Trzy lata się obijał, teraz jest nadzieją FC Barcelony. Miliony wydane na Dembele w końcu zaczną się spłacać?

Trzy lata się obijał, teraz jest nadzieją Barcelony. Miliony wydane na Dembele w końcu zaczną się spłacać?
Manu Reino / SOPA Images/ Sipa / PressFocus
W trakcie ostatnich kilku sezonów Ousmane Dembele zapracował na miano ogromnego niewypału. Zamiast wejść w buty Neymara, Francuz notorycznie zawodził, spędzając więcej czasu w gabinetach lekarskich niż na boisku. Wydawało się, że z jego przygody w Barcelonie już nic dobrego nie wyniknie. A jednak otrzymał ostatnią szansę od Ronalda Koemana. I na razie ją wykorzystuje.
Kontuzja, operacja, rehabilitacja, chwilowy powrót do treningów i kolejna długotrwała pauza. Tak w skrócie można opisać losy Dembele w latach 2017-2019. Od momentu transferu z Borussii Dortmund odniósł szereg poważnych urazów, które eliminowały go z gry na długie miesiące.
Dalsza część tekstu pod wideo
  • Zerwanie mięśnia dwugłowego w prawym udzie
  • Naderwanie mięśnia dwugłowego w lewym udzie
  • Uraz ścięgna podkolanowego
  • Uszkodzenie kostki
Ktoś mógłby sądzić, że wychowanka Rennes po prostu prześladował pech, jednak on sam niejednokrotnie prowokował absencje. Wielokrotnie spóźniał się na treningi, czasami nawet omijał zajęcia, a raz nie powiedział lekarzom o bólu w stopie, po czym w następnym spotkaniu wypadł na kilka tygodni. Wydawało się, że po trzech latach Barcelona da sobie spokój z niesfornym zawodnikiem, za którego zapłacono prawie 130 milionów euro.

Granice cierpliwości

- Ousmane miał wystarczająco dużo czasu, aby udowodnić, że jest przydatny na Camp Nou. Możliwe, że z jego nastawieniem to nigdy nie nastąpi. Oczywiście, że dysponuje ogromnym potencjałem, ale moim zdaniem Barcelona powinna przy najbliższej okazji rozważyć sprzedaż - mówił dla portalu “Goal.com” Rivaldo.
Słowa legendarnego napastnika nie mogły dziwić, bo tak naprawdę większość kibiców “Blaugrany” pragnęło rychłej sprzedaży Ousmane’a. Mało kto wierzył, że mistrz świata z 2018 roku odbije się od dna i chociaż w niewielkim stopniu zdoła nawiązać do formy z czasów reprezentowania BVB. Wystarczy przypomnieć, że Dembele po transferze rozegrał zaledwie 25% możliwych minut. Nikt nie chce płacić tak astronomicznych sum za gracza, który jest dostępny raz na cztery spotkania.
W trakcie trwania letniego okienka niemal codziennie pojawiały się plotki o odejściu napastnika. Były już dyrektor sportowy Javier Bordas przyznał w rozmowie z “Mundo Deportivo”, że poważnie rozważano opcję umieszczenia Dembele w transakcji wiązanej z PSG. Do stolicy Katalonii miałby wówczas powrócić Neymar, a w drugą stronę powędrowałoby 110 milionów, Ivan Rakitić, Jean-Clair Todibo i Francuz na roczne wypożyczenie. Paryżanie odrzucili tę ofertę, chcąc nie 110, a 130 mln.
W gronie potencjalnych nabywców wymieniano także Manchester United, ale w tym przypadku również chodziło wyłącznie o wypożyczenie, nie transfer definitywny. Pogrążona w długach Barcelona potrzebowała pieniędzy na Memphisa Depaya, lecz “Czerwone Diabły” nie zamierzały inwestować sporej sumy w tak podatnego na kontuzje zawodnika. Ostatecznie Dembele został, otrzymując od Ronalda Koemana chwilowy pakiet zaufania i ostatnią możliwość na udowodnienie własnej wartości.

