Po wielkim transferze był obiektem kpin, teraz wreszcie się spłaca. Gigant przepowiada mu Złotą Piłkę

Po wielkim transferze był obiektem kpin, teraz wreszcie się spłaca. Gigant przepowiada mu Złotą Piłkę
Marco Canoniero / shutterstock.com
Długo to nie trwało. Od opinii o rozczarowującym transferze i kpin z powodu “elektryczności” w polu karnym do uzyskania statusu szanowanego i topowego obrońcy na świecie minęło raptem kilka miesięcy. Dziś mało kto widzi Juventus bez Matthijsa de Ligta w składzie.
To drugi najważniejszy człowiek Andrei Pirlo. Na początku zeszłego roku okrzyknięty “złym zakupem”, od pewnego czasu robi wszystko dla zapewnienia bezpieczeństwa w tyłach Juventusu. Były kapitan Ajaksu pod koniec listopada wrócił w świetnej formie po kontuzji barku i natychmiast odzyskał swoje miejsce w środku defensywy. W 6 pierwszych spotkaniach rozegranych z Holendrem “Stara Dama” 3 razy zachowała czyste konto. Bez niego Juve traciło 0,9 gola na mecz, z nim ta średnia spadła już do 0,63. Nie ma w tym przypadku. De Ligt gwarantuje spokój i jakość. Z “fajtłapy”, który kusi licho we własnym polu karnym, wyrósł strażnik turyńskiej solidności.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kariera w przyspieszonym tempie

Wpływ obrońcy z rocznika 1999 wykracza daleko poza zwykłe statystyki. Obserwując te sześć meczów z Holendrem w składzie, można to od razu zauważyć. Wrócił na boisko pewny siebie, zdecydowany, odbudowany fizycznie i wiecznie uważny. Z oczami wokół głowy. Towarzyszący mu zespół nie czuje się już bezbronny, a gdy jakaś indywidualna pomyłka wpędzi ją w kłopoty, Holender jest zawsze gotów zażegnać niebezpieczeństwo. Juventus, gdyby nie kompromitująca wpadka z Fiorentiną, mógłby jawić się jako najlepsza defensywa w Serie A.
Nie ma chyba wielu 21-latków, którzy byliby tak bardzo przyzwyczajeni do presji. Matthijs żyje z nią od lat, pewnie zdążyła mu nawet spowszednieć. W młodzieżówce Ajaksu zadebiutował chwilę przed ukończeniem 17 lat. Jego pełny występ był na tyle dobry, że miesiąc później już wskoczył do pierwszej jedenastki seniorskiego zespołu. Po 25 minutach wpisał się na listę strzelców, czyniąc go drugim, po Clarensie Seedorfie, najmłodszym strzelcem “Ajacieden” w historii. Połykał kolejne szczeble kariery jak growy Pac-Man pastylki na planszy. Zanim osiągnął pełnoletność, już wystąpił w pierwszym finale europejskiego pucharu, a następnie został kapitanem drużyny i rozstawiał kolegów po kątach.
Nagrody i zaszczyty, jakie na niego spłynęły oraz współpraca z najpotężniejszym piłkarskim agentem Mino Raiolą wskazywały, że młody talent w Amsterdamie długo miejsca nie zagrzeje. Od początku wytyczono kurs na Turyn. Spodziewano się sporych pieniędzy, ale chyba na wszystkich kwota 85,5 milionów euro zrobiła kolosalne wrażenie. Menedżer w negocjacjach zagwarantował też swemu klientowi świetne uposażenie. 16 milionów euro rocznie (pensja z dodatkami może wzrosnąć do 24 mln) ustawiło de Ligta na drugim miejscu na liście płac “Starej Damy” po Cristiano Ronaldo. Czy można bardziej zaufać w możliwości nastoletniego jeszcze piłkarza?

