Guardiola uważa ich za najlepszych na świecie. Dopiero co pobili nietypowy rekord. "Gwiazdę kupili za grosze"

Guardiola uważa ich za najlepszych na świecie. Dopiero co pobili nietypowy rekord. "Gwiazdę kupili za grosze"
PressFocus
Pep Guardiola nazwał ich najlepiej rozgrywającą od tyłu piłkę drużyną na świecie, a wiele innych komplementów mogliby też dostać od przedstawicieli Chelsea, której ostatnio udzielili lekcji futbolu. Brighton to modelowo zarządzany klub, który swietnie odnalazł się w chaosie związanym z przymusową zmianą trenera. W niedzielę zagrają z Manchesterem United o finał Pucharu Anglii.
Obecne rozgrywki zaczynali na ławce trenerskiej z Grahamem Potterem. Gdyby nie zamieszanie w Londynie, ze zmianą właściciela Chelsea, to pewnie z Anglikiem też by go skończyli. The Blues postanowili jednak Pottera wykupić, a na wybrzeżu musieli załatać dziurę personalną.
Dalsza część tekstu pod wideo

Luki do wypełnienia

W ostatnim czasie Brighton straciło nie tylko Pottera, ale też kilku innych ludzi. Dan Answorth, dyrektor sportowy, został zatrudniony przez Newcastle, które dostrzegło, że pomoże im w mądry sposób zarządzać dużymi środkami finansowymi. Paul Winstanley, człowiek od skautingu, został z kolei zatrudniony przez Chelsea w tym samym czasie co Potter. Niebawem do Londynu trafi też specjalista od rektutacji pracujący w Brighton. Do tego możemy dodać kilka transferów wychodzących oraz zainteresowań wielkich klubów.
Ben White zasilił Arsenal, Marc Cucurella Chelsea, a Moises Caicedo i Alexis Mac Alister są kolejnymi, których chciałyby kluby czołówki. Zresztą z Caicedo miała miejsce niemała awantura w zimowym oknie transferowym, po ofercie Arsenalu bardzo chciał odejść natychmiast, ale Brighton ma na tyle mocną pozycję negocjacyjną, że mogło sobie pozwolić na odrzucenia bardzo atrakcyjnych finansowo ofert.
Drugim z argumentów, żeby czołowego defensywnego pomocnika Premier League zostawić są ambicje sportowe. Za Pottera Brighton było elegancko, ciekawie i kreatywnie grającym zespołem, ale brakowało skuteczności, konkretów, co przekładało się na miejsce w środku tabeli. Ostatnie dwa sezony kończyli na 9. i 16. miejscu. Byli klubem, z którego często żartowano, że najlepsze wyniki osiąga w golach oczekiwanych. I faktycznie przynajmniej kilka razy zdarzyło się, że gole oczekiwane mieli znacznie wyższe niż rywale, ale problem w tym, że te realne wpadały do bramki znacznie rzadziej. Wiązało się głównie z nieskutecznością, najlepszy napastnik Neal Maupay, miał wysoki procent marnowanych okazji, rzadko też gole strzelali pomocnicy. Mimo ciekawego stylu gry, tylko sześć zespołów w poprzednim sezonie zdobyło mniej bramek niż Brighton.

Wreszcie skuteczni

W obecnych rozgrywkach tylko cztery kluby mają ich więcej. Zaczęli ten sezon od wygranej na Old Trafford, jeszcze oczywiście za kadencji Pottera. Anglik wspólnie z zespołem złapali bardzo dobry moment na początku sezonu, co w konsekwencji zaowocowało trenerskim transferem do Chelsea. Brighton nie dość, że zarobiło 20 milionów funtów, to jeszcze zyskało sportowo. Szybki wybór Roberto De Zerbiego pokazał, że nawet w nieoczekiwanych sytuacjach mają w klubie pomysł jak wyjść z personalnego kryzysu.
Że z Włochem na ławce będzie ciekawie można było się już przekonać w jego debiucie, kiedy po bardzo odważnej grze zremisowali na Anfield 3:3. Później pojawiły się chwilowe kłopoty, trzy porażki w czterech meczach, ale im dłużej De Zerbi pracuje z Brighton, tym coraz lepsze widać efekty. Zróbmy krótkie podsumowanie:
  • Tylko City i Arsenal strzeliły więcej goli
  • Tylko City i Arsenal wymieniły więcej podań w ofensywnej tercji
  • Tylko Chelsea ma niższy współczynnik PPDA (podań, do których zespół dopuszcza przed podjęciem próby odbioru piłki)
  • Tylko City i Arsenal mają wyższą wartość punktów oczekiwanych
  • Tylko City i Newcastle United dopuściły do mniejszej liczby podań rywali w defensywnej tercji
Spotkanie z Chelsea było idealnym kontrastem jak od wrześniowej roszady trenerskiej rozjechały się oba kluby. Nie tylko jeśli chodzi o punktowanie w lidze, choć Brighton w tym czasie zdobyło kilka punktów więcej, ale przede wszystkim pod względem pomysłu na grę i wdrożenia go na boisku. Goście na Stamford Bridge wygrali 2:1, ale wynik zupełnie tego nie oddaje. To byla absolutna dominacja, pokaz futbolu na kompletnie innym poziomie. Po pierwszej połowie Brighton miało 72 proc posiadania piłki, co było najlepszym wynikiem zespołu gości w tym sezonie. Łącznie w całym spotkaniu oddało 26 strzałów, nikt w erze Premier League nie oddał w wyjazdowym meczu z Chelsea więcej.

