie, z pewnością możemy spodziewać się, że wciąż będzie się starał prezentować ze swoim zespołem atrakcyjną dla oka piłkę. Bo przecież, jak również rzekł kiedyś Cruijff - “lepiej przegrać, używając swojej wizji niż czyjejś”.

Przeczytaj również