Mateusz Borek podsumował karierę niedoszłego polskiego "fantasisty". "Coś chyba nie pykło"

Rafał Wolski w styczniu 2013 roku przeniósł się do Fiorentiny za 2,7 mln euro. Wówczas wielu ekspertów widziało w pomocniku gracza, który na lata może zadomowić się w zagranicznych klubach i być pewnym punktem reprezentacji Polski. Los ułożył się jednak inaczej. Zawodnik nigdy w pełni nie rozwinął swojego talentu, trafiał na kolejne wypożyczenia (Bari, KV Mechelen), by w końcu wrócić do ojczyzny.

Obecnie 27-latek broni barw Wisły Płock, z którą związał się w zeszłym tygodniu.

- To dobra informacja dla kibiców Wisły Płock, a zła dla tych, którzy widzieli w nim polskiego "fatansistę". Coś poszło nie tak, coś chyba jednak nie pykło, jeśli chodzi o potencjał, skalę talentu i nasze oczekiwania. Jacek Bąk, jego były menedżer, zwracał uwagę na to, że Wolski jest bardzo zamknięty - przyznał.

- Gdy trafiał do kadry Smudy, to wydawało się, że następny turniej to będzie układany pod niego, taki to był potencjał. Choć jestem przekonany, że dla Wisły to może być fundament, jeśli chodzi o ich jakość - dodał.

W podobnym tonie wypowiedział się Michał Żewłakow.

- Wolski wyjeżdżał po fajnym sezonie w młodym w wieku z Legii do Włoch. Patrząc, gdzie jest teraz, to jest szereg złych decyzji plus problemy ze zdrowiem. Zmieniał kluby, zmieniał menadżerów, zabrakło walki o samego siebie i stanowczości. Czasami poczekać w jednym klubie niż skakać z kwiatka na kwiatek - podkreślił.

- Kiedy wyjeżdżał do Fiorentiny, trafiłem z nim do jednego programu. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to cichy i bardzo zamknięty w sobie chłopak. Zapytałem go, czy mówi po angielsku czy włosku. On odpowiedział cichutkim głosem: "będę się uczył"- podsumował Tomasz Smokowski.