Polacy za granicą. Robert Lewandowski z rekordem, Bednarek wrócił po dziewiątej, huśtawka nastrojów w Italii

Polacy za granicą. Lewandowski z rekordem, Bednarek wrócił po dziewiątej, huśtawka nastrojów we Włoszech
alphaspirit / shutterstock
Wygląda na to, że co tydzień raport z gry naszych stranierich będzie zaczynał się od tradycyjnej informacji o golu Roberta Lewandowskiego. “Lewy” pobił kolejny rekord w Bundeslidze, do historii przeszedł także Jan Bednarek. Obrońca Southampton mocno napracował się, by wraz z kolegami trafić do annałów Premier League. Więcej znajdziemy jednak powodów do optymizmu - Polacy strzelali, asystowali i bronili od Anglii po Turcję.
Polski pojedynek Roberta Lewandowskiego z Rafałem Gikiewiczem w Bundeslidze zakończył się zgodnie z planem. Choć sami piłkarze Unionu Berlin mogli wracać do domu z podniesioną głową, bo wynik 1:2 osiągnięty w Monachium wstydu im nie przynosi, to nie znaleźli recepty na powstrzymanie niesamowitego “Lewego”. Nasz strzelec wyborowy tym razem trafił do siatki na początku drugiej połowy, w czym wyraźnie pomogli mu defensorzy Unionu. Gikiewicz miał nikłe szanse na udaną interwencję, ale trzeba mu oddać, że w kilku innych sytuacjach spisywał się bez zarzutu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kapitan reprezentacji Polski przeszedł do historii. Nikomu wcześniej nie udało się zdobywać goli w każdym z pierwszych dziewięciu meczów sezonu. Były kolega klubowy Lewandowskiego, Pierre-Emerick Aubameyang zatrzymał się kilka lat temu na ośmiu spotkaniach. Niko Kovac ma pewnie świadomość, że bez polskiego napastnika dawno byłby na bezrobociu. Na marginesie, korona króla strzelców Bundesligi pewnie zmierza na głowę snajpera Bayernu. Drugi w klasyfikacji Timo Werner ma tylko sześć trafień. O siedem mniej od Lewandowskiego.
W pełnym wymiarze czasowym w Niemczech zagrali też Łukasz Piszczek (0:0 w derbach z Schalke) i Dawid Kownacki (0:2 z Paderborn). Zawodnik Fortuny Dusseldorf był najlepszy w swoim zespole, ale statystyki są dla niego bezlitosne: “Kownaś” nadal czeka na premierowe trafienie w tym sezonie.

