Red Bull nie dodał im skrzydeł. Milionerzy z Salzburga idą śladami klubów Ekstraklasy

Red Bull nie dodał im skrzydeł. Milionerzy z Salzburga idą śladami klubów Ekstraklasy
YT
Od lat polskie kluby regularnie zawodzą nas przy okazji spotkań eliminacyjnych do Ligi Mistrzów. Zaledwie jeden awans Legii Warszawa do fazy grupowej tych elitarnych rozgrywek w ciągu ostatnich 20 lat to dla nacji tak rozkochanej w futbolu jak Polska temat do rozpaczy, szyderczych komentarzy i wisielczego humoru. Ale co mają powiedzieć kibice najsilniejszego aktualnie klubu austriackiej Bundesligi, Red Bull Salzburg, nad którym ewidentnie zawisła jakaś klątwa?
W środę drużyna napędzana pieniędzmi światowego lidera rynku napojów energetycznych po raz kolejny nie zdołała sforsować bram Champions League. I to już po raz jedenasty! Tym razem silniejsi od Austriaków okazali się piłkarze Crvenej Zvezdy Belgrad, ale w poprzednich próbach Red Bull odpadał nawet w starciach ze znacznie słabszymi zespołami.
Dalsza część tekstu pod wideo

Red Bull miał dodać im skrzydeł

Historia klubu z Salzburga sięga 1933 roku, a w ostatniej dekadzie XX wieku SV Austria, bo taką nazwę nosił jeszcze do 2005, trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo kraju. Pod koniec sezonu 2004/2005 100% akcji Austrii przejął potężny koncern Red Bull.
Od tego momentu można mówić o totalnej dominacji zespołu z Salzburga na krajowym podwórku: 9 złotych oraz 4 srebrne medale, do tego 5 triumfów w Pucharze Austrii.
Ale ambicje władz klubu od ponad dekady wspieranego ogromnymi pieniędzmi sięgają znacznie dalej. Celem minimum niezmiennie pozostaje faza grupowa Ligi Mistrzów. I Austriacy po raz kolejny wyłożyli się dosłownie na ostatniej prostej, kiedy cel ten był już dosłownie na wyciągnięcie ręki.
W ciągu ostatnich 13 sezonów na drodze Salzburga do fazy grupowej Champions League stawały lepsze i gorsze ekipy, dlatego analogia z dokonaniami Legii, Lecha, Wisły i Śląska Wrocław jest tak adekwatna.
Z jednej strony trudno ganić ekipę Red Bulla za porażki w rywalizacji z takimi uznanymi firmami jak Valencia czy nawet Szachtar Donieck i Fenerbahce Stambuł, do których poziomu i pozycji na arenie europejskiej salzburczycy niewątpliwie aspirują
Z drugiej strony przegrane z drużynami takimi jak Maccabi Hajfa, Hapoel Tel Awiw, Dudelange (tak, tak, to ci, którzy wyeliminowali w tym roku Legię z Ligi Europy), Malmoe FF (dwukrotnie) czy Dynamo Mińsk doprowadzały kibiców, samych piłkarzy, a przede wszystkim inwestorów do białej gorączki.

Tym razem będzie inaczej? Skąd my to znamy…

Już w pierwszym okienku transferowym po przejęciu klubu Red Bull wpompował w drużynę ponad 10 milionów euro. W kolejnych latach szefowie koncernu regularnie sięgali głęboko do kieszeni.
W sezonie 2010/2011 wzmocnili kadrę zespołu piłkarzami za łączną kwotę ponad 15 milionów w europejskiej walucie, dwa lata później było to prawie 16 „baniek”, przed rozgrywkami 2016/17 ponad 10, a w ostatnich kilkunastu tygodniach – kolejne 11. Jak na przeciętną pod względem poziomu w skali europejskiej austriacką Bundesligę to kwoty ogromne
Dysproporcje finansowe między Red Bullem i resztą krajowej stawki są gigantyczne. Wystarczy wspomnieć, że według branżowego portalu Transfermarkt wartość zawodników tego klubu jest ponad trzykrotnie większa, niż drugiego w tej klasyfikacji Rapidu Wiedeń. Wynosi blisko 115 milionów euro, podczas gdy Rapidu nieco ponad 30 milionów, a wszystkich, pozostałych 11 drużyn austriackiej Bundesligi łącznie zaledwie 147.
Salzburg dzięki poczynionym inwestycjom momentalnie odjechał krajowej konkurencji, ale w żaden sposób nie przełożyło się to na sukces w Lidze Mistrzów.
Do każdej kolejnej edycji drużyna podchodziła z nastawieniem „jeśli nie teraz, to kiedy?”, a pozycja rankingowa, budowana niezłymi występami w Lidze Europy pozwalała z nadzieją wyczekiwać efektów losowania decydujących spotkań. W ostatnich trzech latach na drodze Austriaków regularnie stawały ekipy z Bałkanów.
Bardzo blisko było w edycji 2016/2017, kiedy w ostatniej fazie eliminacji o awansie Dinama Zagrzeb zadecydowała bramka zdobyta przez Chorwatów w dogrywce. Jeszcze łatwiej miało być przed rokiem, gdy drużyna z Salzburga wylosowała HNK Rijekę, ale ponownie odpadła, tym razem przez gola straconego na własnym boisku (1:1 u siebie, 0:0 na wyjeździe). I tutaj dochodzimy do edycji tegorocznej i rywalizacji z serbską Crveną Zvezdą.
Na belgradzkiej „Marakanie” padł bezbramkowy remis co oznaczało, że zwycięstwo przed własną publicznością da Red Bullowi przepustkę do upragnionej fazy grupowej. Gdy w 48 minucie Dabbur zdobył swojego drugiego gola, podwyższając prowadzenie na 2:0 wydawało się, że już nic nie może odebrać gospodarzom zwycięstwa. Tym bardziej, że spisywali się świetnie, mieli wyraźną przewagę w dosłownie każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła, a na trybunach spodziewano się raczej kolejnych trafień niż tego, co wydarzyło się w ciągu kilkudziesięciu sekund pomiędzy 65 i 66 minutą spotkania.
Dwie bardzo podobnie stracone bramki i desperackie próby odwrócenia losów dwumeczu w końcówce, jak już wiemy – bez happy endu. Faza grupowa Champions League znów nie dla ekipy z Salzburga…

