Phil Foden rusza po Złotą Piłkę. Guardiola znowu złapał się za głowę. "Chcę zostać legendą Manchesteru City"

Gwiazdor City rusza po Złotą Piłkę. Guardiola znowu złapał się za głowę. "Chcę zostać legendą"
Pedro Soares / pressfocus
Paweł - Grabowski
Paweł Grabowski05 Mar · 12:00
Największy z najdłużej wprowadzanych talentów świata wreszcie ma pozycję nie do podważenia. Phil Foden gra na swoich zasadach, a Pep Guardiola triumfuje tym, że nigdy nie pozwolił, by ktoś taki wyfrunął mu z gniazda. Gareth Southgate już to wie: musi dołożyć pomocnika Manchesteru City do kwartetu z Saką, Bellinghamem i Kane’em, jeśli Anglicy chcą latem wygrać mistrzostwo Europy.
Spory właśnie ruszyły. Sam Guardiola wywołał dyskusję, nazywając Fodena najlepszym piłkarzem Premier League i bardzo dobrze, bo zaraz ktoś dołoży nazwisko Declana Rice’a, ktoś inny wykrzyczy Bukayo Sakę, a pokłócić mogą się też fani Rodriego albo Mohameda Salaha. Pomocnik Manchesteru różni się tym, że w poprzednim sezonie aż 28 z 48 meczów rozpoczął z ławki. Nawet w finale Ligi Mistrzów wchodził za kontuzjowanego Kevina De Bruyne. Dziesięć miesięcy później jest na szczycie. A będzie tego więcej. On w tym roku pójdzie po Złotą Piłkę - grając w takim klubie i w takiej reprezentacji nie ma innego wyjścia.
Dalsza część tekstu pod wideo
Phil Foden, 03.03.2024
News Images / pressfocus

Król przestrzeni

To jest piłkarz, dla którego odkłada się telefon i wlepia gały w telewizor. Foden, gdy czeka na piłkę, średnio sześć razy na dziesięć sekund analizuje układ boiska. Zawsze wie, w jakim kierunku ruszyć, gdzie zrobić przewagę i jak wślizgać się w ciasne korytarze, które współczesny futbol nauczył się kontrolować. Derby Manchesteru pokazały, że można wygrywać bez najlepszych wersji De Bruyne i Erlinga Haalanda. Można, ale trzeba mieć Fodena. Chłopak z największych stadionów świata zrobił sobie plac zabaw, tak jakby dalej był na ulicy, gdzie kiwa kumpli i zakłada im siatki.
Nigdy w karierze na początku marca nie miał 18 goli i dziesięciu asyst. Demoluje rywali bez względu na rozgrywki. Widać, że Guardiola dał mu wolną rękę, bo na boisku możemy go zobaczyć na czterech pozycjach i wszędzie jest doskonały. To jeden z tych piłkarzy, o których nadal nie możemy powiedzieć, kim tak naprawdę jest. Włącza mu się egzekutor, kreator, skrzydłowy, a ostatnio też dziesiątka. Gdy na początku lutego po kontuzji wrócił De Bruyne, kibice City pytali: co teraz z Fodenem? No więc na dzień dobry odpowiedział im hat-trickiem przeciwko Brentford (3:1). Manchester nie zaczął tego meczu dobrze. To było kolejne spotkanie rozpoczęte od stanu 0:1, ale właśnie po to jest Foden, by stonować nerwy i przywracać spokój.

Podstawowa zasada: Nie tracić

Thomas Frank, trener Brentford, zaraz po tym meczu przyznał, że to będzie kiedyś zdobywca Złotej Piłki. Że nie Bellingham czy Saka, ale to Foden powtórzy wyczyn Michaela Owena z 2001 roku i przywiezie tę prestiżową statuetkę z powrotem do Anglii. Guardiola od lat nazywał go “Diamentem” albo “Zwierzem”. Zarzekał się, że nie sprzeda go nawet za 500 mln funtów, ale dopiero teraz przyznaje, że tak dojrzałej wersji Phila jeszcze nie widział. Długo wbijał mu do głowy lepszą odpowiedzialność za piłkę i to, by w kwestii kontroli wzorował się na Rodrim lub Ilkayu Guendoganie. Dzisiaj to nie jest piłkarz strat, tylko zysków. Daj mu piłkę, a on zajmie się resztą.
Niewiele drużyn w Europie ma ten komfort. Gdy rywal gra niskim blokiem, błyskawicznie potrafi wyłączać nawet najlepszych dryblerów. Fodena też to spotyka, choć to jego złote dotknięcia robiły różnice w niedawnych meczach z Luton (2:1), Sheffield (2:0) albo z Evertonem (2:0). Guardiola jeszcze w poprzednim sezonie musiał ciągle odpowiadać, dlaczego nie wystawia Fodena w środku pola, skoro sam piłkarz chce tam grać. Ten sezon to nowy rozdział - oglądamy zawodnika, który nie oddaje rywalom piłki jak dawniej, rozrywa linię defensywy plus oddaje najwięcej strzałów w karierze. Guardiola na różnych etapach kariery budował drużyny wokół Leo Messiego, Mario Goetze, Davida Silvy albo De Bruyne. Być może właśnie wkroczyliśmy w etap, gdy to Foden stanie się głównym centrum dowodzenia.
Phil Foden, 03.03.2024
Mark Cosgrove / pressfocus

