Koniec sielanki w saudyjskim imperium. Kryzys goni kryzys. "Za chwilę w Newcastle może być gruzowisko"

Koniec sielanki w saudyjskim imperium. Kryzys goni kryzys. "Za chwilę w Newcastle może być gruzowisko"
Li Ying / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski27 Feb · 09:57
Przykład Newcastle pokazuje, że w piłce nic nie jest dane raz na zawsze. Obrona z granitu może stać się obroną z kartonu, a żeby zachwiać stabilnymi strukturami wystarczy wyjąć dwa klocki. Eddie Howe przestał żyć w sielance. Jego zespół dawno nie wyglądał tak blado, a odpadnięcie z Pucharu Anglii może wrzucić ten sezon do szufladki “rozczarowanie”.
Chałupa jeszcze nie płonie, ale każdy kolejny tydzień pogarsza sytuację. Porażka z Arsenalem (1:4) była tak dobitna, że Eddie Howe pierwszy raz od ponad dwóch lat znalazł się pod ścianą. Za chwilę na dobre odjechać mogą mu europejskie puchary. Odpadł już z Ligi Mistrzów i Pucharu Ligi. Jeśli w środę nie wygra na Ewood Park z Blackburn, pożegna się również z szansami na Puchar Anglii i zostawi północ Anglii z pytaniem, dlaczego ten zespół od 1955 roku niczego nie wygrał. Sypie się to wszystko koncertowo, biorąc też pod uwagę przymusowy urlop dyrektora Dana Ashwortha i jego rozmowy z Manchesterem United.
Dalsza część tekstu pod wideo
W Newcastle rok temu wpuścili do szatni kamery Amazona i nakręcili film o tym, jak klub po 20 latach wrócił do Ligi Mistrzów. Świetnie rozegrano to marketingowo, choć dla zwykłego widza dużo ciekawsze dokumenty powstają wtedy, gdy są autentyczne i kiedy nie wszystko idzie zgodnie z bajkowym scenariuszem. Ten sezon pod tym względem byłby dużo lepszy. Hazardowe zawieszenie Sandro Tonaliego, kontuzja Nicka Pope’a, cały wachlarz innych urazów, a potem jeszcze brak transferów i roszady w gabinetach - to byłby piękny pokaz jak zarządzać kryzysem. Eddie Howe przestał być cudotwórcą, o którym mówiono, że gdyby chciał, to gołymi stopami chodziłby po rzece Tyne. Jak każdy w tej branży: zetknął się z prozą życia. Środek tabeli Premier League dla drużyny, która rzekomo śpi na pieniądzach, byłby kompromitacją.

Punkty zwrotne

St. James’s Park doskonale pamięta klimat i energię z początku sezonu. Walec wyjechał z garażu w drugim tygodniu sierpnia i przejechał się po Aston Villi aż 5:1. Jesienny wyjazd do Sheffield skończył się rezultatem 8:0 i golami ośmiu różnych piłkarzy. Było jeszcze efektowne zwycięstwo 4:1 z PSG u siebie, gdy piłkarze z Paryża mówili, że zostali wrzuceni do tak głośnego kotła kibiców, że nie byli w stanie słyszeć się nawzajem. Newcastle grało jeszcze z Sandro Tonalim w składzie, choć Włoch już wtedy wiedział, co się świeci i ogólnie zjeżdżał z formą. Demonstrację siły “Sroki” pokazały jeszcze na początku grudnia, gdy stłamsili Manchester United. Od tego momentu zaczęły się schody.
Nie ma przypadku, że właśnie w tym spotkaniu kontuzji doznał Nick Pope. Facet, który nie tylko potrafił jesienią zatrzymać Milan w Lidze Mistrzów, bo sam jego sposób komunikacji z obroną i to, że potrafił wychodzić poza szesnastkę, inaczej ustawiały styl drużyny.
Nick Pope
Mark Cosgrove / Press Focus
Jego następca, Martin Dubravka, w 12 meczach puścił 27 goli. Kiksy jak w meczu z Bournemouth (2:2), gdy poślizgnął się przy przyjęciu piłki, dopełniły obraz, a Newcastle stało się tak słabe w obronie, że w 2024 roku pod względem straconych bramek przebił nawet ostatni w tabeli Sheffield. Gdyby ktoś rok temu powiedział, że ten zespół zacznie aż tak przeciekać, z miejsca dostałby łatkę wariata. W sezonie 22/23 obok Manchesteru City stracił najmniej goli w lidze. Często wygrywał obroną, ale to już minęło. Inne atuty jak wysoki pressing i agresja w środku pola też wyparowały.

