Przyszłość reprezentacji jawi się w ciemnych barwach. Chcemy zmiany pokoleniowej, ale nie bardzo jest jak ją zrobić

Przyszłość reprezentacji jawi się w ciemnych barwach. Chcemy zmiany pokoleniowej, ale nie bardzo jest jak ją zrobić
Dziurek / shutterstock.com
Kilka ostatnich lat w wykonaniu polskiej kadry były miłą odskocznią od marazmu w jaki „Biało-czerwoni” popadli na początku tysiąclecia. Należy docenić piorunujące wyniki w eliminacjach do Mistrzostw Europy, sam występ na głównym turnieju oraz kwalifikacje do ostatniego mundialu, ponieważ być może już niedługo znów trzeba będzie czekać na takie osiągnięcia przez długie lata.
Nikogo nie trzeba zbytnio przekonywać do stwierdzenia, że podopieczni Nawałki zawiedli na całej linii w Rosji, ale negatywny odbiór wyników naszej reprezentacji był raczej spowodowany świadomością utraconej, najprawdopodobniej ostatniej szansy na osiągnięcie czegoś wielkiego.
Dalsza część tekstu pod wideo
W trakcie niedawno zakończonego mundialu nasza kadra wydawała się perfekcyjnie zbalansowana i przygotowana na tworzenie wspaniałej historii.
Mieszanka doświadczenia (Piszczek, Błaszczykowski, Glik), młodości (Bednarek, Kownacki) oraz zawodników znajdujących się u szczytu kariery (Lewandowski, Szczęsny) niestety nie osiągnęła oczekiwanych efektów, pozostawiając u kibiców ogromny niedosyt.
Wszyscy zdają sobie sprawę, że do Mistrzostw Europy w 2020 roku Polska przystąpi (jeśli oczywiście przejdzie eliminacje, co nie może być uznawane za pewnik) w całkowicie innym składzie personalnym niż ten, który reprezentował nas na ostatnich dwóch wielkich turniejach.
Jerzy Brzęczek będzie musiał poradzić sobie z naprawdę nieciekawą sytuacją kadrową, którą zastał po swoim poprzedniku.

Nowy trener, nowe oczekiwania

Adam Nawałka miał to szczęście, że w trakcie pracy na stanowisku selekcjonera zupełnie nie musiał przejmować się wiekiem filarów drużyny. Problem polegał na tym, że 60-letni szkoleniowiec w pewnym momencie zaczął wręcz przesadnie ufać zawodnikom z ogromnym stażem, odstawiając młodzieżowców (z pewnymi wyjątkami) na boczny tor.
Wystarczy spojrzeć na skład desygnowany przez Nawałkę w starciu z Senegalem. Średnia wieku podstawowej jedenastki wynosiła zawrotne 28,9 lat, a najmłodszym Polakiem na boisku był 24-letni Piotr Zieliński. Nie można zatem dziwić się obawom w kwestii przyszłości reprezentacji (poniżej zestawienie wszystkich drużyn mundialu w kontekście średniej wzrostu i wieku).
Jerzy Brzęczek wygląda na trenera, który o wiele bardziej ufa zawodnikom ze stosunkowo niewielkim doświadczeniem. Kapitanem Wisły Płock podczas jego kadencji był Damian Szymański, który u poprzedników pełnił rolę żelaznego rezerwowego.
Ogromny progres w sezonie 17/18 poczynili również Reca i Dźwigała, którzy może nie są juniorami (obaj po 23 lata), ale jak na polskie realia, wciąż można ich uznawać za dosyć młodych.
Sytuacja, w której znalazła się polska reprezentacja jest analogiczna do stanu jaki 2 lata temu zastał Brzęczek w Płocku. Liderami „Nafciarzy” w trakcie udanego sezonu z Brzęczkiem na ławce byli doświadczeni Stilić oraz Kante, ale wokół nich stawiano na zawodników, którzy dotychczas podnosili się z ławki okazjonalnie.
W tym momencie głównym zadaniem 42-krotnego reprezentanta Polski również będzie otoczenie fundamentów kadry całkowicie nowymi trybikami. Im szybciej rozpocznie się proces zmian, tym jego skutki wywołają mniej bolesne efekty, ale szkopuł w tym, że na niektórych pozycjach właściwie nie ma z czego wybierać.

