Poza Messim najlepszy Argentyńczyk w tym sezonie. “On grałby w każdym klubie na świecie”

Poza Messim najlepszy Argentyńczyk w tym sezonie. “On grałby w każdym klubie na świecie”
Pressfocus/SIPA
W debiucie w poważnej piłce po kilkudziesięciu sekundach wyleciał z boiska. Jeszcze niedawno wraz z agentem wymuszał transfer do Fiorentiny i groził odejściem do Leeds. Ostatnie występy pokazują jednak, że Rodrigo De Paul nie zasługuje na grę w klubie ze średniej półki. Piłkarz Udinese jest gotowy na występy w drużynach ze ścisłej czołówki.
Sezon 2021/21 powoli zbliża się do końca, nadchodzi czas gruntownych podsumowań i ostatecznych ocen. Gdy eksperci zaczną tworzyć najlepsze jedenastki sezonu, możemy być pewni, że w prawie każdym zestawieniu związanym z Serie A znajdziemy nazwisko lidera Udinese, Rodrigo De Paula. 26-latek strzela jak napastnik, rozgrywa jak wirtuoz i udowadnia, że może nawet zasługiwać na miano najlepszego argentyńskiego piłkarza spośród ludzi. Oczywiście, przy założeniu, że Leo Messi pochodzi z innej planety.
Dalsza część tekstu pod wideo

Śladami Riqulme i Ronaldinho

De Paul to zawodnik, który od kilku miesięcy wprawia fanatyków statystyk w prawdziwe osłupienie. Argentyńczyk uczynił prywatny folwark ze świata cyferek, które próbują oddać piłkarską rzeczywistość. Według portalu “Squawka” pomocnik plasuje się na ligowym podium w klasyfikacjach kluczowych podań, kontaktów z piłką w polu karnym, zagrań w ostatniej tercji boiska oraz wygranych pojedynków. W rubryce wykreowanych szans ustępuje jedynie Leo Messiemu i Kevinowi de Bruyne spośród piłkarzy z pięciu czołowych lig europejskich.
Łącznie De Paul ma już na koncie dziewięć bramek i dziesięć asyst w bieżącym sezonie Serie A. Jeśli w ostatniej kolejce trafi przeciwko Interowi, dołączy do wąskiego grona pomocników z ligowym double-double w tym sezonie. Na razie znajdują się w nim jedynie Bruno Fernandes i Henrikh Mkhitaryan. A przecież choćby asyst Argentyńczyk mógłby mieć na koncie jeszcze więcej, gdyby występował u boku nieco lepszych napastników od Stefano Okaki i Fernando Forestieriego.
- Kiedy byłem dzieckiem i zaczynałem karierę, podziwiałem Juana Riquelme, Zinedine’a Zidane’a, Ronaldinho. Byłem numerem “10”, trochę tak jak oni, więc często ich oglądałem, starałem się naśladować. Dziś już nie widzisz wielu takich graczy. Riquelme nie był zbyt szybki, ale wyprzedzał innych w głowie. Tam zawsze był o krok przed rywalami, podobnie Xavi i Iniesta. Ci faceci widzieli rzeczy, których inni piłkarze nie dostrzegali - opowiadał De Paul na łamach “The Athletic”.
Pod względem osiągnięć oczywiście bardzo daleko mu do idoli z dzieciństwa, ale rozgrywający wreszcie osiąga poziom predestynujący go do gry w klubach, gdzie wcześniej występowali “Zizou” czy Ronaldinho. Argentyńczyk przeszedł pewną przemianę, bowiem jeszcze niedawno mogło się wydawać, że właśnie zespół pokroju Udinese będzie szczytem jego możliwości.

Anioł o brudnej twarzy

Problemem De Paula nie były brak talentu czy umiejętności, ale zbyt krewki temperament. W juniorach potrafił wylecieć z boiska za szarpaniny z własnymi kolegami, bo ci nie chcieli wracać się do obrony. On jako klasyczna “dziesiątka” czuł się zwolniony z tych obowiązków. Zbyt często zdarzało mu się przekraczać granicę między walecznością i hartem ducha, a po prostu głupotą. Jego debiut w La Liga w barwach Valencii trwał niecałe dwie minuty. Przy jednym z pierwszych kontaktów z piłką ruszył przed siebie, wdał się w drybling i jednocześnie uderzył Aleixa Vidala łokciem. To, co uchodziło płazem w zaciszu uliczek Buenos Aires, gdzie dorastał, nie mogło umknąć profesjonalnym arbitrom.
Na Estadio Mestalla De Paul nie zrobił wielkiej kariery. Gdy w klubie zatrudniono Gary’ego Neville’a, wolał odejść na wypożyczenie do macierzystego Racingu, by pomóc mu w walce o Copa Libertadores. O jego talencie było głośno, jednak istniały obawy, czy w ogóle odnajdzie się w europejskiej piłce. Gdy ostatecznie wrócił do Valencii, zaraz odesłano go za trzy miliony do Udine. Co ciekawe, sam zawodnik zdecydowanie podkreślał przywiązanie do rodzimych rozgrywek.
- Argentyna to kraj, w którym nie ma wielu powodów do radości. Futbol jest zatem bardzo ważny. Kiedy ludzie udają się na stadion, uwalniają z siebie całą energię, żyją tym - mówił pomocnik.
W Serie A powoli walczył z własnymi nawykami. W sumie w barwach Udinese obejrzał cztery czerwone kartki. W dodatku, kiedy tylko łapał formę, jego agent, Bruno Conti, szedł na wojnę z włodarzami. Trzy lata temu Conti przyznał, że Daniele Prade, dyrektor sportowy “Zebrettich”, jest kłamcą i utrudnia jego klientowi transfer do Fiorentiny. Agent uparcie twierdził, że klub obiecał sprzedać De Paula, gdy wpłynie oferta w wysokości 10 mln euro. Propozycję z Florencji jednak odrzucono.
- Fiorentina to idealne rozwiązanie dla Rodrigo. To fantastyczne miejsce, w którym w przeszłości sukces odnosiło wielu Argentyńczyków - mówił agent De Paula w “La Gazzetta dello Sport”.
Sam zainteresowany również lubił dolać oliwy do ognia. Z biegiem czasu okazało się, że Udinese postąpiło słusznie, odrzucając śmiesznie niską kwotę za pomocnika, który wyrósł na prawdziwą gwiazdę włoskich boisk. Dziś jego wartość rynkowa wynosi prawie 40 mln euro. Ale Argentyńczyk w specyficzny sposób okazuje wdzięczność. W trakcie ostatniego okna transferowego podgrzewał atmosferę, kiedy media spekulowały na temat jego przyszłości. Raz dał się sfotografować w restauracji należącej do Javiera Zanettiego, gdy włoskie dzienniki żyły plotkami na temat przenosin do Interu. Innym razem spodobał mu się tweet na temat jego przejścia do Leeds. Z De Paulem zdecydowanie nie ma miejsca na nudę.

