Pięć powodów, dla których PSG wygra Ligę Mistrzów. Tym razem się uda!

Pięć powodów, dla których PSG wygra Ligę Mistrzów. Tym razem się uda!
Alain ROBERT/SIPA/PressFocu
PSG drugi sezon z rzędu zameldowało się w półfinale Ligi Mistrzów. I jest sporo argumentów za tym, że “Les Parisiens” nie tylko awansują do finału, ale tym razem go wygrają.
Dwa fantastyczne ćwierćfinałowe spektakle z udziałem PSG i Bayernu śmiało mogą pretendować do miana najlepszych spotkań Ligi Mistrzów ostatnich lat. Oba zespoły wspięły się na wyżyny umiejętności. I choć podopieczni Mauricio Pochettino do końca drżeli o awans, to oni za kilkanaście dni zagrają w boju o finał. Dla Paryża - drugi z rzędu. I być może wreszcie wygrany.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dlaczego PSG wygra Ligę Mistrzów?

1. Bo ma Kyliana Mbappe

Ile znaczy światowej klasy atakujący, przekonaliśmy się właśnie w zakończonym wczoraj ćwierćfinale. Mbappe został absolutnym bohaterem dwumeczu z Bayernem. To, co robił w Monachium, tym bardziej będzie zapamiętane, jeśli w maju Francuz wzniesie Puchar Mistrzów. Bayern nie miał Roberta Lewandowskiego, a na bokach ataku zawodzili Leroy Sane i Kinglsey Coman. PSG napędzali Mbappe, Neymar i Angel Di Maria. Nawet w rewanżu Kylian, mimo braku choćby gola, błyszczał w ofensywie. Oglądało się jego grę z ogromną przyjemnością.
W obu spotkaniach z “Die Roten” 22-latek pokazał najlepsze atuty. Boiskową inteligencję, przyspieszenie, drybling, balans ciała, kontrolę piłki, wykończenie akcji. On już jest gotowy na przejęcie schedy po Leo Messim i Cristiano Ronaldo. A zwycięstwo w Lidze Mistrzów otworzy przed nim wrota do Złotej Piłki. Na Euro też przecież powinien być gwiazdą. Zanim jednak będzie straszył reprezentacyjnych obrońców, może odebrać smak życia piłkarzom City lub BVB. Coś nam się wydaje, że będą mieli oni spore problemy z powstrzymaniem zjawiskowego Mbappe. Czekamy na półfinał właśnie dla niego…

2. Bo ma Neymara

...i dla Neymara. Wiele można Brazylijczykowi zarzucić. Że trudno go polubić. Że nie jest wzorem profesjonalnego piłkarza. Że zbyt często dawał się poznawać jako boiskowy pajac. Że za rzadko przebijały się do mediów jego cudowne zagrania, bo jednocześnie wywoływał różne skandale. Ale to piłkarz, jakich coraz mniej. Zawodnik typu Ronaldinho, fantazyjny drybler, magik z Ameryki Południowej, który bawi się futbolem i zachwyca kibiców. Wysoką formę i kapitalne umiejętności potwierdził w obu meczach z Bayernem. Jasne, w Paryżu miał wręcz niewyobrażalnego pecha, bo zamiast czterech goli nie strzelił ani jednego. W obliczu awansu to jednak schodzi na drugi plan.
Z Mbappe tworzą kosmiczny duet. Nie przeszkadzają sobie. Wczoraj tylko raz ta współpraca nie zagrała, gdy w końcówce zirytowany własną nieskutecznością “Ney” nie wystawił kumplowi “patelni” w polu karnym, tylko błędnie wszedł w drybling. To jednak drobna rysa na szkle. Reprezentant Brazylii wrócił po wyleczeniu kontuzji z przytupem. W doskonałej formie. W drodze po Puchar Mistrzów jego wyborna dyspozycja będzie kluczowa. I, przy okazji, miła dla kibicowskiego oka. Takiego Neymara może zatrzymać chyba tylko… sam Neymar.