(Nie)śmiertelni liderzy

Patrząc na pierwsze spotkania „Biało-czerwonych” pod wodzą nowego trenera, niektórzy mogli poczuć pewien zawód jeśli chodzi o rewolucję kadrową. Jedynymi niespodziankami na liście powołanych byli wspominani już Dźwigała, Reca oraz Szymański, czyli starzy znajomi Brzęczka z Płocka, doświadczeni Klich i Olkowski oraz stosunkowo młodzi Frankowski i Kędziora.
Zwolennicy rychłej zmiany pokoleniowej mogli czuć się nieco zawiedzeni obserwując chociażby ostatni mecz z Portugalią, gdzie kluczowe role odgrywali zawodnicy, którzy od ponad dekady występują w koszulce z orzełkiem na piersi.
Naturalnie, z jednej strony kibice chcieliby, aby do kadry zaczęli już wchodzić 20-latkowie, przed którymi ponad dekada gry na najwyższym poziomie, ale warto pamiętać, że trenera rozlicza się z wyników.
Jeśli Polacy nie odniosą zwycięstwa przeciwko Włochom, Brzęczek zanotuje najgorszy start jako szkoleniowiec reprezentacji od czasów Engela, zatem konsekwentne stawianie na Błaszczykowskiego oraz Grosickiego nie może nikogo dziwić.
Szczególnie, że akurat na pozycji skrzydłowych Polska zmaga się ostatnimi laty z prawdziwą klęską nieurodzaju. Pozostaje tylko życzyć szczęścia osobom, które zechcą poszukiwać opcji na boczne strefy wśród młodych zawodników.
Upływają kolejne miesiące, które nie przynoszą odpowiedzi na pytanie „kto będzie stanowił o sile polskich skrzydeł, gdy zabraknie Błaszczykowskiego oraz Grosickiego”?
Obaj panowie na przestrzeni całej kariery reprezentacyjnej uczestniczyli przy ponad 70 bramkach „Biało-czerwonych” i najprawdopodobniej liczba ta będzie wzrastać wraz z kolejnymi starciami w ramach Ligi Narodów lub eliminacji do Mistrzostw Europy.
Opieszałość Brzęczka przy okazji szukania ich następców nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ selekcjoner po prostu nie ma z kogo wybierać. W kadrze U-21 za akcje oskrzydlające odpowiadają Kapustka, który na co dzień bryluje w drugiej lidze belgijskiej oraz Michalak, będący zaledwie zmiennikiem Paixao i Haraslina w Lechii.
Postawienie na zawodników tej klasy mogłoby być pokazem geniuszu, gdyby ci odwdzięczyli się dobrymi liczbami, ale racjonalnie myśląc, taki manewr byłby szalonym ruchem, który najprawdopodobniej zakończyłby się katastrofą.

Przyszłość w niepewnych nogach

Dopóki młodzi zawodnicy nie zaczną regularnie punktować w przynajmniej solidnych ligach, nie można myśleć o nich w kontekście gry w dorosłej reprezentacji narodowej.
Pozostaje cierpliwie czekać i uważnie obserwować postępy drużyn młodzieżowych, których ostatnie wyniki zdecydowanie nie napawają optymizmem. Skupmy się przede wszystkim na najstarszej kadrze młodzieżowej, czyli reprezentacji u-21. Drużynie Czesława Michniewicza pozornie nie można niczego zarzucić, ponieważ w grupie eliminacyjnej do przyszłorocznych Mistrzostw Europy zajmują oni miejsce gwarantujące baraże.
Nie wszystko wygląda jednak tak kolorowo, ponieważ niektóre spotkania oraz wypowiedzi szkoleniowca młodzieżowców były po prostu powodem do ogromnego wstydu.

