Premier League zamiast emerytury. Czy Artur Boruc się kiedyś zatrzyma?

Premier League zamiast emerytury. Czy Artur Boruc się kiedyś zatrzyma?
afcb.co.uk
Stoi na bramce od ponad 20 lat. Grał w Lidze Mistrzów, Premier League, Serie A, brał udział w mistrzostwach świata i Europy. I ani myśli o końcu kariery czy odcinaniu kuponów u arabskich szejków. Człowiek, który do angielskiego flegmatycznego podejścia pasuje jak katolik do szatni Rangersów, cały czas błyszczy na Wyspach.
Do grona ciągle chwalonych Bednarka i Fabiańskiego dołączył ostatnio Artur Boruc, który zbiera znakomite recenzje za swoje występy w Bournemouth. Popularne „Wisienki” na dobre zadomowiły się w Premier League, a swoją rękę (a w zasadzie rękawicę) dołożył do tego były reprezentacyjny golkiper.
Dalsza część tekstu pod wideo
Bieżący sezon jest już czwartym, w którym piłkarze „The Cherries” występują na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Od początku tej przygody (a nawet chwilę wcześniej) towarzyszy im Artur Boruc, będąc bramkarzem nadmorskiej drużyny na dobre (w większości) i na złe (czasami).

Jest Boruc, musi być zamęt

Artur Boruc to jedna z najbarwniejszych, jeśli nie najbarwniejsza postać polskiego futbolu od lat. Jego zachowania podczas „Old Firm Derby” przeszły już do kanonów szkockiej ligi, wszyscy pamiętają także aferę z piciem wina w samolocie czy niesamowite babole puszczone zarówno w klubie, jak i w kadrze.
Pewnie, że takie rzeczy każdemu mogą się zdarzyć. Niejednemu piłkarzowi piłka podskoczyła na nierównej murawie, niejeden bramkarz stracił też gola po strzale/wybiciu/wznowieniu gry z kilkudziesięciu metrów (pozdrawiamy Tomka Kuszczaka). Ale Boruc takie zdarzenia przyciągał jak magnes.
Co ciekawe gol zdobyty w spotkaniu Stoke-Southampton padł po uderzeniu (jak na ironię) Asmira Begovica, jedynego golkipera, któremu udało się na dłuższy czas (zresztą niedawno zakończony) zaszkodzić Polakowi. Kuriozalne trafienie Bośniaka trafiło nawet do księgi rekordów Guinnessa jako bramka zdobyta po strzale z największej odległości.
W klubach bywało różnie, w biało-czerwonej koszulce także. Z jednej strony nasz bramkarz był bohaterem MŚ 2006 i ME 2008, z drugiej strony jako jedyny zawodnik reprezentacji w XXI wieku brał udział w chyba wszystkich możliwych aferach (głównie alkoholowych).
Kalendarium Boruca w kadrze wygląda naprawdę imponująco:
- kwiecień 2004 - debiut w kadrze

- czerwiec 2006 - najlepszy zawodnik polskiej kadry na MŚ

- czerwiec 2008 - najlepszy zawodnik polskiej kadry na ME

- sierpień 2008 - zawieszenie w prawach reprezentanta (wraz z Dariuszem Dudką i Radosławem Majewskim)

- październik 2009 - ponowne powołanie do kadry

- październik 2010 - wyrzucenie z kadry z powodu afery alkoholowej

- luty 2013 - powrót do kadry

- październik 2016 - kolejna afera alkoholowa (Boruc i Teodorczyk w centrum uwagi)

- listopad 2017 - ostatni mecz w kadrze w wieku prawie 38 lat
Najstarsi reprezentanci Polski w historii:
Niejeden kibic „Biało-czerwonych” może być zszokowany luką w latach 2010-2013, my zresztą również. 3 lata bez żadnej afery? Cóż, uznajemy to za wyjątek potwierdzający regułę.

