Najbardziej zaskakujący wybór Michniewicza? Argumentuje go trafnie. "Było o nim dość cicho"

Najbardziej zaskakujący wybór Michniewicza? Argumentuje go trafnie. "Było o nim dość cicho"
Mateusz Porzucek
Mateusz Klich, Michał Karbownik i Kamil Grabara zostają w domu. Do Kataru lecą m.in. Artur Jędrzejczyk, Kamil Grosicki, Damian Szymański i Przemysław Frankowski. W kadrze Polski na MŚ nie ma może sensacji, ale na pewno są drobne niespodzianki.
Dokonało się. Oto kadra reprezentacji Polski na MŚ w Katarze:
Dalsza część tekstu pod wideo
Jedno trzeba Czesławowi Michniewiczowi oddać: potrafi doskonale się odnaleźć we własnej grze. Selekcjoner reprezentacji Polski z taką pewnością w głosie i przekonaniem argumentował, dlaczego chce powołać czterech bramkarzy, że dyskusja o liczbie golkiperów w pewnym momencie została naturalnie zepchnięta na boczny tor. Trener jednak zaskoczył i pozostawił w domu Kamila Grabarę. I za to należy mu się spory plus, szczególnie, gdy zwrócimy uwagę na argumentację, którą Michniewicz zaserwował na konferencji po ogłoszeniu powołań. Uznał, że ma zbyt małą liczbę piłkarzy w środku pola, stąd poświęcił Grabarę, by na mundial wziąć Damiana Szymańskiego.
I to chyba właśnie obecność zawodnika AEK Ateny jest największym zaskoczeniem. Na ostatniej prostej przed opublikowaniem 26-osobowej listy rozważaliśmy, czy do Kataru polecą tacy gracze jak Michał Karbownik, Robert Gumny, Paweł Dawidowicz, Przemysław Frankowski czy Dawid Kownacki. O Szymańskim było dość cicho. Pomocnik wygrał jednak bilet na mistrzostwa rzutem na taśmę, pokonując w korespondencyjnym pojedynku innych środkowych, jak Klich, Linetty czy Kozłowski.
Klich, Karbownik i Kownacki śmiało mogą zostać uznani za największych nieobecnych turnieju. Piłkarz Leeds ma umiejętności, by grać na turnieju rangi mistrzowskiej. Selekcjoner nie wydawał się jednak do niego przekonany, więc koniec końców jego brak nie szokuje. Napastnika Fortuny - również, mimo że rozgrywa naprawdę znakomity sezon. Rozumiem jednak powody, dla których Czesław Michniewicz wybrał kosztem “Kownasia” Krzysztofa Piątka. Dlatego najbardziej żal mi, że mundial w domu obejrzy Michał Karbownik.
Wydawało się, że “Karbo” wskoczy do katarskiego samolotu za sprawą kapitalnych występów w ostatnich tygodniach. W Fortunie Duesseldorf wreszcie odżył. Gra regularnie, efektywnie i efektownie. Na pozycji lewego wahadłowego/obrońcy należy do najlepszych piłkarzy w 2. Bundeslidze. Ożywił uśpiony talent. Ponadto jest graczem wszechstronnym - poradzi sobie również na drugiej flance, wiemy też o jego predyspozycjach do gry w środku boiska. Selekcjoner zresztą oglądał go w tej roli w ubiegłym tygodniu. I akurat wówczas Karbownik nie wszedł na taki poziom, na jaki wchodzi biegając po lewej stronie boiska.
Michniewicz widzi jednak na lewej stronie Nicolę Zalewskiego oraz Bartosza Bereszyńskiego, a na prawej Matty’ego Casha i Roberta Gumnego, z zabezpieczeniem w postaci Przemysława Frankowskiego po obu bokach. I to da się zrozumieć. Powołanie dla całej piątki się broni.
Szkoda jednak, że Karbownik w domu zostanie, a na mistrzostwa pojedzie Kamil Grosicki. Ja wiem, że to piłkarz dla kadry zasłużony. Na dziś regularnie grający w Pogoni. Ale gdy po raz enty słucham o “impulsie”, który “Grosik” może dać z ławki, to pytam wprost: kiedy w reprezentacji ostatnio dał ten impuls? To nie jest EURO 2016. Gdyby jeszcze wśród skrzydłowych panowała wyjątkowa bieda, byłbym w stanie zrozumieć wybór selekcjonera. Ale przecież są Jakub Kamiński i Michał Skóraś. Obaj dziś bijący Grosickiego na głowę. Jest Przemysław Frankowski, który odnajdzie się też na skrzydle. Po prostu trudno znaleźć sportowe argumenty za wyjazdem lidera Pogoni za mundial.
Obecność Grosickiego razi mnie nawet bardziej niż Artura Jędrzejczyka, do którego Czesław Michniewicz ma wyraźną słabość. Ceni wszechstronność, doświadczenie i cechy wolicjonalne “Jędzy”. I to wszystko prawda. Z drugiej strony mamy jednak piłkarza, który nie nadąża często za piłkarzami na poziomie Ekstraklasy, w konsekwencji posuwając się do zagrań wręcz brutalnych, szkodliwych dla zespołu. Trudno więc nie mieć obaw, że gdyby Jędrzejczyk pojawił się na boisku w Katarze, mógłby pokazać to, z czego ostatnio kojarzymy go w polskiej lidze .
Inna sprawa, że problemy zdrowotne Bartosza Salamona czy Pawła Dawidowicza mocno ograniczyły trenerowi pole manewru w defensywie. I to chyba właśnie Dawidowicza, obok Karbownika, szkoda mi najbardziej. Rozumiem, czemu selekcjoner nie umieścił go na liście powołanych. Obrońca Hellasu w 2022 roku występował bardzo mało, większość czasu spędzając na leczeniu kontuzji. A nie dalej jak rok temu rozkwitał jako podstawowy piłkarz kadry u Paulo Sousy, świetnie grając z Anglią czy Albanią. To olbrzymi pechowiec. Gdyby nie zimowa kontuzja kolana, byłby pewnie dziś i w lepszym klubie, i w samolocie do Kataru.
Reasumując, Czesław Michniewicz trochę zamieszał. Widać było, że stał przed naprawdę trudnymi wyborami. I może się okazać, że ma rację, a wszyscy kanapowo-biurkowo-studyjni samozwańczy eksperci, w tym niżej podpisany, się mylą. Nie wykluczam. W końcu sam selekcjoner apeluje, by mu zaufać. A na to zaufanie zasłużył. Co więcej, najbardziej kontrowersyjne nazwiska z dzisiejszej listy mogą nie zagrać w Katarze ani minuty. A selekcjoner może triumfować. I tego mu z całego serca życzę. Bo jeśli na mundialu triumfować będzie Czesław Michniewicz, to będzie oznaczało, że Polska odniosła tamże sukces. A na to wszyscy czekamy, nawet jeśli dziś przy powołaniach nie brakuje wątpliwości.
Powodzenia.

Przeczytaj również