Premier League żąda pieniędzy, kibice wszczęli bunt. Oto najszlachetniejszy protest w historii futbolu

Premier League żąda pieniędzy, kibice wszczęli bunt. Oto najszlachetniejszy protest w historii futbolu
screen
W zeszły piątek piłkarską Anglię zszokowała decyzja władz Premier League, by mecze niewyznaczone do transmisji na żywo były dostępne dla kibiców jedynie w formie pay-per-view. Fani postanowili działać, ale zamiast zwyczajnego protestu, zdecydowali się przemienić wściekłość w coś pozytywnego. Właśnie rozpoczęli wspólną akcję mającą na celu wspieranie banków żywności.
Na Wyspach Brytyjskich zwyczajowo pokazywano pięć meczów Premier League tygodniowo. Reszta nie była dostępna w formie transmisji dla kibiców, co miało zachęcić ich do udania się na stadiony. Pandemia zmieniła oczywiście wszystko i komplet spotkań szybko został zaproponowanym widzom “Sky”, “BT Sport” oraz “Amazona”, a część także dla korzystających z ogólnodostępnego “BBC”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nawet tak zamożna liga jak Premier League znalazła się jednak, podobnie jak cały futbol, w sporych kłopotach finansowych. To właśnie dlatego władze angielskich rozgrywek po konsultacjach z klubami uznały, że dobrym pomysłem na podreperowanie budżetu może okazać się wprowadzenie opcji pay-per-view. Sama decyzja może nie okazałaby się wielkim problemem, gdyby nie cena wyznaczona za pojedyncze spotkanie, wynosząca 14,95 funta. Ta kwota nawet dla brytyjskiego, stosunkowo zamożnego społeczeństwa, okazała się zbyt duża.

Brutalny wybór pomiędzy meczem i obiadem

Przyszedł czas na protest. Ale to nie jest zwykły bunt. Angielscy fani zgromadzeni wokół Newcastle United zdecydowali, że rozkręcą kampanię, w ramach której zamiast płacić za dostęp do meczów w PPV, kibice przeleją tę samą kwotę na konto banków żywności:
- Dostaliśmy bardzo dużo wiadomości za pośrednictwem naszych mediów społecznościowych. Czuliśmy, że kibice są wściekli w związku z wprowadzeniem PPV. Dlatego gdy tylko dostaliśmy sugestię ze strony twitterowego konta ToonPools, by rozpocząć akcję, która będzie nie tylko protestem, ale zarazem zostawi po sobie coś dobrego i pomoże bankom żywności, zdecydowaliśmy się ją zorganizować - opowiada Stuart Latimer, kibic Newcastle odpowiedzialny za kontakt z mediami w ramach grupy NUFC Fans Food.
Wydawać by się mogło, że w kraju tak bogatym jak Wielka Brytania problem braku jedzenia nie jest duży. Szacuje się jednak, że blisko pół miliona Brytyjczyków korzysta obecnie z paczek żywnościowych. Co więcej, około dwa miliony jest niedożywionych, a niemal 8,5 miliona odczuwa problem braku bezpieczeństwa żywnościowego.
- Nie jesteśmy jakimiś buntownikami i od zawsze bardzo ceniliśmy wsparcie ze strony Newcastle oraz mediów pokazujących Premier League. Pandemia miała jednak bezpośredni wpływ na życie wielu ludzi oraz ich domowe budżety - tłumaczy Bill Corcoran, wolontariusz w NUFC Fans Food Bank.
- Ludzie obawiają się o swoją pracę i stabilność finansową. Dla wielu banki żywności to miejsca wstydu oraz biedy i tak naprawdę nikt nie chciałby z nich korzystać, gdyby istniała jakaś alternatywa. Kiedy dzieci chcą obejrzeć futbol w telewizji, a ludzie płacą ogromne sumy za abonament telewizyjny oraz karnety na mecze Newcastle, za które pieniądze wciąż w wielu przypadkach nie zostały zwrócone, te 15 funtów mogą być naprawdę sporym wydatkiem i nie chcemy, by rodziny były do niego zmuszane - dodaje.
Akcję szybko podchwyciły inne grupy kibicowskie, które aktywnie wspierają brytyjskie banki żywności. Od kilku lat działają one wokół inicjatywy Fans Supporting Foodbanks, która została pierwotnie zawiązana wokół kibiców Liverpoolu i Evertonu, by wspólnie działać na rzecz zwalczania biedy na terenie ich miasta, a z czasem rozrosła się na cały kraj.
- Grupy kibiców wspierających banki żywności chcą przede wszystkim czynić dobro na rzecz naszych społeczności. Wierzymy, że poprzez wspólną pracę możemy uczynić dużo dobrego również dla naszych kibiców i poprzez działanie na arenie ogólnokrajowej będziemy w stanie zdziałać więcej niż w pojedynkę. Przez uczynienie naszego protestu kampanią niosącą za sobą coś pozytywnego, chcemy przemienić naszą złość w dobro publiczne - przyznaje Alex Timperley, kibic Manchesteru City z MCFC Fans Foodbank Support.
W kibicowaniu nie chodzi tylko o futbol
W zeszłym roku wyliczono, że aby kibic w Wielkiej Brytanii mógł skorzystać z ofert wszystkich płatnych kanałów piłkarskich, musiałby się liczyć z wydatkiem rzędu tysiąca funtów.
- W Anglii płacimy już wystarczająco dużo za dostęp do meczów. 15 funtów za jedno spotkanie to zdecydowanie przesada. Szczególnie dla kibiców, którzy już płacą za karnet i wielu z nich ma wykupiony także dostęp do usług telewizyjnych Sky, BT czy Amazona - przyznaje Stuart Latimer.
Jeśli dodamy do tego sumy, które kibice w Wielkiej Brytanii muszą przeznaczać właśnie na karnety oraz bilety, wyjdą nam czasem naprawdę horrendalne kwoty. Sami fani przyznają jednak, że w ich akcji pieniądze nie są najważniejsze. Głównym celem jest ukazanie problemu niedożywienia, który dotyka coraz większą liczbę Brytyjczyków.
- Nasze fankluby oraz ich sekcje wspierające banki żywności rozwijały się od kilku dobrych lat. Ludzie wiedzą już, kim jesteśmy i zdają sobie sprawę, że znajdujemy się po ich stronie. To świetna kombinacja, która daje nam platformę do kolejnych działań, by wspólnie bronić ludzi od korporacyjnego traktowania - mówi Alex Timperley.
Angielskie kluby w dobie skomercjalizowanego futbolu stawiają przede wszystkim na kibica globalnego. Jednym z głównych założeń organizacji takich jak Football FoodBanks jest utrzymywanie tej bardziej lokalnej wspólnoty fanów.
- Kiedy kilka lat temu rozkręcano grupy kibicowskie wspierające banki żywności, chcieliśmy wspólnie się wokół nich zjednoczyć. Od najbogatszych ludzi w mieście, czyli piłkarzy, aż do tych najbiedniejszych, czyli osób korzystających z pomocy takowych banków. Uważam, że po części odnieśliśmy na tej niwie sukces, dlatego tym bardziej uważamy pay-per-view jako zagrożenie dla tej jedności panującej w naszym mieście i całym regionie. Wierzymy nie tyle w dobroczynność, co po prostu w solidarność. Działa to trochę na zasadzie współzależności. Biedni potrzebują jedzenia, a bogaci braterstwa z ich strony. Banki żywności odpowiadają za wzajemną pomoc i godność. PPV natomiast chce to zniszczyć - uważa Bill Corcoran.

