Piłkarzy sprzedawano za beczki piwa i puszki farby. Wspominamy najdziwniejsze transfery w historii futbolu

Piłkarzy sprzedawano za beczki piwa i puszki farby. Wspominamy najdziwniejsze transfery w historii futbolu
nuclear_lily/shutterstock.com
Transfery na rynku piłkarskim w obecnych czasach kojarzą się z grubymi milionami. Funty, euro, dolary, polskie złote - nawet w niższych ligach przewalają się ich tysiące. Do dziś jednak zdarzają się transakcje oparte o raczej niestandardowe formy płatności. Postanowiliśmy przypomnieć kilka tych najdziwniejszych, w których zamiast waluty ofiarowano m.in. środki chwastobójcze, książki, farbę czy wszelkie rodzaje artykułów żywnościowych.
Na wstępie chcemy zaznaczyć, że staraliśmy się unikać umów transferowych, w ramach których niżej notowane zespoły otrzymywały sprzęt sportowy. Stąd też w naszym zestawieniu zabraknie dobrze znanych przykładów, jak chociażby Iana Wrighta czy Gary’ego Pallistera. Skupiliśmy się na tych zdecydowanie bardziej kuriozalnych transakcjach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Collins John: DES Nijverdal -> Twente Enschede (2002)

“Wiedza to potęgi klucz”, mówi stara mądrość. Jak się okazuje, może ona również pomóc pozyskać niezłego piłkarza. W 2002 roku grające w Eredivisie Twente postanowiło ściągnąć 17-letniego napastnika z amatorskiego DES Nijverdal. Dla Johna była to życiowa szansa, jego klub nie stawiał oporu. W zamian za usługi Holendra zażądano 11 encyklopedii dla lokalnej szkoły.
Dwa lata później, już jako piłkarz z 11 golami strzelonymi w rodzimej ekstraklasie, przeniósł się do Fulham. Jak się mówiło, kosztował niecały milion funtów. W Anglii uzbierał prawie 100 meczów w Premier League, do siatki trafił 20 razy. Następnie dużo podróżował - do Azerbejdżanu, USA czy Iranu, a na krótko zakotwiczył nawet w Piaście Gliwice. A ta ciekawa kariera zaczęła się od bardzo nietypowego transferu.

Ernie Blenkinsop: Cudworth Village -> Hull City (1921)

To jeden z klasyków, które są dosyć dobrze znane. Nie sposób jednak go pominąć. Realia po I wojnie światowej znacznie różniły się od obecnych, ale i tak koncept był interesujący. Hull City postanowiło nie ograniczać się do zapłacenia za Erniego Blenkinsopa 100 funtów (sumy odpowiadającej dzisiejszym siedmiu i pół tysiąca), ale dorzuciło również beczkę piwa dla jego kolegów z zespołu.
Angielski zawodnik w nowej ekipie nie odnalazł się zbyt dobrze, ale po zmianie barw na Sheffield Wednesday wiodło mu się dużo lepiej. Z “Sowami” zdobył dwa mistrzostwa kraju, wdarł się do reprezentacji, a potem kopał jeszcze w barwach Liverpoolu i Cardiff City. A jego koledzy z Cudworth zapewne nieraz chwalili się przy piwie, że mieli okazję grać u jego boku.

Ion Radu: Jiul Petrosani -> Chimi Ramnicu Valcea (1998) i Marius Cioară: UT Arad -> Regal Hornia (2006)

Świat rumuńskiego futbolu pełen jest interesujących zjawisk. Niewiele z nich mogłoby jednak przyćmić transfery, których bohaterami stali się Ion Radu i Marius Cioara.
Ten pierwszy został sprzedany po spadku swojej drużyny z ekstraklasy. Czwartoligowe Chimi Ramnicu Valcea dało za niego dwie tony mięsa wołowego i wieprzowego. Pomysł właściciela Jiul Petrosani polegał na tym, aby sprzedać je w celu zgromadzenia środków koniecznych do wypłaty wynagrodzeń. Klub znajdował się bowiem w katastrofalnej sytuacji.
Osiem lat później doszło do kolejnego kuriozum. W niższych ligach miała miejsce transakcja, w której opłatę stanowiło… 15 kilo kiełbasy. O ile nam może być do śmiechu, to Mariusa Cioary z pewnością to nie śmieszyło. Fala żartów i docinek, z którymi się spotkał, spowodowała że dzień po zmianie barw postanowił nie tylko odejść z klubu, ale i skończyć swoją przygodę z futbolem. Doczekał się nawet własnej strony na polskiej Wikipedii.

