Projekt: Nice. Cel: Ograć PSG. Paryżanom rośnie główny rywal do walki o triumf w Ligue 1

Projekt: Nice. Cel: Ograć PSG. Czy na Lazurowym Wybrzeżu wyrośnie główny rywal paryżan?
alphaspirit / shutterstock
Okienko transferowe obfituje w wielkie transakcje warte dziesiątki milionów euro, ale we Francji jedno z najważniejszych wydarzeń lata nie jest wcale związane z pozyskaniem konkretnego piłkarza, a całego klubu. OGC Nice zostało wykupione przez INEOS, czyli prawdziwego potentata na rynku chemicznym, którego właścicielem jest jeden z najbogatszych Brytyjczyków – Sir Jim Ratcliffe. Ta transakcja może całkowicie zmienić krajobraz Ligue 1.
Wszak nie mamy w tym przypadku do czynienia ze zwykłą zmianą kierownictwa, ale wykupieniem klubu za rekordową, niespotykaną dotąd we Francji kwotę. Tak okazała inwestycja od razu budzi nadzieję na to, iż OGC Nice może w krótkim czasie stać się jednym z najciekawszych projektów na francuskiej ziemi.
Dalsza część tekstu pod wideo

Filantrop przez wielkie „F"

Dla Jima Ratcliffe'a inwestycje w świecie sportu to nie pierwszyzna. Brytyjski multimiliarder znany jest choćby z kupna drużyny kolarskiej Team Sky (dziś, oczywiście już pod nazwą Team Ineos). Zawodnikami tej ekipy są m.in. Michał Kwiatkowski oraz Michał Gołaś, ale drużyna obfituje w liczne gwiazdy, bo jeżdżą dla niej Chris Froome, Egan Bernal czy Geraint Thomas.
Jim Ratcliffe poczynił także dość znaczne kroki w rozwoju innego sportu wyczynowego – żeglarstwa. 67-latek w ubiegłym roku zainwestował ponad 100 milionów funtów w brytyjski zespół, który miał podbić Puchar Ameryki.
Świat piłki nożnej również nie jest obcy dla właściciela firmy INEOS. W 2017 roku Ratcliffe przejął udziały w szwajcarskiej drużynie – FC Lausanne-Sport. Niestety pierwsze kroki Brytyjczyka okazały się całkowitym fiaskiem. Ekipa z Lozanny już w pierwszym sezonie po objęciu władzy przez Ratcliffe'a spadła z ligi. Po tej skali kompromitacji wielu biznesmenów zapewne odpuściłoby angażowanie się w świat piłki, ale dla 67-latka był to tylko zimny prysznic. Okazja na wyciągnięcie wniosków nastąpi właśnie w Nicei.

Marnowany potencjał

Tandem Nicea-Ratcliffe na tę chwilę wydaje się mieć ręce i nogi. Brytyjski bogacz będzie mógł pokazać, że degradacja FC Lausanne była tylko nieszczęśliwym wypadkiem, a klub z Lazurowego Wybrzeża wreszcie będzie mógł liczyć na stabilizację.
Nicea już w sezonach 2015/16 oraz 2016/17 pokazywała pazurki reszcie stawki, zajmując miejsca w Top 4. Jednak nawet sukcesy na arenie ligowej nie sprawiały, że zawodnicy chcieli kontynuować swoje kariery na stadionie Allianz Riviera. Niemal każdy gracz, który choć trochę się wyróżniał, szybko znajdował nowego pracodawcę. Nicea była tylko przystankiem, a nie miejscem docelowym.
Sukcesywny drenaż kadry klubu z Lazurowego Wybrzeża musiał w końcu odbić się na wynikach w lidze. W ciągu ostatnich dwóch sezonów „Les Aiglons" nie zdołali wywalczyć miejsca w czołowej czwórce Ligue 1.
Nawet niezbyt udane sezony nie zniechęcały kupców, dla których Nicea była pchlim targiem, na którym można wyrwać dobrego zawodnika w okazyjnej cenie. W trakcie bieżącego okienka, jeszcze przed przejęciem klubu przez INEOS, z Niceą pożegnał się Allan Saint-Maximin. 22-letni skrzydłowy, który w ubiegłym sezonie Ligue 1 zanotował 6 bramek oraz 5 asyst, wolał grę o utrzymanie w Premier League niż walkę o europejskie puchary z Niceą.

Śladem PSG

Głównym zadaniem Jima Ratcliffe'a będzie przekonanie zawodników do uwierzenia w projekt Nicei zamiast intensywnego przeglądania ofert w innych ligach. OGC musi przestać być przystankiem w karierach najbardziej utalentowanych zawodników, a pomóc w tym mają oczywiście pieniądze, których firmie INEOS nie brakuje.
Samo przeznaczenie ponad 100 milionów euro na zakup klubu pokazuje, że Nicea nie będzie tylko przelotną inwestycją, a naprawdę pokaźnym projektem. O skali tej transakcji najlepiej mówi fakt, iż Katarczycy zapłacili za władzę w PSG o połowę mniejszą kwotę.
Zakup klubu to jedno, ale najważniejsze są pieniądze, które zostaną wydane już po przejęciu władzy. W paryskim klubie firma Qatar Sports Investments nie bawiła się w półśrodki i od razu wydała dziesiątki milionów na okazałe wzmocnienia drużyny. Mimo upływu lat Katarczycy nadal przeznaczają bajońskie, nieosiągalne dla innych klubów z Ligue 1, kwoty na transfery.