Następca Silvy

Niesamowite jest to, że mając 23 lata już teraz wyrównał dorobek bramkowy Silvy (77 goli). Guardiola znowu miał rację, gdy w 2020 roku podczas odejścia Hiszpana, mówił: “Spokojnie, mamy Phila”. Zawsze w niego wierzył, choć nawet poprzedni sezon pokazywał pęknięcia, gdy Anglik rozegrał tylko 2260 minut, ponad tysiąc mniej niż rok wcześniej. Miała na to wpływ m.in. kontuzja stopy po styczniowych derbach Manchesteru oraz zapalenie wyrostka robaczkowego w marcu. Bywało jednak, że nawet zdrowy potrafił przesiedzieć na ławce mecze z Bayernem i Realem w Lidze Mistrzów. Zagrał w słynnym rewanżu na Etihad (4;0), gdy świat zachwycał się walcem Pepa, ale odhaczył tam jedynie sześć minut. Reflektor świecił wtedy m.in. na Jacka Grealisha, którego kontuzje w tym sezonie mocniej otworzyły drzwi Fodenowi.
Teraz nie ma już dyskusji: baller ze Stockport musi grać i basta. Foden korzysta z odroczonej gratyfikacji. Dostaje nagrodę za to, że był cierpliwy i trzymał się ramienia Guardioli, choć po drodze były oferty wypożyczenia do Evertonu i Tottenhamu, a w tle pojawiały się szepty o Bundeslidze i że przecież Jadon Sancho, inny wychowanek City, przeżył tam chwile chwały. Foden cierpiał na porównaniach minut: czy to do Saki w Arsenalu, czy do Trenta Alexandra-Arnolda w Liverpoolu. Mógł zmienić środowisko jak latem Cole Palmer, ale to nie byłoby w jego stylu. Już w akademii, gdy młodzi w ankietach o marzeniach wypisywali Ferrari, on wpisał krótkie: “Legenda Manchesteru City”.

Dotyk Aguero

To Mancunian, człowiek z regionu, który w 2012 roku, gdy Aguero dawał City mistrzostwo Anglii, wbiegł na murawę razem z matką, by dotknąć Argentyńczyka. Dzisiaj żyje tym snem, który wyśnił jako dzieciak - ma 14 trofeów na koncie i apetyt na więcej. Mark Allen, były szef akademii, powiedział kiedyś, że to jedyny gracz w historii klubowego szkolenia, który trzy lata był podawaczem piłek. Zwykle jest to rotacja roczników, a Foden tak bardzo chciał być blisko wielkiej piłki, że wyprosił zmianę. Chciał chłonąć Robinho i zagadywać Joeya Bartona w tunelu. Podpisanie pierwszej umowy z Manchesterem zajęło mu dziesięć minut. Ani jemu, ani rodzicom nie zależało w pierwszej kolejności na pieniądzach. Matka Fodena powiedziała ludziom w klubie: “Nie mówcie mu nic o tych bonusach, bo przestanie być głodny”.
Ludzie kochają ten schemat: miłość do klubu od kołyski, walka o marzenia, a potem skok do gwiazd. Foden od czasu wybuchu kariery nie zmienił się dużo. Wakacje spędza z wędką przy lokalnych stawach, a jego progres ciągle kontrolują prywatny kucharz i trener sprinterów, Tony Clark (ostatnio zaczął pracować z nim też Jayden Danns z Liverpoolu). Facet o ksywie “Madness” nauczył Fodena jak napędzać ruch ramionami i mieć ścięgna z gumy. Kolejnym etapem wzrostu ma być napędzanie gry reprezentacji Anglii, w której Foden ma jeszcze spore rezerwy. Wkomponowanie go w zespół, gdzie na podobnej pozycji gra Bukayo Saka, to zadanie dla Southgate, który dostał takie narzędzia, że wyczynem będzie to spaprać.
Foden niedawno przypomniał scenę, gdy zaraz po nocy w Stambule stał z Jackiem Grealishiem i pytał go: “Co dalej?”. Wygrali przecież Ligę Mistrzów, mieli potrójną koronę. Zdjęcie jak stoją na środku odkrytego autobusu w morzu ludzi przypominało stan zen - błogość tak dużą, że niemożliwością będzie ją powtórzyć. Wtedy Foden stwierdził, że nie mogą zostać w tym miejscu. Muszą ruszyć dalej, wygrać jeszcze więcej i z mocniejszym przytupem. EURO 2024 przychodzi w odpowiednim momencie. Wielka scena czeka na Fodena. Nigdy nie był bardziej gotowy niż teraz.
Autor jest dziennikarzem Viaplay
phil foden manchester city 2024
Cody Froggatt / pressfocus

Przeczytaj również