Jagiełło bryluje w drużynie Pippo Inzaghiego. "Trener ma tyle pieniędzy, że mógłby już nie pracować"

Jagiełło bryluje w drużynie Pippo Inzaghiego. "Trener ma tyle pieniędzy, że mógłby już nie pracować"
Matteo Ciambelli / PressFocus
Przy powołaniach do reprezentacji Polski przewijają się nazwiska wielu naszych rodaków grających we Włoszech. Na zaplecze Serie A spadł Kamil Glik nadal pozostając ważnym elementem układanki Paulo Sousy. Natomiast w Serie B wymiata obecnie także Filip Jagiełło, środkowy pomocnik walczącej o awans Brescii.
Jagiełło już w zeszłym sezonie był ważny w taktycznej układance Brescii. Świadczy o tym sam fakt, że mimo powrotu Polaka do Genoi, nie ściągnięto nikogo konkretnego w jego miejsce, a czekano aż Jagiełło wróci. Jego rola w zespole rosła z czasem, w końcu w zeszłym sezonie 24 razy wyszedł w pierwszym składzie, ale też dziesięciokrotnie pojawiał się na boisku z ławki.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Ponownie wybrałem Brescię, bo była najbardziej konkretna. Mogłem czekać do końca okienka transferowego i zdecydować się na któryś klub Serie A lub na zmianę kraju. Genoa chciała, żebym wyczekał do ostatnich dni i wtedy coś wybrał. Ja miałem inną wizję. Podpisałem umowę z Brescią już na początku sierpnia, bo wolałem mieć wszystko poukładane. Po okresie przygotowawczym wróciłem do miejsca, w którym dobrze się czułem, znam chłopaków, mogę się tu dalej rozwijać. A jestem przekonany, że szybko wrócę do Serie A, liczę na to, że wspólnie z klubem - mówi nam Filip Jagiełło.
Filip zdradza nam, że interesowały się nim kluby z najwyższej ligi, głównie wchodziły w grę wypożyczenia do Empoli lub Spezii Calcio. Do 31 sierpnia mogłyby pojawić się inne oferty, natomiast chciał czuć się on ważny w zespole i chciany od początku. Nie poświęcać kolejnych tygodni na poznanie drużyny, która rozpoczęła już sezon.
Teraz w Brescii jest pewniakiem, oczywistym wyborem trenera Filippo Inzaghiego. W pierwszych czterech kolejkach Filip strzelił dwa gole i zaliczył dwie asysty. To on bierze na siebie odpowiedzialność za grę ofensywną zespołu, stał się jego liderem. I za to należy mu się pochwała, bo bycie ważną postacią ofensywy we włoskiej drużynie, to fajna sprawa nawet na poziomie Serie B.
- Dobrze przygotowałem się do tego sezonu. Byłem w stałym treningu drużynowym i indywidualnym, to mi dało taką pewność, że jestem w fajnej formie od początku sezonu. Do tego moim zdaniem mamy teraz mocniejszą kadrę, więc jestem otoczony lepszymi zawodnikami.
Przy dużym natłoku meczów trener Inzaghi zdecydował się zluzować kilku podstawowych zawodników na poniedziałkowy mecz z Frosinone. Brescia dostała gra gole do szatni i przegrała pierwszą połowę 1:2, dlatego trzeba było wzywać posiłki z ławki. Pierwszym był właśnie Jagiełło, który wszedł od razu po przerwie. Ostatecznie udało się zremisować to spotkanie 2:2.
Jagiełło to zawodnik szeroko pojętego środka pola. W Polsce grał głównie jako ’’ósemka”, która była odpowiedzialna za konstruowanie akcji, nadawanie tempa gry. Mariusz Lewandowski wystawiał go także na bokach pomocy, ale wtedy Zagłębie Lubin szło bardziej w stronę grania diamentem, na skrzydłach występowali środkowi pomocnicy, by zrobi miejsce na ofensywne szarże prawemu i lewemu obrońcy.
- U nas gra ofensywna zaczyna się od defensywy. Każdy zawodnik dostaje od nowego trenera instrukcje, które musi spełniać. Stanowimy dobry monolit. Gram jako trequartista, czyli ofensywny pomocnik, ’’dziesiątka”. W Polsce grałem głębiej, częściej miałem utrzymywać piłkę. We Włoszech chcą mnie wykorzystywać jako piłkarza, którego zadaniem jest strzelanie goli i zaliczanie asyst, czuję tu większą odpowiedzialność, że wynik zależy także ode mnie - opowiada Jagiełło.
A jak ostrzegłby przed sobą zawodników przeciwnika?
- Za to gdybym był trenerem klubu, który rywalizuje z nami w następnym meczu ligowym, powiedziałbym, że należy uważać na ostatnie podanie Filipa Jagiełły. Jest groźne, może zaskoczyć.
Najciekawsza w Brescii jest oczywiście postać trenera. Klub sięgnął po wybitną postać. Filippo Inzaghi jest znany na całym świecie jako były świetny napastnik przede wszystkim AC Milanu. Po karierze postanowił wziąć się za trenerkę.
- Ma bardzo fajny pomysł na grę, dużo uwagi skupia na rozpracowywaniu taktycznym przeciwnika. Widać po nim, że ma w sobie mega pasję. Nie przyszedł, by tu zarobić. Powiedział nam na początku w szatni, że nie objął Brescii, by zarobić fajną pensję, bo ma na koncie tyle pieniędzy, że mógłby już nic nie robić. On chce stworzyć z klubem coś dużego, cieszy się, gdy pracuje.
Czy można rozpatrywać Filipa Jagiełło jako kandydata do reprezentacji Polski? Im dalej w las, rywalizacja w środku pola będzie bardziej zażarta, gdy wszyscy piłkarze wyleczą urazy. Na poprzednim zgrupowaniu spodziewaliśmy się dowołania kilku środkowych pomocników, bo zrobiło się tam po prostu pusto. Ostatecznie padło na Bartosza Slisza i Damiana Szymańskiego. Teraz w kadrze ponownie znalazł się Nicola Zalewski, który debiutował z San Marino, jednak jego sytuacja klubowa nie uległa poprawie i nie gra on w Romie.
- Nie czuję się gorszy od innych powoływanych zawodników. Mam nadzieję, że prędzej czy później to powołanie dostanę. Jestem spokojny i robię swoje, a co będzie, to zobaczymy. Na ten moment nie miałem kontaktu z trenerem Paulo Sousą.
Brescia jest trzecia w tabeli Serie B i w tym roku realnie myśli o zaatakowaniu Serie A. Po to przyszedł nowy trener z tak znanym nazwiskiem. Ostatnio ’’Le Rondinelle” grali w najwyższej lidze w sezonie 2019/2020, był to jednak pierwszy taki incydent od dziewięciu lat. Na początku XXI wieku Brescię śmiało nazywano pełnoprawnym członkiem elitarnej ligi, grała tam nieprzerwanie od sezonu 2000/2001 do końca rozgrywek 2004/2005.
Ostatnie 16 lat to już zdecydowanie inna historia. Bardziej ponura. Dwa sezony w Serie A, a reszta spędzona na drugim poziomie. Zarówno ’’Pippo” Inzaghi jak i nasz Filip Jagiełło pracują nad tym, by klub powrócił do elity.

Przeczytaj również