Milik nabiera regularności

W drugim ligowym meczu z rzędu na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Milik. Napastnik Napoli tydzień temu zaliczył dwa premierowe trafienia w tym sezonie, a teraz dołożył do tego kolejny skalp. “Arkadiuszo” dostał piłkę przed polem karnym i popisał się sprytnym strzałem z lewej nogi. Znak firmowy 24-latka.
Pomimo szybko zdobytej bramki, Napoli nie udało się wygrać wyjazdowego spotkania ze SPAL. Cały mecz rozegrali Piotr Zieliński po stronie gości oraz Arkadiusz Reca u gospodarzy. Obaj niczym nie zachwycili, ale w obliczu wyniku na pewno bardziej zadowolony może być eks-gracz Wisły Płock, pełniący w swoim zespole rolę wahadłowego. W drugiej połowie na boisko wszedł Thiago Cionek, który zapisał się w protokole żółtą kartką w doliczonym czasie gry.
Jak poradzili sobie pozostali reprezentanci polskiej kolonii we Włoszech? Wojciech Szczęsny i jego Juventus zaliczył wpadkę w Lecce, co jednak w obliczu remisów zarówno Interu, jak i Napoli, właściwie nie wpłynęło na sytuację w tabeli. Na słowa uznania zasługuje za to Bartłomiej Drągowski, który obronił rzut karny wykonywany przez Felipe Caicedo. Nie miało to jednak wpływu na końcowy rezultat, bo Fiorentina przegrała z Lazio 1:2.
W meczu Bologna - Sampdoria naprzeciwko siebie stanęli Łukasz Skorupski i Bartosz Bereszyński. Golkiper nie miał za wiele pracy, a choć wpuścił gola, to w ostatecznym rozrachunku gospodarze zainkasowali trzy punkty. “Bereś” dostał żółtą kartkę, Sampdoria dostała bęcki i szoruje po dnie ligowej tabeli. Karol Linetty wciąż leczy uraz.
O ile w zeszłym tygodniu strzelali i “Lewy”, i Milik, i Piątek, tak tym razem ostatniemu z nich ta sztuka się nie udała. Napastnik Milanu pojawił się na boisku w Rzymie po godzinie gry, lecz nawet nie oddał żadnego strzału. “Rossoneri” po porażce z Romą wypadli poza dziesiątkę Serie A. Przykro się na to patrzy.
Łukasz Teodorczyk, który regularnie ogląda mecze Udinese w pozycji siedzącej, był świadkiem jak jego koledzy zbierają solidny oklep od Atalanty (1:7!). Z ławki w Weronie weszli obaj polscy zawodnicy Hellasu, ale ani Mariusz Stępiński, ani Paweł Dawidowicz nie będą miło wspominać pojedynku z Sassuolo, bo ich zespół przegrał 0:1. Z pozostałych włoskich stranierich wystąpił jeszcze tylko Paweł Jaroszyński, który gra wszystko od deski do deski w drugoligowej Salernitanie.

Panie Janie, Panie Janie, po dziewiątej wstań

Ależ to było bolesne. Jan Bednarek zapewne zapamięta piątkowy wieczór do końca życia, a jeśli mu to wyleci z głowy, zawsze będzie mógł zajrzeć do kroniki Premier League. Porażka Southampton z Leicester 0:9 to wyrównanie największej klęski w historii ligi. W latach 90. Manchester United rozniósł w takich rozmiarach Ipswich Town. “Święci” kompletnie posypali się po idiotycznym faulu Ryana Bertranda, który słusznie został ukarany czerwoną kartką już w 12 min. spotkania.
Leicester robiło, co chciało, ale wydawało się, że do wyrównania rekordu “Czerwonych Diabłów” zabraknie gola lub dwóch. Wtedy do akcji wkroczył Jan Bednarek. Polski defensor, który bezpośrednio nie zawinił przy wcześniejszych bramkach i starał się motywować przybitych kolegów, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Najpierw po jego faulu z rzutu wolnego trafił James Maddison, a w ostatniej minucie spotkania Polak powalił w polu karnym Jamiego Vardy’ego. Sam poszkodowany nie miał problemów z zamienieniem “jedenastki” na gola.
Włodarze klubu jeszcze nie zdecydowali się na zwolnienie trenera Ralpha Hasenhuttla. Taki ruch - a wydaje się raczej nieunikniony - byłby kiepską informacją dla Bednarka, bo szkoleniowiec od początku mu ufa i wystawia w każdym spotkaniu. Choć kto wie, czy blamaż z Leicester nie spowoduje koniecznej rotacji w linii defensywnej w dwóch najbliższych meczach z… Manchesterem City.
W lepszym nastroju na pewno jest Kamil Grosicki. Lider ofensywy Hull City do niezłego dorobku bramkowego (5 goli w tym sezonie) dołożył w weekend dwie asysty, a jego drużyna ograła 2:0 Derby County Krystiana Bielika. Sam piłkarz Derby nie ma się czego wstydzić, bo znów spisał się dobrze, w przeciwieństwie do kolegów z zespołu.
W pierwszym składzie tradycyjnie wyszedł Mateusz Klich (0:0 z Sheffield Wednesday), a powody do zadowolenia mają dwaj stranieri strzeżący w Championship dostępu do bramki. Bartosz Białkowski z Millwall zachował czyste konto w wygranym starciu ze Stoke, a Kamil Grabara wprawdzie raz skapitulował, ale za to Huddersfield nie przegrało szóstego meczu z rzędu i odbiło się od dna po katastrofalnym początku sezonu.

