Marcelo czy Alaba? Cancelo czy Kimmich? Dziś trudno ustalić, kto jest najlepszym bocznym obrońcą

Niegdyś podziwialiśmy Roberto Carlosa, Cafu czy Lizarazu. Dziś na bokach obrony trudno znaleźć gwiazdorów
Jose Breton- Pics Action / shutterstock.com
Futbol na najwyższym poziomie wyraźnie cierpi na deficyt bocznych obrońców. Zarówno lewi, jak i prawi defensorzy są dziś na wagę złota, bo w wielu klubach z europejskiego topu te pozycje są obsadzone najsłabiej. Część zawodników w trakcie swojej kariery zostaje przesuwanych do tyłu, by „zapełnić” te newralgiczne role na boisku, a wytypowanie obecnie najlepszego lewego i prawego obrońcy na świecie nie jest wcale takie łatwe.
Boczny obrońca dzisiaj pełni nieco inną funkcję, niż jeszcze dekadę temu. Oprócz naturalnych przecież umiejętności obronnych, musi także mieć zmysł do gry ofensywnej - być jednocześnie obrońcą, pomocnikiem i skrzydłowym.
Dalsza część tekstu pod wideo
Trudno znaleźć piłkarza, który miałby wszystkie cechy, które do tej roli go predysponują. Gracza, który byłby dynamiczny, szybki i bardzo wydolny. Dysponujący celnym dośrodkowaniem, a zarazem nie łamiący linii defensywy. Zawodnika umiejącego odnaleźć się pod obydwoma polami karnymi.
Spoglądając na najlepsze kluby w Europie, trudno doszukać się kogoś, kto na bokach obrony byłby dla zespołu niezbędny. Na innych pozycjach zawsze znajdzie się piłkarz absolutnie kluczowy, bez którego gra zespołu już nie jest tak efektywna, a na obu flankach obrony niewątpliwie występuje spora luka.

Lewa strona barykady

Zastanawiając się głębiej nad tym, kto jest aktualnie najlepszym lewym defensorem na świecie, można mieć niemały problem. Jeszcze rok temu i wcześniej wybór padłby zapewne na Marcelo z Realu Madryt, lecz ostatnie miesiące przecież zdecydowanie do Brazylijczyka nie należały. Zawodnik dopiero zaczyna on odbudowywać swoją formę pod okiem Zinedine'a Zidane'a.
Niedawno Marcelo przegrywał rywalizację w klubie z mało komu znanym Sergio Reguilónem, co potwierdzało jedynie, że jego dyspozycja w niczym nie przypomina tej z chlubnego okresu i wskazywanie go teraz jako tego najlepszego, byłoby sporą przesadą.
Drugim wyborem pewnie byłby David Alaba z Bayernu Monachium, który od lat buduje swoją markę na tej pozycji i na pewno należy do ścisłej czołówki. Jednak w obecnym sezonie jego forma jest dość chwiejna. Zaliczył m.in. tylko 2 asysty w Bundeslidze, a przecież przyzwyczaił nas do większej liczby ostatnich podań.
2 gole w bieżącej kampanii, to też nie jest dużo, a należy pamiętać przecież, że Austriak często typowany jest do wykonywania rzutów wolnych. Ten element u niego ewidentnie się pogorszył, bo we wcześniejszych latach o wiele częściej potrafił zaskoczyć bramkarza bezpośrednio ze stojącej piłki.
Jordi Alba, który od wielu lat gra na wysokim poziomie i zdobył sporo trofeów, też od dłuższego czasu nie jest w stanie nas niczym nowym zaskoczyć, nie schodzi poniżej pewnego pułapu, ale jednocześnie nie potrafi wejść wyżej. Na pewno ma braki w defensywie i często świetne mecze przeplata tymi słabszymi. Szukając dalej, ciężko trafić na prawdziwą perełkę.

Gdzie indziej niezbyt kolorowo

W Liverpoolu jest obiecujący, harujący od linii do linii Andrew Robertson, ale jeszcze trochę mu brakuje czucia w grze obronnej. W Manchesterze City mamy przecież albo kontuzjowanego, albo bez formy Benjamina Mendy’ego, którego ostatnio zastępuje niedoświadczony Zinchenko, bądź naturalny pomocnik Fabian Delph.
Z kolei United ma w składzie przeciętnego Luke'a Shawa, a Chelsea grającego „w kratkę” Marcosa Alonso oraz prawonożnego Azpilicuetę. Arsenal dysponuje wolnym Nacho Monrealem i słabym technicznie Kolasinacem. W Tottenhamie natomiast Mauricio Pochettino wiecznie ma dylemat czy grać Dannym Rosem czy Benem Davisem.
Kolejna piłkarska potęga – PSG także nie może się pochwalić najlepszym z najlepszych na lewej obronie. Juan Bernat czy Layvin Kurzawa to z pewnością nie są wymarzeni zawodnicy przez szejków z Paryża. Alex Sandro z Juventusu zalicza co prawda dobry sezon w Turynie, ale prawdopodobnie jeszcze za wcześnie, aby ogłosić go numerem jeden w swoim fachu.
Borussia Dortmund, która swym młodym, obiecującym składem zaczyna aspirować do tych największych, ma w szeregach Raphaëla Guerreiro, który posiada spory potencjał, ale jednak jeszcze nie jest na szczycie list życzeń najbogatszych drużyn. Z kolei Atletico Madryt dysponuje tylko jednym nominalnym „lewym” – 33-letnim Filipe Luísem.
Z obiecujących piłkarzy mających szansę niebawem trafić do najbogatszych klubów są chociażby José Gayà z Valencii, Álex Grimaldo z Benfiki Lizbona czy Alex Telles z FC Porto. Oni jeszcze nie są piłkarzami na tym najwyższym poziomie, ale mogą się nimi stać. Zakup któregoś z nich może być jednak ryzykowny, bo istnieje znak zapytania: jak spiszą się w wielkim zespole, grając o najwyższe cele.
Jeśli która z największych ekip chciałaby nabyć klasowego lewego obrońcę z gwarancją, że będzie on jednym z filarów zespołu na lata, to znaleźć takowego obecnie nie jest łatwo. I na dodatek takiego, którego sprzedawca będzie chciał „puścić”, a tym bardziej za rozsądną cenę. Najlepsi są przecież strzeżeni przez swych szefów jak skarb.