Możliwe gruzowisko

Newcastle rok temu zatrzymało Arsenal, gdy świetnie bronił Pope. Jesienią ograło nich na St. James’s Park, bo było ekipą mocniejszą fizycznie, umiało stosować brudne gierki, a w kluczowym momencie pomógł sędzia. Ten zespół zawsze wiedział jak ulepić mecz na swoją modłę, więc dzisiaj trudno zaakceptować wersję, która tak mocno rozjeżdża się z oryginałem. W sobotę na The Emirates w pierwszej połowie gracze Howe’a nawet nie oddali strzału, co nie zdarzyło im się od dziesięciu lat. Absurdem jest to, że do przerwy zaliczyli jeden kontakt w szesnastce rywala, choć nawet i ten nie został zaliczony, bo Miguel Almiron był na spalonym. Innymi słowy: zobaczyliśmy drużynę bez wiary, która zabrnęła w ślepą uliczką, choć do tej pory miała wszystko, by sunąć autostradą i rozbijać się po Europie.
Gdyby to był normalny sezon Newcastle, Loris Karius nie zagrałby pierwszego meczu w Premier League od sześciu lat. 17-letni Lewis Miley, mimo wielkiego talentu, nie byłby podstawowym piłkarzem, a Dan Ashworth, główny architekt klubu, nie siedziałby w domu z zablokowanym dostępem do firmowej poczty. Kwestią czasu jest, gdy Manchester United zapłaci sumę odstępnego i weźmie go do siebie. “Sroki” negocjują z Philem Gilesem z Brentford, pewnie szybko tę lukę wypełnią, ale sam fakt, że Ashworth zostawia zabawki, pokazuje, że pewien cykl się kończy. Eddie Howe co mecz wysłuchuje poparcia kibiców, choć w mediach tak samo często pojawiają się plotki o jego zwolnieniu. Trzeba pamiętać, że 27 miesięcy temu przejmował ten klub na 19. miejscu. Zmiana również na tym stanowisku oznaczałaby gruzowisko i stawianie budowli od nowa.
Eddie Howe
Gareth Evans / press focus

Podrzucanie trenera

Newcastle brakuje agresji i pasji Joelintona, który był nieoceniony w pressingu, ale od stycznia leczy kontuzję. Brakuje Svena Botmana i Dana Burna w najlepszej dyspozycji. Wiosenny powrót Pope’a może być zastrzykiem wiary, ale nieprędko wróci Callum Wilson, a o Tonalim to w ogóle trzeba zapomnieć do sierpnia. Ten zespół tak długo grał na wysokich obrotach, że gdy w tym sezonie doszła Liga Mistrzów, po prostu zabrakło mu paliwa. Ograniczenia Finansowego Fair Play plus coraz większe prześwietlanie klubów nie pozwoliły w styczniu użyć arabskiej gotówki, więc Howe gotuje z tego, co ma.
Żaden klub w tym sezonie nie miał tylu kontuzji. Licznik w pewnym momencie dojechał do 14, co było rekordem ligi od 2013 roku. Znamienne jest to, że w poprzednim sezonie Howe mógł grać przez cały sezon tą samą czwórką w obronie i Popem z tyłu - nie było tam roszad i znaków zapytania, była prosta stabilizacja i hasło jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Środowy mecz z Blackburn w Pucharze Anglii pokaże, czy z tego zespołu da się jeszcze coś wycisnąć. Newcastle poprzednim sezonem wjechał na ogromny poziom oczekiwań, a Howe doskonale wie, że nie ważne jak długo cię podrzucają, bo na końcu i tak przyjdzie moment, gdy zapomną złapać.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.
newcastle
Jamie Johnston/Focus Images/MB Media/PressFocus

Przeczytaj również