"Lwy" głodne sukcesu. Nadchodzą złote lata norweskiej kadry

"Lwy" głodne sukcesu. Nadchodzą złote lata norweskiej kadry
Borussia Dortmund | Christian Bertrand/shutterstock.com
Reprezentacja Norwegii miała za kilka dni zagrać z Serbią pierwszy mecz barażowy o awans na Euro 2020. Na tę chwilę spotkanie optymistycznie przeniesiono na czerwiec, ale generalnie przełożenie mistrzostw na przyszły rok to świetna informacja dla skandynawskiej reprezentacji. Do tego czasu mogą “wyprodukować” jeszcze więcej talentów.
Uczciwie trzeba przyznać, że “Lwów” nie można z automatu kwalifikować na Euro, bo Serbowie to nie byle przeciwnik. Co więcej, w drodze po awans trzeba jeszcze ograć zwycięzcę dwumeczu Szkocja - Izrael. Norwegowie jednak już po losowaniu wydawali się faworytami tego mini-turnieju,a dodatkowo rosną w siłę z każdym miesiącem. I tak będzie prawdopodobnie przez najbliższe kilka lub kilkanaście lat. Skandynawowie mają najlepszą kadrę od dawna. A perspektywy na przyszłość są bardzo obiecujące.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zapomnieć o przeszłości

Norwegia nigdy nie miała mocnej reprezentacji z prawdziwego zdarzenia. Zawsze była typowym europejskim średniakiem. Ich największe dotychczasowe sukcesy to trzykrotny awans na Mistrzostwa Świata (po raz ostatni w 1998 roku) oraz zakwalifikowanie się na Euro 2000. Dwa razy znalazła się w 1/8 finału Mundialu i… to by było na tyle.
Ole Gunnar Solskjaer, Tore Andre Flo, Steffen Iversen, John Carew, Henning Berg czy John Arne Riise. Rozpoznawalnych byłych norweskich piłkarzy można policzyć na palcach obu rąk. Zaś z obecnych największa uwaga skupia się na duecie Erling Haaland - Martin Odegaard. To na ich barkach opiera się kadrowa ewolucja “Lwów”.
Talent ofensywnego tandemu eksplodował w ostatnich kilkunastu miesiącach. Haaland błysnął na młodzieżowym Euro, imponował formą strzelecką w Salzburgu i zachwycał w Lidze Mistrzów. Borussia Dortmund zrobiła znakomity interes, a blodnwłosy snajper już odwdzięczył się klubowi serią znakomitych występów.
O Odegaardzie z kolei mówiono już od kilku lat. W 2015 roku, jako 16-latek, trafił do Realu Madryt. Przez to, że nie potrafił się przebić do galaktycznej drużyny, media postawiły na nim krzyżyk już w momencie, kiedy był nastolatkiem. Tymczasem teraz to jeden z najlepszych pomocników ligi hiszpańskiej. “Królewscy” zapewne w lipcu ściągną go z wypożyczenia do Realu Sociedad, a Zinedine Zidane da prawdziwą szansę na zaistnienie w drużynie.
Odegaard ma 21 lat. Haaland - 19. Już sporo się o nich mówi, a to tak naprawdę dopiero początek drogi uzdolnionych atakujących na szczyt. Obaj mogą pobić rekord występów w kadrze, który należy obecnie do Riise (110), a napastnik BVB jest w stanie zostać najlepszym strzelcem w historii. Potrzebne są mu 33 bramki, by doścignąć Jorgena Juve. Wykonalne? Jak najbardziej.

