"Jeden z najlepszych transferów w Europie". Strzela częściej niż Haaland, zastąpił topowego napastnika

"Jeden z najlepszych transferów w Europie". Strzela częściej niż Haaland, zastąpił topowego napastnika
Alessandro Garofalo/LaPresse/SIPA USA/PressFocus
Przychodził na wypożyczenie jako awaryjna opcja z ławki rezerwowych. Zdobył bramki, które mogą zaważyć o losach mistrzowskiego tytułu. Giovanni Simeone to transferowy majstersztyk władz Napoli. Za niewielką kwotę sprowadzono idealne uzupełnienie kadry.
W ostatnich latach Giovanni Simeone był dość niedocenionym napastnikiem. Argentyńczyk w miarę regularnie trafiał do siatki, jednak występy w Cagliari, Genoi czy Hellasie przechodziły nieco bez echa. Powszechnie wiadomo, że pięć goli strzelonych w średniaku może ważyć mniej niż dwie bramki w barwach giganta. “Cholito” przekonał się o tym na własnej skórze, ponieważ dopiero w Napoli zyskał uznanie, na które pracował przez kilka dobrych sezonów. Dziś zbiera zasłużone owoce ciężkiej harówki połączonej z ogromnym talentem.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pocałunek przeznaczenia

Na letni transfer Gio Simeone, w obliczu rewolucji, jaka miała miejsce pod Wezuwiuszem, mało kto zwracał uwagę. Z góry było bowiem wiadomo, że nowy napastnik nie ma większych szans na wygryzienie ze składu znakomitego Victora Osimhena. Wbrew wcześniejszym założeniom Argentyńczyk nie musiał jednak czekać długo na okazję do regularnej gry. Na początku sezonu Nigeryjczyk doznał kontuzji, co zmusiło Luciano Spallettiego do postawienia na nowy nabytek. Ten w idealny sposób wykorzystał swój moment.
27-latek zadebiutował w pierwszym składzie “Azzurrich” przy okazji prestiżowej rywalizacji z Liverpoolem. Pomógł wówczas w kompletnym zdominowaniu bezradnych “The Reds”, którzy wrócili do Anglii z nadprogramowym bagażem czterech bramek. Autorem jednej z nich był właśnie Giovanni. Po pokonaniu Alissona Beckera zalał się łzami, ponieważ czekał na tę chwilę całe dotychczasowe życie.
- Miałem 13 lat, kiedy zrobiłem swój pierwszy tatuaż. Wiem, że powinno się czekać do osiemnastki, ale byłem takim fanem Ligi Mistrzów, że musiałem to zrobić. Kiedy moja mama go zobaczyła, powiedziała tylko: "Dlaczego?". Odpowiedziałem, że pewnego dnia zagram w Lidze Mistrzów, strzelę gola i wtedy pocałuję ten tatuaż - opowiadał na łamach "The Guardian".
- W takich chwilach, jak po bramce z Liverpoolem, nie myślisz o niczym, dajesz się ponieść emocjom i nie ma nic wspanialszego. Poczułem coś wyjątkowego, magicznego od pierwszej chwili, kiedy powiedziano mi o Neapolu. Poczułem pozytywne wibracje, od razu chciałem założyć tę koszulkę. Miałem inne oferty na stole, ale żadna nie wzbudziła we mnie tego, co wizja gry w Napoli - podkreślał w wywiadzie dla "Il Mattino".

Bello di notte

Po powrocie do zdrowia Osimhena Simeone oczywiście stracił miejsce w składzie. Nie można jednak przejść obojętnie wokół tego, ile dał już Napoli w tym sezonie. Większość jego trafień pozwalała drużynie Spallettiego zdobyć bezcenne punkty. Z Milanem zdobył bramkę w 78. minucie, która zapewniła “Azzurrim” zwycięstwo 2:1. Swój wyczyn powtórzył przeciwko AS Romie, kiedy znów w końcówce strzelił gola na wagę wygranej.
- Bolał mnie dziś brzuch, nie czułem się zbyt dobrze, ale wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko po wejściu z ławki. Jestem bardzo szczęśliwy, że mimo problemów udało mi się strzelić i drużyna zdobyła trzy ważne punkty - mówił na antenie "DAZN" po spotkaniu z Romą.
Wyczyny 27-latka naturalnie nie mogą być porównywalne z regularnymi popisami Osimhena czy Chwiczy Kwaracchelii. Nie wiadomo jednak, jak wyglądałaby sytuacja w tabeli, gdyby neapolitańczykom nie udało się wygrać prestiżowych spotkań z Milanem czy Romą. I nie chodzi tu wyłącznie o suchy dorobek punktowy, ale przede wszystkim zniszczenie stereotypu Napoli jako drużyny, która potrafi potknąć się tuż przed metą. W minionych latach ekipa spod Wezuwiusza częściej potrafiła tracić wypracowaną przewagę niż w heroicznych okolicznościach wydzierać kolejne zwycięstwa. Simeone swoimi golami w końcówkach pokazał, że ten zespół gra do końca i posiada mistrzowską mentalność.
- Jest taki cytat z filmu "Rocky" o tym, że nieważne, ile razy życie sprowadzi cię na kolana i ile dostaniesz ciosów, ale ważne, ile razy będziesz w stanie się podnieść. Bardzo często myślę o tych słowach, dodatkowo mnie motywują - wyznał gracz Napoli w rozmowie z "La Nacion".

