Nocne koszmary, świat rapu, narkotyków i wielkiej piłki. Memphis Depay poprowadzi Lyon do kolejnej sensacji?

Nocne koszmary, świat rapu, narkotyków i wielkiej piłki. Memphis poprowadzi Lyon do kolejnej sensacji?
kivnl / Shutterstock.com
Losów Memphisa Depaya nie można uznać za modelowy sposób prowadzenia kariery. Holender zaliczył wiele upadków, ale na szczęście jeszcze więcej wzlotów. Gdy kontrowersyjny skrzydłowy doszczętnie zawiódł w Premier League, powszechnie uznano, że to kolejny zmarnowany talent. Nikt nie wierzył w jego odrodzenie. Jednak on nigdy nie porzucił marzeń o podboju europejskiej piłki. Po latach trudności napastnik wraca na salony.
Zrywasz więzadła krzyżowe, proces rehabilitacji trwa ponad pół roku. Na murawę wracasz, gdy twoja drużyna rozgrywa najważniejszy mecz od wielu lat. Naprzeciwko renomowany Juventus, trzeba obronić wypracowaną w pierwszym meczu przewagę. Początek spotkania: rzut karny, być może jedyna taka okazja. Co robisz? Memphis Depay nie bawił się w półśrodki. Wykonał perfekcyjną podcinkę nad bezradnym Wojciechem Szczęsnym. Zachował się niczym legendarny Antonin Panenka. 26-latek z zimną krwią i chłodną głową pokazał, że jego kariera dopiero wkracza w decydującą fazę.
Dalsza część tekstu pod wideo

Mroczne cienie dzieciństwa

Droga Memphisa do zawodowej piłki nie była usłana różami. Holender wybrał ten zawód, ponieważ boisko stanowiło jedyną odskocznię od smutnej codzienności. Jego ojciec porzucił rodzinę, gdy chłopak miał zaledwie cztery lata. Napastnik nie zapomniał samotności, na jaką skazał go Denis Depay. Z tyłu trykotu zawsze ma umieszczone tylko imię, ponieważ nie chce być kojarzony z nazwiskiem człowieka, który go opuścił.
Prawdziwe problemy zaczęły się jednak kilka lat później, gdy matka poznała nowego mężczyznę. W biografii pt. Heart of a Lion autorstwa Simona Zwartkruisa dokładnie opisano codzienną gehennę Memphisa. Konkubent regularnie go bił, poniżał, chłopak bał się wracać do domu. Potrafił siedzieć w szkole pod biurkiem i płakać, byle tylko nie trafić na swojego prześladowcę. W nocy męczyły go koszmary, na jawie pełnił funkcję worka treningowego.
Zanim futbol stał się odskocznią, Depay zbłądził, czego nie zamierza ukrywać. Jako 12-latek zaczął handlować narkotykami, żeby zarobić pieniądze i uciec. Wpadł w złe towarzystwo, ale w porę potrafił się od niego odciąć. Wreszcie zdecydował, że szansą na sukces jest sport. Na murawie zapominał o tym, co go trapiło. Traumatyczne doświadczenia przelewał też na papier, próbując sił w rapie. W jednym z wywiadów zdradził, że trener młodzieży w Sparcie Rotterdam powiedział mu kiedyś “albo piłka, albo muzyka”. Memphis nie musiał wybierać. Spełnia się w obu dziedzinach życia.

“Król Lew”