Nie tylko ta dwójka

Haaland i Odegaard to bez wątpienia przyszłość nie tylko norweskiej reprezentacji, ale także całej europejskiej piłki. Na razie odstawmy ich jednak na bok. Sami nie poprowadzą kadry do sukcesów. Potrzebują pomocy innych utalentowanych zawodników. A tych jest całkiem sporo.
Kolejny diament młodszego pokolenia to Sander Berge. 22-latek w zimowym oknie transferowym zamienił ligę beljgijską na Sheffield United. To defensywny pomocnik, za którego rewelacyjny beniaminek Premier League pobił swój dotychczasowy rekord transferowy, wykładając 22 miliony euro. Wcześniej rozegrał ponad 100 meczów dla Genku, a w reprezentacji wystąpił 20 razy.
Latem do Premier League może trafić także Kristoffer Ajer. 21-latek, który w tym sezonie zagrał aż 49 meczów dla Celtiku, aktualnie przebiera w ofertach od wielkich drużyn. Prawdopodobnie, wzorem starszego kolegi, najpierw wybierze zespół nieco słabszy i potraktuje ten transfer jako trampolinę do dalszych sukcesów.
Z tych piłkarzy Norwegia może stworzyć szkielet reprezentacji na najbliższe dziesięć lat. Ajer na środku obrony, Berge jako defensywny pomocnik, nieco wyżej ustawiony Odegaard, w ataku Haaland. Do tego będą dochodzić kolejni młodzi, utalentowani gracze. To zdaje się być wyłącznie kwestią czasu.

Celem coraz lepsza technika

Skąd oni wszyscy się wzięli? W Norwegii doszli do wniosku, że najlepiej zacząć od szkolenia trenerów oraz utworzenia możliwie najbardziej profesjonalnych akademii. Położono wielki nacisk na ich nowoczesną edukację, aby “produkować” jak najwięcej technicznych piłkarzy.
- Kiedyś dla Norwegów odniesieniem była Anglia. Przez długi czas byliśmy w ten kraj zapatrzeni. Gdy świat stał się globalny, dzieciaki zaczęły oglądać Barcelonę i Real. Dla osób chcących zmienić norweską piłką inspiracją był belgijski system certyfikacji akademii. Wprowadzono też większą liczbę trenerów spoza Norwegii - mówił na łamach “The Athletic” Lars Bohinen, 49-krotny reprezentant “Lwów”.
Jan Age Fjortoft, 71-krotny reprezentant kraju dodał, że norweska federacja zażądała, by kluby zainwestowały część pieniędzy z praw telewizyjnych na budowę akademii. Efekty już widać, choć Norwegia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. A pamiętajmy, że mówimy o kraju, w którym największym zainteresowaniem cieszą się sporty narciarskie i mieszka tam nieco ponad 5 milionów ludności.
Nie zapominajmy o pozostałych reprezentantach Norwegii, kilka lat starszych od najbardziej utalentowanych zawodników. Morten Thorsby (23 lata, Sampdoria), Alexander Sorloth (24 lata, Trabzonspor), Fredrik Midtsjo (26 lat, AZ Alkmaar), Jonas Svensson (27 lat, AZ Alkmaar) czy 28-letni Joshua King (Bournemouth) i wielu innych solidnych piłkarzy. Jest z czego “lepić” niezłą ekipę, która może pokrzyżować plany europejskiej czołówce.

Będą drugą Islandią?

Norwegów prowadzi słynny, długowieczny, legendarny Lars Lagerback. Przejął tę reprezentację w 2017 roku, niedługo po zakończeniu swojej pracy z kadrą Islandii. Doskonale pamiętamy, że za jego czasów drużyna wyspiarskich “Wikingów” prezentowała inteligentny, skuteczny futbol, który zapewnił im ćwierćfinał Euro 2016. Na tym etapie, jak wiemy, odpadli też Polacy.
Nieprzypadkowo mówimy tutaj także o “Biało-Czerwonych”. Norwegia już teraz ma lepszych piłkarzy od Islandii i zbliżonych poziomem do reprezentacji Polski. W bezpośrednim starciu bardzo prawdopodobny byłby podział punktów. Tak jak ich ze Szwecją - naszym grupowym rywalem - podczas el. Euro 2020. U siebie zremisowali 3:3, natomiast na wyjeździe 1:1.
Na Norwegów trzeba będzie uważać na najbliższych Mistrzostwach Europy. O ile przejdą baraże, zagrają w grupie D z Anglią, Chorwacją i Czechami. “Lwy” są kandydatem na czarnego konia turnieju, zwłaszcza że do 1/8 finału mogą awansować aż trzy ekipy. Kto wie, może za kilkanaście miesięcy rozpocznie się złoty okres ich reprezentacji. Eksplozja kolejnych talentów jest bardzo prawdopodobna.
Łukasz Klinkosz
Redakcja meczyki.pl
Łukasz Klinkosz21 Mar 2020 · 14:16
Źródło: własne

Przeczytaj również