Personalne rekordy

Częstotliwość strzałów w ogóle staje się znakiem rozpoznawczym. Przeciwko Brentford ustanowili historyczne osiągnięcie - każdy zawodnik z pola z wyjściowej jedenastki oddal przynajmniej dwa uderzenia, co nigdy wcześniej w erze Premier League się nie zdarzyło. Co najważniejsze jednak, za strzałami idą gole. Najlepszy czas w karierze przezywa Solly March, który ma już w tym sezonie siedem goli i siedem asyst. Dotąd nigdy w sezonie nie przekroczył dwóch. Indywidualne rekordy bije też Pascal Groß, który ma sześć goli i pięć asyst. Od jego debiutu w Premier League więcej sytuacji wykreował jedynie Kevin De Bruyne. - Wspaniały zawodnik, jeden z najlepszych z jakimi pracowałem, może zagrać absolutnie wszędzie. Jest liderem, ma piękną pasję do futbolu - mówił ostatnio De Zerbi.
I choćby w spotkaniu z Chelsea tę uniwersalność było znakomicie widać. Zaczął w środku boiska w pomocy, ale kiedy potrzebna była zmiana, boisko z powodu urazu opuścił Joel Veltman, przeniósł się na prawą obronę. W długiej karierze w Brighton zagrał też jako ofensywny pomocnik, skrzydłowy, wahadłowy, a nawet lewy obrońca. W świecie wielomilionowych transferów kupno go za trzy miliony funtów z Ingolstadt wyrasta na transakcję wybitną.
Brighton ma też mistrza świata, Mac Alistera, niezwykle utalentowanego skrzydłowego Karou Mitomę i kilku innych interesujących piłkarzy. Z Chelsea błysnął 19-letni Julian Enciso, który przepięknym trafiem dal zwycięstwo na Stamford Bridge. Klub ma swietnie rozwinięty skauting wśród zawodników z Ameryki Południowej. To stamtąd właśnie, konkretnie z Paragwaju, pochodzi Enciso, ale do klubu trafiali też m.in. Caicedo i Mac Allister.

Teraz Europa

Na nieco ponad miesiąc przed końcem sezonu są w realnej grze o europejskie puchary. De Zerbi mówi, że nikt z góry nie wymaga od niego żeby się do nich zakwalifikowali, ale to jego i drużyny ambicją jest żeby tego dokonać. - Przypomina nam o tym codziennie, podczas każdego treningu - mówi Adam Webster. Nawiązywał do tego też Włoch, kiedy po meczach bez zwycięstwa jasno i konkretnie przypominał, że postawa musi się zmienić, bo interesuje go tylko awans do europejskich pucharów. Swoich zawodników potrafi też czasem traktować naprawdę surowo, o Enciso, który dal zwycięstwo z Chelsea powiedział po spotkaniu, że w ostatnich dziesięciu minutach zupełnie wyłączył się z gry, że tak nie może postępować i że gdyby rywale wyrównali, to nikt by o jego bramce nie pamiętał. - Musi zmienić swoją mentalność - wypalił.
- Nawet najprostsza ćwiczenia, zwykle podania, muszą być wykonywane na odpowiedniej intensywności. Nie może być nawet pojedynczych dni, kiedy cala grupa nie jest w stduprocentach zaangażowana, to by nie miało prawa przejść - opowiadał Adam Webster.
- Nigdy nie pracowałem nad takimi szczegółami. Znam nawet pozycji, na których dokładnie muszą się ustawiać zawodnicy z innych formacji - dodał Lewis Dunk.
Czasem ambicja i emocje De Zerbiego trochę ponoszą. W tym sezonie dostał już cztery żółte i aż dwie czerwone kartki. Sportowo jednak na tyle rozwinął zespół, że w półfinale Pucharu Anglii przeciwko Manchesterowi United wcale legendarny klub nie jest wielkim faworytem. I to chyba najlepszy komplement dla tego, co wydarzyło się w Brighton w ostatnich miesiącach.

Przeczytaj również