Nigdy nie wygrali derbów w Ekstraklasie. Walka o prymat w Trójmieście i rzut monetą w tle

Nigdy nie wygrali derbów w Ekstraklasie. Walka o prymat w Trójmieście i rzut monetą w tle
MaciejGillert/shutterstock.com
Każde kolejne Derby Trójmiasta to nadzieja gdyńskich kibiców na wyczekiwane pierwsze zwycięstwo z lokalnym rywalem na poziomie Ekstraklasy. W dotychczasowych czternastu potyczkach Arka nie wygrała ani razu i zremisowała czterokrotnie, w tym w dwóch ostatnich spotkaniach. Nie bez przyczyny więc fani “Żółto-Niebieskich” średnio co kilka miesięcy zadają sobie odwieczne pytanie: “a może to wreszcie ten mecz?”. Następna okazja na przełamanie koszmarnej passy już dzisiaj.
W ostatnim czasie oba wrogie obozy łączył jeden wspólny mianownik: bałagan w klubie. Arka była ciągnięta na dno przez Dominika Midaka, którego w Gdyni wszyscy serdecznie mieli dosyć. Pojawiły się problemy z wypłatami, zniecierpliwienia i bezradności nie ukrywali w wywiadach piłkarze, a widmo bankructwa naprawdę było realne. Z kolei Lechia kłopoty z wypłacaniem pieniędzy w terminie ma od dłuższego czasu. Z tego powodu rozstali się z nią Rafał Wolski i Sławomir Peszko, odszedł też Artur Sobiech, a ich śladami podąży zaraz odsunięty od pierwszego składu Błażej Augustyn. Gdy po wybuchu pandemii koronawirusa rozważano, które kluby Ekstraklasy będą miały trudności z przetrwaniem kryzysu, trójmiejskie ekipy wymieniano w pierwszym rzędzie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Arkowcy przystąpią jednak do derbów w innej rzeczywistości, w czym upatrują szansy na realizację upragnionego celu. Znienawidzeni dawni właściciele przekazali klub w ręce Michała Kołakowskiego, wspieranego przez ojca Jarosława, zatrudniony został trener Ireneusz Mamrot oraz uregulowano część zaległości i zaplanowano kalendarz spłaty pozostałych. Wiatr w Gdyni zaczął wiać w słuszną stronę, choć dopiero co kibice mogli się zastanawiać, czy nie czeka ich przyszło sezonowy objazd po czwartoligowych pomorskich miejscowościach.
I choć derbowe oczekiwania zweryfikuje, jak zawsze, boisko, to ostatnie tygodnie naprawdę upłynęły pod znakiem solidnego zastrzyku optymizmu dla Arki. Z drugiej strony, po ich powrocie do elity odbyły się już derby, do których Lechia przystępowała np. po brutalnej porażce 0:5 z Koroną Kielce. A i tak zgarnęła trzy punkty. W Gdańsku liczą, że znów sprawdzi się metoda pt.: rywale się nakręcają i łudzą, a my “kasujemy” pełną pulę. Na własnym boisku wygrali w Ekstraklasie wszystkie potyczki z przeciwnikiem zza miedzy.
Zanim o 17.30 zabrzmi pierwszy gwizdek arbitra, postanowiliśmy zabawić się w jasnowidzów i poszukać argumentów za zwycięstwem każdej ze stron. Typujemy też potencjalnego bohatera spotkania i zastanawiamy się, czy puste trybuny będą sprzyjały przyjezdnym. Pomogły nam w tym osoby, które “swoje” kluby znają jak własną kieszeń. Były prezes Arki Gdynia Wojciech Pertkiewicz oraz Deleu, grający w barwach Lechii w latach 2010-2014, obecnie piłkarz Bytovii Bytów.

Dlaczego wygra Lechia?

Poniekąd odpowiedzieliśmy na to pytanie wyżej. Bo triumfowała we wszystkich sześciu derbach w Gdańsku rozegranych na poziomie Ekstraklasy. Nawet jak goście pierwsi strzelali gola (lipiec 2009 r.), to wracali do siebie bez choćby jednego “oczka”. Gdy zaś trafili do siatki gospodarzy dwukrotnie, Lechiści skarcili ich cztery razy. Wspomniany mecz zakończony wynikiem 4:2 z kwietnia 2018 r. pachniał zresztą największą klęską Arki w historii pojedynków z lokalnym rywalem, bo do przerwy Lechia prowadziła 4:0.
Tak to już w Trójmieście jest. Próbowało wielu trenerów, walczyło kilkudziesięciu piłkarzy, a Arkowcy dalej nie znaleźli sposobu na ogranie gdańszczan na najwyższym szczeblu. Historia zdecydowanie przemawia za ekipą prowadzoną przez Piotra Stokowca. W roli faworytów ustawia ją też pozycja w tabeli, na co zwraca uwagę Deleu.
- Jak się zerknie na tabelę, to jest spora różnica punktowa. Patrząc też na ostatnie dziesięć lat, w ciągu których jestem w Polsce, to jak się prześledzi wyniki, nie może być innego faworyta niż Lechia. Moje oczy nigdy nie widziały zwycięstwa Arki z Lechią. I mam nadzieję, że nie zobaczą (śmiech). Jak ostatni raz Arka wygrywała (w 2008 r. w Pucharze Ekstraklasy - przyp. red.), to jeszcze mnie tutaj nie było - mówi nam aktualny obrońca Bytovii.
Czynnikiem przemawiającym za triumfem gospodarzy jest też powrót do pełni sił Flavio Paixao. Portugalczyk śnił się pewnie niektórym piłkarzom Arki po nocach - na przestrzeni ostatnich lat zdobywał bramkę za bramką i z siedmioma golami cieszy się mianem najskuteczniejszego piłkarza w historii Derbów Trójmiasta.