Niewielkie, ale jednak pozytywy

Problemy narastają, gdy przyjrzymy się konkretnym nazwiskom, które stanowią o sile kadry U-21. Największy potencjał tkwi w środku pola, którym dyrygują Żurkowski oraz Szymański, ale akurat druga linia w najbliższym czasie nie będzie potrzebowała wielkiego odświeżenia. Zieliński i Linetty najlepsze lata gry mają dopiero przed sobą.
Na pochwały zasługują również młodzieżowi bramkarze w osobach Grabary oraz Bułki. Co prawda transfery Kepy oraz Alissona zburzyły marzenia obu panów o grze w pierwszej drużynie, ale imponują oni w drużynach młodzieżowych angielskich gigantów.
Tu jednak powtarza się casus środka pola reprezentacji w postaci utalentowanych młodzieżowców na pozycjach, które na ten moment nie potrzebują jakichkolwiek zmian. Raczej nikt nie wyobraża sobie kolejnych turniejów reprezentacji Polski bez Zielińskiego, Linettego czy Szczęsnego, zatem utalentowani młodzieżowcy będą musieli zadowolić się miejscem wśród rezerwowych.
Na pozycjach, które wymagają wzmocnień, czyli przede wszystkim skrzydłach, ewidentnie brakuje wyróżniających się zawodników. Ani Kapustka, ani Michalak na razie nie prezentują poziomu, który mógłby gwarantować grę w dorosłej reprezentacji.

Dziewiątek ci u nas dostatek

Ostateczne odejścia Błaszczykowskiego i Grosickiego mogą być bolesne w skutkach dla wyników kadry, ale prawdziwym wyzwaniem będzie dopiero konieczność zastąpienia jednego z najlepszych polskich piłkarzy – Roberta Lewandowskiego, który ma już 30 lat na karku.
Przed wybitnym snajperem jeszcze kilka lat gry, ale powoli trzeba będzie już szykować następcę najlepszego strzelca w historii „Biało-czerwonych” barw. Tutaj należy się kilka cierpkich słów skierowanych w stronę Jerzego Brzęczka, który postanowił nie powołać do dorosłej reprezentacji Kownackiego.
Napastnik Sampdorii, który kolekcjonował już minuty na mundialu, obecnie cofa się nieco w rozwoju, grając w kadrze Michniewicza. Dorobek Kownackiego w drużynach młodzieżowych chyba dobitnie pokazuje, że nadeszła najwyższa pora, aby przestać myśleć o nim w kontekście nieopierzonego juniora, który nie dorósł do gry ze starszymi.
Oczywiście, nie chodzi tutaj o to, aby nagle umieszczać Kownackiego w pierwszym składzie w spotkaniach z np. Włochami, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby był on po prostu solidną opcją rezerwową.
Warto jednak dostrzegać również pozytywy, a tylko w takich kategoriach można rozpatrywać tegoroczną formę Krzysztofa Piątka, którego licznik bramek za żadne skarby nie chce się zatrzymać.
Dyspozycja byłego napastnika Cracovii, który stał się najgorętszym nazwiskiem na rynku transferowym, to jedno z najmniej wytłumaczalnych zjawisk w tym sezonie, ale właśnie dzięki jego regularności, wizja gry bez Lewandowskiego staje się nieco mniej straszna.
Cieszy fakt, iż Brzęczek zupełnie nie obawiał się wystawić Piątka w starciu z Portugalią, mimo nikłego doświadczenia (dwa mecze) „El Pistolero” na arenie reprezentacyjnej. Brzmi to jak oczywistość, ale selekcjoner w trakcie desygnowania składu powinien brać pod uwagę przede wszystkim aktualną formę zawodników, nie zważając na ich wiek.