Decydujący krok

O ile w przeszłości Udinese postąpiło bardzo mądrze, nie pozwalając De Paulowi na przejście do pierwszego lepszego klubu, o tyle teraz transfer będzie jak najbardziej zrozumiały.
- Rodrigo mógłby grać w każdym czołowym klubie na świecie, w każdej możliwej drużynie. Z bliska przyglądałem się jego metamorfozie. To zmiana mentalności sprawia, że dobrzy zawodnicy stają się topowi, stają się mistrzami. On stał się liderem, zaczął najpierw wymagać od samego siebie. Jego etyka pracy wpływa na partnerów z zespołu. Chciałbym przypisać sobie zasługi za jego rozwój, ale to była wyłącznie indywidualna praca - to słowa Luki Gottiego, trenera Udinese.
W kontrakcie Rodrigo opiewa klauzula w wysokości 40 mln euro. Patrząc na ostatnie występy, to kwota absolutnie adekwatna do oferowanych umiejętności. Nic dziwnego, że już media łączyły go z przenosinami do Milanu, Juventusu i Liverpoolu. Dwa ostatnie kierunki zdają się być najbardziej logiczne. “Stara Dama” z pewnością poszuka wzmocnień po fatalnym sezonie, w którym straciła panowanie na własnym podwórku. A linia pomocy to zdecydowanie pięta Achillesowa podopiecznych Andrei Pirlo. Trzeba w końcu sięgnąć głębiej do kieszeni, bo darmowe “wzmocnienia” w osobach Adriena Rabiota czy Aarona Ramseya tylko pogłębiły zapaść “Bianconerich”.
Z kolei na Anfield prawdopodobnie będzie czekał wakat po Georginio Wijnaldumie. Nic nie wskazuje na to, aby Holender przedłużył wygasający w czerwcu kontrakt z Liverpoolem. A Juergen Klopp lubi piłkarzy o takiej charakterystyce - walecznych, wybieganych, których da się jeszcze oszlifować. Jeśli Niemiec z Jordana Hendersona potrafił zrobić kandydata do tytułu zawodnika sezonu, to strach pomyśleć, ile wycisnąłby z gwiazdora Udinese.
De Paul powinien wyjaśnić swoją przyszłość zanim transferowa karuzela nabierze rozpędu. Już za kilka tygodni Argentyńczyk będzie musiał skupić się na tym, aby pomóc reprezentacji w odniesieniu upragnionego sukcesu. “Albicelestes” od prawie trzech dekad nie udowodnili wyższości w Ameryce Południowej. Złota generacja z Leo Messim, Sergio Aguero i Angelem Di Marią jest już po trzydziestce. To ostatni dzwonek na sukces.
- Jeśli Messi poprosi, pójdę z nim na wojnę. Pewnego dnia będę mógł opowiadać, że grałem z najlepszym piłkarzem w historii - zachwycał się De Paul.
Trudno nie odnieść wrażenia, że w trakcie nadchodzącej “wojny” to właśnie wirtuoz z Udine będzie najbardziej użytecznym żołnierzem u boku Leo Messiego. De Paul zasłużył na miano argentyńskiego numeru 2. Sergio Aguero zaliczył słaby okres przeplatany kontuzjami. Angel Di Maria miewał dobre momenty, chociaż sezon zapamiętany z momentu, gdy odcięło mu prąd na Etihad przeciwko City w Lidze Mistrzów. A Lautaro Martinez wprawdzie został mistrzem Włoch, jednak prawdziwym liderem Interu był Romelu Lukaku.
Najpierw głośny transfer, a później triumf podczas Copa America? To byłoby wymarzone lato w wykonaniu Rodrigo De Paula. Ale niezależnie od przyszłych zdarzeń, 26-latek już może czuć się wygranym. Nie tak dawno temu walczył z łatką boiskowego agresora. Dziś jest jedną z gwiazd Serie A.

Przeczytaj również