To wreszcie może być turniej Szczęsnego. Jest w szczytowej formie. Piękne słowa Włochów

To wreszcie może być turniej Szczęsnego. Jest w szczytowej formie. Piękne słowa Włochów
Mateusz Porzucek / press focus
Wojciech Szczęsny może zostać jednym z głównych bohaterów reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. 32-latek znajduje się w wymarzonej formie przed prawdopodobnie najważniejszym turniejem w karierze. Z bramkarzem w takiej dyspozycji “Biało-czerwoni” powinni mieć dużo łatwiej o dobry wynik.

Oglądaj mecze Polaków w TV Smart GO bez ograniczeń!

Gdzie chcesz i na czym chcesz - nawet na 4 urządzeniach jednocześnie!
Włącz i poczuj się jak na stadionie w Katarze.
Dodatkowo zyskujesz dostęp do kanałów telewizyjnych oraz VOD.

Chodzący mur

Można odnieść wrażenie, że w ostatnich tygodniach Wojciech Szczęsny nie otrzymuje wystarczającej liczby pochwał za swoje występy. Na początku sezonu trudno oczywiście było oczywiście pisać peany na temat golkipera drużyny, która zmagała się z poważnymi problemami. Po pewnych perturbacjach Juventus zaczął jednak wracać na właściwe tory. I ogromna w tym zasługa reprezentanta Polski. Renesans “Starej Damy” zbiegł się w czasie z przemianą Szczęsnego w chodzący mur.
Na tę chwilę Polaka bez cienia wątpliwości znów można wymieniać w gronie najlepszych bramkarzy Europy. To naturalnie doskonała informacja dla reprezentacji. Wprawdzie ta pozycja raczej nigdy nie była newralgiczną w naszej kadrze, jednak nawet Szczęsnemu zdarzały się chwile słabości. Teraz spokojnie można nazwać je reliktem przeszłości, ponieważ 32-latek od wielu miesięcy pozostaje niemal nieomylny.

Ratownik

Na razie ten sezon w wykonaniu Szczęsnego jest nieporównywalnie lepszy względem poprzedniego. Wtedy Polak już w trzech pierwszych kolejkach ligowych popełnił dwa kardynalne błędy w spotkaniach z Udinese i Napoli. W jego grze widać było brak pewności siebie, boiskowe zagubienie. Każdy słabszy występ tylko zmniejszał szanse na to, że w kolejnym meczu zła karta zostanie odwrócona.
Tegoroczne rozgrywki są kompletnym zaprzeczeniem poprzedniej kampanii. Aktualnie Szczęsny wydaje się napędzać następnymi występami, które można podsumować jedynie oklaskami. W dziewięciu meczach ligowych zachował on aż siedem czystych kont, czyli ponad połowę dorobku z całego poprzedniego sezonu. Wtedy 66-krotny reprezentant Polski tracił średnio 0,87 gola na mecz w Serie A, teraz współczynnik ten wynosi tylko 0,33. Szczęsny jest bezapelacyjnie najpewniejszym bramkarzem na Półwyspie Apenińskim, a w topowych ligach pod względem suchych statystyk lepiej prezentuje się jedynie Marc-Andre ter Stegen.
Z czystym sumieniem można przyznać, że Szczęsny od startu sezonu popełnił tak naprawdę tylko jeden poważniejszy błąd. Był on zamieszany w utratę gola z Maccabi Hajfa, jednak tamten mecz i tak zakończył się zwycięstwem “Starej Damy”. Koniec końców przygoda podopiecznych Massimiliano Allegriego z Ligą Mistrzów zakończyła się już po fazie grupowej, ale trudno mieć z tego powodu jakiekolwiek pretensje do polskiego golkipera. Warto za to skupić się na krajowym podwórku, gdzie Szczęsny już kilkukrotnie ratował punkty “Bianconerim”.
Szczęsny w tym sezonie ligowym obronił ponad 85% strzałów lecących w światło bramki. Dla porównania, w poprzednich rozgrywkach Polak łapał jedynie dwa na trzy celne uderzenia. Teraz rywale naprawdę muszą się napocić, aby znaleźć drogę do siatki Juventusu. W Serie A ta sztuka udała się jedynie Romie i Milanowi, czyli przeciwnikom z topowej półki we włoskich realiach. Ekipy z niższego pułapu ostatnio nawet nie mogły marzyć o pokonaniu 32-latka, którego wybitna dyspozycja nie przechodzi bez echa we włoskiej prasie.
- Wojciech Szczęsny był niewinny przy trafieniach Fikayo Tomoriego i Brahima Diaza. Sam uratował zespół przed jeszcze wyższą porażką - pisał włoski oddział stacji "Eurosport" po porażce Juventusu na San Siro.
- Sukces w rękawicach Wojciecha Szczęsnego. Dziś znów był niczym mur nie do przejścia, niepokonany - podsumował portal "TuttoJuve" po zwycięstwie nad Interem.
- Szczęsny utrzymuje całą defensywę w ryzach. Kolejny mecz Polaka, kolejny z czystym kontem - ocenili dziennikarze "Calciomercato", kiedy Juventus niedawno wygrał 3:0 z Lazio.

