Legia Warszawa rekordzistą Europy? Gole strzelałby dla niej nawet 85-letni Lucjan Brychczy

Legia rekordzistą Europy? Zaraz bramki zacznie dla niej strzelać 85-letni Lucjan Brychczy
Marcin Kadziolka / shutterstock.com
Legia Warszawa pokonała wczoraj na wyjeździe Wisłę Kraków 3:1, dzięki czemu zrobiła kolejny krok w kierunku odzyskania tytułu mistrzowskiego. Bohaterem “Wojskowych” został grający na szpicy Tomas Pekhart, zdobywca dwóch bramek. Ten sam, który kilka dni wcześniej zapewnił drużynie trzy punkty w spotkaniu z Lechem. Aż trudno w to uwierzyć, ale Czech to jeden z sześciu środkowych napastników, którzy w tym sezonie strzelali gole dla Legii. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że podopieczni Aleksandara Vukovicia są pod tym względem światową czołówką.
Kadry zespołów piłkarskich zazwyczaj liczą trzech, może czterech środkowych napastników. Nie mówimy tu oczywiście o ofensywnie nastawiony skrzydłowych. Czasami tych snajperów jest mniej, rzadko więcej. Wiadomo, nie wszyscy regularnie dostają swoje szanse. Trenerzy mają przecież pewniaków do gry. Ulubieńców, którzy odpowiadają za strzelanie goli. Pozostali pojawiają się na murawie co najwyżej w przypadku kontuzji, meczów pucharowych, wchodzą na końcówki spotkań. Takiemu Bayernowi wystarczy właściwie sam Robert Lewandowski.
Dalsza część tekstu pod wideo

Sanogo, Carlitos, Kulenović

Legia Warszawa jest pod tym względem jakimś ewenementem. Sezon jeszcze trwa, a Vuković desygnował do gry już siedmiu napastników! Sześciu z nich przynajmniej raz wpisywało się na listę strzelców, a niektórzy robili to całkiem regularnie.
Jako podstawowa “9” zaczynał jeszcze Vamara Sanogo, którego serbski szkoleniowiec wystawił w pierwszej jedenastce na Gibraltarze, gdy “Wojskowi” skompromitowali się w starciu z Europa FC, remisując 0:0. Francuz szybko jednak doznał poważnej kontuzji, która sprawiła, że wyleciał z gry na długie miesiące.
W tamtym spotkaniu zastąpił go Sandro Kulenović. Doskonale pamiętamy początek sezonu i uporczywe stawianie na Chorwata, który - delikatnie mówiąc - wyglądał na boisku jak dziecko we mgle. Mimo to wystąpił od pierwszej minuty we wszystkich kolejnych meczach eliminacji do Ligi Europy. Zdobył bramkę jedynie w rewanżu z gibraltarską ekipą, później trafił jeszcze w ligowym starciu przeciwko Pogoni, po czym - dość niespodziewanie - odszedł do Dinama Zagrzeb, a Legia zarobiła na nim ponad 1.5 mln euro.
Wcześniej kibice Legii dostawali szewskiej gorączki. Kulenović wychodził w podstawowym składzie, chociaż prezentował się tragicznie, a na ławce często przesiadywał zawsze groźny Carlitos. Hiszpan co prawda strzelił dwa gole w domowym meczu z Europa FC, gdy zagrał ustawiony za plecami Kulenovicia, później dostał też szansę od pierwszych minut w rywalizacjach z Kuopio, ale już w dwumeczach z Atromitosem i Rangersami albo wchodził z ławki, albo się z niej w ogóle nie podnosił.
Nie było mu po drodze z Vukoviciem. W końcu obie strony postanowiły się rozstać. Hiszpan podpisał zatem kontrakt z Al-Wahda - klubem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, choć długo tam nie zabawił i dziś reprezentuje już barwy greckiego Panathinaikosu.

Kante, Niezgoda, Rosołek

Mieliśmy początek sezonu, a Legia właśnie traciła dwóch napastników, którzy zmieniali barwy klubowe. Trzeci zaczynał długą i żmudną rehabilitację po poważnym urazie kolana. Nie wyglądało to kolorowo. “Wojskowi” zostali z Jose Kante, który przed rozpoczęciem kampanii 2019/2020 wrócił z wypożyczenia do hiszpańskiego Gimnastiku, a wcześniej w koszulce z “eLką” na piersi wcale nie zachwycał. No i z Jarosławem Niezgodą, przez długie miesiące wyłączonym z gry z powodów zdrowotnych.
Włodarze Legii zagrali va banque. Ani Kante, ani Niezgoda nie byli w tamtym momencie gwarantem czegokolwiek. Mieli swoje problemy, a ograniczanie zestawienia napastników do ich nazwisk było posunięciem wyjątkowo odważnym. Ale jak pokazała przyszłość - bardzo udanym.
Najpierw na “9” grał jeszcze sam Niezgoda, który szybko pokazał, że wie o co w tym biznesie chodzi. A to dwa razy strzelił ŁKS-wi, a to na konto wpadł hat-trick, gdy do Warszawy przyjechał Raków. Kibice odetchnęli z ulgą - mamy skutecznego napastnika!
A niedługo później okazało się, że może być jeszcze lepiej. Kante nie miał bowiem zamiaru robić tylko za opcję zastępczą. Gdy dostawał szansę, też strzelał.
W końcu zrobił się mały tłok. Zdarzało się więc i tak, że Vuković stawiał na duet. Innym razem grał sam Niezgoda, czasami tylko Kante. A w domowym meczu z Lechem pogodził ich… Maciej Rosołek. Gdy bardziej doświadczeni koledzy nie byli w stanie przesądzić o zwycięstwie nad odwiecznym rywalem, sprawy w swoje ręce - a właściwie nogi - wziął 18-latek. W swoim debiucie strzelił na 2:1, a tamtego wieczora Legia zaczęła piąć się na szczyt tabeli, gdzie zasiada już od dłuższego czasu.
Niezgoda przed zimową przerwą uzbierał 14 goli w 18 ligowych meczach. Wynik świetny, na pewno idący w świat. Czas pokazał, że nawet za ocean. Na Łazienkowską przyszła bowiem oferta z grającego w MLS Portland Timbers, a Dariusz Mioduski nie miał się nad czym zastanawiać. Wziął od Amerykanów 3.6 mln euro i spakował Niezgodzie walizki.
Trzeci napastnik sprzedany w trakcie sezonu.

