"Nienawidzę skoków narciarskich". Ostre słowa byłej polskiej skoczkini. Wskazała winnego. "Do oczu płyną łzy"

"Nienawidzę skoków narciarskich". Ostre słowa byłej polskiej skoczkini. Wskazała winnego. "Do oczu płyną łzy"
Grzegorz Granica / PressFocus
Była reprezentantka Polski w skokach narciarskich Joanna Szwab napisała "list pożegnalny", w którym rozliczyła się z środowiskiem polskich skoków. Na łamach "TVP Sport" stwierdziła, że "nienawidzi" tego sportu. Wskazała też winnego. - Gdy teraz o tym myślę, do oczu płyną mi łzy - podkreśla.
Polskie skoki narciarskie nie przeżywają aktualnie najlepszego czasu. Nasza kadra ma za sobą słaby sezon, którego końcówka pozostawiła duży niesmak z uwagi na zamieszanie z odejściem trenera Michala Doleżala. Liderzy reprezentacji obrzucali się w mediach błotem z kierownictwem Polskiego Związku Narciarskiego, a w wypowiedziach zarówno zawodników, jak i dyrektora PZN Adama Małysza, był widoczny duży żal.
Dalsza część tekstu pod wideo
Powiew optymizmu stanowiło zatrudnienie na stanowisku trenera Austriaka Thomasa Thurnbichlera, który zastąpił Doleżala. Teraz jednak w środowisku pojawiła się kolejna medialna "bomba".
Na łamach "TVP Sport" pojawił się "list pożegnalny" autorstwa Joanny Szwab, byłej już reprezentantki kraju w żeńskich skokach. Szwab, której wspomnienia spisał Michał Chmielewski, wyjaśnia, dlaczego zakończyła się na zakończenie kariery przed kilkoma tygodniami.
- Wróciłam do kadry narodowej [kilka lat temu], bo chciał tego nowo zatrudniony Łukasz Kruczek - człowiek-fachowiec, trener-legenda, z wielkim bagażem doświadczeń. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak szybko pełnię szczęścia zabiją zasady, które wprowadzi - mówi Szwab.
- Gdy wróciłam do kadry, podporządkowałam skokom wszystko, dokładnie tak jak wymagał tego Łukasz. Gdy teraz o tym myślę, do oczu płyną mi łzy. Właśnie teraz dopiero dochodzi do mnie, że przez nowego trenera znienawidziłam skoki. Nie chcę o nich myśleć, nie chcę widzieć ich na oczy. Chciałabym, żeby mi to przeszło - dodaje.
- Łukasz cały czas uważał, że nie mogę robić niczego, co niezwiązane ze skokami. Nie przegadałam tego, mimo że czułam inaczej. Dla mnie wszystko, co odciągało moje myśli od problemów ze skoczni, było na wagę złota. A dla niego było zagrożeniem. Byłam przyzwyczajona do ciężkiej pracy, a tu nie pracowałam ciężko. Zajęcia były lekkie, a poza nimi wszystkiego zakazał: pracy, prywatnych wyjazdów, życia typowego dla młodej dziewczyny. Czyli tego, co do tej pory wypełniało mi kalendarz i pozwalało nie zjadać się własnymi myślami o skokach - wspomina.
Szwab nie przebiera też w słowach opowiadając o podziałach w kadrze kobiet, która w ostatnich latach zaliczyła mocny, sportowy "zjazd", jeśli chodzi o wyniki osiągane przez zawodniczki.
- W grupie, która podobno była jednością, nie było się do kogo odezwać. Kadra narodowa przez jej wewnętrzne podziały nie była w żaden sposób zespołem. (...) A miałam w tej kadrze być taka szczęśliwa. A tyle sobie obiecywałam, takie robiłam nadzieje. Dziś nie jestem nawet dumna, że uprawiałam tak wspaniały sport - przyznaje.
- W końcu zrozumiałam, że to jest pieprzona pętla: w której muszę się skupiać na skokach, żeby szło mi lepiej, a gdy to robię, to idzie gorzej. Nie było atmosfery, nie było pieniędzy, nie było spokoju w domu. Co tydzień do psycholożki przychodziłam z toną problemów. (...) Jesienią ubiegłego roku zrozumiałam, że postawiłam o jeden krok za daleko. I że to już moment, w którym moja miłość zmieniła się w moje więzienie. O tym, że muszę się uwolnić, nie zdecydowała jedna sytuacja. To ciąg zdarzeń - podsumowuje.
Szwab konkluduje, że dziś, gdy mieszka we Wrocławiu, nie ma i nie chce mieć ze skokami nic wspólnego. Ale twierdzi, że jeszcze wróci "do źródła".
- Czuję, że jeszcze pójdę skoczyć. Pójdę tak jak kiedyś - dla przyjemności i z miłości. (...) Nikt nie będzie mnie oceniał ani na mnie patrzył, nie powie, jak wyglądam i ile mam siły w nogach. Nikt nie będzie przede wszystkim zabraniał mi już normalnie żyć. Dokładnie to będę mówiła dziewczynkom, które zacznę trenować we własnej sekcji w Zakopanem. Taki mam plan: zdać studia i wrócić. Nauczę je być wolnymi. Nauczę, żeby nigdy nikt nie wmówił im, że z powodu skoków nie mogą iść pozjeżdżać na nartach albo poskakać w parku trampolin. Niech robią co chcą, niech będą szczęśliwe.
Redakcja meczyki.pl
Tomasz Bratkowski19 Apr 2022 · 10:03
Źródło: TVP SPORT

Przeczytaj również