Na prawo patrz

Podobnie jest z prawymi obrońcami. Obecnie w najlepszej formie wydaje się być João Cancelo z Juventusu, który jednak, aby zasłużyć na miano najlepszego musi jeszcze rozegrać sezon lub dwa na podobnych obrotach i pokazać stabilizację formy w nieco dłuższym okresie.
Na podium można postawić zapewne Daniego Carvajala z Realu, który co prawda od lat gra na równym poziomie, ale i jemu zdarzały się słabe okresy, a przy zastępującym go Nacho, Real często nie tracił na wartości. Gdyby ktoś powiedział głośno, że to najlepszy prawy defensor na świecie, z pewnością zyskałby sporo oponentów.
Bez wątpienia wysoką lokatę powinien uzyskać Joshua Kimmich z Bayernu, który mimo młodego wieku jest już doświadczony i niebywale wszechstronny. Niemiec może grać na kilku pozycjach, co jednak czasami nie jest dla niego korzystne, bo nie może się tak do końca w jednej roli wyspecjalizować. Swoją karierę zaczynał przecież jako defensywny pomocnik i dopiero po jakimś czasie został przesunięty do tyłu.
W Premier League trudno doszukać się najlepszego „prawego”. Na pewno duże szanse ma utalentowany Alexander-Arnold z Liverpoolu, ale na swój dorobek musi jeszcze trochę zapracować. W Chelsea jest wspomniany już solidny Azpilicueta, lecz nie wiadomo do końca, na której flance tak naprawdę gra mu się lepiej.
Manchester City ma Kyle’a Walkera, ale pomimo wysokiej ceny, jaką za niego zapłacono, nie należy do ścisłej czołówki na tej pozycji. W Arsenalu jest Héctor Bellerin, który jednak ma pewne problemy w obronie, a w dodatku jest obecnie kontuzjowany. Serge Aurier i Kieran Trippier nie są motorami napędowymi Tottenhamu, a kłopoty z prawą obroną w Manchesterze United wciąż trwają. Gra tam podstarzały, niegdyś skrzydłowy – Antonio Valencia lub „nieopierzony” Diogo Dalot.
W Paryżu też powinni zacząć martwić się o prawego obrońcę, bowiem Dani Alves (35 lat) zbliża się ku emeryturze, a Thomas Meunier chyba jednak jest trochę za słaby jak na wymogi klubu takiego kalibru jak Paris St. Germain. Podobnie jest w Borussii Dortmund czy Atletico, gdzie kończy się era kolejno Łukasza Piszczka i Juanfrana.
Barcelona również nie może się zdecydować czy numerem jeden będzie tam Nélson Semedo czy kolejny zawodnik cofnięty z pomocy – Sergi Roberto. Bawiąc się teraz w managera i chcąc kupić do Barcy prawego defensora, wybór z pewnością nie byłby łatwy. Na horyzoncie bardzo mało widać, a wyrwanie najlepszych „kąsków” graniczy z cudem.
Piłkarzem, który w przyszłości może stać się czołowym w swoim fachu, jest Álvaro Odriozola, ale Real Madryt z pewnością nie będzie tak nieroztropny, żeby go wypuścić. Jest też Calabria z Milanu czy świeży nabytek Bayernu – Pavard, lecz to zawodnicy, którzy dopiero pukają do drzwi poważnego futbolu, a ewentualne wykupienie ich przez zainteresowanych będzie arcytrudne.
Jak widać zadanie nie jest proste i bez wątpienia rozbieżność w typach najbardziej wartościowych bocznych obrońców globu będzie spora. Widać gołym okiem, że to „towar” deficytowy i że kluby próbują wielu chwytów, aby obsadzić tę pozycję najlepiej, desygnując często do gry zawodnika o wyuczonej nieco innej specjalizacji.
W bramce Oblak czy De Gea, w środku obrony Ramos czy Van Dijk, w pomocy Pogba lub Veratti, na skrzydłach Messi, Neymar albo Mbappe, a wybitni napastnicy to zapewne Ronaldo, Lewandowski czy Kane. Na tych miejscach, co do obsady, nie ma wątpliwości, a nawet znalazłoby się więcej kandydatów. A kto jest obecnie najlepszym bocznym obrońcą na świecie? Zapraszam do komentarzy.
Paweł Chudy

Przeczytaj również