Najlepsza XI jesieni w Ekstraklasie. Króluje Legia, dwóch piłkarzy Lecha, talent za kilka milionów euro?

Najlepsza XI jesieni w Ekstraklasie. Króluje Legia, dwóch piłkarzy Lecha, talent za kilka milionów euro?
Rafał Oleksiewicz / PressFocus
PKO Ekstraklasa ugościła nas wczoraj dwoma ostatnimi akcentami, po czym zapadła w zimowy sen. Wróci za nieco ponad miesiąc. To więc idealny moment na pierwsze podsumowania. Umownie można rzec, że rundy jesiennej, choć oficjalnie ostatnia jej kolejka zostanie rozegrana pod koniec stycznia. Kto przez te kilka miesięcy grania zasłużył na miejsce w jedenastce najlepszych zawodników?
Królują - co nie jest chyba żadną niespodzianką - zawodnicy zespołów ulokowanych w czubie tabeli. Ale jest też kilka wyjątków. Nawet dołujący Lech Poznań ma w naszej jedenastce dwóch przedstawicieli. Po gorących dyskusjach postawiliśmy na ofensywne ustawienie 4-2-2-2. Mamy jednak wrażenie, że dzięki temu mogliśmy zmieścić w składzie faktycznie wszystkich tych, którzy na to zasłużyli. A teraz już bez przedłużania. Zaczynamy!
Dalsza część tekstu pod wideo

Bramkarz: Dante Stipica (Pogoń Szczecin)

Pogoń Szczecin straciła w tym sezonie zaledwie osiem goli. To wynik znakomity, będący zasługą zarówno dobrze funkcjonującej linii obrony, jak i rewelacyjnego Dante Stipicy. Chorwacki golkiper już w poprzednim sezonie wskoczył do grona najlepszych zawodników na swojej pozycji w PKO Ekstraklasie, choć wiosną miał nieco słabszy okres. Teraz potwierdza jednak dużą klasę. W 14 rozegranych meczach aż dziewięć razy zachowywał czyste konto! To oczywiście najlepszy wynik w lidze.
Stipica może pochwalić się także najlepszym % obronionych strzałów. No prawie najlepszym. 100% uderzeń wybronił bowiem Cezary Miszta z Legii Warszawa, ale rozegrał zaledwie jeden mecz. Wynik golkipera Pogoni wynosi natomiast 83.3% (po 13. kolejce - “ekstrastats.pl”). Nie mieliśmy więc wątpliwości. Chorwat musiał zostać przez nas wyróżniony.

Lewy obrońca: Filip Mladenović (Legia Warszawa)

Mladenović swoją wartość udowodnił już grając dla Lechii Gdańsk. Wejście do Legii miał jeszcze nieco wątpliwe, zwłaszcza w meczach europejskich pucharów, ale później rozkręcił się na dobre. Imponował - jak to on - szczególnie dyspozycją w ofensywie. W efekcie zdobył dwie bramki i zaliczył trzy asysty. Przed rozpoczęciem ostatniej kolejki zajmował siódme miejsce w rankingu zawodników z największą liczbą kluczowych podań. Uzbierał ich 24. Najwięcej z Legii.
Mladenović był chyba - obok Tomasa Pekharta - najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem klubu z Łazienkowskiej. Legia mocno postawiła na grę skrzydłami, co Serbowi oczywiście wybitnie pasowało. Nie dziwi nas fakt, że jest ostatnio regularnie powoływany do reprezentacji. Na pozycji lewego obrońcy to zdecydowanie najlepszy zawodnik PKO Ekstraklasy.

Środkowy obrońca: Benedikt Zech (Pogoń Szczecin)

Wracamy do Szczecina i najszczelniejszej defensywy naszej ligi. Wspominaliśmy już, że “Portowcy” stracili zaledwie osiem bramek. Drugi pod tym względem Górnik Zabrze już 14. Różnica jest więc spora. Chwalić trzeba całą formację defensywną Pogoni, ale na pierwszy plan wybija się tu postać Benedikta Zecha. Austriak wystąpił we wszystkich dotychczasowych spotkaniach. Aż 13 razy od pierwszej do ostatniej minuty. Tylko w starciu z Lechią Gdańsk pojawił się na murawie po przerwie. Był prawdziwą ostoją i pewniakiem do gry. To do niego Kosta Runjaić dobierał drugiego stopera.
30-latek imponuje na murawie tym, że jest niewidoczny. Rzadko musi ratować się heroicznych interwencjami, bo większość zagrożenia ze strony rywali kasuje już w zarodku samym dobrym ustawieniem. Potwierdza to choćby fakt, że nie obejrzał jeszcze w bieżącej kampanii żadnej kartki.