Odrodzenie

Przybycie Holendra okazało się zbawienne dla 23-latka. W przeciwieństwie do Quique Setiena, nowy trener odszedł od utartej formuły opartej na systemie 4-3-3. W tej formacji zwykle na prawym skrzydle miał występować Leo Messi, ale wszyscy dobrze wiemy, że Argentyńczyk to wolny elektron. Praktycznie nie da się przypisać go do jednej pozycji. Koeman zdawał sobie z tego sprawę i postawił na 4-2-3-1, gdzie skrzydłowi wreszcie mają pełne pole do popisu. Na lewej stronie skorzystał na tym młodziutki Ansu Fati, a na drugiej flance mały renesans formy zaliczył bohater tego tekstu.
Gwoli formalności, trzeba przyznać, że początki nie należały do najłatwiejszych. Po raz pierwszy od dawien dawna Dembele odbył pełen okres przygotowawczy, jednak chwilę mu zajęło, aby wszedł w rytm meczowy. Na początku rozgrywek nie zagrał ani minuty w starciach z Celtą Vigo i Sevillą. Gdy wyszedł na murawę w meczu z Getafe, zagrał katastrofalnie. Zaliczył 16 strat w ciągu godziny. Koeman jednak nadal w niego wierzył.
- Ousmane ma spektaklarną jakość i powoli, powoli dochodzi do odpowiedniej formy fizycznej. Jestem zadowolony z jego pracy na treningu. Zgadzam się, że czasami traci za dużo piłek, ale to jego styl. On musi podejmować ryzyko, wypracowywać przewagę, tego od niego wymagam - mówił szkoleniowiec Katalończyków.
Mały przełom nastąpił w spotkaniu z węgierskim Ferencvarosi. Skrzydłowy pojawił się na boisku pod koniec spotkania i w 15 minut zaliczył bramkę oraz asystę. Rywal może nie był z najwyższej półki, ale Dembele potrzebował odblokowania, przełamania złej passy, takiego jednego meczu, w którym pokaże zdolności strzeleckie, drybling, kreatywność, wizję gry.

Gra o przyszłość

To nie tak, że Ousmane Dembele stał się na Camp Nou o wiele gorszym piłkarzem. On nie zapomniał, jak się gra na najwyższym poziomie. Problemy dotyczyły jego usposobienia, nieprofesjonalnego podejścia do zawodu. Trzeba było mu zarzucić notoryczne spóźnienia, brak dbałości o zdrowie czy niechęć do nauki języka hiszpańskiego. Aczkolwiek już na boisku, będąc całkowicie zdrowym, pokazywał, że dysponuje absolutnie wyjątkowymi umiejętnościami. Trudno znaleźć gracza, który równie dobrze operuje lewą i prawą stopą. Obunożność Francuza potwierdzają statystyki - w Barcelonie wpisywał się na listę strzelców 22 razy. Połowę zdobył jedną kończyną, a połowę drugą.
- Gdybyś zapytał mnie, który piłkarz najmocniej przypomina mnie sprzed lat, odpowiedziałbym, że Ousmane Dembele. Chłopak miał problem ze zdrowiem, ale jego potencjał jest niewyobrażalny - komentował nie byle kto, bowiem Luis Figo.
Takimi występami, jak z Betisem (bramka) czy Juventusem (bramka i sześć udanych dryblingów), potwierdza, że Koeman się nie mylił. Następne tygodnie będą niezwykle ważne w kontekście przyszłości. Ansu Fati wypadł na minimum kilka miesięcy, co otwiera Dembele drogę do wyjściowego składu. Tym razem nie będzie taryfy ulgowej. Dość spóźnień, zatajania kontuzji i niesubordynacji.
Jego kontrakt wygasa wraz z końcem następnego sezonu, zatem spokojnie można uznać, że właśnie rozpoczęła się gra o wielką stawkę. Jeśli utrzyma przyzwoitą dyspozycję i zacznie regularnie notować liczby, nowy zarząd z pewnością pomyśli o prolongacie umowy. W przeciwnym razie Victor Font czy jakikolwiek inny następca Josepa Marii Bartomeu, nie będzie miał powodu, żeby utrzymywać zawodnika, za którego zapłacono ponad 100 mln. Wszystko leży w rękach, a raczej nogach Ousmane’a Dembele. A prawej czy lewej? Bez różnicy, jeśli mowa o 23-latku.

Przeczytaj również