Plaga kontuzji w Realu Madryt. Czy oni naprawdę muszą tyle grać?

Plaga kontuzji w Realu Madryt. Czy oni naprawdę muszą tyle grać?
charnsitr / shutterstock.com
Trup przy Santiago Bernabeu ściele się gęsto. Niemal każdy tydzień w tym sezonie przynosi nowe doniesienia o urazach, każda przerwa na mecze międzynarodowe to dla szkoleniowca „Los Blancos” nie chwila wytchnienia, a nerwowe oczekiwanie, czy wszyscy piłkarze wrócą do klubu cali. Nie wracają – kolejnymi poszkodowanymi są Luka Modrić i Gareth Bale. Przy Concha Espina coraz częściej mówi się, że wynikiem takiego obrotu sprawy jest przeładowany kalendarz.
Czy wiesz, że jeśli wpiszesz do przeglądarki Google frazę „parte medico” (z hiszpańskiego: orzeczenie lekarskie), w zakładce „grafika” oprócz skanów dokumentów pokażą się też zdjęcia zawodników Realu? To doskonała demonstracja tego, jak pod względem fizycznym wygląda dziś klub z Madrytu. Gareth Bale, którego dopadł słynny „Wirus FIFA”, jest już 15 graczem Zinedine’a Zidane’a, który będzie musiał odwiedzić klinikę w stolicy Hiszpanii. Łącznie w klubie od początku sezonu odnotowano 19 różnych kontuzji.

Pomimo tego, że dziewięciu piłkarzy do tej pory wróciło do pełni zdrowia, kryzys Realu nie odpuszcza – pojawiają się pytania i pierwsze teorie. Kibice zaczynają oskarżać klubowych trenerów ds. przygotowania fizycznego o niekompetencje, zwłaszcza po tym, gdy do sieci wyciekły nagrania z treningów siłowych poszczególnych piłkarzy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Komuś, kto regularnie uczęszcza na siłownie, tego typu filmy fundują mrowienie na plecach. Odejście Antonio Pintusa, wieloletniego szkoleniowca od przygotowania fizycznego oraz zatrudnienie w jego miejsce dobrego znajomego Zidane’a, Gregory’ego Duponta, również wymieniano jako kluczowy czynnik zaistniałej sytuacji. Jednak czy w sprawie plagi kontuzji można wszystko zrzucać na barki jednego człowieka i kilku źle wykonywanych przez piłkarzy ćwiczeń?