Środkowy obrońca: Kamil Piątkowski (Raków Częstochowa)

Pod Jasną Górą rośnie naprawdę świetny obrońca. 20-letni Kamil Piątkowski wystąpił we wszystkich dotychczasowych spotkaniach Rakowa w tym sezonie. W każdym z nich od pierwszej do ostatniej minuty. Nikt z podopiecznych Marka Papszuna nie cieszył się aż takim zaufaniem. Młodzieżowy reprezentant Polski zasłużył sobie jednak na taką pozycję znakomitą grą.
Początkowo zostawał trochę w cieniu ciągle chwalonego Tomasa Petraska, choć wcale nie prezentował się gorzej. Później jednak Czech doznał poważnej kontuzji i to właśnie Piątkowski, mimo młodego wieku, stał się prawdziwym liderem defensywy Rakowa. Jest wysoki, silny, ale przy tym zwrotny i szybki. Nie ma też problemów z operowaniem futbolówką. Dziwi fakt, że w tym sezonie nie dołożył jeszcze liczb w ofensywie, bo przy stałych fragmentach często stwarzał też zagrożenie pod bramką rywali. Ale i to przyjdzie z czasem. Już teraz mówi się w jego kontekście o zagranicznym transferze, na którym klub z Częstochowy mógłby zarobić kilka milionów euro.

Prawy obrońca: Josip Juranović (Legia Warszawa)

Trzeba przyznać, że na bokach obrony Legia może poszaleć. Po jednej stronie wspomniany wyżej Mladenović. Po drugiej reprezentant Chorwacji - Josip Juranović. Nadzieje wiązane z transferem 25-latka były spore. W ojczyźnie zdążył on bowiem wyrobić sobie naprawdę niezłą markę. I chociaż początki w Warszawie miał trudne, to później udowodnił, dlaczego dostaje powołania do kadry wicemistrzów świata.
Juranović zagrał w 11 spotkaniach PKO Ekstraklasy. Zdobył w tym czasie jednego - ale jakże pięknego gola. Zaliczył też trzy asysty. Był wyjątkowo aktywny w poczynaniach ofensywnych. Niezły także w defensywie. Zdarzały mu się gorsze momenty, choćby wówczas, gdy niefortunnie trafił do własnej bramki w meczu z Lechem, ale na ogół nie zawodził. Rozkręcał się z czasem. I wydaje się, że ma jeszcze pewne rezerwy.

Środkowy pomocnik: Pedro Tiba (Lech Poznań)

Lech Poznań w bieżącym sezonie PKO Ekstraklasy prezentuje się - delikatnie ujmując - słabo. Jest dopiero dziewiąty w tabeli, wygrał zaledwie cztery spotkania, w ostatnich trzech zdobył tylko punkt. Drużyna ze stolicy Wielkopolski ewidentnie nie poradziła sobie z mityczną grą co trzy dni. Ale i w tej masie poznańskiej przeciętności byli zawodnicy, którzy potrafili się wyróżniać. I należał do nich Pedro Tiba.
Portugalczyk był zdecydowanym liderem środka pola. Z tygodnia na tydzień coraz gorzej wyglądał Jakub Moder, znikał Dani Ramirez, a Portugalczyk starał się brać wszystko na swoje barki. Na kolana nie powalają może statystyki jego goli i asyst (2+3), ale gdy spojrzymy już choćby na liczbę kluczowych podań, zobaczymy, że to bardziej wina słabo dysponowanych kolegów. Tiba takich zagrań miał bowiem przed ostatnią kolejką 25. To czwarty wynik w całej lidze. A przecież do jego zadań należało też rozbijanie zapędów ofensywnych rywali, co najczęściej robił dobrze.

Środkowy pomocnik: Marcin Cebula (Raków Częstochowa)

Druga linia Rakowa prezentowała się w ostatnich miesiącach naprawdę świetnie. To nie tylko wyróżniony przez nas Cebula, ale też David Tijanić, Petr Schwarz, Igor Tudor czy Marko Poletanović. Stawiamy jednak na Polaka, który był chyba najbardziej regularny. Zaliczył do tej pory pięć asyst. Najwięcej w całej lidze, razem z Mateuszem Szwochem i Tomasem Prikrylem. Sam natomiast trzy razy znalazł drogę do bramki rywali. W klasyfikacji kanadyjskiej jest najlepszym zawodnikiem Rakowa.
Jego wartość pokazują także inne liczby. Pod względem stworzonych okazji przed ostatnią kolejką był drugi w lidze (7). Zaliczył też 20 kluczowych podań. W końcu uwolnił potencjał, o którym sporo mówiło się już wówczas, gdy grał dla Korony. Teraz dostał jednak prawdziwy kredyt zaufania i chyba trochę lepszych kompanów do gry. Od razu widać efekty.

