Niesamowite Leicester City na czele peletonu. „Lisy” Brendana Rodgersa w walce o podium Premier League

Niesamowite Leicester na czele peletonu. „Lisy” Brendana Rodgersa w walce o podium Premier League
Youtube
Wydawało się, że zwycięstwo Manchesteru City nad Watfordem w wysokości 8:0 to prawdziwa anomalia tego sezonu, która jeszcze przez długi czas nie zostanie powtórzona. Tymczasem Leicester rzekło do podopiecznych Guardioli: „potrzymajcie nam piwo”, wspinając się na jeszcze wyższy szczyt futbolu poprzez triumf 9:0 nad Southampton. Przebicie wyczynu „Obywateli” było jednoczesnym rzuceniem wyzwania pozostałym drużynom, które aspirują do zajęcia lokaty na podium Premier League.
Wyrównanie najbardziej okazałej wygranej w historii Premier League, samodzielnie ustanowienie najwyższego wyjazdowego zwycięstwa w historii tejże ligi, dwa hat-tricki w jednym meczu – to wszystko brzmi spektakularnie, jednak deklasacja „Świętych” była tylko kolejnym dowodem na niepodważalną siłę „Lisów” w bieżących rozgrywkach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zabawa w „kurniku”

O wiele lepiej oddającymi siłę Leicester statystykami są np. druga najwyższa liczba zdobytych bramek (25) w tym sezonie. Nawet Liverpool ze swoim cudownym tercetem czy Chelsea napędzana przez młodych Abrahama, Mounta, Hudsona-Odoi etc. nie są tak skutecznymi ekipami.
„Lisy” mogą się także pochwalić drugą, po Manchesterze City, najlepszą różnicą bramek wynoszącą na tę chwilę +17. To pokazuje, że ofensywa, która działa bez zarzutu to jedno, ale na King Power Stadium nikt nie zapomina o tym, jak ważna jest prawidłowo działająca linia obrony.
Dzięki temu to właśnie Leicester jawi nam się jako najpoważniejszy kandydat do uzupełnienia podium na koniec sezonu Premier League. Pierwsze dwa miejsce są już na 99% zaklepane przez Liverpool i City, a jedyną niewiadomą będzie ostateczna kolejność drużyn z Anfield i Etihad.
Tandem hegemonów jest niemal niemożliwy do doścignięcia, jednak od peletonu coraz mocniej odrywa się ekipa, która po raz kolejny chce pokazać, że „Big Six” jest śmiertelne, możliwe do ukłucia. Miejsce na podium wcale nie musi być odgórnie zarezerwowane dla Tottenhamu, Arsenalu, Chelsea czy Manchesteru United.

„Dream-team” przez wielkie „D”

