Przestańmy wyśmiewać Milika. Łatka przeciętniaka krzywdząca. "Solidny napastnik na międzynarodowym poziomie"

Przestańmy wyśmiewać Milika. Łatka przeciętniaka krzywdząca. "Solidny napastnik na międzynarodowym poziomie"
Juventus official
CV, o którym wielu piłkarzy mogłoby pomarzyć. Świetne statystyki w zagranicznych ligach. Przeprowadzka do Juventusu. A u nas w kraju? Opinia przeciętniaka. Arkadiusz Milik zasługuje, by naprawdę go docenić. Niestety, w Polsce raczej nie może na to liczyć, choć przyszyta mu łatka jest mocno niesprawiedliwa.
Jakoś tak się przyjęło, że w naszej polskiej mentalności głęboko zagnieżdżone są narzekania i niedocenianie tego, co mamy. I to właściwie w każdej dziedzinie życia. Także w futbolu. Przykładem jest temat Arkadiusza Milika. Dla wielu osób w naszym kraju to przeciętniak - wiecie, ten gość, co to “hehe, trafić w bramkę nie umie”. “Mylik”. Tymczasem fakty są takie, że reprezentant Polski dołączy do piątego naprawdę prestiżowego klubu w karierze. W Juventusie będzie miał szansę przekroczyć liczbę 100 występów i 40 bramek w Serie A, śrubując polski rekord strzelecki w tej lidze. W CV ma oczywiście jeszcze przygodę w Bayerze Leverkusen oraz zdecydowanie bardziej konkretne występy w Ajaksie Amsterdam, Napoli i ostatnio Olympique’u Marsylia. I to wszystko mimo dwukrotnego zerwania więzadeł krzyżowych.
Dalsza część tekstu pod wideo
Takie osiągnięcia wymagają docenienia. Tak, może i 29-latek często zawodził w reprezentacji, ale na polu klubowym wypadał naprawdę nieźle. Jak na realia polskiego futbolu XXI wieku ma świetną karierę. Pora więc zerwać z narracją “przeciętniaka” i “mema”, doceniając jego sukcesy.

W kadrze różnie

Forma i liczby Roberta Lewandowskiego sprawiają, że żaden napastnik z naszego kraju nie może mu dorównać. To jednak nic wstydliwego. W ostatnich latach pojawiło się za to wielu polskich “dziewiątek” godnych uwagi. Milik, Krzysztof Piątek, Karol Świderski, Adam Buksa, a nawet Jakub Świerczok - to gracze, którzy po wyjeździe z ojczyzny mieli okazję przynajmniej przez rok imponować skutecznością w zagranicznej lidze i tym samym znaleźć się w orbicie zainteresowań selekcjonerów. Pod tym względem mamy komfort, jakiego dawno nasza kadra nie widziała. Niemniej, jeśli chodzi o zdobywanie goli, ciężar spoczywa głównie na barkach “Lewego”. To nie może dziwić. Z tym że czasem kapitan kadry potrzebuje wsparcia, co nie zawsze się udaje. Tak właśnie było z Milikiem, gdy ten partnerował Lewandowskiego w ataku reprezentacji. To właśnie stąd w dużej mierze wynika przypięta mu łatka.
Wystarczy tylko przypomnieć EURO 2016. Ileż to razy słyszeliśmy narzekania na nieskuteczność wychowanka Rozwoju Katowice? Oczywiście, na samym turnieju momentami frustrował niemiłosiernie, choć zdołał trafić do siatki z Irlandią Północną. Mniej więcej w tamtym czasie, mimo że eliminacje do EURO duetowi Lewandowski-Milik szły doskonale, utarła się opinia, że akurat na byłym zawodniku Napoli i Marsylii nie da się oprzeć linii ataku reprezentacji. Z czasem poszło to dalej i nowy nabytek Juventusu dość niesłusznie przez wielu uznawany jest za przeciętniaka, z czym kibice śledzący głównie mecze naszej kadry się zgodzą.
Możliwe, że Milik nigdy nie zerwie tej łatki, a przeciętny polski kibic już mu nie zaufa. Bo faktycznie, dorobek 28-latka w narodowych barwach nie powala. To zaledwie 16 trafień w 62 spotkaniach, w tym pamiętnej wygranej z Niemcami na Stadionie Narodowym. Od 2020 roku Arkadiusz Milik zaliczył w kadrze 13 występów i strzelił zaledwie trzy gole. W tym samym czasie po pięć dopisali sobie Buksa (w dziewięciu meczach) i Piątek (w 13), a Świderski - siedem (w 16). I nawet jeśli strzelali też słabszym rywalom, jak np. San Marino, to w świat szedł przekaz: oni strzelają z orzełkiem na piersi, a Milik? No cóż, robi to rzadziej.

