Piątek i Teodorczyk walczą o swoje kariery we Włoszech. "To największy zjazd polskiego piłkarza od lat"

Piątek i Teodorczyk walczą o swoje kariery we Włoszech. "To największy zjazd polskiego piłkarza od lat"
Fiorentina
Patrzymy na włoski rynek, gdzie wyróżniają się polscy bramkarze, obrońcy i pomocnicy i brakuje nam tam już tylko napastników. To idealny moment, żeby przyjrzeć się karierom Krzysztofa Piątka oraz Łukasza Teodorczyka. Obaj zmienili właśnie kluby i w Serie A oraz Serie B powalczą o swoje kariery. Przypadki różne, ale z tą samą tendencją. Niestety spadkową.
Zacznijmy od Piątka. Problem naszego napastnika polega na tym, że mniej ludzi jest przekonania, że Piątek stracił formę i ciągnie się za nim kryzys. Bo coraz więcej osób uważa, że on po prostu jest na swoim poziomie i trafia do miejsc, które są dla niego za wysokim progiem. Miał fantastyczny jeden pełny sezon i wychodzi na to, że był to jakiś jego magiczny czas, do którego od dawna nie potrafi nawet nawiązać.
Dalsza część tekstu pod wideo
W sezonie 2018/2019, w którym grał najpierw dla Genoi, a w zimowym okienku transferowym przeniósł się do AC Milanu, Piątek miał chore liczby. Naprawdę, przypomnijmy sobie, że strzelił on wtedy 30 goli w 42 meczach we Włoszech. 19 dla Genoi i 11 dla Milanu. Wszedł w Serie A i potem w wielki klub z problemami jak w masło.
Jak było dalej? Pięć bramek dla Milanu na jesień, sporo niewykorzystanych okazji i jasne stało się, że Piątek ze Zlatanem Ibrahimoviciem sobie już nie pogra, bo czas na transfer. Hertha wydawała się ambitnym projektem, ale to jednak klub, który nie sprostał oczekiwaniom, które sam sobie narzucił. Piątek na wiosnę strzelił tam także pięć goli. I stał się totalnie przeciętny. Świadczy o tym siedem bramek strzelonych w kolejnym sezonie i zaledwie jedna bramka w obecnym. Czas na zmiany, bo w Berlinie go już nie chcą, a być tam na siłę nie ma sensu.

Powrót tam, gdzie musi być lepiej

Fiorentina będzie idealną weryfikacją. To klub i przede wszystkim liga, w którym Polak może się odnaleźć, zna specyfikę, czuje się tam dobrze i tylko od niego zależy, czy będzie skuteczny. Zupełnie inaczej byłoby w przypadku powrotu do Genoi, gdzie plusem jest jedynie postać trenera w osobie Andrija Szewczenki. Jednak jego drużyna niemal w ogóle nie kreuje sobie sytuacji bramkowych, więc Piątek bardzo cierpiałby na boisku. Florencja może być jego miastem. Bo jeśli nie, to Piątek brylujący na poziomie międzynarodowym był tylko złudzeniem.
Jeśli jest szczera, to cieszy jego pewność siebie na starcie. Chociaż wypowiedź po prezentacji w nowym klubie brzmi lekko absurdalnie.
- Bardzo się cieszę, że wróciłem do Włoch, gdzie zawsze czułem się dobrze. Jestem wdzięczny ’’Violi” za zaufanie. Chcę pokazać swoją wartość. Dziś jestem lepszym i silniejszym graczem. Nie mogę się doczekać, by zaprezentować kibicom Violi swoją radość.
Dusan Vlahović jest nie do wygryzienia, ale do… wykupienia. Nikt się nie zdziwi, jeśli Serb odejdzie z Fiorentiny jeszcze w styczniu. Piątek ma szansę wywalczyć sobie skład, ale musi prezentować się dużo lepiej niż dotychczas po powrocie po kontuzji.
Oby pasował do koncepcji Vincenzo Italiano, bo to trener, który lubi wykorzystywać napastnika nie tylko do strzelania goli, ale i do gry zespołowej, a na to w przypadku Piątka narzekał trener Herthy Berlin. Ale to inne środowisko. Piątek wrócił do kraju, który dał mu niezapomnianą przygodę, rozgłos i miliony na koncie. Wszystko teraz zależy od niego.

Teodorczyk, czyli największy zjazd od lat

To jest zjazd przez duże ’’Z”. Był trzecim napastnikiem w reprezentacji Polski, a obecnie nie byłby nawet w najlepszej dziesiątce polskich atakujących. A raczej i nie w piętnastce. Teodorczyk ma dopiero 30 lat, a jego zjazd trwa już 3,5 roku. To nie kwestia wieku, nie kwestia złego pokierowania karierą. Naprawdę trudno wyjaśnić, czemu były gwiazdor Anderlechtu wylądował w ostatniej drużynie Serie B. To największy zjazd polskiego piłkarza od lat...
Polak nieźle radził sobie w ukraińskim Dynamie Kijów, przeniósł się do Belgii i tam totalnie rozjechał ligę. Został królem strzelców Jupiler Pro League, wykręcał świetne liczby, które zamknął w 45 bramkach i 9 asystach na przestrzeni dwóch sezonów. Stał się gwiazdą dobrej, europejskiej ligi.
Transfer do Udinese okazał się nietrafiony, ale czy to wina agentów? Raczej nie, bo Teodorczyk miał dobrą pozycję wyjściową. Przyjechał jako kozak z Anderlechtu, prosto z mistrzostw świata, gdzie dwa razy wszedł z ławki. Jednak w Udine od początku był w szafie. Pytanie, jak musiał wyglądać na treningach, że nie dostawał szans lub tylko incydentalnie.

Już nie wróci na dobry poziom

Czemu nie można mieć już nadziei, że kariera Teodorczyka wróci na prostą? Bo przecież był on już ’’cofnięty” do Belgii, gdzie w Charleroi dostał 17 szans i zdobył zaledwie jedną bramkę. On zaciął się na dobre i mamy obawy, że to niezależne od poziomu rozgrywek.
Serie B to liga dwie półki europejskie niżej niż poziom, na którym Teodorczyk miał wszelkie przesłanki, by się wykazać. Łukasz zawsze był trudnym zawodnikiem. Porywczy, często robiący coś zanim pomyślał, a jak pomyślał, to i to nie było gwarancją, że jego zachowanie będzie bardziej racjonalne.
Być może ten człowiek, a nie tylko piłkarz, zagubił się na poziomie, na którym trafił. Gdyby został niżej, byłby skutecznym strzelcem przez lata. Ale kto by się tego spodziewał, skoro po odejściu z Ekstraklasy poradził sobie na Ukrainie i zdominował ligę belgijską? Trudny przypadek, po prostu szkoda tego gościa. Oby nie skończyło się to spadkiem do Serie C.
Ich obu łączy to, że pogubili się w swojej karierze. Czynniki różne, ale puenta jest taka sama. Za duży potencjał pokazali kilka lat temu, żeby przepaść na dobre. Oczywiście bliżej do tego Teodorczykowi, bo Piątek tak gigantycznego zjazdu nie zaliczy. Ale niech nie patrzy w dół, tylko w górę.

Przeczytaj również