Przekuć wściekłość w sukces

Na apel fanów Newcastle odpowiedzieli nie tylko sympatycy Manchesteru City, Liverpoolu czy pozostałych ekip z Premier League. O sprawie coraz bardziej rozpisują się także ogólnokrajowe media.
- Bardzo się cieszę, że nasza akcja zyskała taki rozgłos. Zapewne wpływ miał na to fakt, że to ogólnokrajowy problem i dotyczy niemal wszystkich kibiców. Mamy dobre relacje z fanami innych klubów. Świetną robotę wykonuje inicjatywa Fans Supporting Foodbanks, która jednoczy wszystkich brytyjskich kibiców poprzez motto „Głód nie nosi klubowych barw” [ang. „Hunger Doesn’t Wear Club Colours”]. Trzy lata temu jako pierwsi w historii zorganizowaliśmy na St. James’ Park National Football FoodBank Conference, dlatego też grupy kibicowskie są w tym zakresie gotowe do działania w każdym momencie, a już szczególnie w takim jak ten teraz - przyznaje Stuart Latimer.
- Wściekłość kibiców na kluby próbujące zdzierać od nas kolejne funty na każdym kroku jest ogromna. Nie sądziliśmy, że nasza akcja okaże się aż takim sukcesem, ale czuliśmy, że warto spróbować. Koniec koców wszyscy jesteśmy fanami futbolu i jest to nasz wspólny powód do złości - dodaje.
Kibice “Srok” w ramach akcji zebrali już blisko trzy tysiące funtów. Pieniądze te trafią na konto West End FoodBank w Newcastle, największego banku żywności w Wielkiej Brytanii. Fani ekipy z St. James’ Park mają jednak nadzieję, że wraz z angażowaniem się pozostałych grup kibicowskich oraz większym zainteresowaniu ze strony mediów, na ich kampanii może zyskać może cały kraj.
- Mój dziadek był ratownikiem górniczym. Zawsze przynosił z katastrof poszkodowanych - żywych lub umarłych. Jego motto życiowe brzmiało: „Nie zostawiajcie nikogo”. Uważam, że to teraz nasze zadanie. Nie możemy pozwolić, by ludzie głodowali na ulicach naszych miast, ponieważ wspieramy nasz zespół, ale także nasze miasto i naszych ludzi. Dlatego Football FoodBanks będą działać dalej - podsumowuje Corcoran.
Bo futbol, choć w ostatnich latach tak mocno skomercjalizowany, wciąż może jednoczyć lokalne społeczności. I to jest w tym sporcie chyba najpiękniejsze.

Przeczytaj również