Niesamowite statystyki po powrocie Bundesligi. UEFA powinna zmienić ważny przepis?

Niesamowite statystyki po powrocie Bundesligi. UEFA powinna zmienić ważny przepis?
Ververidis Vasilis / Shutterstock.com
Utarło się, że na własnym stadionie gra się dużo łatwiej. Bo każda kępka trawy znajoma, lepiej czuć przestrzeń na boisku, rywale często mają w nogach podróż, a kibice potrafią odpowiednio zmotywować do lepszej gry. Może to tylko zbieg okoliczności, ale ostatnie tygodnie pokazują, że chyba tylko ta ostatnia kwestia jest prawdą. Zniknęli kibice - zniknęły dobre wyniki gospodarzy. Statystyki są w tym względzie wręcz nieprawdopodobne.
Za nami cztery pełne kolejki niemieckiej Bundesligi. Rozegrano też zaległy mecz między Werderem i Eintrachtem. Rywalizacja toczy się oczywiście przy pustych trybunach, a mury własnego stadionu - choć dobrze znane - wcale nie pomagają. Wręcz przeciwnie. Gospodarze kompletnie nie radzą sobie w rywalizacji z gośćmi.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po przymusowej przerwie rozegrano już w niemieckiej elicie 37 spotkań. Zgadnijcie, ile z nich wygrali gospodarze? Według słynnego atutu własnego boiska, powinni chociaż z 20? No nie jest to dobra odpowiedź. 15? Też za dużo. Otóż drużyny grające u siebie schodziły z trzema punktami w kieszeni po… ośmiu meczach.
W 26. kolejce gospodarze wygrali jedno na dziewięć spotkań. Tydzień później triumfowali dwukrotnie, a w seriach gier numer 27. i 28. kolejno dwa i trzy razy. Przedwczoraj zaległe spotkanie rozegrali też piłkarze Werderu Brema i Eintrachtu Frankfurt. Wynik? 0:3.
Jak często w tych 37 spotkaniach lepsi okazywali się goście? 19 razy! No to tyle z przewagi grania u siebie. Nie wyciągamy takich wniosków po jednej kolejce, bo wtedy może rządzić zbieg okoliczności. Ale prawie 40 meczów to już jednak jakiś punkt odniesienia.
Nieco lepiej radzą sobie póki co gospodarze z 2. Bundesligi. Wygrali oni bowiem 14 z 33 spotkań. To też nie jest jednak szczególnie wysoki wynik.
A w miniony weekend do gry wróciła także nasza ulubiona Ekstraklasa. I na starcie bawi się podobnie jak Bundesliga! Na osiem spotkań gospodarze wygrali dwukrotnie. Goście aż pięć razy. Tu jeszcze za wcześnie na jakąś prawidłowość, ale początek rodem z kraju naszych zachodnich sąsiadów. Może trzeba zacząć mówić o atucie grania w delegacji?
- Kibice, zwłaszcza w derbach, odgrywają ogromną rolę. Jako były zawodnik pamiętam jakie siły fani są w stanie wykrzesać z piłkarzy. Słusznie mówi się też, że trybuny potrafią ponieść zespół. Atut własnego boiska wynika głównie z obecności kibiców, którzy nie tylko dopingują swój zespół, ale wpływają także deprymująco na rywali. Ostatnie mecze w Bundeslidze, w której często wygrywają goście, pokazały, że atut własnego boiska został zdewaluowany. Tym bardziej trzeba mieć dobry plan na spotkanie i skupić się na tym, co mamy do wykonania na murawie - słusznie zauważył przed ostatnim meczem z Arką Piotr Stokowiec, szkoleniowiec Lechii Gdańsk, rozmawiając z “Interią”.
Już niedługo czekają nas dwumecze w fazie pucharowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy. A tam obowiązywać będzie oczywiście zasada mnożenia goli zdobytych na wyjeździe. Czy ma ona jeszcze jakikolwiek sens? Czy w dzisiejszych czasach - a już zwłaszcza w obecnej sytuacji związanej z graniem przy pustych trybunach - drużyna, która wygrała u siebie 1:0 powinna być lepsza niż ta wygrywająca 2:1? Można mieć spore wątpliwości.
Nad tym problemem UEFA zastanawia się już od jakiegoś czasu. Zasada podwójnego liczenia goli wyjazdowych zaczęła obowiązywać w roku 1965, a dziś wydaje się już chyba nieco archaiczna. Stąd pomysł wzorowania się choćby na południowoamerykańskiej Copa Libertadores. Tam przy równej liczbie bramek w dwumeczu po prostu zarządza się dogrywkę i ewentualne rzuty karne. Takie rozwiązanie jest chyba bardziej sprawiedliwe, ale... ma też swoje minusy. Może wówczas dojść do sytuacji, w której częściej obie drużyny będą grały na przeczekanie, nie chcąc się zbytnio odsłonić. To zwiększy z kolei liczbę dogrywek, a piłkarze - i tak już mocno eksploatowani - będą mieć w nogach kolejne minuty, narażając się przy tym na częstsze urazy. Ale to już temat na większą dyskusję.
Zobaczymy, czy trend częstszego wygrywania gości przy pustych trybunach utrzyma się na dłużej i jak sytuacja będzie wyglądała w kolejnych powracających ligach. Póki co to dość istotna ciekawostka, która potwierdza tylko, że kibice to rzeczywiście dwunasty zawodnik.
Dominik Budziński

Przeczytaj również