Skazani na Ligę Europy?

Jako nacja, która od lat śledzi nieudane próby sforsowana bram Ligi Mistrzów przez swoje eksportowe drużyny, doskonale wiemy, co czują w tej chwili kibice w Salzburgu i całej Austrii. Jednym tchem jesteśmy też w stanie wymienić reprezentantów mniej zamożnych lig, którym w minionych latach udało się to, do czego bezskutecznie dążą drużyny Ekstraklasy oraz etatowy mistrz austriackiej Bundesligi.
W tym gronie były chociażby: bułgarski Lewski Sofia, białoruskie BATE Borysów, węgierski VSC Debrecen, słowacka MSK Żylina, słoweński NK Maribor, bułgarski Łudogorec, kazachska FK Astana czy azerski Karabach Agdam, nie mówiąc już o regularnie goszczących w gronie 32 najlepszych drużyn reprezentantach lig z Czech, Izraela, Rumunii, Cypru, Danii czy Szwajcarii.
Budowany w analogiczny sposób FC Basel, który w podobny sposób jak Red Bull zdominował ligowe rozgrywki w kraju Helwetów, w fazie grupowej Champions League wystąpił aż siedmiokrotnie. Dla samej drużyny z Salzburga najbardziej dotkliwy był natomiast awans na ten szczebel rywalizacji…krajowego rywala, czyli Austrii Wiedeń w sezonie 2013/2014.
Brak chociażby jednego awansu zespołu z Salzburga jest wręcz trudny do wytłumaczenia za pomocą logicznych argumentów. Fatum, klątwa – to pierwsze, co wpada na myśl.
Jak się nie ma, co się lubi, to… Z sezonu na sezon Red Bull coraz śmielej poczyna sobie w mniej prestiżowych europejskich rozgrywkach, a kilka miesięcy temu doszedł aż do półfinału Ligi Europy, gdzie po dramatycznym dwumeczu uległ Olympique'owi Marsylia (2:1 i 0:2), a wyeliminował miedzy innymi Borussię Dortmund i rzymskie Lazio.
Faza grupowa Champions League miała być kolejnym, naturalnym krokiem wykonanym przez mistrza Austrii, tymczasem po raz kolejny trzeba będzie obejść się smakiem i zadowolić udziałem w rozgrywkach drugiej kategorii.

Cierpliwość się kończy?

Bez wątpienia Red Bull dysponuje niemalże nieograniczonymi środkami finansowymi, ale to cierpliwość wśród decydentów wydaje się na tę chwilę towarem deficytowym. Władze koncernu, po kolejnych rozczarowaniach związanych z występami mistrza Austrii na arenie międzynarodowej, postanowiły zdywersyfikować swoje działania mające na celu podbój Europy i mocniej zainwestowały w niemiecki RB Lipsk. I tamten projekt już przynosi lepsze rezultaty.
W sezonie 2016/2017, kiedy Rasen Ballsport (czyli z niemieckiego…”Trawiasty sport piłkarski”, obejście przepisów Bundesligi, zakazujących umieszczania nazwy sponsora w nazwie klubu) był beniaminkiem w najwyższej klasie rozgrywkowej kraju naszych zachodnich sąsiadów, już za pierwszym możliwym podejściem dostał się do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
I to przy nakładach finansowych wcale nie większych niż w przypadku ekipy z Salzburga, w dodatku prezentując model biznesowy podobny nieco do tego, na którym wielkie pieniądze zarabia obecnie AS Monaco.
Jaka jest natomiast przyszłość flagowej drużyny spod znaku dwóch czerwonych byków? W ciemno zakładamy, że zdobyte w cuglach mistrzostwo kraju 2018/2019. A co potem? Zobaczymy…
Michał Faran

Przeczytaj również