Nadchodzi kres wielkiego trio Liverpoolu? Portugalski diament zachwyca, Juergen Klopp ma spory problem

Nadchodzi kres wielkiego trio Liverpoolu? Portugalski diament zachwyca, Juergen Klopp ma spory problem
Han Yan / PressFocus
Ofensywne trio Firmino - Mane - Salah poprowadziło Liverpool do wielkich sukcesów. Wydawało się, że przynajmniej w najbliższym czasie ten wybitny tercet będzie nienaruszalny. Inne plany ma jednak Diogo Jota. Świetny początek nowego nabytku “The Reds” zwiastuje zmiany w ataku mistrzów Anglii.
Sześć goli w ostatnich czterech meczach. Razem siedem trafień na starcie przygody na Anfield. Oto fantastyczny bilans Diogo Joty w nowym klubie. Portugalczyk już wykręcił lepsze liczby w barwach Liverpoolu od Roberto Firmino, jeśli weźmiemy pod uwagę cały 2020 rok. A spędził od niego ponad 2000 minut mniej na boisku. Wszechstronny piłkarz wykupiony z Wolverhampton zaliczył nadspodziewanie udane wejście do nowego zespołu, sprawiając, że zapłacone za niego 40 milionów funtów wcale nie wydaje się bardzo wygórowaną ceną. Zamiast stanowić jedynie alternatywę dla znakomitego trio, już okazał się wartością dodaną. A teraz powoli można zastanawiać się, czy nie powinien na stałe wskoczyć do podstawowej jedenastki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pasuje jak ulał

Transfer eks-zawodnika “Wilków” to kolejna już transakcja “The Reds” przeprowadzona w błyskawicznym tempie. Informacje o planach pozyskania Joty zalały media zaledwie dzień przed ogłoszeniem podpisania kontraktu. Mistrzowie Anglii upatrywali w nim rozwiązania jednego z najbardziej palących problemów - braku pola manewru w ofensywie. I wygląda na to, że wybrali fenomenalnie. Trudno się zresztą dziwić, skoro Klopp sam przyznał, że reprezentant Portugalii znajdował się na jego liście życzeń od dwóch lub nawet trzech lat, czyli od czasu, gdy zawitał na Wyspy Brytyjskie, dołączając do występującego wtedy w Championship Wolverhampton. Przez cały ten okres znajdował się pod baczną obserwacją mistrzów Anglii, która ostatecznie doprowadziła do transferu.
Wydawało się, że miał być alternatywą dla Firmino, Mane lub Salaha. Po prostu cenną, dodatkową opcją z ławki. Divock Origi i Xherdan Shaqiri nie mogli zagwarantować jakości porównywalnej z podstawowym tercetem. I chociaż Belg nieraz potrafił bramkami w końcówkach spotkań ratować punkty, to nie sposób uwierzyć, że Klopp w normalnych warunkach wrzuciłby go do pierwszej jedenastki na mecz z Manchesterem City czy kluczowe starcie w Lidze Mistrzów. Takumi Minamino z kolei wciąż nie do końca dostosował się do wymagań, jakie niosą ze sobą angielskie boiska, po tym jak przybył z Salzburga.
Dlatego też Jota może okazać się najważniejszym zakupem w kontekście obecnego, niesamowicie intensywnego sezonu, obarczonego dodatkowo ryzykiem wystąpienia zakażenia koronawirusem u piłkarzy. W przeciwieństwie do wspomnianego Minamino, on akurat fenomenalnie wszedł do drużyny. Pokazał, że oferuje zespołowi zdecydowanie więcej od dotychczasowych zmienników. Pojawiają się już nawet dyskusje dotyczące tego, czy może na stałe wedrzeć się do pierwszej jedenastki. A przypomnijmy, że jeszcze niedawno eksperci debatowali, czy np. Timo Werner lub Jadon Sancho byliby w stanie wygryźć Firmino, Mane lub Salaha.
- Czy Jota to najlepszy letni zakup “The Reds”? Wielu transferów nie było, więc mówimy tutaj raczej o rywalizacji między nim, a Thiago. Na razie wypada lepiej, stosunek ceny do tego, co prezentuje, jest świetny - mówi nam ekspert od angielskiej piłki i komentator “Eleven Sports” Tomasz Zieliński, który miał okazję relacjonować popisy Portugalczyka przeciwko Atalancie w Lidze MIstrzów.

