Reguła znów się potwierdza. Barca i Real są tak silne, że ich rezerwowi robią za gwiazdy w innych ligach

Reguła znów się potwierdza. Barca i Real są tak silne, że ich rezerwowi robią za gwiazdy w innych ligach
twitter.com/bvb
Mateo Kovacić i Paco Alcacer. Do niedawna byli to tylko przyzwoici gracze w czołowych drużynach. Brzmi nieźle, ale nie oddaje pełni ich umiejętności. Obaj panowie zostali wypożyczeni ze swoich klubów i pokazują ogromną klasę, udowadniając, że na ławce światowych gigantów siadają też zawodnicy, którzy są w stanie „rządzić” w naprawdę mocnych ligach.
Jeśli poprosimy kogoś o wymienienie dwóch najlepszych klubów piłkarskich na świecie, to często dostaniemy w odpowiedzi hiszpański duet. Real Madryt i Barcelona zdominowały europejski, a zatem i globalny futbol, wygrywając 7 z ostatnich 10 edycji Ligi Mistrzów. Regularnie udowadniają, że są niesamowicie mocnymi drużynami, nawet pomimo zdarzających im się wpadek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Mocny wyjściowy skład nie wystarczy jednak do odnoszenia regularnych sukcesów. Do niego trzeba dołożyć również silną ławkę rezerwowych, która jest niemalże tak samo ważna. Zmiennicy w obu klubach często są naprawdę klasowymi zawodnikami, którzy nie mają okazji w pełni pokazać swoich umiejętności.

„Piłkarski Erasmus”

Zarówno Barca, jak i „Los Blancos” mają dobrze rozwiniętą sieć wypożyczeń. Do tego niejednokrotnie sprzedają niektórych zawodników z klauzulą odkupu lub pierwokupu, która pozwala na zabezpieczenie się przed wypuszczeniem z rąk nieoszlifowanego diamentu.
Jako przykład graczy, którzy zaliczyli taki „program przygotowujący” można przytoczyć Marco Asensio, Mariano Diaza lub Denisa Suareza i Munira z przeciwnego obozu.
Taki system jest naprawdę korzystny dla młodych piłkarzy, którzy potrzebują czasu na boisku, aby się rozwijać. Każdy sezon przesiedziany na ławce lub trybunach utrudnia zrobienie kolejnego kroku do przodu.
Również z perspektywy klubu przynosi dobre skutki. W końcu oddanie swojego podopiecznego na rok lub kilka lat, aby zrobił postępy sprawia, że ten nie jest sfrustrowany brakiem występów. No i do tego oczywiście należy dodać ogranie i progres, które powodują, że do klubu wraca zawodnik lepszy.
Wiadomo jednak, że nie każdy wypożyczony gracz po powrocie stanie się istotnym ogniwem. Czasem po prostu udaje się wypromować „towar”, który chce się sprzedać lub następuje weryfikacja, która skutkuje ostateczną decyzją o pożegnaniu piłkarza.
Taki los spotkał Alexa Songa, Martina Montoyę lub, zaglądając na Santiago Bernabeu, Lucasa Silvę i Denisa Czeryszewa. Wszystko w końcu rozbija się o umiejętności indywidualne i przydatność dla trenera.

Dwóch „wygnańców” robi show

W obecnym sezonie mamy dwóch graczy z czołowych klubów, którzy „uciekli” w końcu za granicę i teraz dają dowód swojej klasy, powodując, że trenerzy będą musieli przemyśleć swoje dobory personalne.
Mateo Kovacić i Paco Alcacer, bo o nich mowa, w Realu i Barcy byli jedynie rezerwowymi. Jednymi z wielu, którzy często nie byli doceniani. Wiadomo, taki los zmienników. Teraz jednak podjęli nowe wyzwania i poszukali regularnej gry, która może sprawić, że zmieni się ich status.
Sięgnęły po nich mocne kluby, które walczą o najwyższe cele w swoich rodzimych ligach, a także mają nadzieję na dobry wynik w pucharach europejskich. Chorwat wylądował na rok w Chelsea, a hiszpański napastnik przeniósł się na wypożyczenie do Dortmundu (Niemcy mają jednak prawo wykupienia jego kontraktu).
Obaj już teraz pokazują, że stać ich na wiele. Urodzony w Austrii pomocnik stał się bardzo istotnym ogniwem „The Blues”. Paco z kolei ma kosmiczne wręcz statystyki i jest na ustach całej piłkarskiej Europy.