Rysa na szkle Wilczka

Kamil Wilczek dawno zapracował w Broendby Kopenhaga na status legendy, a doskonała forma w bieżących rozgrywkach tylko wzmacnia jego pozycję wśród najlepszych w historii klubu. Polski snajper ustrzelił trzeci dublet z rzędu, ma czternaście goli w czternastu ligowych spotkaniach, a na dodatek zrównał się w klasyfikacji strzelców wszechczasów z prawdziwym człowiekiem-instytucją w Broendby, Ebbe Sandem.
W następnej kolejce ligowej nie będzie mógł jednak pobić tego rekordu, bo w doliczonym czasie gry wyleciał z boiska z bezpośrednią czerwoną kartką. Sfaulowanego napastnika poniosły nerwy i uderzył głową w nos rywala. Lekko, bo lekko, ale dla sędziego liczył się zamiar.
Dobrą formę strzelecką utrzymuje Damian Kądzior. Skrzydłowy Dinama Zagrzeb trafił do siatki w drugim kolejnym spotkaniu, co dało mistrzom Chorwacji skromne zwycięstwo z NK Osijek. Na listę strzelców wpisał się także trochę zapomniany Łukasz Zwoliński. Były snajper Pogoni Szczecin jest w gorszej dyspozycji niż w poprzednim sezonie, bo to było dopiero drugie trafienie w rozgrywkach, ale jakże cenne. NK Gorica, w której gra “Zwolak”, sensacyjnie ograła Rijekę (2:1).
W Rosji grali tylko ci, którzy stanowią o sile swoich zespołów. Grzegorz Krychowiak nie pomógł jednak Lokomotiwowi w derbach ze Spartakiem (0:3), bo dostosował się do poziomu kolegów. W drugich niedzielnym niedzielnym starciu o prymat w stolicy kraju grał Sebastian Szymański, którego Dynamo niespodziewanie ograło CSKA. Polak jednak niczym się nie wyróżnił i został zdjęty z murawy w końcówce spotkania. Cały mecz rozegrał też Rafał Augustyniak (0:0 Uralu z Rubinem Kazań).
Polski akcent mieliśmy również w Turcji, gdzie drugiego gola w sezonie zdobył z rzutu karnego Radosław Murawski. Denizlispor, w którym gra także bramkarz Adam Stachowiak, uciekł dzięki zwycięstwu z Genclerbirligi ze strefy spadkowej. Tradycyjnie nad Bosforem wystąpili też Michał Pazdan i Bartłomiej Pawłowski, a na boisku niespodziewanie pojawił się nawet Paweł Olkowski.
Znów wygrało Monaco z Kamilem Glikiem w składzie, w Stanach Zjednoczonych dorobek asyst powiększył Dariusz Formella, w Kazachstanie trafił Piotr Grzelczak, zaś tym razem bez gola weekend zakończył Karol Świderski. Słówko należy się też Adrianowi Mierzejewskiemu, który popisał się efektowną akcją, czym chętnie pochwalił się w sieci.
Jerzy Brzęczek ma jeszcze trochę czasu do ogłoszenia powołań na ostatnie spotkania eliminacyjne z Izraelem i Słowenią. W przyszły weekend dla kilku zawodników będzie to ostatni dzwonek, by dać sygnał selekcjonerowi, że warto ich rozważyć w kontekście reprezentacji. Być może niższa waga listopadowych potyczek skłoni byłego trenera Wisły Płock do wysłania powołań tym, którzy nie byli dotychczas lub ostatnio brani pod uwagę, jak wspomniany Świderski, czy Rafał Pietrzak (znów 90 min. w Mouscron). Panie Jerzy, kiedy, jak nie teraz?
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również