Legenda polskiej siatkówki była prześladowana przez stalkera. "Pisał, że mój mąż zginął. Marzył o tym"

Glinka-Mogentale w niedawno wydanej biografii szczerze opowiada o swoim życiu. Opisała choćby walkę o zdrowie córki, która krótko po narodzinach zachorowała na sepsę.

Nie była to jedyna poważna sytuacja, z którą musiała mierzyć się była siatkarka. W trakcie kariery prześladował ją stalker. Mężczyzna wysłał nawet Polce płytę ze zdjęciami, które zrobił jej podczas sytuacji niezwiązanych z grą w siatkówkę. Glinka-Mogentale otwarcie przyznała, że bała się o siebie i bliskich.

- Szybko poprosiłam o pomoc policję i kluby, aby nie wpuszczały go na mecze, kiedy grałam w Lidze Mistrzyń. Udało się uzyskać dla niego zakaz wstępu do Francji. Nie wiem, od kogo dostał mój numer telefonu, ale dzwonił po kilkadziesiąt razy dziennie. Wysyłał SMS-y. Pisał, że jeśli nie odbiorę połączenia, on popełni samobójstwo. Twierdził, że jest w szpitalu i ma zamiar podciąć sobie żyły. Prosił, żebym do niego przyszła - wspomina Glinka-Mogentale w rozmowie z portalem "WP Sportowe Fakty".

Była reprezentantka Polski przyznaje, że w pewnym okresie obawiała się pozostawać w domu.

- Pisał, że przyjedzie, wiedział o mnie wszystko! Sytuacja rzutowała zresztą nie tylko na życie prywatne, ale też zawodowe. Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym się skupić podczas meczu Ligi Mistrzyń, wiedząc, że on może być na trybunach. Do głowy przychodziły dziwne myśli - może mnie zastrzeli, może napadnie? Kiedy mojego męża nie było w domu, wysyłał SMS-y, że Roberto zginął w wypadku samochodowym. Marzył o tym - mówi Glinka-Mogentale.

Mężczyzna jeszcze wielokrotnie próbował się skontaktować z Polką. W końcu - na szczęście - zrezygnował z tych prób.

43-latka jest jedną z najlepszych siatkarek w historii Polski. Ma w dorobku dwa złote medale mistrzostw Europy - z 2003 i 2005 roku. Reprezentowała Polskę na igrzyskach olimpijskich w 2008 roku.