Zmęczenie a urazy

Wydaje mi się, że dużo większe znaczenie ma inny czynnik, z którym zmagają się zresztą wszystkie czołowe drużyny w Europie. Zmęczenie. W sensie futbolowym to termin związany z fizycznymi i fizjologicznymi skutkami coraz bardziej wymagającego i napiętego kalendarza piłkarskiego.
W świetle ostatnich badań, zmęczenie wśród piłkarzy najwyższego poziomu stało się poważnym problemem. Niedawno wydany raport FIFA pt. „At the limit” wykazał, że najlepsi zawodnicy grają do 80 meczów rocznie i około 60 w sezonie. W tym samym kontekście Dave Tenney, czołowy naukowiec specjalizujący się dziedziną sportu, powiedział gazecie „New York Times”, że piłkarz w najlepszym dla sportowca wieku (czyli między 23. a 29. rokiem życia) nie powinien przekraczać progu 50 spotkań w sezonie.
Gracze są nie tylko zbyt eksploatowani, ale również nie mają wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. Przeciętny piłkarz potrzebuje co najmniej 72 godzin przerwy, aby odpowiednio dojść do pełni sił. Większość oczywiście nie dostaje tego rodzaju wolnego czasu.
Dochodzą do tego jeszcze inne pozaboiskowe sprawy, np. podróże samolotami. Gros sportowców „kolekcjonuje” ogromne liczby przemierzonych w powietrzu kilometrów, nie przestrzegając zasad dni odpoczynku dla każdej strefy czasowej.
Real kontuzje
online-betting.me.uk
Pomimo wielu badań kwestii zmęczenia profesjonalnych piłkarzy, dokładne ich skutki nie są do końca znane. Uzgodniono natomiast, że mogą one wpływać na prawie każdy aspekt wydajności danego gracza. To żadna tajemnica, że „zajechany” fizycznie staje się bardziej podatny na kontuzje, a historyczny potrójny triumf w Lidze Mistrzów Realu jest idealnym odzwierciedleniem stanem rzeczy dla tego zjawiska.
W ciągu bowiem ostatnich czterech lat „Królewscy” rozegrali co najmniej 50 meczów w każdym sezonie, a dwukrotnie przekroczyli barierę 60 oficjalnych spotkań. Aż siedmiu piłkarzy z pierwszego składu zagrało przynajmniej w połowie z 231 partii w tym czteroletnim okresie, a ośmiu – ponad połowę z 20 850 minut, jakie na boisku spędziła drużyna.
Real Madryt urazy
managingmadrid.com
Jeśli weźmiemy wcześniejszą wypowiedź Tenneya, a także zalecenia FIFA, gołym okiem widać, że winnych w eksploatowaniu siłami piłkarzy należy szukać w madryckim klubie. Jednak w kontekście reszty Europy, liczba meczów i liczba minut Realu prawdopodobnie stanowi normę. Barcelona grała tyle samo w ciągu czterech lat, z tą zasadniczą różnicą, że większość „kwadracików” w kalendarzu Realu była związana z Ligą Mistrzów, gdzie zmagania są nieporównanie trudniejsze niż, dajmy na to, w Pucharze Króla.
Raport FIFPro "At the limit", dotyczący futbolu i zmęczenia wykazał, że „w towarzystwie innych czołowych zawodników jesteś zmuszony pokonać większy dystans, zrobić więcej sprintów, biegać szybciej, a ogólny poziom dopasowania wymaga, abyś występował na wyższym poziomie fizycznym, by móc podciągnąć się do klasy przeciwnika”. Dlatego wspomniana sytuacja Realu związana jest przede wszystkim z poziomem intensywności w Lidze Mistrzów. Ale nie tylko. Swoje robią również podróże na Bliski Wschód i do Japonii na mecze towarzyskie lub Klubowe Mistrzostwa Świata, rozgrywki, które od dawna nie niosą ze sobą żadnego prestiżu i powinny zostać, jeśli nie zlikwidowane, to przynajmniej zreformowane w pierwszej kolejności.
Przywołajmy przykład indywidualny. Tylko w zeszłym sezonie etatowy środkowy obrońca Realu, Raphael Varane grał w 58 proc. swoich wszystkich meczów (36) z mniej niż pięciodniowym odpoczynkiem i miał zaledwie łącznie 32 dni wolnego zarówno w okresie zimowym, jak i letnim. Biorąc pod uwagę, jak minął sezon „Królewskich” (stosunkowo szybkie odpadnięcie z Ligi Mistrzów), można sobie tylko wyobrazić, jak niewiele Francuz odpoczywał, gdy on i jego koledzy byli w wirze spotkań podczas historycznej ery „europejskiego hattricka”.

A jeszcze jest „international break”

Największym złem jest właśnie ten „obowiązek reprezentacyjny”. Oprócz 161 meczów dla klubu w ciągu ostatniego czterolecia, Sergio Ramos rozegrał również 37 partii ze swoją drużyną narodową. Wśród reszty drużyny nie wygląda to wcale lepiej. Toni Kroos, który od 2015 roku ma na koncie największą liczbę gier w klubie, wybiegał na boisko w koszulce reprezentacji Niemiec 21 razy, a to dodatkowe 1700 minut z często ekstremalnym obciążeniem.
Dalsze eksploatowanie graczy miało już konsekwencje stricte boiskowe. Ze względu na wymagające mistrzostwa świata w Rosji i maraton w innych rozgrywkach, Luka Modrić rozegrał w zeszłym roku 5000 minut. I to mając na karku 33 lata. Chorwat był już drugim najczęściej występującym piłkarzem Realu w latach 2015-19, a trenerzy zamiast starannie zarządzać jego siłami, wypychali go poza granice fizycznych możliwości. Korzyść z tego taka – że w tym sezonie będzie prawdopodobnie inaczej – choćby z powodu urazów, które łapie teraz.
Dotknięte sprawy to rzecz jasna jedynie wierzchołek góry lodowej w obszarze, gdzie niewątpliwie pojawia się coraz więcej donośnych głosów. Grać mniej? Które rozgrywki ograniczyć? Kiedy robić przerwę i jak długą? Może wprowadzić zapisy „ochronne”, określające maksymalną liczbę meczów rozgrywanych przez daną jednostkę? Trzeba dodać, że współczesna piłka nożna coraz bardziej popycha zawodników do wzmożonej gry fizycznej i nie ma pewności, jaki wpływ na nowe wymagania mogą mieć piłkarze w przyszłości. Przykład Realu pokazuje, że już dzisiaj trzeba rozpocząć na ten temat dyskusję.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również