Przebił wszelkie oczekiwania

Ale jak tu nie zastanawiać się nad szansami Joty na wskoczenie do podstawowego składu, kiedy ma tak doskonały początek? Siedem trafień w dziesięciu pierwszych meczach to najlepszy wynik od czasu Robbiego Fowlera w 1993 roku. Co więcej, mowa tu o bramkach bardzo istotnych. Już w ligowym debiucie, wchodząc z ławki, Diogo “zamknął” mecz z Arsenalem, ustalając w 88. minucie wynik na 3:1. Zaliczył też zwycięskie trafienia w konfrontacjach z Sheffield i West Hamem, pomagając zespołowi wrócić na zwycięską ścieżkę w Premier League po kompromitacji z Aston Villą i remisie w derbach z Evertonem. Ponadto, w LM dał prowadzenie w meczu z Midtjylland, które zostało podwyższone dopiero w doliczonym czasie gry przez Salaha. Na deser portugalski diament “ustawił” rywalizację z Atalantą dwoma golami przed przerwą, a potem skompletował hattricka.
Krótko mówiąc - strzela w momentach, w których drużyna tego potrzebuje. I już teraz fani mogą dziękować mu za wyraźny wpływ na układ ligowej tabeli. Trzy trafienia w trakcie zaledwie 215 minut gry w Premier League przełożyły się aż na cztery oczka, czyli 25% dorobku mistrzów kraju. Bez nich mówilibyśmy o mocno przeciętnym starcie sezonu, a tymczasem w czerwonej części Merseyside mogą cieszyć się z miejsca na fotelu lidera. Oto porównanie, jak wyglądałaby tabela ligowa bez goli Joty, i jak wygląda aktualnie.
Jota grafika
własne
Klopp w końcu może bez gigantycznych obaw posadzić na ławce jednego z członków swojej “Fab Three” - pozostałych z kwartetu po odejściu Philippe Coutinho. Może też jednego z nich zdjąć z murawy, gdy akurat słabo się spisuje. Wie, że Jota wejdzie na boisko i wniesie ożywienie do ofensywy zespołu, często przypominającej w obecnej kampanii “męczenie buły”. Zresztą, 23-latek nie marnuje czasu spędzonego wśród rezerwowych. Sam opowiadał o tym “Sky Sports” po wygranej z West Hamem:
- Na ławce zawsze obserwuję to, co dzieje się na boisku i analizuję, co mogę zrobić, aby zmienić wynik. Tym razem zdołałem trafić do siatki dwa razy. Chociaż tylko jedna bramka została uznana, udało nam się wygrać.

Zmiana warty?