Brakujący element układanki Sarriego

Gdy na Stamford Bridge zawitał Maurizio Sarri, od razu stało się oczywiste, że nadchodzą duże zmiany. Poprzedni pracownik Romana Abramowicza, Antonio Conte, preferował zdecydowanie odmienny styl gry, więc byliśmy świadkami małej rewolucji.
Odmiana taktyki przejawiła się głównie porzuceniem ustawienia z trójką stoperów na rzecz formacji 4-3-3, którą włoski menedżer stosował podczas pracy w Napoli. Z jego poprzedniego klubu ściągnięty został Jorginho, który w środku pola występuje obok N’Golo Kante.
Ostatnia pozycja była jednak nieobsadzona. Cesc Fabregas nie pasuje do pomysłu nowego trenera, a Ross Barkley nie jest chyba graczem, o którego ekipa pokroju Chelsea może opierać swoją grę. Znalazł się jednak idealny kandydat.
Mateo Kovacić w ciągu trzech lat spędzonych w Madrycie tak naprawdę nigdy nie wdarł się na dłużej do wyjściowego składu. Konkurencję miał najwyższej klasy. Na jego pozycji występują bowiem chociażby Luka Modrić czy Toni Kroos.
Udało się więc go wypożyczyć, a początek w nowych barwach miał naprawdę imponujący. Trio w środku pola „The Blues” świetnie się uzupełnia. Główne atuty Chorwata były właśnie tym, czego potrzebował Sarri.
Dobry drybling, kreatywność oraz ruchliwość sprawiają, że były piłkarz Interu naprawdę idealnie wpasował się w jego koncepcję gry. Często pełni rolę „dyrygenta” w fazie konstrukcji ataku. Oczywiście, liderem drużyny jest bezdyskusyjnie Eden Hazard, ale 24-latek wykonuje naprawdę świetną robotę.
Środkowy pomocnik w takiej dyspozycji mógłby przydać się w Realu. Pytanie tylko, czy „Królewscy” przyjmą z powrotem swojego piłkarza i czy sam zainteresowany będzie chciał wrócić. Jeśli utrzyma taką dobrą dyspozycję, to w Madrycie mogą mieć niezły ból głowy.
Nie będę ukrywał, sam jestem wielkim fanem talentu Kovacicia i uważam, że dobrze zrobił przenosząc się do Premier League. Naprawdę, niesamowicie podoba mi się jego gra, a swój talent pokazywał również w koszulce hiszpańskiego klubu. Szkoda tylko, że przyćmiły go grające obok niego nazwiska i momentami zapominano o tym, co potrafił robić grając jeszcze w Serie A.

