"Nie ma większego talentu na Wyspach, to magik". Miał podbić świat, był pośmiewiskiem, teraz wrócił do gry

"Nie ma większego talentu na Wyspach, to magik". Miał podbić świat, był pośmiewiskiem, teraz wrócił do gry
Vlad1988/shutterstock.com
W futbolu, jak i w biblijnej przypowieści, podejście do talentu jest różne. Jedni potrafią go pomnożyć, wykorzystując w pełni każdą okazję od losu. Druga grupa ludzi robi wszystko, aby w autodestrukcyjny sposób pogrzebać swój talent, nie bacząc na przyszłość. Należy do niej choćby Adel Taarabt, któremu wróżono wielką karierę, miał brylować w najlepszych klubach świata, a latami tułał się niemal po dnie. Jak śpiewał zespół Happysad: A miało być tak pięknie.
Piłkarskie szlify zdobywał w akademii Lens, lecz rozmiar jego talentu przerastał całą ekipę z północy Francji. Imponował dryblingiem, wyszkoleniem technicznym, na boisku wyglądał jak piłkarz z innej planety. Jak gdyby, niczym w Galactik Football, istniał magiczny Flux i tylko on mógł z niego korzystać.
Dalsza część tekstu pod wideo
Już w wieku 17 lat zakusy po jeszcze nieoszlifowany diament Ligue 1 poczynił Tottenham. Wielu nastolatków odczuwałoby tremę przed pierwszymi spotkaniami na poziomie Premier League. Wielu, ale nie Adel Taarabt. On wszedł do tej ligi z boiskowym luzem, jak po swoje, bez żadnej presji. Pozwalał sobie na zagrania godne złotych czasów Ronaldinho.

Magik

- Z piłką przy nodze uważam, że nie ma większego talentu na Wyspach, niż Adel. To magik. Musi jeszcze tylko dołożyć do tego troszkę pracy - mówił Martin Jol, ówczesny trener londyńczyków.
Pech chciał, że Holender, który dostrzegał nieograniczone predyspozycje Taarabta, niedługo potem odszedł z ekipy "Kogutów". Do stolicy trafił Harry Redknapp i momentalnie zdecydował się oddać Marokańczyka na wypożyczenie. Zaznaczał przy okazji, że Adel dysponuje większym potencjałem niż, uwaga, Luka Modrić, ale potrzebuje doświadczenia i niezbędnego ogrania na poziomie Championship.
Wielu zdawało sobie sprawę z jego zdolności, jednak chyba nikt nie przypuszczał na jaki wejdzie poziom. Po dołączeniu do Queens Park Rangers w pojedynkę zdemolował zaplecze Premier League, stając się absolutną gwiazdą. Jadąc na Loftus Road, defensorzy rywali mogli jedynie powtarzać dantejską kwestię: "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie". Sztuczkami potrafił zgotować im 90 minut piekła na ziemi. Wszak na poniższej kompilacji jest więcej tzw. "dziur" niż w serze szwajcarskim i podobna liczba ruletek co w Casino Royale. Zinedine Zidane by się nie powstydził.
QPR w cuglach wywalczyło awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, zaś Taarabt został wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu, co przy bilansie 19 bramek i 21 asyst raczej nikogo nie zdziwiło. Mało brakowało, a pomocnik zanotowałby podwójne double-double. W Tottenhamie nadal rządził Redknapp, zatem "The Hoops" postanowili pozyskać swojego wybawiciela na stałe. Cena oscylująca w granicach miliona funtów brzmiała jak żart.
- Neil Warnock jest dla mnie jak ojciec. To jak na razie najważniejszy menedżer w mojej karierze - wyznał zawodnik po awansie. Niestety w Premier League już nie było taryfy ulgowej, a "The Hoops" wrócili do Championship w ekspresowym tempie. Co najgorsze, na Loftus Road zawitał nowy-stary szkoleniowiec Taarabta, Harry Redknapp.