Liverpool gra bardzo specyficznym systemem. Ciężar kierowania futbolówki do siatki spoczywa głównie na barkach skrzydłowych, a Roberto Firmino to raczej ogniwo w konstruowaniu akcji. Schodzi nisko, zostawia przestrzeń szerzej ustawionym partnerom i wprowadza ich na groźne pozycje. To jednak nie zwalnia go z podstawowego zadania napastnika - strzelania goli. A to u Brazylijczyka ostatnio bardzo kuleje. W ostatnich 30 meczach zdobył jedynie trzy bramki. To wynik wręcz żenujący jak na gracza formacji ofensywnej “The Reds”. Bobby stał się też mniej efektywny i przydatny dla drużyny. Jest pod formą. To zatem zrozumiałe, że eksperci i kibice zaczynają zastanawiać się, czy to nie pora, by usiadł na ławce rezerwowych. Tym bardziej że obok czeka gotowe zastępstwo, do tego w świetnej formie. Wspomnianych rozważań nie zatrzyma nawet sposób, w jak Juergen Klopp broni Firmino.
Gołym okiem widać, że dyspozycja 29-latka pozostawia wiele do życzenia. Jota przyszedł więc w idealnym momencie, aby odciążyć go w tym wymagającym okresie.
- Firmino w 2020 roku już nie daje tyle drużynie. Cały czas kreuje miejsce dla Salaha i Mane, dobrze funkcjonując w taktyce Liverpoolu, ale brakuje mu liczb. Jota robi to, co Brazylijczyk, a do tego strzela. W tym momencie można chyba zacząć go nazywać zawodnikiem pierwszego składu - dodaje Tomasz Zieliński.
Czy reprezentant Kraju Kawy powinien na stałe stracić miejsce w składzie? Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie. Odrobina odpoczynku i wykorzystanie świetnej formy Joty może jednak, na ten moment, okazać się optymalnym rozwiązaniem. To zresztą tylko jedna z wielu opcji.

Szerokie pole manewru

Przede wszystkim, 23-latek może wejść w buty każdego z członków fenomenalnego trio. Obecnie dołek formy ma “fałszywa dziewiątka” Liverpoolu, więc w teorii to pierwszy gracz, który powinien usiąść na ławce. W perspektywie całego sezonu układ sił będzie się zmieniał i tutaj wszechstronność Diogo z pewnością będzie nieoceniona. Wygląda na to, że Klopp ma na dziś czterech zawodników, gotowych podzielić między siebie trzy ofensywne pozycje. I, co istotne, bez większego spadku jakości, więc Niemiec może dokonywać roszad w zależności od dyspozycji i formy fizycznej atakujących.
Ba, ma też opcję skorzystania z całego kwartetu. Zrobił to już nawet przy okazji starcia z Sheffield. Mane i Jota zostali ustawieni przy liniach bocznych, Salah na szpicy, a Firmino za jego plecami. Oczywiście taki wariant wymaga jeszcze dopracowania, co mogliśmy zresztą zaobserwować podczas tego spotkania, ale gdy wszyscy z nich osiągną optymalną formę, taki pomysł może okazać się świetną alternatywą dla dobrze znanego na Anfield 4-3-3.
Wysoko wygrany mecz z Atalantą w LM pokazał, jakie zagrożenie stanowią grający razem Mane, Salah i Jota. To było najlepsze spotkanie w tym sezonie, jeśli chodzi o ofensywę “The Reds”. Tercet funkcjonował niczym “płynne ciało”, niemal bezwiednie zmieniając się pozycjami i kompletnie rozbijając przeciwników dynamiką i nieprzewidywalnością. Senegalczyk, Egipcjanin i Portugalczyk we trzech podzielili się workiem bramek.
Nie sposób zakładać, że chociaż jeden z graczy, którzy ukłuli Atalantę w Bergamo, usiądzie na ławce podczas niedzielnego starcia z Manchesterem City. To jednak nie oznacza, że Roberto Firmino straci miejsce w podstawowej jedenastce. Być może menedżer znajdzie mu trochę inne zadania, bardziej odpowiadające aktualnym potrzebom zespołu, jak we wspomnianym starciu z Sheffield. Aby Diogo Jota w pełni rozwinął skrzydła, wcale nie trzeba poświęcać jednego z członków “Fab Three”. Wariantów jest sporo. Wszechstronność piłkarzy otwiera naprawdę dużo drzwi. A to sprawia, że Liverpool stał się jeszcze bardziej nieprzewidywalny i mniej podatny na wahania formy trzech gwiazd ataku. Rywale mają się czego obawiać.

Przeczytaj również