Legia lepsza od Lecha w hicie Ekstraklasy! Decydujący gol padł w doliczonym czasie meczu [WIDEO]
Legia Warszawa wygrała z Lechem 2:1. Mistrzowie Polski decydującego gola strzelili w doliczonym czasie gry.
Na początku meczu lepsze wrażenie sprawiała Legia, ale nie potrafiła poważniej zagrozić bramce Lecha. Goście ciekawiej odpowiedzieli dopiero po kwadransie. Najpierw Sykora nie dosięgnął piłki w polu karnym po wrzutce ze skrzydła, a po chwili Ramirez oddał słaby strzał w środek bramki.
Lech powinien objąć prowadzenie w 20. minucie. Po szybkiej kontrze Tiba wbiegł w pole karne, oddał piłkę Ishakowi, lecz ten fatalnie skiksował. Powinien strzelić lepiej, mógł podawać - na czystej pozycji był Sykora.
Trzy minuty później w świetnej sytuacji znalazł się Gwilia. Gruzin był niekryty w polu karnym, lecz strzelił słabo i prosto w Bednarka.
Goście objęli prowadzenie w 29. minucie. Okoliczności były dość kuriozalne. Ramirez uprzedził Jędrzejczyka, pociągnął prawym skrzydłem i dograł piłkę przed bramkę. Tam nadbiegającego Tibę wyprzedził Juranović, ale zagrał wyjątkowo niefortunnie - delikatnie uderzył piłkę, a ta wtoczyła się do bramki.
Po golu lepsze wrażenie sprawiał Lech. Poznaniacy z animuszem rozpoczęli też drugą połowę. Już w pierwszej akcji przed dobrą szansą stanął Skóraś, ale piłka po jego strzale minęła słupek. Kilka minut później uderzał Ramirez, ale w sam środek bramki.
Gospodarze mogli wyrównać w 56. minucie. Na bramkę szarżował Wszołek, który wykorzystał poślizg Puchacza, ale piłka po jego uderzeniu poleciała nad poprzeczką. Gdy kopnął niżej, byłby gol. Bednarek nawet nie zareagował.
Legia strzeliła gola w 67. minucie. Wszołek dośrodkował z prawego skrzydła, do piłki doszedł Skibicki i uderzeniem bez przyjęcia trafił do siatki. 19-latek tym meczem debiutował na szczeblu Ekstraklasy.
Lech miał szansę w 77. minucie, gdy Boruc z trudem odbił piłkę po uderzeniu Modera z rzutu wolnego. Chwilę później groźnie strzelał Skóraś, ale bramkarz Legii kolejny raz sparował piłkę na róg. Sekundy później znów w centrum uwagi był Boruc. Tym razem instynktownie odbił piłkę po strzale Ishaka.
Legia zwycięskiego gola strzeliła już w doliczonym czasie meczu. Mladenović dośrodkował z lewego skrzydła, a w polu karnym skuteczny był zupełnie niekryty przez rywali Lopes.