Niesamowity wyczyn Rakowa Częstochowa. "Taka sytuacja zdarzyła się tylko raz"

Niesamowity wyczyn Rakowa Częstochowa. Taka sytuacja zdarzyła się tylko raz
Norbert Barczyk/Pressfocus
Chociaż stadion Rakowa Częstochowa jest czasami obiektem drwin ze strony kibiców drużyn, które mogą pochwalić się dużo bardziej okazałymi obiektami, to właśnie w Częstochowie powstała w ostatnich miesiącach prawdziwa twierdza. Wywieźć z niej trzy punkty? Praktycznie nierealne.
Kiedy Raków Częstochowa latem 2019 roku meldował się w Ekstraklasie, musiał rozgrywać swoje “domowe” mecze gościnnie w Bełchatowie. Tam radził sobie ze zmiennym szczęściem. Słynny “atut własnego boiska” nie zawsze z teorii zmieniał się w praktykę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Prace remontowe w końcu jednak dobiegły końca i pod koniec rozgrywek 2021/22 “Medaliki” wróciły do rodzinnej Częstochowy. Od tamtej pory cegła po cegle budują przy Limanowskiego prawdziwą twierdzę.
Przez ponad półtora roku wygrał tam jedynie Górnik Zabrze. 15 grudnia 2021 roku. Od tamtej pory Raków rozegrał na własnym terenie kolejne 24 spotkania i choćby raz nie schodził z murawy pokonany. Patrząc szerzej, od momentu powrotu z Bełchatowa do Częstochowy, podopieczni Marka Papszuna zagrali u siebie już 36 spotkań i przegrali jedynie wspomniane starcie z zabrzanami.

W poprzednim sezonie za dużo remisów

Już w poprzednim sezonie Raków regularnie punktował u siebie. Dał się pokonać tylko raz, ale, żeby nie było aż tak kolorowo, nieco zbyt często kończył spotkania remisami. W dużej mierze one sprawiły, że na finiszu rozgrywek lepszy okazał się Lech Poznań, który mógł świętować zdobycie mistrzostwa Polski
Lepiej od Rakowa na własnym terenie punktował wówczas nie tylko “Kolejorz”, ale też Lechia Gdańsk. Tak samo z kolei Pogoń Szczecin. Niewiele gorzej Wisła Płock. Bolesny dla ekipy Papszuna okazał się zwłaszcza remis z Cracovią w przedostatniej kolejce sezonu. To on na samym finiszu pozwolił Lechowi na objęcie fotela lidera.

W tym sezonie praktycznie bezbłędni

W obecnej kampanii Raków praktycznie zawsze idzie już u siebie (i nie tylko) po pełną pulę. Na własnym stadionie wygrywał wszystkie mecze w el. Ligi Konferencji, pokonując Spartak Trnawa, Astanę i Slavię Praga. Bezwzględny jest też w Ekstraklasie. Z dziesięciu domowych meczów w tych rozgrywkach wygrał dziewięć. Przy Limanowskiego remis ugrała jedynie Jagiellonia Białystok, która mimo przegrywania dwiema bramkami potrafiła doprowadzić w drugiej połowie do wyniku 2:2.
Dobrej dyspozycji u siebie nie podtrzymał natomiast poznański Lech, jeszcze w tamtym sezonie naprawdę imponująco grający przy Bułgarskiej. “Kolejorz” nie dotrzymuje tempa głównemu rywalowi w walce o tytuł i regularnie rozdaje punkty na własnym stadionie. Przegrał już pięć takich spotkań (z Zagłębiem, wspomnianym Rakowem, Śląskiem, Wisłą Płock i Stalą Mielec), a ponadto dał się pokonać w finale Superpucharu Polski (też Rakowowi) i w Pucharze Polski (Śląskowi).
Nic więc dziwnego, że Raków wyprzedza dziś Lecha o 16 punktów i pewnie zmierza po pierwszy w historii mistrzowski tytuł. Jeśli ktoś ma mu zagrozić, w co mimo wszystko trudno uwierzyć, to prędzej warszawska Legia, której strata jest zdecydowanie mniejsza i wynosi dziewięć oczek. “Wojskowi” też nieźle wykorzystują atut własnego boiska. Podobnie jak Raków jeszcze nie przegrali u siebie w lidze. W jedenastu meczach odnieśli siedem zwycięstw i czterokrotnie remisowali.
Co nie bez znaczenia, Raków nie tylko wygrywa u siebie praktycznie każdy mecz, ale niezwykle rzadko pozwala rywalowi na stwarzanie sytuacji i przede wszystkim strzelanie goli. Z 14 domowych spotkań zespół prowadzony przez Papszuna aż dziesięć kończył z czystym kontem.
W tym czasie rywale “Medalików” oddali zaledwie 22 celne strzały. Średnio 1,57 na mecz. Aż 11 z 14 drużyn przeciwnych było w stanie sprawdzić bramkarza Rakowa maksymalnie dwa razy w trakcie spotkania. A gdy nawet ktoś robił to częściej, jak choćby Wisła Płock (trzykrotnie), niekoniecznie kończył dobrze. “Nafciarze” przegrali bowiem w Częstochowie aż 1:7. Nie pozwolili więc drużynie z Częstochowa na kolejne czyste konto, ale i tak starcie zakończyło się dla nich bardzo boleśnie.

W grze o podwójną koronę

Twierdza w Częstochowie ma się zatem bardzo dobrze, a na wyjazdach Raków wcale nie radzi sobie dużo gorzej. Jeśli nagle znacząco nie obniży lotów, być może już za kilka miesięcy sięgnie po pierwsze w swojej historii mistrzostwo Polski. Do tego jednak kilka(naście) kroków.
Podopieczni Marka Papszuna chcą w tym sezonie powalczyć o podwójną koronę. Są nie tylko na dobrej drodze do wygrania Ekstraklasy, ale nadal liczą się w grze o Puchar Polski. Dziś powalczą o awans do półfinału tych rozgrywek z drugoligowym Motorem Lublin. Początek spotkania o godzinie 20.30. Przypomnijmy, że Raków wygrywał dwie ostatnie edycje krajowego pucharu i być może niedługo stanie przed szansą na klasyczny hat-trick.

Przeczytaj również