Najgroźniejsza broń w arsenale Simeone. Oto prawdziwy lider Atletico. Kimś takim miał być Griezmann

Najgroźniejsza broń w arsenale Simeone. Oto prawdziwy lider Atletico. Kimś takim miał być Griezmann
Meng Dingbo/Xinhua/PressFocus
W poprzednim sezonie miał tak wielkie problemy ze skutecznością, że sam nie wierzył we własne umiejętności. Gdyby nie wsparcie trenera, prawdopodobnie już grałby w innym klubie niż Atletico Madryt. Zamiast jednak opuścić ekipę mistrzów Hiszpanii, stał się jej boiskowym liderem. Dziś nikt nie wyobraża sobie “Los Colchoneros” bez Angela Correi.
Atletico Madryt generalnie nie rozgrywa najlepszego sezonu. Można jednak jedynie przypuszczać, jak fatalnie wyglądałaby sytuacja madrytczyków, gdyby nie zjawiskowa dyspozycja Angela Correi. Argentyńczyk strzela, asystuje i robi dosłownie wszystko, czego wymaga się od rasowego snajpera. Antoine Griezmann czy Luis Suarez mogą tylko przyglądać się, jak 27-latek wyrasta na lidera “Rojiblancos”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rok zmian

Jeszcze przed rokiem nawet największy fan talentu wychowanka San Lorenzo nie wierzył, że ten stanie się najlepszym strzelcem w ekipie Atletico. Chociaż poprzedni sezon zakończył się triumfem podopiecznych “Cholo” na krajowym podwórku, napastnik z Argentyny nie mógł być zadowolony ze swoich poczynań. Wielu meczach nie był dla drużyny wsparciem, a kulą u nogi. Kiedy kibice i koledzy łapali się za głowę, to nie po kapitalnym zagraniu, ale raczej po jego kolejnej zmarnowanej sytuacji.
W poprzednim sezonie Correa do połowy kwietnia miał na koncie cztery bramki, co było żenującym wynikiem, patrząc na gigantyczną liczbę okazji, do których dochodził. Czarę goryczy mogło przelać spotkanie z Betisem, kiedy Argentyńczyk pudłował w sytuacjach, które prawdopodobnie wykorzystaliby nawet przypadkowi przechodnie wzięci z ulicy. Fani tracili cierpliwość, sam piłkarz po ostatnim gwizdku stał na murawie kompletnie załamany, ale wtedy do akcji wkroczył Diego Simeone. Trener przytulił podopiecznego, pokazując że żadne pudło nie osłabi jego wiary w umiejętności rodaka.
- Wkurza mnie, że Angel nie może strzelić gola, ponieważ on zawsze generuje zagrożenie w polu karnym. Jest na etapie, kiedy nie może trafić do siatki, ale jeśli dalej będzie tak pracował, bramki przyjdą. Życie to praca, praca i praca. Któregoś dnia zawsze przychodzą jej efekty. Mam nadzieję, że pewnego dnia dostanie to na co zasługuje, czyli gole - mówił wówczas “Cholo” dopytywany przez dziennikarzy o dramatyczną dyspozycję Correi.
Wtedy w prasie dominował temat możliwego odejścia 27-latka po zakończeniu sezonu. Simeone jednak sukcesywnie podkreślał, że Correa nigdzie się nie rusza, jest ważnym elementem drużyny i prędzej czy później zamieni głosy krytyki w okrzyki pochwały. I miał rację.

Nostalgia Anioła

Correa tuż po uścisku Simeone przemienił się w prawdziwego kilera. Tydzień po feralnym meczu z Betisem ustrzelił dublet. W ostatniej kolejce minionego sezonu zdobył bramkę, która w ostatecznym rozrachunku zaważyła o tytule mistrzowskim “Rojiblancos”. Wszystko, co złe, zostawił za sobą.
- Miałem trudny okres, ale otrzymałem niezbędne wsparcie od trenera i kolegów z szatni. Powiedzieli mi, żebym szedł tą samą drogą, a osiągnę cel, czyli bramki - zdradził Correa na łamach dziennika “AS”.
Wydostanie się z tak drastycznej zapaści sportowej pokazuje tylko, jak mocną psychikę ma Argentyńczyk. Nie po raz pierwszy w karierze i w życiu udowodnił on, że z drobną pomocą jest w stanie przezwyciężyć trudności. W ostatnich latach jego problemy dotyczyły boiskowej formy, jednak nim w ogóle rozpoczął zawodową karierę, dysponował bagażem doświadczeń, który dla wielu ludzi byłby niemożliwy do udźwignięcia.
Angel dorastał w dzielnicy, gdzie dostęp do nauki i bieżącej wody był trudniejszy niż do narkotyków. W wieku 10 lat stracił ojca i musiał utrzymywać rodzinę z pierwszych pieniędzy zarobionych dzięki piłce. Później w tajemniczych okolicznościach samobójstwo popełnił jego brat, który miał powiązania z gangsterskim półświatkiem w Argentynie. Dwa lata temu na Correę spadł kolejny cios, kiedy jego matka zachorowała na raka. Wtedy w geście wsparcia piłkarz ogolił głowę.
- Angelito to chłopak, który ma siłę i zdolność, aby przezwyciężyć każdą trudną sytuację. Jako dzieciak musiał poradzić sobie ze śmiercią ojca, z operacją serca, z jeszcze innymi problemami osobistymi. Ale dotarł tu, gdzie jest, we wspaniałym klubie. To efekt jego profesjonalizmu i niespotykanej mentalności - przyznał na łamach “El Confidencial” Mauro Cetto, dyrektor sportowy San Lorenzo, gdzie Correa stawiał pierwsze kroki w seniorskim futbolu.