Europejski poziom

Na polu klubowym jest znacznie lepiej. Jego wyniki są imponujące. To druga polska strzelba XXI wieku, jeśli chodzi o poważną piłkę zagraniczną. Zawodnik wykręcający statystyki na wysokim, europejskim poziomie.
Pobyt w Bayerze Leverkusen można uznać za przetarcie, kontynuowane podczas wypożyczenia do Augsburga. Gdy jednak Polak przeprowadził się do Amsterdamu, zaczął pokazywać to, za co cenią go za granicą. Trafiał regularnie i dobrze spisywał się w rozegraniu, pomagając w konstruowaniu akcji. I tam liczby go broniły - a właściwie bronią cały czas. Zobaczcie sami:
  • 2013: Bayer Leverkusen - 8 meczów, 0 goli
  • 2013-14: Augsburg - 20 m., 2 g.
  • 2014-16: Ajax - 76 m., 47 g.
  • 2016-21: Napoli - 122 m., 48 g.
  • 2021-22: Marsylia - 55 m., 30 g.
W barwach Ajaksu strzelał średnio co 117 minut we wszystkich rozgrywkach. W Napoli co 139 - i to mimo dwóch poważnych kontuzji kolana. Nawet przygodę w Marsylii, uznawaną raczej za rozczarowanie, właśnie zakończył z naprawdę przyzwoitym wynikiem strzelecki - bramką co 126 minut i 16 golami w 40 występach w Ligue 1. Tutaj nie ma się czego wstydzić. Na nasze krajowe standardy to naprawdę niezły rezultat.
To solidny napastnik na międzynarodowym poziomie. Dlatego też dostaje oferty z mocnych klubów. Juventus oczywiście poszukiwał uzupełnienia składu, Milik nie porwie i nie odmieni tamtejszej ofensywy, lecz w oczach Massimiliano Allegriego będzie stanowił wartościową alternatywę dla Dusana Vlahovicia. Powszechna krytyka Milika w Polsce jest więc niezasłużona i krzywdząca. Mówiąc szczerze, powinno się zdecydowanie bardziej docenić to, że 28-letni napastnik dalej potrafi obracać się w orbicie wielkich europejskich marek, mając za sobą dwa paskudne i fatalne urazy.

Nieskuteczność? Stereotyp

Panuje przekonanie, że Milik to zawodnik nieskuteczny. Nie do końca. Wcale nie jest tak źle. Aby to udowodnić, można wykorzystać budzącą często kontrowersje statystykę expected goals (oceniającą jakość sytuacji, do których dochodzi zawodnik). Algorytmy nie są w stanie uwzględnić wszystkiego, to tylko sztuczna inteligencja, lecz do tego typu rozważań powinna spełnić swoje zadanie.
Fakty są więc następujące: według “Understatu” od przeprowadzki do Włoch Arkadiusz Milik strzela mniej więcej tyle ligowych goli, ile “powinien” - najczęściej przekraczając spodziewany wynik. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że wskaźnik xG w przypadku pojedynczych spotkań może być zwodniczy. W dłuższym okresie czy przekroju całego sezonu daje jednak dane godne zaufania.
Milik grafika
understat
Skąd więc łatka “Mylika”? Tutaj też można spojrzeć na ten wyznacznik. Polak “lubi” raz na jakiś czas zmarnować bardzo dogodną sytuację. W ciągu ostatnich sześciu sezonów tylko w Serie A i Ligue 1 aż 12-krotnie nie udało mu się zamienić na gola sytuacji o współczynniku xG wynoszącym minimum 0,50, a więc - statystycznie - wykańczanym skutecznie w co najmniej 50% przypadków.
Te okazje często pozostają zapamiętane i oddziałują na ocenę piłkarza. Zwłaszcza gdy mają miejsce w kluczowej fazie meczu - jak przy okazji bezbramkowego remisu z Milanem w 2018 roku, gdy w doliczonym czasie gry strzał z sześciu metrów fenomenalnie wybronił mu Gianluigi Donnarumma - lub wyglądają po prostu kuriozalnie. Tutaj można przypomnieć podwójne pudło z rozgrywanego półtora roku później starcia z Atalantą, gdy reprezentant Polski nie wpakował piłki do siatki, choć w ciągu kilku sekund dwukrotnie uderzał z obrębu pola bramkowego.
W Juventusie Milik powinien się jednak spokojnie odnaleźć w przypisanej mu roli. “Stara Dama” pozyskała dobrego zmiennika dla Vlahovicia, cenne uzupełnienie ataku, piłkarza, który od wyjazdu z Polski strzelił 127 goli w osiem i pół sezonu. Gdyby nie problemy zdrowotne i konflikt z Aurelio De Laurentiisem, miałby ich jeszcze więcej. Pamiętajmy też, że Milik to jedyny obok Roberta Lewandowskiego polski zawodnik, mogący pochwalić się hattrickiem w Lidze Mistrzów.
Może naprawdę pora go docenić? I nie chodzi tu o uparte stawianie na niego w kadrze, jeśli niespecjalnie to działa, a po prostu przyznanie, że za takiego piłkarza jeszcze kilkanaście lat temu wiele byśmy dali. Bo to fakt.

Przeczytaj również