Franco Di Santo: Tiro Suizo -> Audax Italiano (2005)

Tego gościa zapewne większość z was kojarzy. Niegdyś wiązano z nim wielkie nadzieje - a z chilijskiego Audax Italiano kupiła go Chelsea. Oczekiwanej kariery nie zrobił, uzbierał za to prawie 250 spotkań w Premier League, Bundeslidze i La Liga. Jego początek w profesjonalnym futbolu wiązał się jednak z bardzo dziwnym transferem.
Wypatrzono go w małym argentyńskim klubie, który potrzebował nietypowej pomocy. W związku z tym przystał na oddanie nastolatka za dwie siatki do bramek i… 40 litrów farby. Niestety, w internecie nie znaleźliśmy informacji precyzujących, do czego była ona potrzebna. W każdym razie - kto pomyślałby, że tyle będzie kosztował przyszły reprezentant Argentyny?

Daniel Allende: Central Espanyol -> Rentistas (1979)

Pozostajemy w południowoamerykańskich klimatach, ale wracamy do kulinariów. Urugwaj, końcówka lat 70. Grające w pierwszej lidze Rentistas pozyskuje nowego zawodnika. Płatność ma zostać zrealizowana w ratach, ale to nie to jest tutaj zaskakujące.
Otóż Daniel Allende został sprzedany za 550 steków, które miały zostać przekazane jego pracodawcy w 22 ratach - po 25 sztuk tygodniowo. Trudno się dziwić, kto zjadłby ich tyle na raz?

Hugh McLenahan: Stockport County -> Manchester United (1928)

Kolejny klasyk z zamierzchłych już czasów. Siedem lat po transferze Blenkinsopa Manchester United wykazał się jeszcze większą kreatywnością od Hull. Drużyna McLenahana znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej. Zorganizowano festyn, który miał posłużyć do zebrania środków, aby wesprzeć klubowy budżet. A “Czerwone Diabły”.zwietrzyły szansę na dobry interes.
Asystent ich trenera, Louis Rocca, wykorzystał dobrze prosperujący rodzinny biznes. Zaoferował, że dostarczy na uroczystość lody, jeśli Anglik zostanie zwolniony z kontraktu i będzie mógł przenieść się do jego zespołu. Przedstawiciele “The Hatters” przystali na jego propozycję, a klub ostatecznie udało się uratować. Istnieje do dziś, w tym roku obchodzi 137. urodziny. McLanahan z kolei reprezentował barwy ekipy z Manchesteru przez kolejne dziewięć sezonów.

Kenneth Kristensen. Vindbjart -> Flekkerøy (2002)

2002 rok nie pojawia się w naszym zestawieniu po raz pierwszy, ale ten przypadek jest zdecydowanie najlepszy. Ile trzeba było wtedy zapłacić na poziomie trzeciej ligi norweskiej, aby przekonać swoich rywali do oddania napastnika, będącego gwarancją kilkunastu goli w sezonie? Właściciel Flekkerøy musiał nieźle się zdziwić, gdy usłyszał oczekiwania włodarzy Vindbjart.
Zażądali oni głównego produktu tego nadmorskiego miasta - krewetek. Dokładnie 75 kilo, czyli wagi Kennetha Kristensena. Istnieją duże szanse, że słyszeliście już kiedyś o tej historii, bo przewija się we wszelkich tego typu zestawieniach. Nie dziwimy się, bo jednak to kompletnie szalona sprawa. Korzystając z internetowego cennika jednego ze sklepów, można oszacować, że dziś taka transakcja opiewałaby na równowartość około sześciu i pół tysiąca złotych.
Z ciekawostek możemy dodać, że Kristensen zaliczył w swojej karierze jeden występ w rodzimej ekstraklasie, jeszcze w 1996 roku.

Piłkarz-anonim. Gillingham -> Aston Villa (1937)

W tym przypadku mamy jedynie historię przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Można ją jednak znaleźć w literaturze. W swoich książkach opisywali ją chociażby Paul Simpson i Uli Hesse oraz Dan Walker. “The Villans” mieli pozyskać pewnego zawodnika, którego nazwisko przepadło gdzieś w annałach historii, za prawdopodobnie najdziwniejszy pakiet, o jakim mieliście okazję usłyszeć.
Zgodnie z “legendą”, grające na trzecim poziomie rozgrywkowym Gillingham dostało: trzy używane kołowrotki wykorzystywane przy wejściach na stadion, dwa stroje bramkarskie, trzy puszki środka chwastobójczego oraz maszynę do pisania. Brzmi jakby chcieli rozwiązać wszystkie swoje problemy na raz. Ciekawe tylko, czy ta transakcja naprawdę miała miejsce.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również