- Zawsze miałem poczucie, że wychowałem się w dżungli, dlatego mogę czuć się jak lew. Ten tatuaż reprezentuje mnie - mam serce drapieżnika. Zawsze stoję z podniesioną głową - komentował, gdy zapełnił plecy ogromnym malunkiem, symbolem walki i nieustannej determinacji.
Depay zmagał się z wieloma problemami, ale wszystko odeszło na bok, gdy zaczął grać na zawodowym poziomie. W barwach PSV dał się poznać jako zjawiskowy skrzydłowy, który z futbolówką umie zrobić dosłownie wszystko. W Eredivisie regularnie ośmieszał rywali, bez trudu strzelał po kilkanaście bramek na sezon. Stylem gry przypominał Cristiano Ronaldo z najlepszych czasów. Niestety, tego typu porównania szybko ucichły, gdy Holender rzeczywiście miał wejść w buty Portugalczyka.
W 2015 r. Memphis trafił do Manchesteru United, gdzie od razu obdarowano go legendarnym numerem 7. Wydawało się, że to idealny kierunek, ponieważ na Old Trafford pracował jego rodak, Louis van Gaal. To właśnie ten trener umożliwił mu debiut w kadrze narodowej. W Premier League ich współpraca nie układała się tak dobrze.
- W Manchesterze miałem poczucie, że nie mogę zrobić nic, co nie idzie w zgodzie z myślą trenera. Raz skrytykował mnie, bo po treningu zostałem z Ryanem Giggsem, żeby poćwiczyć strzały słabszą nogą - zdradził Holender w biografii. - Kazał mi się spotykać z klubowym trenerem mentalnym, chociaż miałem prywatnego. Gdy odmówiłem, nie odzywał się do mnie przez kilka miesięcy. Na koniec sezonu odesłał mnie na trybuny. Odezwał się do mnie, mówiąc jedynie, że kolejny rok będzie jeszcze trudniejszy, bo sprowadzi nowych napastników - dodał.
Van Gaal nie potrafił wykorzystać potencjału nowego nabytku, chociaż Memphis też mu tego nie ułatwiał. Prowokował buńczucznym zachowaniem, przesuwał granice dobrego smaku. Gdy zaliczył katastrofalny występ i odesłano go do drużyny rezerw, na trening przyjechał nowym Rolls Roycem. Czuł się jak gwiazda, zapominając o sportowej dyspozycji. Jako piłkarz odrodził się dopiero w Lyonie.

Przywódca

Trzy lata temu “Czerwone Diabły” zgodziły się na transfer, ponieważ z Depaya nie było żadnego pożytku. Holender nie znajdował się w planach Jose Mourinho, więc pozwolono mu odbudować się w barwach OL. W lidze francuskiej “duży dzieciak” dorósł do wielkiej piłki. Przestał zrzucać winę na innych, zrozumiał, że sam jest kowalem swojej kariery.
Klasę zademonstrował już w pierwszym pełnym sezonie, gdy zanotował 19 bramek i 13 asyst w Ligue 1. Na koniec ubiegłych rozgrywek znów mógł się pochwalić double-double. W międzyczasie wrócił do reprezentacji i momentalnie stał się jednym z liderów układanki Ronalda Koemana. W ośmiu ostatnich meczach dla “Oranje” strzelił sześć goli i dołożył do tego aż dziewięć otwierających podań. Jest podporą zarówno w kadrze, jak i klubie.
- Memphis będzie naszym kapitanem. Ci, którzy dostają opaskę, są naturalnymi liderami, posiadają odpowiednią jakość, cechy przywódcze. Depay jest gotowy na boisku, jak i poza nim. Często z nim rozmawiam i wiem, że to odpowiedni wybór - mówił niedawno Rudi Garcia dla “Telefoot”.
Pomimo groźnej kontuzji kolana, 26-latek w ostatnich miesiącach radzi sobie znakomicie. Bilans piętnastu trafień i dwóch asyst w przeciągu zaledwie 1500 minut budzi wrażenie. W dużej mierze dzięki niemu Lyon po raz pierwszy od dekady dotarł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Szanse na awans w konfrontacji z rozpędzonym Manchesterem City są malutkie, ale nie radziłbym przedwcześnie skreślać “Olimpijczyków”. Już do dwumeczu z Juventusem przystępowali z pozycji tzw. underdoga.
Za kilka godzin Memphis Depay będzie mógł pierwszy raz przysłużyć się kibicom z czerwonej części Manchesteru. Wyeliminowanie “The Citizens” stanowiłoby małą rekompensatę nieudanego epizodu na Old Trafford. Czy nieustraszony “Król Lew” po raz kolejny pokaże pazurki? Przekonamy się już o 21:00.
***
Turniej finałowy Ligi Mistrzów trwa, a my od kilku dni proponujemy Wam kolejne artykuły dotyczące zespołów, które zjechały się do Lizbony. A więc...
Zapraszamy!

Przeczytaj również