Dlaczego wygra Arka?

Bo… kiedyś musi w końcu wygrać. Wprawdzie trzy poprzednie mecze zakończyły się wyjazdową porażką i dwoma remisami, ale trzeba arkowcom oddać, że we wszystkich tych spotkaniach prezentowali się naprawdę nieźle. Kiedy ostatnio grali w Gdańsku, rywalizowali z Lechią jak równy z równym do momentu czerwonej kartki Tadeusza Sochy. Gola stracili dopiero w samej końcówce, co zresztą jest wieloletnim koszmarem gdynian. Na jesień zaś podnieśli się z dwubramkowej straty i wyciągnęli remis w prawie setnej minucie meczu, po pięknym strzale Marko Vejinovicia.
Najbliżej wygranej byli z kolei na wiosnę ubiegłego roku. Można zaryzykować, że gdyby w bramce “Biało-Zielonych” nie stał tak dobry golkiper jak Dusan Kuciak, to Arka dopięłaby swego. A tak Słowak popisał się fenomenalną interwencją w doliczonym czasie gry, parując na słupek potężne uderzenie Aleksandara Kolewa. Chciałoby się powiedzieć, że do czterech razy sztuka, ale bliższe prawdy będzie stwierdzenie: do piętnastu.
Dla gości z Gdyni na pewno lepiej, że spotkanie zostanie rozegrane dzisiaj, a nie, tak jak miało pierwotnie, w połowie marca. Długa przerwa pozwoliła nie tylko na uratowanie klubu z tonącej łodzi Midaków, ale również na zapomnienie o fatalnych wynikach notowanych przez zespół wiosną. Arka przystępuje do derbów z czystą kartą i nowym trenerem, a forma obu drużyn, a właściwie prawie wszystkich ekstraklasowych ekip, to wielka niewiadoma.
- Jesteśmy w takiej sytuacji, gdzie wygląda na to, że chyba w każdym meczu w pierwszej kolejce rozwiązaniem byłby rzut monetą. Nikt tak naprawdę po tej przerwie nie wie, kto jest w jakiej formie, i indywidualnie, i drużynowo - podkreśla Wojciech Pertkiewicz. Były prezes Arki wierzy jednak, że klątwa wreszcie zostanie przełamana. - Jest po trzydzieści kilka procent szans na każdy wynik, dodajmy do tego element emocjonalny, serducho i wygramy te derby. Będzie 1:0 dla Arki - typuje. - Trzymam oczywiście kciuki, bo za mojej kadencji były dwa zespoły, z którymi nie udało się wygrać: Lechia i Pogoń Szczecin. Teraz mamy nowe rozdanie, więc niech się to zmieni - dodaje z uśmiechem.

Kto zostanie bohaterem spotkania?

Rok temu bohaterem Lechii został Dusan Kuciak, przed kilkoma miesiącami show skradł Marko Vejinović, ale niezawodnym kandydatem do miana pierwszoplanowej postaci w derbach jest Flavio Paixao. Tak jak wspomnieliśmy wyżej, doświadczony snajper to prawdziwy kat zespołu z Gdyni, któremu bramki strzela z regularnością najlepszego szwajcarskiego, a właściwie portugalskiego zegarka. O ile uniknie kłopotów zdrowotnych, o tyle piłkarze Arki powinni robić wszystko, by nie dopuścić skutecznego napastnika do uderzenia z okolic pola karnego. Na gola Flavio liczy też Deleu.
- Mam nadzieję, że trafi. To mój przyjaciel, cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt, rozmawiamy, mówimy obaj po portugalsku, kilka razy spotkaliśmy się na kawę - mówi Brazylijczyk. - Fajnie, jakby jeszcze raz udało mu się strzelić w Derbach Trójmiasta. Trzymam za niego kciuki - zapewnia defensor.
A kto może założyć bohaterską pelerynę po stronie przyjezdnych? To o tyle trudne, że skład Arki to spora niewiadoma. Zobaczymy, jak żółto-niebieskie puzzle zdecyduje się poukładać Ireneusz Mamrot. Możliwe, że w linii ataku zagra wypożyczony z Wisły Płock Oskar Zawada, choć na gola pewnie najbardziej liczą ci, którzy w ciągu ostatnich trzech i pół roku przeżyli kilka derbowych katuszy, na przykład Michał Nalepa, wychowanek i pomocnik ekipy z Gdyni. Lechiści muszą uważać na Vejinovicia, bo na pewno mają w pamięci jego jesienną “bombę”, pozbawiającą ich kompletu punktów. W Holendrze bohatera widzi też Wojciech Pertkiewicz, pod warunkiem, że… Marko dalej będzie wykonywał “jedenastki”.
- Bramkę strzeli ten, kto wykona rzut karny - przewiduje były sternik klubu. - Powiem tak: u bukmachera postawię na Arkę, a że nikt nie lubi wyrzucać pieniędzy, to stawiam na tego, kto ma wygrać - dodaje.