3. Bo wszystko chodzi jak w zegarku

Eksperci skupili się na ćwierćfinałowych osłabieniach Bayernu, z naciskiem na brak Roberta Lewandowskiego czy Serge’a Gnabry’ego. Warto jednak przypomnieć, że po stronie paryżan zabrakło Marco Verrattiego, Alessandro Florenziego oraz - w drugim meczu - Marquinhosa. A mimo tego zespół “Les Parisiens” funkcjonował jak należy. Nie zagrał idealnego dwumeczu, miał trochę szczęścia, ale mierzył się z nadal piekielnie silnym obrońcą mistrzowskiego tytułu. I go wyeliminował. Udało się to choćby ze względu na doskonałą współpracę między piłkarzami PSG.
Bo mistrzowie Francji to nie tylko cudowni Mbappe i Neymar. To także środkowy pomocnik Idrissa Gueye, który wykonał tytaniczną pracę w środku pola w obu spotkaniach. N’Golo Kante byłby dumny. Wczoraj Gueye partnerował niesamowity Leandro Paredes, zawodnik rzadko doceniany, a potrafiący zagrać na fenomenalnym poziomie. W Monachium go brakowało. W Paryżu był genialny. Kontrolował, przechwytywał, odbierał, podawał, rozgrywał, pomagał z tyłu, z przodu, dominował.
Świetnie spisał się Angel Di Maria. Abdou Diallo, Colin Dagba i Mitchell Bakker robili, co mogli, choć w normalnych okolicznościach nie powąchaliby murawy. Presnel Kimpembe miewał gorsze momenty, bez Marquinhosa wyglądał mniej pewnie, ale nie zawiódł. A z tyłu nad wszystkim czuwał Keylor Navas. Dużo się mówi o nieskuteczności Bayernu. Monachijczycy pewnie strzeliliby kilka goli więcej, gdyby naprzeciwko nich nie było kostarykańskiego golkipera. Wczoraj chociaż przy pięknym strzale Davida Alaby zabłysnął bajeczną interwencją. Talizman.

4. Bo Mauricio Pochettino wreszcie musi wygrać coś poważnego

W roli menedżera Tottenhamu Argentyńczyk mógł najwyżej cieszyć się z triumfu w Audi Cup. Taki to już los szkoleniowca klubu z wiecznie pustą gablotą. A przecież “Poch” i tak doszedł ze Spurs do finału Champions League. Teraz tego samego może dokonać z PSG. I wreszcie wygrać. Pochettino zasłużył na wielkie trofeum jak mało kto. Fachowcem jest wybornym. Po to właśnie wrócił do Paryża w roli trenera, by wznosić puchar za pucharem. Nie tylko na krajowym podwórku, czego zresztą w tym sezonie wcale nie można uznać za pewnik. Jeśli jednak “Les Parisiens” pokonają dwie ostatnie przeszkody na drodze do międzynarodowego sukcesu, wszelkie grzechy we Francji zostaną całej drużynie wybaczone. A Mauricio Pochettino otrzyma to, na co zasłużył latami profesjonalnej roboty na światowym poziomie.

5. Bo druga taka okazja może się na razie nie powtórzyć

Jeśli potwierdzą się informacje hiszpańskich mediów, Kylian Mbappe od nowego sezonu będzie bronił barw Realu Madryt. To zatem prawdopodobnie ostatnia okazja dla PSG, by z francuskim geniuszem w linii ataku wznieść Puchar Mistrzów. Bez niego będzie trudniej. A kto wie, czy i nie bez Neymara? Pewnie nie. Brazylijczyk nadal jednak nie przedłużył kontraktu, a na pytanie o własną przyszłość odpowiedział, że liczy na zwycięstwo także w półfinale rozgrywek. Paryż opuści też zapewne Angel Di Maria, którego umowa wygasa z końcem czerwca. W takiej sytuacji ofensywę “Les Parisiens” trzeba będzie zbudować od nowa. Nawet wokół Neymara, który pewnie zostanie. Ale od nowa.
Druga rzecz to słabość innych wielkich firm. Zdziesiątkowany Bayern został już wyrzucony za burtę. Borykającą się z różnymi problemami Barcelonę paryżanie wyeliminowali wcześniej. Manchester City wpadł w mały dołek i przed rewanżem z Borussią Dortmund wciąż nie jest pewny awansu. Chelsea wydaje się niedostatecznie silna, by zgarnąć złote medale po finale w Stambule. Niespodziewanie na najpoważniejszego rywala PSG wyrósł długo w tym sezonie zawodzący Real Madryt. W kolejnych latach lista poważnie zainteresowanych triumfem w LM powinna być zatem znacznie szersza. A to kiepska wiadomość dla PSG.

Przeczytaj również