Manchester United. Najlepszy "Czerwony Diabeł" ostatnich lat. Bruno Fernandes idzie w ślady Cristiano Ronaldo

Najlepszy "Czerwony Diabeł" ostatnich lat. Bruno Fernandes idzie w ślady Cristiano Ronaldo
Calabrese / Press Focus
Do Manchesteru United dołączył pod koniec stycznia wciąż trwającego roku, a więc ma za sobą niemal dokładnie dziesięć miesięcy spędzonych w zespole Ole Gunnara Solskjaera. To odpowiedni czas, by wyciągnąć pierwsze wnioski. A te są dość oczywiste. Bruno Fernandes to prawdziwy kozak i najlepszy transfer “Czerwonych Diabłów” na przestrzeni wielu ostatnich lat.
Jego przenosiny ze słonecznej Portugalii do deszczowej Anglii wcale nie musiały okazać się strzałem w dziesiątkę. Zanim Bruno trafił bowiem do Sportingu, przez kilka lat szczególnie nie zachwycał we włoskiej Serie A, a więc lidze dużo bardziej wymagającej niż portugalska ekstraklasa. Czy da radę w Premier League? Wreszcie - czy udźwignie ciężar gry w barwach klubu absolutnie wielkiego, ale zmagającego się już jakiś czas ze swoimi problemami? Takie pytania mogli zadawać sobie kibice i obserwatorzy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na Old Trafford przepadły przecież całkiem niedawno prawdziwe gwiazdy. Piłkarze dużo bardziej doświadczeni. Nie poradził sobie Alexis Sanchez. Po roku uciekał Angel Di Maria. Nie wyszło też choćby Memphisowi Depayowi. Teraz trudny początek notuje Harry Maguire, a przy kilku innych nazwiskach można postawić delikatne znaki zapytania.
Z drugiej strony drogę Fernandesowi przetarł niegdyś jego rodak, który - podobnie jak on - zamienił Sporting na Manchester United. A później stał się wybitną gwiazdą. Trudno o lepszy przykład, że można. O równie bliski autorytet, choć przecież różnią ich boiskowe pozycje. Różni wiek, w którym trafiali do Manchesteru.
Wszelkie pytania, wątpliwości i przewidywania zweryfikowała dopiero murawa. Fani na Old Trafford (póki jeszcze mogli tam zasiadać) błyskawicznie przekonali się, że Bruno raczej nie będzie kolejną transferową wtopą.

Prawdziwy talizman

Zadebiutował 1 lutego w ligowym spotkaniu z Wolverhampton. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, ale on zdążył pokazać, że zna się na tym biznesie wyjątkowo dobrze. Apetyty wzrosły, a Bruno z każdym kolejnym spotkaniem serwował dania z najwyższej półki.
* W tym momencie to już 35 goli i asyst w 36 meczach
Jeszcze w styczniu - bez Portugalczyka - Manchester zdążył przegrał z Arsenalem, Manchesterem City, Liverpoolem i Burnley. A potem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się magik Bruno i zapoczątkował z kolegami serię meczów bez porażki, która potrwała do 19 lipca.

Bruno za kierownicą

Fernandes od razu wcielił się w rolę lidera zespołu. Z kontuzją zmagał się akurat Paul Pogba. Bruno mógł wziąć więc całą odpowiedzialność na siebie. I to chyba wyjątkowo mu się spodobało. Do końca sezonu wykręcił znakomite liczby. W 22 meczach zdobył 12 bramek i dołożył do tego 8 asyst.
To w dużej mierze on sprawił, że nikt przez długi czas nie mógł znaleźć na “Czerwone Diabły” antidotum. Od momentu przyjścia Fernandesa, aż do końca kampanii 2019/20, Manchester nie przegrał żadnego ligowego meczu. 14 spotkań z rzędu bez porażki w Premier League. 9 zwycięstw i 5 remisów.
Nie udało się tylko w pucharach, chociaż Portugalczyk robił, co mógł. Najpierw to on zdobył zwycięską bramkę w meczu ćwierćfinału Ligi Europy z FC Kopenhaga. Zaraz potem to on skutecznym wykonaniem jedenastki otworzył wynik w półfinale z Sevillą. Rywale odpowiedzieli jednak dwoma trafieniami. W ten sposób Bruno dopiero drugi raz zaznał goryczy porażki w koszulce United. Miesiąc wcześniej podopieczni Solskjaera przegrali bowiem jeszcze z Chelsea w półfinale Pucharu Anglii. Na otarcie łez trafił - któż by inny - właśnie Fernandes.

Wraca Pogba, co to będzie?

Na ten moment kibice z czerwonej części Manchesteru musieli poczekać ponad cztery miesiące. Jedni byli podekscytowani, twierdząc, że duet Bruno Fernandes - Paul Pogba może być lekiem na całe zło. Inni się tego obawiali. W końcu Portugalczyk w roli pełnoprawnego lidera środka pola radził sobie znakomicie, a Francuz to też piłkarz, który lubi być w centrum boiskowego zamieszania. Pierwszą próbkę ich kooperacji dostaliśmy jeszcze w czerwcowym meczu z Tottenhamem.
Bruno zaczął od początku. Pogba wszedł na ostatnie 30 minut. Jeszcze przy stanie 1:0 dla “Spurs”. I wyglądało to naprawdę dobrze. Panowie ewidentnie poszukiwali się na boisku. Nie walczyli o rolę tego ważniejszego. Finalnie Pogba po fantastycznej akcji wywalczył rzut karny, a na gola zamienił go Fernandes.
A co było później? Portugalczyk dalej robił (i robi) swoje. Francuz wciąż jest natomiast bardziej chimeryczny. Raz dostaje szansę u boku Fernandesa, potem wchodzi tylko z ławki. Jeszcze jakiś czas temu było to nie do pomyślenia, ale takie są fakty. Pogba przestał być najbardziej istotnym środkowym pomocnikiem w układance Solskjaera.
A Bruno? Chociaż “Czerwone Diabły” w tym sezonie nie wystartowały najlepiej, on akurat trzyma poziom. Owszem, i jemu zdarza się przejść obok meczu, ale robi to wyjątkowo rzadko. Pokazują to statystyki.
  • Premier League - 7 goli i 3 asysty w 9 meczach
  • Liga Mistrzów - 3 gole i asysta w 4 meczach
  • Puchar Ligi Angielskiej - 1 gol w 1 meczu
14 meczów. Bezpośredni udział przy 15 bramkach.

Król rzutów karnych

Nie ma też co ukrywać - Bruno nie strzelałby tylu goli, gdyby nie rzuty karne, które arbitrzy bardzo często dyktują na korzyść United. Ale je też trzeba umieć wykonywać. W Manchesterze wiedzą to wyjątkowo dobrze, bo jeszcze w tamtym sezonie, zanim pojawił się Portugalczyk, jedenastki zmarnowali Paul Pogba, Marcus Rashford i Anthony Martial.
Bruno w koszulce “Czerwonych Diabłów” póki co wykorzystał 12 z 13 rzutów karnych. Pomylił się tylko w starciu z Newcastle. Ma swój specyficzny nabieg do piłki, który sprawia, że zazwyczaj bramkarze nie są w stanie odczytać jego intencji. Główka pracuje.
***
Nie ma żadnych wątpliwości. Manchester United zrobił znakomity interes, wydając na Fernandesa 55 mln euro. Jeśli włodarze klubu trochę częściej będą trafiać blisko środka tarczy, nie obok niej, być może “Czerwone Diabły” w końcu odzyskają dawny blask.

Przeczytaj również