Szykuje się rewolucja

Również w Nicei musi wreszcie dojść do wielkich zakupów, ponieważ okienko transferowe w wykonaniu klubu z Lazurowego Wybrzeża na tę chwilę prezentuje się niezbyt okazale. Jedynym nowym zawodnikiem, którego ma do dyspozycji Patrick Vieira jest 18-letni Khéphren Thuram ściągnięty za darmo. Nawet dziura po wspomnianym już Saint-Maximin'ie nie została załatana.
Przejęcie klubu wszystko zmienia i w mediach już przewija się coraz więcej ciekawych nazwisk łączonych z klubem z Allianz Riviery. Faworytem do bycia pierwszym transferem w nowej erze jest duński napastnik – Kasper Dolberg.
Nicea zdecydowanie potrzebuje nowego i przede wszystkim skutecznego snajpera. Wszak najlepszych strzelców z ostatnich dwóch sezonów, czyli Balotellego i Saint-Maximin'a już w klubie nie ma. Dolberg w ostatnich miesiącach był nieco w cieniu m.in. Dusana Tadica, ale pamiętajmy, że jeszcze w sezonie 2016/17 Duńczyk uzbierał w Ajaksie ponad 20 trafień. Kasper jako podstawowa „dziewiątka" mógłby stać się prawdziwą gwiazdą ligi francuskiej.
Nicea zaczęła także zabiegać o transfer innego rezerwowego z solidnego klubu, czyli Adama Ounasa. 22-latek nie może liczyć na regularną grę w Napoli, zatem powrót do Ligue 1 wydaje się być najlepszą możliwą opcją dla wszystkich stron.
Ratcliffe i spółka nie zamierzają także przegapiać okazji na rodzimym rynku. Nicea już wykazała zainteresowanie 21-letnim Alexisem Claude-Maurice'em, który występuje w 2-ligowym Lorient. Młody skrzydłowy w ubiegłym sezonie zanotował 14 goli oraz 4 asysty stając się jedną z rewelacji francuskich boisk.
I oczywiście, wszystkie te nazwiska nie brzmią tak okazale, jak Ibrahimovic, Thiago Silva i Lavezzi, których na starcie swojej przygody w Paryżu sprowadzili Katarczycy, jednak ściągnięcie Dolberga czy Ounasa już pokazałoby, że Nicea zamierza walczyć o wyższe cele niż ligowe podium. Jedenastka, którą dysponowałby Patrick Vieira z uwzględnieniem najbardziej prawdopodobnych transferów prezentuje się naprawdę okazale.

Mission (im)possible

Zdaję sobie sprawę, że detronizacja paryżan brzmi nieco nieprawdopodobnie, jednak czy PSG przypadkiem nie jest wcale tak straszne, jak je malują? Katarczycy co roku wydają ogromne sumy na wzmocnienia, ale w kadrze PSG nie brakuje mankamentów. Wystarczyły urazy Cavaniego i Mbappe oraz niekończąca się telenowela związana z potencjalnym transferem Neymara, aby okazało się, że Thomas Tuchel wcale nie dysponuje „dream-teamem".
Dodatkowo PSG zaliczyło drobny falstart, tracąc punkty już w drugiej kolejce, a sytuacja ta może się powtórzyć w najbliższych tygodniach, gdy Tuchel nie będzie mógł skorzystać z usług swoich największych gwiazd. Tymczasem Nicea na razie zgromadziła na swoim koncie komplet oczek.
Naturalnie byłbym szalony, zakładając mistrzostwo Nicei już w tym sezonie, ale walka o ligowe podium lub nawet wicemistrzostwo jest w zasięgu drużyny Vieiry. Marsylia znajduje się w kryzysie, Monaco nie potrafi odbić się od dna, a przyszłość Nicei rysuje się w naprawdę jasnych barwach i to nie tylko dzięki słońcu nad Lazurowym Wybrzeżem.
Patrick Vieira mimo braku transferów osiągał ponad 1,5 punktu na mecz, a rezultaty te mogą jeszcze ulec poprawie dzięki nowym zawodnikom. Dodatkowo francuski szkoleniowiec może wreszcie liczyć na stabilizację składu, ponieważ dzięki funduszom Ratcliffe'a inne kluby już nie będą w stanie proponować zawodnikom Nicei konkurencyjnych pensji.
W końcu ponad 100 milionów euro wydane na przejęcie klubu stanowią dopiero początek prawdziwych inwestycji, które w najbliższych latach mogą wiele namieszać na francuskich boiskach. Od momentu podpisania umowy przez Jima Ratcliffe'a Nicea przestanie być klubem, który ogrywa zawodników tylko po to, aby na nich zarobić.
Teraz to właśnie klub znad Lazurowego Wybrzeża stanie się myśliwym, który będzie czekał na najbardziej łakome kąski na rynku transferowym. O tym czy polowanie sponsorowane przez brytyjskiego krezusa skończy się sukcesem przekonamy się w najbliższych latach, ale jedno jest pewne – Al Khelaifi i pozostali Katarczycy nie mogą spać spokojnie. Na rynku pojawił się nowy gracz, który zrobi wszystko, aby namieszać w Ligue 1.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również