Odsunąć „święte krowy”

Tu przechodzimy do kolejnego wielkiego problemu polskiej reprezentacji, a mianowicie środka obrony. Jeszcze 2 lata temu duet Pazdan-Glik zapewniał spokój w naszej defensywie, ale termin przydatności obu panów powoli dobiega końca.
Obrońca Legii w ciągu trzech miesięcy zagrał tylko dwa spotkania w pełnym wymiarze czasowym, wypisując się na dobre z gry na arenie międzynarodowej. Forma 30-letniego stopera z Monaco również pozostawia wiele do życzenia, o czym boleśnie przekonaliśmy się w meczu z Portugalią, gdzie samobój był tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Starcie z mistrzami Europy udowodniło, że opieranie defensywy na zawodniku bez formy, który w dużej mierze przyczynia się do kompromitacji swojego klubu (Monaco znajduje się w strefie spadkowej) jest bezsensowne.
W aktualnej formie Glik zasługuje wyłącznie na miejsce wśród rezerwowych i obserwację z boku duetu Kamiński-Bednarek, na który powinien zdecydować się Jerzy Brzęczek w spotkaniu z Włochami.
22-letni wychowanek Lecha wywalczył sobie na dobre miejsce w pierwszym składzie reprezentacji, zatem pozostaje tylko znaleźć mu odpowiedniego partnera, którym wydaje się być defensor występujący na co dzień w Fortunie Düsseldorf.
Kamiński nie przekonywał do siebie Adama Nawałki, ale aktualnie trudno znaleźć lepszego kandydata na pozycję stopera, który towarzyszyłby Bednarkowi. Jeszcze podczas wrześniowego zgrupowania można było mieć pewne wątpliwości wobec 26-latka, który wówczas miał zaledwie 90 minut na swoim koncie.
Obecnie Friedhelm Funkel nie wyobraża sobie składu bez Polaka, który powinien zyskać zaufanie również w oczach Brzęczka. Dalsze stawianie na „tykającą bombę” w osobie Glika zupełnie mija się z celem.
Najprawdopodobniej duet Kamiński-Bednarek nie będzie tak pewnym punktem reprezentacji jak wspomniani już Pazdan i Glik 2 lata temu, ale na ten moment Polska nie dysponuje niestety niczym lepszym.
O wiele rozsądniejszym rozwiązaniem będzie ogrywanie pary, która być może będzie bronić dostępu do bramki Szczęsnego jeszcze przez kilka lat, niż uparte liczenie na nagły powrót Glika do zadowalającej dyspozycji.

Niewielkie ryzyko, ogromna szansa

W końcu warto pamiętać, że Liga Narodów to w gruncie rzeczy tylko turniej towarzyski. Prawdziwym testem jakości reprezentacji Brzęczka będą przyszłoroczne eliminacje oraz ewentualny udział w turnieju finałowym EURO 2020.
Nie cofniemy już czasu, aby móc dać szansę Kownackiemu czy nawet Żurkowskiemu w meczach z Portugalią i Włochami, ale wciąż pozostaje nadzieja, że właśnie w starciu z podopiecznymi Manciniego na boisku ujrzymy nieco zmodyfikowany skład.
Ogrywanie Kamińskiego i Recy z renomowanymi rywalami pociągnie za sobą o wiele więcej pozytywów, niż konsekwentne stawianie na Jędrzejczyka i Glika w nadziei, że doświadczeni reprezentanci odzyskają utracony blask.
Doświadczenie zdobyte w spotkaniach Ligi Narodów może zaprocentować w przyszłości, którą na ten moment najlepiej opisuje słowo „niepewność”. Polskie akademie wciąż potrafią produkować wielkie talenty jak Kownacki, Bednarek, Bułka, Szymański czy Kopacz, ale z drugiej strony kibice od lat nie mogą się doczekać godziwych następców Błaszczykowskiego i Grosickiego.
Pozostaje mieć nadzieję, że Brzęczek okaże się właściwą osobą na właściwym miejscu, prowadząc naszą reprezentację przez zmianę pokoleniową w jak najmniej bolesny sposób. Już dzisiaj trzeba zacząć budować kadrę, której (oby) złote czasy nastały za kilka lat.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również