"Jeden z najlepszych transferów w historii Barcelony" i cichy architekt jej sukcesów. Ivan Rakitić wciąż to ma

"Jeden z najlepszych transferów w historii Barcelony" i cichy architekt jej sukcesów. Ivan Rakitić wciąż to ma
Vlad1988/shutterstock.com
Gra Ivana Rakiticia przez kilka lat dzieliła opinię publiczną. Niektórzy zastanawiali się, jakim cudem taki zawodnik ma pewne miejsce w pierwszym składzie Barcelony. Chorwat nie był i nie jest szybki ani przebojowy. Nie notuje też zbyt wielu asyst. Ale robi swoje po cichu. To wystarczyło, aby zapisać się w historii “Dumy Katalonii”. I zapracować na miano legendy Sevilli.
- Rakitić to najbardziej niedoceniony piłkarz na świecie. To fantastyczny gracz, wie, jak pracować w defensywie, umie atakować i ciągle się poprawia. Jest niesamowicie pragmatycznym, funkcjonalnym i solidnym pomocnikiem. Gra prosto, ale efektywnie. Chciałem wspomnieć o Rakiticiu, bo zwykle wypowiadamy się na temat innych większych nazwisk - chwalił pomocnika Jose Mourinho, gdy pracował jako ekspert w telewizji “Sky Sports”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Chorwat jest sztandarowym przykładem piłkarza, który nosi przysłowiowy fortepian, aby inni zawodnicy mogli na nim grać. Regularny rzemieślnik pośród artystów. I to właśnie jego partnerzy zawsze błyszczeli na okładkach, znajdowali się na ustach wszystkich ekspertów. Gdy oglądało się mecze Barcelony, nie dostrzegało się Rakiticia. Ale kiedy obserwowało się tylko jego, widziało się całe spotkanie, każdy detal, aspekt taktyczny. Ten system funkcjonował przez prawie pięć lat.

W butach Xaviego

- Jeśli będę musiał przebiec 5000 kilometrów dla Messiego, Suareza i Neymara, zrobię to bez słowa - powiedział kiedyś Rakitić.
Rozgrywający trafił na Camp Nou latem 2014 r. Z klubu odszedł wtedy Cesc Fabregas, a nieco leciwy Xavi Hernandez musiał zaakceptować rolę rezerwowego. To był moment, który definitywnie zakończył pewną erę w środku pola Barcelony. Rewolucja futbolu wymusiła na “Blaugranie” zmodyfikowanie stylu gry. Mniej fajerwerków, więcej solidności, ciężkiej pracy, wybiegania, czyli cech, które idealnie opisują Rakiticia.
- Ivan to jeden z najlepszych transferów w historii Barcelony. On każdego dnia staje się lepszy, szybko się zaadaptował, a jego piłkarska dojrzałość jest na niesamowitym poziomie - komplementował Xavi.
Chorwat wskoczył do pierwszego składu w miejsce legendarnego wychowanka La Masii. Niektórzy mogli się spodziewać drastycznego obniżenia poziomu. - Przecież Rakitić nie dysponuje takim przeglądem pola, wizją gry, techniką użytkową, by gwarantować odpowiednią jakość - można było pomyśleć. Jednak wychowanek FC Basel harował jak wół, żeby zapewnić boiskową swobodę innym wirtuozom.
Dziś możemy spojrzeć w statystyki i zobaczyć, że tercet złożony z Leo Messiego, Luisa Suareza i Neymara w sezonie 2014/15 strzelił łącznie 122 gole. Magiczne trio mogło bić strzeleckie rekordy, bo za plecami mieli kogoś takiego, jak Rakitić. Człowieka, który w każdym meczu biegał po 12 kilometrów, wprowadzał niezbędny balans w grze i asekurował inne gwiazdy, by te swobodnie skupiły się na dostarczaniu widzom rozrywki. Nagroda dla Chorwata przyszła w najlepszym możliwym momencie. W najważniejszym meczu tego pamiętnego sezonu, czyli finale Ligi Mistrzów, pierwszą bramkę zdobył właśnie on.