Atakujący: Jesus Imaz (Jagiellonia Białystok)

Imaz to zawodnik, który pewnie co rundę będzie brany pod uwagę przy tego typu zestawieniach. Przynajmniej dopóki biega po boiskach Ekstraklasy. Bo chociaż i jemu zdarzają się słabsze mecze, zazwyczaj po prostu przerasta tę ligę. W klasyfikacji kanadyjskiej jest póki co trzeci. Zdobył siedem bramek i zaliczył dwie asysty. Strzelił też chyba najładniejszego gola tego sezonu. Mowa tu oczywiście o trafieniu z rywalizacji przeciwko Cracovii.
Sam stworzył kolegom pięć okazji bramkowych. Pod tym względem ustępuje tylko Tudorowi i Cebuli z Rakowa (statystyka po 13. kolejce). Znakomicie układa się jego współpraca z Jakovem Puljiciem. Imaz jest zazwyczaj podwieszony pod wyżej ustawionego Chorwata, ale jego mobilność sprawia, że raz znajdzie się na skrzydle, zaraz potem na dziesiątce, a chwilę później z zimną krwią wykończy sytuację z pozycji wysuniętego napastnika. Prawdziwy skarb dla drużyny.

Atakujący: Jesus Jimenez (Górnik Zabrze)

Imię Jesus zobowiązuje chyba do pełnienia w Ekstraklasie roli kozaka. Po Imazie czas bowiem na Jimeneza. Hiszpan z Górnika Zabrze po odejściu Igora Angulo przejął w zespole rolę zdecydowanego lidera ofensywy. W 13 meczach zdobył do tej pory osiem bramek, co w klasyfikacji strzelców daje mu drugą pozycję. Już na starcie bieżącej kampanii pokazał, że rywale muszą mieć się przy nim na baczności. Trzy razy trafił wtedy do siatki Podbeskidzia Bielsko-Biała. Później nie rozgrywał może aż takich koncertów, ale jeszcze niejednokrotnie prowadził zespół do istotnych zwycięstw.
Jimenez to jednak nie typowa dziewiątka. Nie jest przywiązany do pola karnego. Potrafi wyjść po piłkę wyżej, odnajduje się w grze kombinacyjnej, poradzi sobie w bocznej strefie boiska. Pełni podobną rolę do opisanego wyżej imiennika. Dlatego w naszym zestawieniu umieszczamy go jako piłkarza podwieszonego pod typowych snajperów.

Napastnik: Tomas Pekhart (Legia Warszawa)

Nie mogło być inaczej. Niemal cały pomysł na grę ofensywną Legii opiera się ostatnio na tym, by dośrodkować ze skrzydła na głowę Tomasa Pekharta. I o dziwo patent ten daje “Wojskowym” póki co pozycję lidera. Czech do siatki trafiał już 13 razy. Zdominował klasyfikację strzelców, bo “goniący” go Imaz, Puljić i Jimenez trafiali do siatki tylko osiem razy. Większość bramek, bo aż osiem, napastnik Legii zdobył właśnie wspomnianą głową. To jednak nie tylko zasługa słusznego wzrostu (194 cm), ale także znakomitego timingu. Pod tym względem Pekhart to dziś pewnie jeden z lepszych napastników w Europie.
Żaden zawodnik w lidze nie ma takiego wpływu na strzelone przez dany zespół gole. Pekhart miał udział w 13 z 23 bramek zdobytych przez Legię. To 56.5 %. Reszta stawki nie zbliżyła się nawet do granicy 50%.

Napastnik: Mikael Ishak (Lech Poznań)

Kibice Lecha ze strachem w oczach żegnali Christiana Gytkjaera, który odchodził do włoskiej Monzy. Okazuje się jednak, że niepotrzebnie, bo zyskali chyba jeszcze większego kozaka. Wiele złego można mówić o grze Lecha w bieżącym sezonie PKO Ekstraklasy, ale akurat Mikael Ishak swoją robotę wykonuje bardzo dobrze. Strzelił do tej pory siedem bramek. Zaliczył też jedną asystę.
Sezon rozpoczął od czterech trafień w trzech pierwszych kolejkach. Im dalej w las, tym było skromniej, ale to nie tylko jego wina. Mocno siadła bowiem gra całego zespołu. Szwed częściej podlegał też rotacji Dariusza Żurawia. W ostatnich dwóch meczach zagrał tylko 45 minut. Oba Lech przegrał. W obu nie zdobył bramki. To chyba nie przypadek. Owszem, Ishak bardziej imponował w europejskich pucharach, ale i na boiskach Ekstraklasy pokazał, o co w tym fachu chodzi.
***
Podczas ustalaniu składu ławki rezerwowych największy dylemat mieliśmy przy pozycji środkowego obrońcy. Tomas Petrasek czy Michal Frydrych? Michal Frydrych czy Tomas Petrasek? Jeden miał znakomity początek sezonu, a później wyleciał z powodu urazu. Drugi z kolei zawitał do nas po kilku kolejkach, z miejsca dając niepewnej defensywie Wisły dużo spokoju. Ostatecznie minimalnie skłaniamy się ku zawodnikowi Rakowa. Oto pełen komplet rezerwowych.
Karol Niemczycki (Cracovia)
Kacper Chodyna (Zagłębie Lubin)
Tomas Petrasek (Raków Częstochowa)
David Tijanic (Raków Częstochowa)
Ivi Lopez (Raków Częstochowa)
Bartosz Nowak (Górnik Zabrze)
Jakub Świerczok (Piast Gliwice)
XI Ekstraklasy
własne

Przeczytaj również