Niesamowity Paco

Występy Chorwata nie mogą jednak przyćmić pewnego napastnika z Półwyspu Iberyjskiego, którego spotkał podobny los. Wysłany na banicję Paco Alcacer chyba postawił sobie za cel, aby zagrać na nosie Ernesto Valverde.
W Katalonii  mogą przecierać oczy ze zdumienia patrząc na grę byłego rezerwowego napastnika „Blaugrany”. Jeszcze za czasów gry w Barcelonie był często obiektem drwin. Powszechnie uważano, że nie jest piłkarzem, który zasługuje na grę w takim klubie. Oddano go więc bez żalu.
Świadczy o tym nawet zawarta w umowie wypożyczenia do BVB klauzula zapewniająca Niemcom prawo wykupu Hiszpana. Tutaj nie mamy do czynienia z wyjazdem na futbolowego „Erasmusa”. Po prostu nie wiązano z nim przyszłości.
Czy jednak słusznie? 25-latek pokazał już nie raz, że ma nosa do zdobywania bramek. Nawet jego bilans w Barcelonie nie wyglądał źle. Dla klubu zdobył 15 goli w ciągu zaledwie 2287 minut. To daje gola co około 152 minuty. Niezły wynik, zwłaszcza jak na zmiennika.
Przed tym sezonem zdecydowano jednak pożegnać się z siedzącym na ławce napastnikiem. Ten chyba postanowił udowodnić szefom Barcy, że się mylili. Zaliczył niesamowity start obecnej kampanii.
Na murawie w koszulce Borussii pojawił się zaledwie 4 razy i aż siedmiokrotnie trafiał do siatki! Z tego aż 3 razy (wszystko w lidze) wystąpił w roli zmiennika i w takich scenariuszach zdobył 6 bramek.
Cała piłkarska Europa jest pod ogromnym wrażeniem poczynań byłego gracza Valencii. Dawno nie zdarzyło się, żeby ktoś wszedł do niemieckiej ekstraklasy z takim przytupem. Przyćmił nawet to, co robił w zeszłym sezonie Michy Batshuayi i zapisał się w kartach historii.
Te kosmiczne statystyki są nie do utrzymania na dłuższą metę, ale dają do myślenia. Wydaje się, że Paco nie jest taki zły, jak wszyscy sądzili. Wdarł się nawet do składu reprezentacji Hiszpanii, dla której zdobył również 3 gole w ostatnich spotkaniach z Walią i Anglią.
Czy w Barcelonie mogą pożałować oddania Alcacera? Jeśli dobije w tym sezonie do „trzydziestki” we wszystkich rozgrywkach, to na pewno zaczną się martwić. Tym bardziej jeśli doniesienia o tym, że władze klubu z Signal Iduna Park postanowiły skorzystać z opcji pozyskania zawodnika na stałe okażą się prawdziwe.

Rezerwowi za dobrzy na inne kluby?

Wypadałoby więc się zastanowić, czy dwa potężne hiszpańskie kluby mają ławki tak silne, że zasiadający na nich piłkarze mogą pełnić kluczowe role w niemal wszystkich zespołach świata?
W „Dumie Katalonii” problemy z grą od pierwszej minuty ma chociażby Arturo Vidal. I w Barcy, i w Realu wielkie nazwiska, a także jedne z największych talentów na świecie, pełniły role zmienników. Konkurencja jest tam naprawdę ogromna.
Dlatego czasem po odejściu do innych lig piłkarze pomijani w selekcji przez szkoleniowców hiszpańskich potęg okazują się czołowymi graczami najlepszych klubów zagranicznych. Pierwszy przykład z brzegu? Mariano Diaz.
Kiedy rok temu Dominikańczyk przenosił się z Santiago Bernabeu na Parc Olympique Lyonnais, nikt nie spodziewał się, że zrobi tam taką furorę. Zdobył jednak aż 21 goli w 45 meczach i stanowił część niesamowitego tercetu ofensywnego Lyonu.
Jego gra u boku Depaya i Fekira poskutkowała tym, że po zaledwie roku wrócił na stare śmieci za kwotę trzykrotnie wyższą niż ta, za którą go sprzedano. Przekonał ludzi rządzących w Realu, że warto na niego postawić.
Podobnie może być z Achrafem Hakimim, który musiał zmienić otoczenie z uwagi na pozyskanie przez zespół z Madrytu Alvaro Odriozoli. 19-letni Marokańczyk powędrował do Dortmundu, gdzie zbiera bardzo dobre noty.
We wszystkich trzech grach miał udział przy trafieniach swojego zespołu i szybko urasta do miana jednego z najlepszych bocznych obrońców Bundesligi. W Realu był jednak tylko rezerwowym, melodią przyszłości.
Zmiennicy w zespołach pokroju „Blaugrany” i „Los Blancos” są naprawdę dobrymi piłkarzami. To dwa najlepsze kluby na świecie, między innymi dzięki fenomenalnym ławkom, a także młodzieżówkom.
Nawet jeśli jakiś gracz nie ma szans na regularną grę w pierwszych zespołach tych drużyn, to „ucieczka” gdzie indziej może mu pomóc w pokazaniu swoich umiejętności. Nie każdy zawodnik Barcelony czy Realu to zawodnik klasy światowej, ale jest tam naprawdę wielu niedocenianych, przyćmionych piłkarzy.
Obecny sezon nam o tym przypomina. Kovacić czy Alcacer udowadniają swoim klubowym kolegom, że czasami warto zmienić otoczenie, aby zwrócić na siebie uwagę piłkarskiego świata i zapracować na swoje nazwisko.
Kacper Klasiński

Przeczytaj również