Cichy lider

W latach 2014-2019 żaden inny zawodnik Barcelony nie rozegrał więcej meczów od niego. Ani Messi, ani Suarez, ani Sergio Busquets, chociaż wydawałoby się, że oni nie podlegają rotacji. Wybór składu zaczynał się od nazwiska Rakiticia. W sezonie 2017/18 rozegrał 71 spotkań w klubie i reprezentacji. Większość graczy po takim maratonie w najlepszym wypadku skończyłoby pod wenflonem. A on, po zdobyciu z Chorwacją wicemistrzostwa świata, zaczął przygotowania do kolejnych rozgrywek. Skromny piłkarz przebojem wdarł się do najlepszych drużyn na świecie. Z “Dumą Katalonii” zgarnął 13 trofeów.
- Tak, wybrałem Rakiticia zamiast Toniego Kroosa. Obaj są zawodnikami światowej klasy, ale musiałem się zdecydować i postawiłem na Ivana. To bardzo inteligentny piłkarz, zdyscyplinowany taktycznie, robi wszystko, co powinien - przyznał kiedyś Luis Enrique na antenie “Cat Radio”.
Często jednak nie dostrzegano tytanicznej pracy 32-latka. Ludzie, którzy śledzili futbol jednym okiem, mogli spojrzeć w klasyfikację kanadyjską, gdzie próżno było szukać Rakiticia w czołówce. Nie potrafił, tak jak choćby Xavi, zaliczać kilkudziesięciu asyst w sezonie. Z niewiadomych przyczyn przylgnęła do niego łatka hamulcowego. Kogoś, kto podaje tylko wszerz i nie szuka ryzykownych rozwiązań. Liczby pokazywały coś zupełnie innego. W sezonie 2017/18 zanotował najwięcej celnych podań spośród wszystkich zawodników w lidze hiszpańskiej. Zawsze imponował pod względem zagrań do przodu, które napędzały akcje.
Rakitić przedefiniował nieco obraz środkowego pomocnika Barcelony. Pokazał, że katorżniczym wysiłkiem można wynagrodzić pewne braki pod względem naturalnego talentu. Przecież później do stolicy Katalonii trafili jeszcze Paulinho i Arturo Vidal - piłkarze o zupełnie innym profilu niż Fabregas, Xavi czy Andres Iniesta. Nauczono się, że w nowoczesnym futbolu środek pola potrzebuje równowagi. Nawet teraz fundamentalną postacią jednej z lepszych drużyn w tym sezonie, czyli Manchesteru City, stał się Ilkay Gundogan, który w pewnym stopniu charakterystyką przypomina Rakiticia.

Powrót do domu

Era Ivana na Camp Nou dobiegła końca, gdy klub sprowadził Frenkiego de Jonga. “Barca” potrzebowała odświeżenia i odmłodzenia składu. Nadarzyła się idealna okazja, aby Rakitić wrócił do swojego miejsca na ziemi, czyli Sewilli. To tam wyrósł na czołowego gracza La Liga i odnalazł szczęście jako człowiek. W 2011 r. Rakitić, gdy dołączał do miejscowej ekipy, zanim pojechał do klubowych biur, postanowił udać się ze z bratem do restauracji. Dostał wtedy telefon od innego klubu z lepszą finansowo ofertą. Do decyzji o pozostaniu w Andaluzji przekonała go… kelnerka. Zakochał się od pierwszego wejrzenia, więc stwierdził, że nie zamierza ruszać się ze stolicy Andaluzji.
- Zobaczyłem najwspanialszą dziewczynę w swoim życiu. Była z innego świata. Czułem się jak postać w filmie, wszystko działo się w zwolnionym tempie - zdradził sam piłkarz na łamach “Player’s Tribune”.
Raquel Mauri, od niemal 8 lat żona piłkarza, to rodowita mieszkanka Sewilli. Jej cała rodzina od dawna kibicuje “Los Nervionenses”. Rakitić przyznał, że przez kilka miesięcy musiał się starać, aby w ogóle namówić ją na pierwszą randkę. To dla niej nauczył się języka hiszpańskiego, bo w momencie przylotu na Półwysep Iberyjski nie znał ani jednego słowa. Gdy już byli razem, Chorwat wyrósł na czołową postać ekipy z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Obiecał teściom, że jeśli opuści Sevillę, to tylko na rzecz jeszcze lepszego klubu. I że planuje tu wrócić. Słowa dotrzymał.
Jasne, to historia jak z taniej komedii romantycznej, lecz tym razem scenariusz napisało życie. A jeszcze nie nadszedł moment na napisy końcowe. Dla Rakiticia zabrakło miejsca w Barcelonie, ale wciąż udowadnia klasę w barwach Sevilli. W tym sezonie opuścił tylko jedno spotkanie ligowe. Zawsze jest do dyspozycji Julena Lopeteguiego. Bilans trzech bramek i czterech asyst można nazwać solidnym, chociaż warto powtórzyć, że takiego pomocnika nie rozlicza się wyłącznie z cyfr w klasyfikacji kanadyjskiej. Z nim w roli lidera zespół z Andaluzji zajmuje wysokie czwarte miejsce w tabeli. Do Barcelony i Realu traci zaledwie jeden punkt.
Dziś Rakitić spotka się ze starymi znajomymi. O godzinie 21:00 Sevilla podejmie Barcelonę w pierwszym meczu półfinału Pucharu Króla. Pomocnik zaznaczył już, że nie będzie celebrować ewentualnego trafienia przeciwko byłej drużynie. A czy będzie miał do tego okazję? Niewykluczone.

Przeczytaj również