Bezkonkurencyjny

Artur Boruc zawsze przybywał jako drugi bramkarz. Gdziekolwiek się nie pojawił, w wyścigu o bramkowe „pole position” wiecznie startował z pozycji numer 2. Tak było w Legii Warszawa, gdzie pierwszym wyborem był Radostin Stanew, tak było również w Celticu, Fiorentinie i Southampton.
I Boruc zawsze tę rywalizację wygrywał. Nieważne czy jego konkurentem była wielka nadzieja piłki szkockiej (David Marshall), następca Gianluigiego Buffona (takim mianem określano Sebastiana Freya w AC Parma) czy przyszły reprezentant Argentyny, Paulo Gazzaniga. Polak zawsze chował się tuż za rogiem, aby znienacka wyskoczyć na przeciwnika i powalić go gongiem wprost na ławkę rezerwowych.
Zwrot o 180° nastąpił dopiero w Bournemouth, gdzie „Holy Goalie” przyszedł po to, aby od razu zameldować się między słupkami. Przez 3 sezony był pierwszym wyborem Eddiego Howe’a, a na ławkę posłał go dopiero wykupiony z Chelsea Begović.
Cóż, jeśli wydaje się taką kasę na bramkarza, to z automatu należy przyznać mu bluzę z numerem 1. Bośniak posadził Polaka na ławce prawie na 2 lata i nic nie wskazywało na to, że sytuacja doświadczonego bramkarza ulegnie zmianie. Ale trzeba pamiętać, że ten bramkarz nazywa się Artur Boruc.

Jak kraść to miliony, jak bronić to jak Artur Boruc

39-latek znowu zagrał rywalowi na nosie. Wrócił do pierwszego składu „Wisienek”, rozegrał 10 spotkań i zdążył już zostać najlepszym bramkarzem marca w BPL.
Nie ma mocnych na Boruca. Nieważne czy miał 19, 29 czy ma 39 lat. To wciąż ten sam niepokorny typ, gotowy wytargać za uszy własnego obrońcę po nieodpowiednim zagraniu czy też zaserwować linii obrony „suszarkę”, jakiej nie powstydziłby się sam sir Alex Ferguson.
Twardy charakter ukształtował go jako lidera i przywódcę, ze sporą dozą szaleństwa nawet jak na bramkarza. Ale kibice pokochali go nie za wszystkie afery i boiskowe wygłupy, a za pracowitość, wytrwałość i naprawdę ogromne umiejętności.

Niewykorzystane papiery

Kariera Boruca na pewno jest wzorcem dla wielu piłkarzy, niekoniecznie tych strzegących siatki między słupkami. Determinacja, dzięki której „król Artur” zawsze wracał na przynależne mu miejsce jest cechą, której wiele niespełnionych talentów mogło mu pozazdrościć.
Jednakże trudno oprzeć się wrażeniu, że przy takich umiejętnościach Polak mógł bronić w lepszych klubach niż mistrz słabej ligi szkockiej czy przeciętniacy Serie A i Premier League. I trudno jednoznacznie stwierdzić co stanęło na przeszkodzie do ostatecznego sukcesu, jakim byłby transfer do europejskiego czołowego klubu.
Może te wszystkie afery w kadrze czy Celticu Glasgow? W końcu Boruc był właściwie recydywistą pod wieloma (szczególnie alkoholowymi) względami. Charakter też nie ułatwiał mu zadania, bo polski bramkarz był jak kot - zawsze podążał swoimi ścieżkami.
A może Polak nie wykorzystał odpowiednio momentu, w którym był na samym szczycie? Bo niewielu kibiców pamięta, że był w jego karierze okres, w którym stawiano go w TOP5 najlepszych bramkarzy świata.
Nie są to bynajmniej gołe słowa. W 2007 roku zajął 3. miejsce na świecie wśród bramkarzy według włoskiej „La Gazzetty dello Sport”. W 2008 został nominowany przez Międzynarodową Federację Piłkarzy Zawodowych (FIFPro) do najlepszej drużyny sezonu 2007/2008 obok Gianluigiego Buffona, Ikera Casillasa, Petra Čecha i Edwina van der Sara (tytuł ostatecznie przypadł Hiszpanowi).
Niestety, te czasy minęły już bezpowrotnie. Zapewne jakby zapytać o karierę klubową samego zainteresowanego, wzruszyłby ramionami i zbył nas machnięciem ręki. Taki już typ człowieka.

To jeszcze nie koniec

Jedno jest pewne - Artur Boruc jeszcze nie raz będzie na ustach wszystkich kibiców. Bo on już taki jest - nie gra 2 lata w pierwszej drużynie tylko po to, by chwilę później zostać bramkarzem miesiąca całej ligi.
Co dalej zrobi doświadczony golkiper? Będzie grał w Premier League po czterdziestce? Wróci do Legii Warszawa? Pogoni Siedlce? Przekwalifikuje się na napastnika?
Tego pewno nie wie nawet jego żona. Bo jak tu nadążyć za rekordzistą kadry w liczbie występów na bramce, który z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym, broniącym po nocach kobiet w ciąży przed pijanymi chuliganami?
Adrian Jankowski

Przeczytaj również