Czy pusty stadion pomoże gościom?

Przepisy wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa uniemożliwiają jak na razie pełne trybuny na meczach Ekstraklasy. Wprawdzie za kilkanaście dni kluby otworzą się dla części zainteresowanych osób, ale w normalnych okolicznościach gdańszczan dopingowałoby pewnie około trzydzieści tysięcy kibiców. Arkowcy z kolei powinni być przyzwyczajeni, że na derbowym wyjeździe nie mają wsparcia swoich fanów, bo ci nie mieli jeszcze okazji pojawić się na nowym stadionie Lechii. Ani razu. Teraz brak sympatyków gospodarzy może pomóc gościom, którzy nie będą musieli mierzyć się z dodatkowym hałasem, gwizdami, wyzwiskami i ogłuszającym dopingiem dla rywali.
- To na sto procent zadziała na korzyść Arki - uważa Deleu. - Doping zawsze mobilizuje i motywuje zawodników. Grając w Gdańsku zawsze czułem to wsparcie trybun. Nawet jak nie szło, to kibice nam pomagali, co od razu dawało dodatkową energię. Na pewno będzie ich brakowało. Myślę jednak, że Lechia da radę nawet bez kibiców. I tak gra u siebie - przekonuje piłkarz, który do dziś w Gdańsku cieszy się szacunkiem sympatyków “Biało-Zielonych”.
Jakbyśmy zapytali wszystkich piłkarzy Arki, to pewnie opinie byłyby podzielone. Niektórzy wolą grać pod presją i chłonąć tumult wrogich trybun, dla innych brak sympatyków Lechii będzie dodatkowym handicapem. Nie da się ukryć, że na pustym 43-tysięczniku zawodnicy usłyszą pewnie każdą uwagę trenera, każde mocniejsze uderzenie piłki, każdą kąśliwą uwagę przeciwnika. Zupełnie jak w meczu towarzyskim. - Będzie to atmosfera trochę sparingowa - zgadza się Wojciech Pertkiewicz - Ale myślę, że brak kibiców nie ma znaczenia. Damy radę - były prezes gdynian pozostaje podobnym optymistą, co nasz rozmówca z drugiej strony barykady. - A derby obejrzę ze znajomymi, już się poumawialiśmy, oczywiście zachowując dystans społeczny - dodał.
Przed telewizorem zasiądzie też Deleu, choć ma ręce pełne roboty. Bytovia szykuje się do powrotu na drugoligowe boiska - w najbliższą środę zagrają w Pruszkowie ze Zniczem. - Na pewno będę oglądał derby, tak jak zawsze - potwierdza - My też zaraz zaczynamy ligę, jesteśmy blisko baraży, ale najpierw trzeba zdobyć jak najwięcej punktów. Krok po kroku, liczy się następny mecz, na nim się koncentrujemy, nie myślimy na razie o awansie - odpowiada, pytany o plany zespołu z Bytowa na końcówkę sezonu.
Jeśli zaś piłkarze Arki chcieliby poczuć powiew optymizmu przed spotkaniem, niech zajrzą do wyników wtorkowych meczów w Niemczech. Na osiem rozegranych spotkań w 1. i 2. Bundeslidze, gospodarze nie wygrali ani razu. W Gdyni na taki scenariusz w Ekstraklasie na pewno by się nie obrazili.
***
Trójmiejskim kibicom, niezależnie od klubowych sympatii, pozostaje odliczać minuty do 17:30, wygodnie się rozsiąść i trzymać kciuki za swoich ulubieńców. Wszystkich zapraszamy do wspólnego śledzenia spotkania Lechia - Arka razem z Meczykami. Pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego na naszej stronie ruszy relacja na żywo z Derbów Trójmiasta, w trakcie której oczywiście dostępny będzie czat, byście mogli na bieżąco komentować boiskowe wydarzenia i… nie tylko. Do zobaczenia!
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również