Jak ojciec z synem

W obliczu tylu życiowych tragedii, Correa miał szczęście trafić na trenera, który w odpowiedni sposób pokierował jego karierą. Można mieć pewne zastrzeżenia do ostatnich poczynań Simeone w zakresie ogólnego przygotowania drużyny do walki na wszystkich frontach, jednak jego sposób podejścia do pojedynczych piłkarzy zasługuje jedynie na oklaski. Niejeden szkoleniowiec w klubie pokroju Atletico już postawiłby na Correi krzyżyk, wiedząc że przy najbliższej okazji będzie można kupić innego napastnika za kilkadziesiąt milionów. Ale “Cholo” cudzego nie chwalił, swoje znał.
- Przed sezonem sporo rozmawiałem z Angelem. Zapewniłem go, że jest ważnym elementem zespołu. Teraz strzela gole, daje nam punkty, jest decydującym zawodnikiem - stwierdził Simeone cytowany przez “Markę”.
O ile w poprzednim sezonie narzekano na skuteczność Correi, o tyle teraz ten sam piłkarz zaczyna słynąć ze strzelania goli, kiedy nikt się tego nie spodziewa. Żaden gracz w lidze hiszpańskiej nie jest tak skuteczny, jeśli chodzi o stosunek celnych strzałów do zdobytych bramek. Przy okazji trafia do siatki wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne. Spośród jedenastu trafień ligowych, aż dziewięć zanotował, kiedy “Atleti” remisowało lub było na minusie. To cechuje wielkich napastników.
Jeszcze przed rokiem sporo mówiło się o prawdopodobnym transferze Correi do Milanu. Teraz jednak pewnym jest, że Argentyńczyk wiąże swoją przyszłość jedynie ze stolicą Hiszpanii. W styczniu podpisał nowy kontrakt do 2026 roku. Wanda Metropolitano to jego dom.
- Nigdy nie wyobrażałem sobie, że zostanę w jednym klubie tak długo. Teraz piłkarze często zmieniają barwy. Ale tutaj czuję się jak w domu i cieszę się, że ta przygoda będzie kontynuowana. Klub uwierzył we mnie i zawsze będę za to wdzięczny. Również “Cholo” powinien trwać w Atletico jeszcze przez wiele lat. W klubie każdy mu ufa, nikt nie ma żadnych wątpliwości. Razem chcemy poprawić rzeczywistość, w której się znajdujemy - przyznał niedawno 27-latek cytowany przez oficjalną stronę “Atleti”.
Ostatnimi czasy Correa niemal w pojedynkę robi wszystko, aby utrzymać madrytczyków w walce o ligową czołówkę. Tylko w tym roku napastnik brał udział przy zdobyciu ośmiu bramek, co jest, nie licząc niedoścignionego Karima Benzemy, najlepszym wynikiem spośród wszystkich zawodników w La Liga. Łatka miernej jakości egzekutora została już na zawsze oderwana.
Można jedynie mieć pewne zastrzeżenia do gwałtowności Correi, który w niedawnym meczu z Rayo Vallecano wyleciał z boiska za zwyzywanie sędziego. Pewnym jest jednak, że dziś po powrocie do gry nadal będzie dźwigał ofensywę "Atleti" na swoich barkach.
Angel Correa przyszedł na świat w Rosario, mieście, które słynie z “produkcji” piłkarzy z najwyższej półki. Przez lata perłą eksportową argentyńskiej miejscowości był Leo Messi, jeden z najwybitniejszych zawodników w historii futbolu, który teraz znajduje się jednak na wirażu swojej kariery. Na tę chwilę nie ulega wątpliwości, że to Angel Correa jest tym lepszym graczem pochodzącym z Rosario.

Przeczytaj również