Filar kadry

Perfekcyjna forma Szczęsnego to znakomita informacja dla polskiej kadry. Od wielu miesięcy wiadomo bowiem, że to właśnie on stanie między słupkami “Biało-czerwonych” na mistrzostwach świata. Mimo kilku wyróżniających się bramkarzy Czesław Michniewicz nie zamierzał nawet inicjować debaty na temat tego, kogo wybierze.
- Wojciech Szczęsny będzie numerem jeden, tutaj innej odpowiedzi być nie może. Wojtek jest świetnym bramkarzem, gra w świetnym klubie - już w styczniu przyznał Michniewicz na łamach portalu "Sport.pl".
Pozornie nie była to zaskakująca wypowiedź, biorąc pod uwagę, że poprzedni selekcjoner również namaścił Szczęsnego na podstawowego bramkarza. Paulo Sousa nie był jednak tak wylewny w kwestii pozytywnego “pompowania” gracza Juventusu. Z kolei Michniewicz zachwalał, komplementował, przy każdej możliwej okazji podkreślał walory “Szczeny”. Nie trzeba było długo czekać, aby piłkarz odwdzięczył się za tak duży pakiet zaufania.
Bez cienia wątpliwości można przyznać, że gdyby nie Szczęsny, dziś wcale nie musielibyśmy szykować się do meczu z Meksykiem. Popisowy występ golkipera w finale baraży był przepustką do marzeń, imiennym biletem dla Polski do Kataru. Na Stadionie Śląskim Szczęsny przetrwał szwedzki potop, broniąc kolejne uderzenia Emila Forsberga czy Dejana Kulusevskiego. Takiego meczu potrzebował zawodnik, który miał bardzo wiele do udowodnienia, przede wszystkim samemu sobie.
- Dużo tej reprezentacji nie dawałem w ostatnim czasie, więc troszkę zeszło ze mnie napięcie. Ja jestem wyluzowany i czasem tego po mnie nie widać, ale to siedzi, jak nie idzie, a zależy, a mi bardzo zależy na reprezentacji. Czuję ulgę, dlatego, że pracowaliśmy ciężko w eliminacjach, ale ta gra nie wyglądała świetnie i ciężko mi z czystym sumieniem powiedzieć, że zasłużyliśmy na ten awans, ale te 90 minut przyniosły wielką ulgę - powiedział Wojciech Szczęsny na antenie "TVP Sport" tuż po zwycięstwie 2:0 ze Szwecją.