Nie tylko dotychczasowe rezultaty, ale także skład „Lisów” sprawia, że to właśnie ekipę z King Power Stadium można śmiało uznać za faworyta w wyścigu o małe mistrzostwo Anglii, czyli naturalnie 3. lokatę. Skład zbudowany przez Brendana Rodgersa jest praktycznie pozbawiony słabych punktów.
Bramki strzeże jeden z największych wyjadaczy w ekipie Leicester – niezastąpiony Kasper Schmeichel. Duńczyk niemal każdym kolejnym występem demonstruje, iż niedaleko pada jabłko od jabłoni, a Peter Schmeichel przekazał mu w genach również talent do gry na pozycji golkipera. Dzięki temu Leicester ma trzecią najlepszą defensywę w lidze, a sam Schmeichel już trzy czyste konta w tym sezonie.
Oczywiście, skuteczna gra w obronie nie jest wyłącznie zasługą 32-letniego Duńczyka. Na pochwały zasługuje także duet stoperów, a przede wszystkim Caglar Söyüncü. Po odejściu Harry’ego Maguire’a można było mieć pewne obawy o defensywę „Lisów”, ale Turek nie potrzebował ani chwili na zweryfikowanie siewców defetyzmu.
Söyüncü imponuje pod względem wyprowadzania piłki, zatem nieco częściej niż Jonny Evans znajduje się na ustach wszystkich fanów i ekspertów. 31-letni Anglik nie gra tak efektownie, ale zapewnia stabilność i równy poziom. Średnia 4,5 odbiorów na mecz pokazuje, jak ważnym ogniwem w linii obrony „Lisów” stanowi były zawodnik Manchesteru United.
Duet Söyüncü-Evans musi być niezwykle czujny, ponieważ w filozofia gry Brendana Rodgersa zakłada skrajnie ofensywną grę bocznych obrońców, którzy w fazie ataku nierzadką pełnią rolę po prostu skrzydłowych.
Zarówno Ben Chilwell, jak i Ricardo Pereira perfekcyjnie wywiązują się ze swoich obowiązków pod bramką rywali. 22-letni Anglik może się w tym sezonie pochwalić jedną bramką oraz aż trzema asystami, a z kolei Portugalski prawy wahadłowy już 2 razy wpisywał się na listę strzelców.
Obrona zasługuje na pochwały, ale środek pola to dopiero prawdziwe „El Dorado” w drużynie Leicester. Linia pomocy „Lisów” obfituje w diamenty, które w tym sezonie coraz częściej przypominają perfekcyjnie oszlifowane brylanty.
Ogromny postęp poczynił choćby Wilfred Ndidi. Nigeryjczyk do tej pory był znany ze swojej doskonałej gry w destrukcji o czym świadczy choćby najwyższa liczba udanych wślizgów w ubiegłym sezonie Premier League. 22-latek do repertuaru odbiorów i przechwytów teraz dołożył także umiejętności odnalezienia się w szesnastce, które zaowocowały dwoma trafieniami w obecnych rozgrywkach.
Niczego nowego w aspekcie gry ofensywnej nie musiał uczyć się Youri Tielemans, który od momentu styczniowego transferu jest prawdziwym katem dla wielu rywali Leicester. Belg doskonale rozgrywa piłkę, ale niewątpliwie jego największym atutem są zabójcze wejścia z drugiej linii penetrujące zasieki obronne rywali.
Jakby tego było mało, tercet pomocników uzupełnia znakomity James Maddison. Anglik już w poprzednim sezonie imponował formą, ale bieżąca kampania pokazuje, że sufit 22-latka znajduje się jeszcze wyżej niż można było zakładać. Trzy bramki, dwie asysty oraz niezliczona ilość udanych dryblingów, kluczowych podań, wygranych pojedynków 1 na 1 – oto dorobek Maddisona.
Subiektywnie przyznam, że pod względem czystej przyjemności z oglądania gry danego zawodnika, 22-letni Anglik zajmuje drugie miejsce w moim prywatnym rankingu w tym sezonie Premier League. Tylko Kevin de Bruyne sprawia jeszcze większe wrażenie, niż „dziesiątka” Leicester.
Mogło się wydawać, że skrzydła są największym mankamentem „Lisów”, ale wiele drużyn chciałoby, aby ich słabością byli zawodnicy pokroju Harveya Barnesa i Ayoze Pereza. Obaj maczali palce przy dziewięciu bramkach w tym sezonie.
Jedenastkę Leicester uzupełnia zawodnik, które gra nie wymaga żadnego komentarza. Na Jamie’ego Vardy’ego wystarczy patrzeć i go podziwiać. 32-latek mógłby spokojnie odgrywać główną rolę w filmie „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, ponieważ z biegiem lat zdaje się być w coraz lepszej formie.

Problemy potentatów

Podczas gdy na King Power Stadium ze świecą trzeba szukać wad podopiecznych Rodgersa, inne drużyny przeżywają kryzys za kryzysem. Manchester United zanotował tak fatalny start sezonu, iż bardziej musi uważać na przewagę nad strefą spadkową, niż różnicę punktów, która dzieli ich od „Lisów”.
Arsenal, mimo solidnych wzmocnień w trakcie letniego okienka transferowego, nie potrafi złapać regularności. 4 zwycięstwa, 3 remisy i 2 porażki to nic innego, jak definicja gry w kratkę. Z kolei Tottenham…no cóż. Nie będę pastwił się nad „Kogutami”. Nad nimi najbardziej pastwią się osiągane rezultaty.
W grze o podium największe szansę na pokonanie Leicester będzie miała Chelsea. Po niezbyt udanym początku sezonu „chłopcy” Franka Lamparda złapali wiatr w żagle, notując obecnie serie sześciu zwycięstw z rzędu. Wszystko wskazuje na to, że rywalizacja o 3. miejsce rozstrzygnie się między drużynami w niebieskich trykotach. Na razie lepsze pozostaje Leicester.

Fantastyczny „Pan Lis”

Aktualna pozycja podopiecznych Rodgersa nie jest wynikiem przypadku, łutu szczęścia czy sprzyjającego terminarza, ale efektem niezwykle rozsądnego budowania kadry oraz krystalizowania pierwszej jedenastki. Irlandzki trener od momentu przybycia na King Power Stadium stara się diametralnie zmienić styl gry „Lisów”.
Rodgers przejął drużynę zbyt późno, aby jeszcze w poprzednim sezonie walczyć o najwyższe cele, ale teraz Leicester jest gotowe na ponowne namieszanie w czołówce Premier League. Miejsce na podium po dziesięciu kolejkach, w trakcie których „Lisy” mierzyły się m.in. z Liverpoolem, Manchesterem United, Chelsea i Tottenhamem zasługuje na uznanie.
Jeśli mistrzostwo z sezonu 2015/16 nie przekonało wszystkich do zainteresowania się ekipą „Lisów”, teraz nadarza się idealna okazja do naprawienia błędu przeszłości. Leicester to drużyna pełna jakości, obfitująca w młode talenty, która wyniki chce osiągać poprzez przyjemną dla oka gry. Czy nie tak wygląda właśnie esencja futbolu?
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również