Skazany na sukces

Na szczęście, tam gdzie nie dojeżdżał jeszcze z umiejętnościami, nadrabiał pokorą oraz pracowitością. Jego sportowy fart polega na tym, że zwykle otaczał się fenomenalnymi graczami, od których mógł się uczyć. W reprezentacji narodowej stanowi parę z fachowcem na pozycji środkowego obrońcy Virgilem van Dijkiem. W Juventusie z kolei pobiera nauki od doświadczonych i utytułowanych Leonardo Bonucciego i Giorgio Chielliniego. Sama ich obserwacja sprawia, że staje się lepszy. Jak mówi, wtedy “wystarczy mu już tylko podpatrywanie Sergio Ramosa w telewizji” i ma pełne spektrum najlepszych stoperów na świecie. W końcu też Juventus to klub z kultową tradycją obronną. W takich warunkach Matthijs jest skazany na wielki sukces.
A mimo to pierwsze miesiące cierpiał. Musiał zmienić stronę, a w dodatku gra obronna za Maurizio Sarriego wyglądała zupełnie inaczej niż w Ajaksie za Erika ten Haga. Koniec krycia indywidualnego. Pora nauczyć się strefy i ustawiania się w linii daleko od swojego pola karnego. Odpowiedzialność i stres. Każdy fałszywy ruch to niemal pewna bramka dla przeciwnika.
Nie wyglądał na przekonanego do nowego systemu. Głupie i przypadkowe zagrania ręką we własnym polu karnym doprowadzały fanów “Bianconerich” do szewskiej pasji, wytykano mu ciamajdowatość oraz brak skupienia. Sarri odesłał go na ławkę, ale zaraz musiał go ściągnąć z powrotem. Gdy Chiellini zerwał więzadło krzyżowe, holenderski złoty chłopiec ponownie został rzucone w światło reflektorów. Kontuzja “Capitano” okazała się błogosławieństwem w nieszczęściu, bo de Ligt wszedł w “tryb Hulka” znacznie wcześniej, niż mógłby to zrobić.
Na drodze czyhały wyboje, lecz obrońca twierdzi, że zaczął dostrzegać poprawę.
- Myślę, że radziłem sobie dobrze w każdym meczu od początku listopada i cieszę się, że klub we mnie wierzy. Sarri uspokajał mnie i powtarzał, że klub mnie potrzebuje i że nie powinienem się spieszyć - mówił w wywiadzie dla holenderskiego portalu “Ziggo Sport”. Gdy tylko wrócił z rehabilitacji, wznowił grę w miejscu, w którym przerwał, mimo że klub, już za nowego trenera, znów broni się nieco inaczej.

Nowy Cannavaro?

Na co wykorzystał przerwę? Przede wszystkim na szlifowanie języka. Gdy przebijał się do składu Juventusu, twierdził, że bariera językowa jest poważną przeszkodą we wczesnym rozwoju, ale dzięki przyzwoitej umiejętności komunikacji po angielsku zaprzyjaźnił się z nowym przybyszem, Aaronem Ramseyem, a jednocześnie szkolił włoski. Zaledwie rok po zmianie otoczenia zaskoczył dziennikarza “Sky Italia”, odpowiadając na pytania w jego języku. Nie lekceważy więc żadnego aspektu profesjonalnej pracy piłkarza. W dodatku uwielbia Piemont i Turyn. Czuje się tu jak w holenderskim miasteczku, w którym dorastał on i jego dziewczyna AnneKee Molenaar. To zupełnie inny świat od tego, co można doświadczyć w Mediolanie, Rzymie czy Florencji. Cisza, spokój, porządek. Nieco dziwna lokalizacja dla chłopaka, który co mecz ma zadanie zapanować nad chaosem.
Półtora roku po przyjściu do Serie A wątpliwości uleciały w powietrze. Dziś nikt nie podważa tej decyzji: Matthijs przybył we właściwym czasie i do właściwego miejsca. Gdy na emeryturę przejdzie i Chiellini, i Bonucci, defensywa będzie zabezpieczona, przynajmniej w postaci lidera. Mino Raiola twierdzi, że Holender będzie pierwszym obrońcą po Fabio Cannavaro, który otrzyma Złotą Piłkę. Do tego celu brakuje mu ważnych osiągnięć i perfekcyjnego mundialu, ale pewne cechy wspólne z włoskim stoperem już ma. Reprezentuje “Starą Damę” i otrzymał w spadku jego pseudonim, “Il Muro”. Gdy Cannavaro zostawał najlepszym piłkarzem świata liczył 33 lata. “Holenderska ściana” ma więc jeszcze ponad dekadę, by udowodnić aspiracje do najwyższego lauru.

Przeczytaj również