Paweł Dawidowicz zmienił klub i liczy na awans do Serie A. Czy jeszcze upomni się o niego reprezentacja?

Paweł Dawidowicz zmienił klub i liczy na awans do Serie A. Czy jeszcze upomni się o niego reprezentacja?
MediaPictures.pl / shutterstock.com
„To brzmi jak sen!”- pisał w jednym ze swoich artykułów Roman Kołtoń, reagując na poważne szanse występu Pawła Dawidowicza w reprezentacji Polski na mundialu w Rosji. Już teraz wiemy, że brzmienie okazało się słabe, a Polak ostatecznie musiał oglądać swoich kolegów z drużyny w domu przed telewizorem.
Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że obrońca dostanie drugą szansę od losu. Hellas Werona, do którego był wypożyczony, zdecydowała się na wykupienie zawodnika za łączną kwotę około 3,5 mln euro.
Dalsza część tekstu pod wideo
Werończycy skorzystali z zawartej w kontrakcie klauzuli wykupienia 23-latka, który związał się z włoskim klubem do 2022 roku. Wcześniej Dawidowicz wypożyczany był z portugalskiej drużyny m.in. do włoskiego Palermo oraz VfL Bochum, jednak tam nie udało mu się podbić serc włodarzy klubu.

Klubowe liczby nie hańbią (ale też nie powalają)

20 marca Dawidowicz stał się pełnoprawnym zawodnikiem klubu grającego na zapleczu Serie A, plasującego się obecnie na 4. miejscu w tabeli. Ta pozycja oznacza, że Hellas stoi przed olbrzymią szansą awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej we Włoszech. A jak Dawidowicz może wesprzeć swoją drużynę?
W tym sezonie robi to przede wszystkim częstymi występami w trykocie „Żółto-Niebieskich”. Dotychczas aż 22 razy meldował się na boisku w oficjalnych meczach drużyny, z czego w 6 wszedł z ławki rezerwowych. Polski obrońca obejrzał jednak aż 5 żółtych kartek w spotkaniach Serie B, przez co musiał pauzować jeden mecz i nie strzelił w nich ani jednej bramki oraz nie zaliczył ani jednej asysty. To dość statyczna gra jak na obrońcę, który miewał przecież momenty w swojej karierze, gdy występował na pozycji defensywnego pomocnika, nieprawdaż?
Paweł z różnymi rezultatami radził sobie również na wypożyczeniach kolejno w VfL Bochum oraz US Palermo. W pierwszym z tych klubów, w sezonie 2016/2017, zupełnie nie zachwycił, rozgrywając zaledwie 17 spotkań w 2. Bundeslidze.
W Palermo obrońca radził sobie jednak znacznie lepiej, występując w 29 meczach oraz notując 2 asysty. W tym też klubie zaczął rozwijać swoją wszechstronność na pozycji ostatniej zapory drugiej linii. Dobra dyspozycja oraz regularna gra zaowocowała kilkoma powołaniami do dorosłej kadry, gdzie jednak ostatecznie nie udało mu się wystąpić. Wciąż pierwszym i jedynym meczem Dawidowicza w reprezentacji pozostaje 4-minutowy występ w wygranym 3:1 meczu przeciwko Czechom.

Kadra: przeciętny grajek czy pechowiec?

Obrońca znacznie więcej minut dostawał w kadrze U-21, gdzie wystąpił w 11 meczach, z czego w dwóch w fazie grupowej Mistrzostw Europy U-21 w 2017 roku. W pierwszych swoich spotkaniach młodzieżowej drużyny trenera Marcina Dorny, Paweł zachwycał polskich ekspertów grą, jednak szybko zapomniano o pochwałach po zremisowanym starciu ze Szwecją.
Podczas drugiego meczu rozgrywek młodzieżowych ME rozegrał fatalne 88 minut, po których usłyszał znamienne słowa Tomasza Hajty.
Były obrońca Schalke 04 pisał również na Twitterze o Polaku: - Zawsze czytam: Dawidowicz to talent, ma papiery na grę. Tylko widzę, że chwilowo zamokły te papiery.
Po tej, bardzo uwłaczającej dla zawodnika sytuacji, Dawidowicz, pomimo dobrych występów w Palermo i niezłych w Hellasie, do dziś nie zagrał w narodowej reprezentacji, ani młodzieżowej, ani dorosłej. Sporo osób mówi, że na zawodniku mocno odcisnęły się kontuzje, których doznawał w Bochum, gdzie aż 21 meczów opuścił z powodu urazów mięśni.
Warto jednak wspomnieć, że pomimo braku występów, 23-latek był powoływany do szerokich kadr reprezentacji Polski zarówno przed Euro 2016, jak i MŚ 2018. O ile powołanie na ME było wielkim zaskoczeniem, gdyż Paweł rozegrał wówczas dla Benfiki ledwie kilka minut, o tyle w nieokrojonym składzie na mundial miał się znaleźć dzięki bardzo dobrym występom w US Palermo. W takich okolicznościach brak jakichkolwiek minut Polaka na boisku śmiało możemy nazwać wielkim pechem.

Nadzieja na lepsze jutro

Dziś Dawidowicz staje przed swoją kolejną wielką szansą - Hellas Werona uwierzyła w obrońcę, zainwestowała w niego kilka milionów i ma nadzieję na to, że ten pozwoli jej na awans do wymarzonej Serie A.
A co to będzie oznaczać dla samego piłkarza? Oczywiście ogromną okazję do pokazania się selekcjonerowi Jerzemu Brzęczkowi, który mógłby zdecydować się na powołanie zawodnika, w związku z ciągłymi problemami na pozycjach środkowego obrońcy czy brakiem godnego zastępcy dla Grzegorza Krychowiaka.
Co więcej, ewentualny awans do najwyższej ligi we Włoszech znacznie wzmocniłby konkurencję Polaka zarówno wewnątrz klubu, jak i na zewnątrz. Pojedynki z najlepszymi napastnikami udowodnią jak mocny lub jak rzeczywiście słaby jest nasz reprezentant, a rywalizacja w klubie wskaże na jego piłkarski charakter i osobowość. Wówczas obrońca w końcu mógłby udowodnić na co go stać i jak mówi klasyk, wreszcie naprawdę mogłoby zweryfikować go boisko.

Ale zanim Serie A…

Do końca sezonu Werończykom pozostało 8 meczów, przed sobą mają jedynie Brescię, Pescarę i Lecce, a ich pozycja już gwarantuje im wzięcie udziału w play-offach do awansu. Paweł Dawidowicz wydaje się być pewniakiem na te spotkania, tym bardziej, że kolejna pauza za żółte kartki już raczej mu nie grozi.
Czy Polakowi uda się utrzeć nosa krytykom i od przyszłego sezonu będzie grać przeciwko samemu Cristiano Ronaldo? Czy wkrótce powróci sen Pawła i uda nam się zobaczyć go w koszulce „Biało-Czerwonych”? Czy może wskutek fatalnego występu ze Szwecją obrońca nie będzie miał już co liczyć na grę w kadrze? Cóż, wszystko wskazuje na to, że na odpowiedzi nie przyjdzie nam zbyt długo czekać.
Marek Garus

Przeczytaj również