Konflikty, nadwaga i zesłanie do rezerw

- Futbol to nie freestyle. Nie mogę wciąż dawać mu szans. Wczoraj grał w meczu rezerw i w ogóle się nie starał. Nawet ja przebiegłbym więcej kilometrów od niego. Ma nadwagę, nie może grać w takim klubie jak QPR. Czekam aż wróci do odpowiedniej formy - grzmiał na konferencji prasowej.
Taarabt nie zamierzał puścić płazem ostrej wypowiedzi Redknappa. Już następnego dnia podczas wywiadu… podciągnął koszulkę, pokazując całemu światu swoją formę fizyczną. Zaczęła się otwarta wojna na linii zawodnik-trener.
Redknapp nie pozostał mu dłużny. Po kolejnym meczu, gdy QPR poległo z Liverpoolem, nazwał Taarabta najgorszym zawodnikiem, z którym kiedykolwiek przyszło mu współpracować. Przy najbliższej okazji odesłano go na wypożyczenie do Milanu. Miał wtedy dopiero 24 lata, zatem istniał jeszcze cień szansy na uratowanie swojej kariery. Zabrakło chęci i konsekwencji ze strony samego zawodnika.
Epizod w barwach "Rossonerich" był na tyle mierny, że nawet nowy szkoleniowiec QPR, Chris Ramsey, nie znalazł dla niego miejsca w swojej układance. Po wygaśnięciu kontraktu Taarabt został pozyskany przez Benfikę, która najpierw chciała go przetestować w drużynie rezerw. Nawet na poziomie niższych lig w Portugalii Marokańczyk zaliczał serię kompromitacji.
"Orły" zdecydowały się wypożyczyć go do Genoi, gdzie jego statystyki zakrawały o absurd. Dwie bramki na przestrzeni półtora roku to nic w porównaniu z innymi liczbami. Taarabt mógł się pochwalić skutecznością dryblingów na poziomie 93%, co uplasowało go w światowej czołówce. Rzecz w tym, że jednocześnie spadł na ostatnie miejsce pod względem celności wrzutek. Proszę sobie wyobrazić, że tylko 3,2% jego dograń w pole karne znajdowało adresata. Średnio jedna udana centra na 30 (!) prób. Pewnie większość z Was umiałaby celniej wrzucać.

Wirtuoz został rzemieślnikiem

Po powrocie na Estadio da Luz momentalnie odesłano go do drużyny rezerw. Jak się później okazało, był to jeden z najważniejszych kroków w jego karierze. Drugą drużynę Benfiki prowadził wówczas Bruno Lage, który wpadł na jeden z najbardziej szalonych pomysłów. Ale, jak mawiał Szalony Kapelusznik Lewisa Carrolla, "Jeżeli nie ma w czymś żadnego sensu, to nawet lepiej, bo świat nie musi się biedzić nad tym, by go znaleźć".
Portugalczyk zdecydował się wystawić Taarabta na pozycji… defensywnego pomocnika. Energetyczny skrzydłowy, który niegdyś wdawał się w miliony dryblingów, nagle przeszedł kompletną transformację. Został jednym z najbardziej wybieganych piłkarzy, pojął sens walki w obronie, sztuki wślizgów. Gdy Bruno Lage objął stery w pierwszej drużynie Benfiki, awans momentalnie otrzymał także Adel.
Poziom rywali się podniósł, jednak Taarabt nadal kontynuował swój renesans. Zawodnik, który jeszcze kilka lat temu nawet nie myślał o powrotach na własną połowę, przemienił się w prawdziwego konkwistadora środka pola. Wślizgi, odbiory, zablokowane strzały - w Genoi czy Milanie nikt nie posądziłby go o takie zdolności, a dziś to wizytówki i znaki firmowe Marokańczyka. Według portalu Squawka Taarabt przechwyca średnio 5.56 piłek na 90 minut. Pod tym względem jest najlepszy w lidze portugalskiej.
- Bruno Lage zmienił mnie jako piłkarza i jako człowieka - wyznał w rozmowie z "O Jogo".
Taarabt jest już zbyt leciwym zawodnikiem, aby mógł jeszcze raz podbić choćby Premier League, ale musi się cieszyć każdym udanym występem w Benfice. Zdawało się, że kariera wychowanka Lens zaczęła i zarazem zakończyła się w QPR, jednak bieżący sezon pokazał nowe oblicze marokańskiego asa. Adel zrozumiał, że futbol to nie tylko dryblingi i kolejne zakładane siatki. Nauczył się grać dla wspólnego sukcesu. Jak to mówią, lepiej późno, niż wcale. W końcu dziś kończy 31 lat.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również