FC Barcelona. Miejsce dzieci jest wśród dzieci. Ansu Fati może szybko podzielić los Bojana Krkica

Miejsce dzieci jest wśród dzieci. Zbyt wczesne debiuty szkodzą piłkarzom
Bertrand / Shutterstock.com
Na wstępie napomnę tylko, że tekst nie będzie laurką dla piłkarskiego środowiska. To niepopularna opinia i może tylko głos wołającego na puszczy. Problem jednak nabrzmiał do tego stopnia, że na pewne wątpliwości należy reagować. A te się tyczą szesnastolatków na boisku z trzydziestolatkami. Dlaczego słysząc hasełka „wrzućmy go na głęboką wodę” i „jak spadać, to z wysokiego konia”, powinna nam się burzyć krew i pojawić chęć do zaprotestowania?
W piłce nożnej jest zapewne tylko kilka więcej rzeczy bardziej ekscytujących niż nastolatek i jego eksplodujący talent na boisku. Dziwić się nie można: podobne cuda spełniają nasze najbardziej utkwione w świadomości marzenia, najśmielsze dziecięce fantazje dotyczące strzelania goli na wielkich stadionach i zdobywania trofeów.
Dalsza część tekstu pod wideo
W tych młodych zawodnikach widzimy lustrzane odbicia siebie – „to mogłem być ja, gdyby rodzice nie kazali mi się więcej uczyć”, albo „też miałem talent, szkoda, że nikt tego nie dostrzegł”. Kibicowanie najnowszym „superdzieciakom” jest formą zastępczego spełniania życzeń.
Niezwykły debiut Ansu Fatiego zaznaczył się w światowym futbolu błyskawicznie. Strzelił gola po 110 sekundach na Camp Nou w swoim pełnoprawnym premierowym spotkaniu z Valencią, jego bajkowy moment spotkał się z błyskawiczną reakcją mediów.
Mnóstwo porównań z Leo Messim, ale też, w kontrze, przywołano inne nazwisko, które trafnie, ale bardziej złowieszczo mogłoby stać w rzędzie w porównaniach z tak nieprawdopodobnie szybkim objawieniem się niezwykłego talentu.

Młodzi, gniewni, niedojrzali

Mowa oczywiście o Bojanie Krkiciu. W maju 2018 roku Bojan otworzył się w wywiadzie dla brytyjskiego „Guardiana”, przyznał się do walki z niepokojem, wszechogarniającym go stresem oraz tym, w jaki sposób jego sława i presja bycia „nowym Messim” doprowadziły do „regularnych zawrotów głowy i mdłości przez 24 godziny na dobę”. Czuł się coraz bardziej odizolowany, jak osoba, która po prostu nie dała rady wyzwaniom stojącym przed profesjonalnym piłkarzem.
„Nikt nie chciał o tym rozmawiać, społeczność piłkarska nie była tym zainteresowana” – skarżył się hiszpański piłkarz. Ten chory stan doprowadził do wycofania się zawodnika z kolejnych turniejów i rozgrywek, a w konsekwencji niemalże do zakończenia kariery. Jest zrozumiałym, że doświadczenie sprawiło, iż Bojan chętnie teraz sam pomaga innym, którzy chcą zawiesić buty na kołku. „Ci z nas, którzy są bardziej wrażliwi, potrzebują lepszej osłony. Piłkarze są młodzi i są narażeni na ryzyko nieradzenia sobie ze stresem” – stwierdził.
Historia Bojana nie jest czymś niezwykłym, to wyrzut sumienia piłkarskiego środowiska. Depresja, lęki i uzależnienia są czymś powszechnym wśród sportowców, a badania przeprowadzone kilka lat temu wśród piłkarzy wskazują, że do którejś z tych niedogodności przyznaje się co czwarty.
Dotyczy to zwłaszcza nastolatków, którzy nagle zostali poddani intensywnej ocenie kibiców, trenerów i mediów, przytłaczającej presji, by spełnić ten „potencjał” ustalony przez podekscytowaną grupę futbolowych ekspertów.