Zdusić demony przeszłości

Wojciech Szczęsny pod wodzą Czesława Michniewicza nie popełnił jeszcze ani jednego błędu. To pozytywna zmiana, biorąc pod uwagę minione lata, kiedy to bramkarz niejednokrotnie potrafił ratować reprezentację, ale też zdarzało mu się wpisywać na listę winowajców porażek i to w najmniej odpowiednich momentach. Wystarczy przypomnieć dotychczasowe występy na wielkich imprezach.
Podczas mistrzostw Europy w 2012 roku Szczęsny w pierwszym meczu sprokurował karnego i ujrzał czerwoną kartkę przeciwko Grecji. Cztery lata później pechowo doznał kontuzji w meczu otwarcia z Irlandią Północną. W mundialowym debiucie przydarzyła mu się niepotrzebna wycieczka przed pole karne przy drugim golu dla Senegalu. Z kolei poprzednie mistrzostwa Europy zaczął od samobójczego trafienia przeciwko Słowacji. W niektórych przypadkach Szczęsny miał pecha, innym razem sam popełniał pomyłki, ale finalnie efekt był równie mizerny. Trudno jednak wyobrazić sobie lepszą okazję na przegnanie koszmaru minionych lat.
Obecnie nasz podstawowy bramkarz imponuje nie tylko w klubie, ale przede wszystkim w meczach z “orzełkiem” na piersi. Szczęsny za kadencji Michniewicza rozegrał cztery spotkania, z czego dwa solidne, a dwa wybitne. Przy okazji porażek z Belgią i Holandią golkiper nie miał wiele do powiedzenia, ponieważ to raczej postawa obrońców pozostawiała sporo do życzenia. Ale już we wspomnianym finale baraży czy w meczu w Cardiff mieliśmy między słupkami nie człowieka, a maszynę zaprogramowaną na jedno konkretne zadanie - zachować czyste konto.
- Odnoszę takie wrażenie, że moglibyśmy grać jeszcze przez 90 minut i tej bramki byśmy nie stracili. To był mecz, w którym trzeba było pokazać charakter. Wielkiej piłki nie było, ale czasami to nie wielka piłka wygrywa mecze - stwierdził Szczęsny po meczu z Walią na antenie "TVP Sport".
- Występ Wojtka dobrze wróży przed mistrzostwami, bo tam też będą mecze o dużą stawkę. Cieszę się, bo od samego początku mówiłem, że jest dla mnie numerem 1, on sam czuje się bardzo pewnie. Inni bramkarze też dobrze się prezentują, ale Wojtek jest filarem tej reprezentacji - zaznaczał z kolei Czesław Michniewicz.

Pożegnać się z przytupem

Trudno jednoznacznie ocenić, czy Wojciech Szczęsny aktualnie prezentuje życiową formę. W poprzednich latach bramkarz wielokrotnie grał na wysokim poziomie, chociaż prawdopodobnie na żaden wielki turniej nie jechał z taką passą udanych meczów. Dodatkowym bodźcem na mundial w Katarze są również wyjątkowe okoliczności związane z niedługim pożegnaniem z reprezentacją. Sam zawodnik otwarcie mówi, że najprawdopodobniej po raz ostatni zagra na mistrzostwach świata.
- Mundial w Katarze będzie moim ostatnim w karierze. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie, żebym w 2026 roku był w stanie z tym samym ogniem, który dziś czuję, grać w piłkę. Aż tak stary nie jestem, żeby myśleć o końcu kariery w reprezentacji już teraz. Jednak cztery lata to jest długi czas. Może się to zmienić. Mam poczucie, że gram ostatni mundial. Potem może się okazać, że zagram jeszcze dwa. Nie jestem w stanie nic obiecać, ale takie miałem przeczucie w momencie, gdy wychodziłem na mecz ze Szwecją - zdradził Szczęsny w programie "Oko w Oko", rozmawiając z Jackiem Kurowskim.
Wysoka forma, chęć zmazania plan z poprzednich imprez reprezentacyjnych oraz okazja na najpiękniejsze możliwe pożegnanie się z mistrzostwami świata. Teoretycznie wszystko przemawia za tym, że Szczęsny rozegra najlepszy turniej w karierze. Nie warto nigdy pompować balonika, ale akurat w przypadku bramkarza możemy spodziewać się naprawdę wiele. Niech coś broni, cytując kapitana reprezentacji Polski, który z przymrużeniem oka podsumował popisy Szczęsnego przeciwko Walii.

Przeczytaj również