Bezlitosny

Simeone daje się poznać jako jeden z czołowych napastników, jeśli chodzi o skuteczność. Już w minionych rozgrywkach był numerem jeden w Serie A pod względem stosunku oddanych strzałów do zdobytych bramek. W Hellasie aż 24,3% jego uderzeń kończyło się golem. Po przenosinach do Neapolu nadal wyróżnia się niemal nadludzką nieomylnością. W tym sezonie zdobył już siedem bramek, chociaż jego stosunek expected goals wynosi tylko 3,59. Posiadanie w składzie snajpera strzelającego dwa razy częściej niż powinien, to luksus, którego może dostąpić bardzo wąska grupa trenerów.
- Kiedy byliśmy bez Osimhena, to Simeone i Raspadori pozwolili nam zdobywać punkty i awansować dalej w Lidze Mistrzów. Każdy, kto wchodzi z ławki rezerwowych, pokazuje, że jest gotowy do gry - zaznaczał Luciano Spalletti.
- Praca, praca i jeszcze raz praca. To jest droga, żeby osiągać wielkie rzeczy, strzelać gole i myśleć o dobru drużyny. Jestem z niego bardzo dumny - tak o synu mówił niedawno Diego Simeone.
Ze względu na obecność zdrowego Osimhena czas gry Simeone juniora jest nieco ograniczony. Argentyńczyk wykorzystuje jednak nadarzające się okazje. W tym sezonie trafia do siatki średnio co 67 minut. Dla porównania Erling Haaland strzela gola co 75, a Kylian Mbappe co 82 minuty. Tak fantastycznie liczby nie biorą się znikąd. “Cholito” każdą wolną chwilę spędza na doskonaleniu umiejętności. Sam przyznał, że nawet podczas miesiąca miodowego codziennie trenował i gdyby jego świeżo poślubiona żona nie lubiła aktywności fizycznej, pewnie szybko złożyłaby papiery rozwodowe. Kiedy akurat napastnik nie poświęca się zajęciom fizycznym, zwraca uwagę na dogłębną analizę rywali.
- Skoro bramkarze studiują grę napastników, uznałem, że ważne, abym ja też zaczął mocniej analizować zachowania golkiperów. Skupiam się na ruchach bramkarzy przy strzałach, spędzam nad tym bardzo dużo czasu, więc kiedy jestem na boisku, wiem kiedy i gdzie oddać strzał. Wszystko zapisuję w zeszycie, wizualizuję sobie różne scenariusze, co mogę zrobić najlepiej w danej sytuacji. W domu każdą wolną chwilę spędzam z aplikacją Wyscout, robię notatki, z których korzystam przed meczami - przyznał Simeone w rozmowie ze stacją "Sky Sports".

Transfer idealny

Początkowo włodarze Napoli podeszli do transferu 27-latka z ogromną ostrożnością. Latem uzgodnili jedynie wypożyczenie z opcją wykupu. Po kilku miesiącach wiadomo już, że nikt na Stadio Maradona nie pozwoli Argentyńczykowi wrócić do Werony. Jeśli można kupić takiego napastnika za 15 mln euro, to trzeba to zrobić.
Jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości, spokojnie można nazwać go jednym z najlepszych transferów w tym sezonie. Rzadko zdarza się, aby gracz sprowadzony do roli rezerwowego wywarł taki wpływ na losy drużyny walczącej o mistrzostwo. Nie ulega wątpliwości, że prawdopodobne Scudetto Napoli przede wszystkim będzie miało oblicze “Kwaradony” czy Osimhena. Nikt jednak nie zapomni o wkładzie argentyńskiego jokera.
Jeszcze do niedawna napastnik mógł być znany głównie z tego, że jest synem Diego Simeone, solidnego piłkarza i jeszcze bardziej utytułowanego trenera. W tym sezonie po raz pierwszy dojdzie do odwrócenia ról.

Przeczytaj również