Wpływ futbolu a rozwój

Piłkarze są zbyt często odczłowieczani, rzadko myśli się o ich życiu emocjonalnym w kontekście rozczarowań kibiców po nieudanym meczu czy klubów, które mają obsesje na punkcie zysków finansowych. Jest to szczególnie istotne, gdy mamy przed sobą młodych ludzi, dzieci przeżuwanych przez systemy piłkarskich akademii i wypluwanych wprost na wielkie stadiony. Ale to dotyka również już w pełni dojrzałych piłkarzy, gwiazd, które tak wiele po sobie obiecują.
Porzućmy na chwilę emocje związane z 16-letnimi debiutantami. Spójrzmy ponad to, jak ich przedwczesne wielkie umiejętności nadają im wygląd dojrzałości. To wciąż dzieci – w kluczowym stadium rozwoju zmuszone do radzenia sobie z nadzwyczajną presją pochodzącą z zewnątrz. Pytanie, czy stawiać nastolatka do gry, nie powinno być kwestią talentu lecz ochrony jego „głowy”.
To nie „bajdurzenie” w sferze abstrakcji. Według psychologów dzieci w wieku 13-18 zaczynają formułować pytania o sens życia i swoje miejsce w świecie, stają się bardziej wrażliwe na oczekiwania innych. Problem następuje wtedy, gdy presja rodziców lub społeczeństwa koliduje ze świadomym poszukiwaniem tożsamości, co tworzy słabe i niepewne poczucie siebie. Wszyscy byliśmy lub jesteśmy nastolatkami, możemy się odnieść do własnych doświadczeń. I ponownie spojrzeć na Fatiego. Zapewniam – nie ma czego zazdrościć.
To nie wszystko. Niezdolność do radzenia sobie ze złożonością społeczną, wzmożone reakcje emocjonalne, dramatyczne zwiększenie podejmowania ryzyka – czy biorąc pod uwagę te sprawy, z którymi nie radzi sobie część dorosłych, warto, by narażać młodego piłkarza i wrzucać go do świata dojrzałego futbolu? Czy to jednak zbyt okrutne i lekceważące naturalny rozwój psychiczny człowieka?

Potencjał, czyli największe kłamstwo?

Według wszystkich relacji dochodzących z Barcelony, Fati świetnie sobie radzi ze sławą – tak jak wielu innych piłkarzy, to jasne. Podczas gdy trener „Dumy Katalonii” podkreśla, by przyszłego reprezentanta hiszpańskiej młodzieżówki chronić. Mówi w taki sposób, a jednocześnie wystawia go na długie minuty, często w podstawowym składzie.
Często też Fati spisuje się najlepiej i na jego barki spada odpowiedzialność za wynik drużyny. A jak jeszcze nie spada, to za chwilę spadnie. Ze względu na słabą dyspozycję gwiazd lub kontuzje supergwiazd. Tak nie powinno być.
Dzieci nie powinny grać w piłkę nożną seniorów, a bardziej odpowiedzialny zarząd niż ten z FIFA zabroniłby gry osobom poniżej 18. roku życia w rozgrywkach dla dorosłych. Oczywiście, są przypadki (i wcale nie nieliczne), gdy młody piłkarz potrafi sprostać oczekiwaniom. Ale spójrzmy na listę najmłodszych debiutantów głównych lig europejskich, a zauważymy, że wiele nazwisk zostało zapomnianych.
Gdzie są teraz Isaiah Brown, Matthew Briggs, Jose Baxter debiutujący w wieku 16 lat w Premier League? Lennart Hartmann, Nuri Sahin z Bundesligi? Jedni przedwcześnie zakończyli kariery, inni są na jej bezdrożu, a niektórzy na pewno nie grają tam, gdzie by się spodziewali na starcie przygody z profesjonalną piłką.

Czy kogoś interesuje, by coś zmienić?

Może to oznaczać, że wczesna ekspozycja talentu utrudnia karierę. Może też oznaczać, że zdolności w wieku 16 czy 17 lat nie są zbyt dobrym wyznacznikiem potencjału. Tak czy inaczej, mamy wiele przykładów na to, by powiedzieć: nie ma sensu spieszyć się z wypychaniem juniorów do seniorów. Nie skracajmy dzieciństwa, które jest najkrótszym etapem w życiu człowieka.
I jeszcze jeden kamyczek do naszego kibicowskiego ogródka. Kręcimy głową, przewracamy oczami, gdy widzimy, w jakie uzależnienia wpadają młode hollywoodzkie gwiazdy, które bardzo wcześnie debiutowały na wielkim, szklanym ekranie. Pukamy się w czoło i pytamy, gdzie byli rodzice i dlaczego dopuścili do takiego upadku swojego dziecka. A później wracamy przed telewizory i emocjonujemy się nastolatkami, którzy zdobywają gole dla Barcelony. Ku radości gawiedzi.
Jako kibice, powinniśmy się zastanowić, dlaczego wrzucanie dzieci do lwów zostało „znormalizowane”. I dlaczego zależy nam na „dawaniu młodym graczom szansy” i jesteśmy ślepi na potencjalne szkodliwe skutki narażania ich w tym wieku na tak zimny i brutalny przemysł, jakim jest futbol.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również