Do kolekcji jeszcze Pekhart

Legia została tylko z Kante i wciąż nieopierzonym Rosołkiem. Znów “niech się dzieje wola nieba”? Nie tym razem. Czas sprowadzić napastnika - pomyślano dla odmiany. No i sprowadzono. Tomasa Pekharta. Wyjątkowo doświadczonego Czecha, który w CV ma takie kluby jak Tottenham, Southampton, Norymberga, Las Palmas, Slavia Praga, Sparta Praga czy AEK Ateny. Z niejednego pieca chleb więc jadł, a 31 lat na karku to przecież jeszcze nie emerytura. Ruch można było uznać za wyjątkowo ciekawy. Na wszelki wypadek przyszedł też Mateusz Cholewiak, który w przypadku jakiejś katastrofy też jest w stanie zagrać w ataku.
Rywalizację w 2020 roku Legia zaczęła jednak bez niespodzianek. Na szpicy został ustawiony Jose Kante. Przez długi czas pachniało w Warszawie sensacją. ŁKS prowadził 1:0, zatem Vuko dołożył do Gwinejczyka drugiego z napastników - Macieja Rosołka. Po chwili 18-latek idealnie wyskoczyl do głowy, wyrównując stan rywalizacji. To rozkręciło warszawską ekipę. Chwilę później Antolić pewnie wykorzystał rzut karny, a gości dobił pięknym strzałem z dystansu nie kto inny jak Kante.
Tydzień później były napastnik Górnika Zabrze czy Wisły Płock znowu strzelił. Tym razem w wyjazdowym starciu z Rakowem. I jeszcze w następnej kolejce, już dwukrotnie, gdy do Warszawy przyjechała Jagiellonia. W tym spotkaniu swojego debiutanckiego gola strzelił zresztą Pekhart.
Tuż przed przerwaniem rozgrywek z powodu pandemii Kante złapał głupią czerwoną kartkę w meczu z Piastem. Efekt? Zawieszenie na dwa spotkania. Legia osłabiona na prestiżowe starcia z Lechem Poznań i Wisłą Kraków. Kto zagra z przodu? Pekhart? Rosołek? Cholewiak? Vuković miał spory ból głowy, który przez niespodziewaną przerwę potrwał kilka miesięcy. Ostatecznie na mecz z “Kolejorzem” posłał Czecha, a ten zdobył jedynego gola. Tydzień później w Krakowie dołożył dwa kolejne, dając Legii istotne trzy punkty.

Rekordziści?

Można odnieść wrażenie, że nawet gdyby na “9” w tym sezonie wystąpił 85-letni Lucjan Brychczy, to i tak zdobyłby jakiegoś gola. Legia kolekcjonuje przez ostatnie miesiące kolejnych napastników. Jeden odchodzi? Dobra… mamy drugiego. Drugi zwija manatki? Wyciągniemy kogoś z szafy. Odkurzymy. Będzie idealny.
Albo to niebywałe szczęście, albo Vuković w jakiś niewiarygodny sposób trafia do głów i umiejętności swoich snajperów. A pomyśleć, że zaczynało się od wojenki z Kulenoviciem i Cartlitosem. O nich nikt już w Warszawie nie pamięta. Podobnie jak o Niezgodzie.
Teraz do gry wróci Jose Kante, który po przerwie zdążył zresztą strzelić gola w Pucharze Polski. Ale czy Pekhart odda miejsce w składzie? Może zagrają w duecie? Na szansę czeka też przecież Sanogo, który po wielu miesiącach rehabilitacji jest już do dyspozycji trenera. Jakiej opcji by Vuko nie wymyślił, ona pewnie i tak wypali.
Podsumowując - siedmiu napastników wystąpiło w tym sezonie w koszulce Legii. Sześciu z nich wpisywało się na listę strzelców. Siódmy miał na to trochę za mało czasu, ale... gra jeszcze trwa. Musi Pan nadrobić, Panie Sanogo.
Znacie jakiś klub, który posłał na murawę w jednym sezonie więcej napastników? W dodatku takich, którzy przynajmniej raz trafili do siatki?
Napastnicy Legii w tym sezonie (we wszystkich rozgrywkach):
Jose Kante - 13 goli w 25 meczach
Jarosław Niezgoda - 14 goli w 21 meczach
Tomas Pekhart - 4 gole w 5 meczach (bramka średnio co 51 minut)
Maciej Rosołek - 2 gole w 10 meczach (344 rozegrane minuty)
Sandro Kulenović - 2 gole w 11 meczach
Carlitos Lopez - 2 gole w 8 meczach
Vamara Sanogo - bez bramek, 45 minut rozegranych w meczu z Europa FC
***
Dominik Budziński

Przeczytaj również