Koronawirus zagrozi EURO 2020? Wymowne słowa wiceprezesa UEFA

Tegoroczne mistrzostwa Europy mają nietypowy format. Mecze zostaną rozegrane na całym kontynencie: w Amsterdamie, Baku, Bilbao, Bukareszcie, Budapeszcie, Kopenhadze, Dublinie, Glasgow, Londynie, Monachium, Sankt Petersburgu i Rzymie. Już wcześniej było wiadomo, że dla uczestników, kibiców i mediów taki turniej będzie stanowił olbrzymie wyzwanie logistyczne. Problemy zostały dodatkowo spotęgowane wybuchem globalnej epidemii.

Mistrzostwa mają rozpocząć się w Rzymie. Włochy są obecnie najmocniej dotkniętym przez koronawirusa europejskim państwem. Odnotowano tam już 650 przypadków choroby i 17 zgonów nią wywołanych. Władze kraju usiłują walczyć z epidemią: odcinane od świata są całe miasta, a ograniczenia dotykają wielu aspektów życia. Także futbolu - połowa meczów najbliższej kolejki tamtejszej ligi piłkarskiej odbędzie się bez udziału publiczności. Przy pustych trybunach odbędzie się m.in. spotkanie hitowe Juventusu z Interem.

Choć do rozpoczęcia EURO 2020 pozostały jeszcze ponad trzy miesiące, to UEFA bada sytuację. - Monitorujemy kraj po kraju. Musimy postępować zgodnie z zaleceniami i przepisami poszczególnych państw. Jeśli sytuacja się pogorszy, to rywalizacja piłkarska zostanie przerwana - stwierdził Michelle Uva, wiceprezydent UEFA.

Działacz nie wyjaśnił, co rozumie pod tym sformułowaniem. Do tej pory w najbardziej drastycznych przypadkach imprezy sportowe były odwoływane. W marcu nie odbędą się choćby halowe mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, które zaplanowano w Chinach. Władze Formuły 1 zrezygnowały z kolei z organizacji w Państwie Środka kwietniowego wyścigu. W mediach pojawia się też coraz więcej spekulacji o możliwym zagrożeniu igrzysk olimpijskich w Tokio.