"Gdyby Legia Warszawa musiała zapłacić, nie byłoby tematu". Pekhart wraca do Ekstraklasy jako niewiadoma

"Gdyby Legia musiała zapłacić, nie byłoby tematu". Pekhart wraca do Ekstraklasy jako niewiadoma
Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Tomas Pekhart wraca do Ekstraklasy, czyli wszyscy nie wiemy, czego się spodziewać. Król strzelców ligi, a później wielkie rozczarowanie. Legia Warszawa sięga po starego znajomego. Czy ma to sens?
Czy Pekhart pasuje do taktyki Legii? Można powiedzieć, że skoro wieżowiec, sprawny w grze głową, to jak ulał. Kosta Runjaić widzi drużynę grającą na dwóch napastników. Podczas obozu zimowego kilkukrotnie stosował ustawienie z Carlitosem i Maciejem Rosołkiem.
Dalsza część tekstu pod wideo
W sparingach Rosołek zdobył pięć bramek, można go nazwać wygranym ostatniego zgrupowania. Pokazał się jako skuteczny napastnik, a przecież w jedną rundę w Arce Gdynia potrafił strzelić 10 goli. Tylko że na ponownym wypożyczeniu do tego klubu tak dobrze już to nie wyglądało, bo na przestrzeni rundy z bramki cieszył się tylko raz.
Jak sam powiedział w rozmowie z Meczykami - założył sobie wtedy ponowne strzelenie 10 goli, walkę o tytuł króla strzelców i to go zblokowało, bo dzisiaj traktuje jako lekcję pokory.
Carlitos? Zdobył zaledwie dwie bramki. Był to ostatni ze sparingów, rozgrywany już w Warszawie - z niemieckim Magdeburgiem. Hiszpański napastnik ma swoje plusy, do tego czuje feeling z Josue, tylko że wyliczanie mu jesienią kolejnych minut bez trafienia pokazuje, że nie jest on gwarantem dobrej postawy w każdym meczu. Z ofensywnych piłkarzy dostępny jest jeszcze Ernest Muci, które swoje momenty w Warszawie miał.
Czy zatem Legia wykonuje sensowny ruch ściągając Pekharta? Odpowiedzi udziela nam Jakub Wawrzyniak: - Pamiętamy go po pierwsze jako króla strzelców, a po drugie jako rozczarowanie z tego następnego sezonu. I wiele się od tego drugiego etapu nie zmieniło, minęło zaledwie pół roku, a w tym czasie Pekhart nie strzelał i grał mało.
26-krotny reprezentant Czech odszedł z Legii ostatniego lata. Czy Turcja okazała się jego miejscem na ziemi? Jesieni najlepszej, a nawet przyzwoitej nie miał. Grał regularnie, ale minut z tego niewiele.
Napastnik zagrał w każdym meczu Super Lig od kiedy dołączył do zespołu. Ale Gaziantep pożytku z tego nie poczuł. 440 minut, na które złożyło się 12 występów, a rezultat to gol i asysta.
Kiedy zapytaliśmy o niego znawcę ligi tureckiej, jednego z niewielu jej polskich fanów, Filipa Cieślińskiego, ten odpowiedział, że był słaby, po prostu słaby. Wskazał, że łatwo przegrał rywalizację z Figueiredo, a to żaden wielki piłkarz, w związku z czym trener szukał nawet grania fałszywą ’’dziewiątką” w postaci Markovicia czy Maxima.
Dla Legii w 90 występach zdobył 39 bramek, dołożył 4 asysty. Ale to nie powoduje, że jest wspominany jako świetny napastnik nawet na poziom Ekstraklasy. A Gaziantep żegna go bez żalu, za darmo. - Jak napastnik jest niechciany, to znaczy, że jest nieskuteczny - i podczas meczów i w treningu - zaczyna były reprezentant Polski.
- Miał ten jeden, wybitny sezon strzelecki - nigdy nie zdarzyło się to wcześniej ani później - właśnie w barwach Legii i pewnie to determinuje działania dyrektora Jacka Zielińskiego. Jestem przekonany co do jednego. Gdyby trzeba było za niego płacić, to nie byłoby w ogóle tematu jego powrotu - puentuje Wawrzyniak.

Przeczytaj również