Skandalista, prowokator, ale przede wszystkim świetny piłkarz. Zła reputacja przysłania umiejętności

Skandalista, prowokator, ale przede wszystkim świetny piłkarz. Zła reputacja przysłania umiejętności
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocu
Uwielbia prowokować, wzbudzać kontrowersje, żyje z boiskowych przepychanek. W zalewie tych niesportowych zachowań czasem umyka aspekt czysto piłkarski. Emiliano Martinez jest zawodnikiem, który raczej nie wzbudza powszechnej sympatii kibiców. Nie można jednak przejść obojętnie wobec jego dokonań.
W ostatnich dniach Aston Villa zasłużyła na wszystkie pochwały tego świata. Ekipa Unaia Emery’ego zgłosiła gotowość do rywalizacji o najwyższe lokaty, pokonując bezpośrednich rywali w walce o nie. Zwycięstwa nad Manchesterem City i Arsenalem były odpowiednio pokazem jakości i charakteru “The Villans”. W obu meczach cegiełkę do zdobycia kompletu punktów dołożył bardzo dobrze dysponowany Emiliano Martinez. Argentyńczyk nie dał się pokonać gwiazdom “Obywateli” i “Kanonierów”, zachowując arcyważne czyste konta. Po raz kolejny potwierdziło się, że specjalista od trash-talku i brudnych zagrywek jest też przy okazji znakomitym bramkarzem.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dwie twarze

Emiliano Martinez z łatwością potrafi zrazić do własnej osoby. Tylko w poprzednich paru miesiącach potwierdził, że dla niego mecz piłkarski wykracza poza ramy sportowej rywalizacji. Wystarczy przypomnieć finał mistrzostw świata, po którym bramkarz przeszedł do historii. Z jednej strony zatrzymał Randala Kolo Muaniego i był jednym z bohaterów serii rzutów karnych, a z drugiej wywołał szok, wykonując obsceniczny gest po odebraniu nagrody dla najlepszego golkipera turnieju. Dodatkowo w szatni po ostatnim gwizdku krzyczał, aby urządzić minutę ciszy dla Kyliana Mbappe. Na mistrzowskiej paradzie chodził jeszcze z lalką, do której przyklejono twarz gwiazdy PSG i reprezentacji Francji. “Dibu” wyśmiewał rywala, chociaż akurat ten przecież strzelił w finale hat-tricka i zrobił wszystko, aby “Trójkolorowi” mogli odnieść zwycięstwo.
- Nie mam nic osobistego do Mbappe. Bardzo go szanuję. Kiedy inni ludzie śpiewają różne rzeczy o Leo Messim czy Neymarze, to dlatego, że oni są najlepszymi zawodnikami. Po finale podszedłem do Kyliana i powiedziałem mu, że gra przeciwko niemu była przyjemnością. Jestem pewien, że w przyszłości Mbappe zdobędzie wiele Złotych Piłek - wyjaśnił później Martinez na łamach “France Football”.
Incydenty na mundialu były jednak tylko częścią wizerunku skandalisty, na jaki 31-latek sumiennie zapracował. Choćby podczas ostatniego zgrupowania wdał się w szarpaninę z brazylijskimi policjantami, którzy pacyfikowali argentyńskich kibiców. Raczej nikogo nie zdziwiło, że to właśnie bramkarz “Albicelestes” wylądował w centrum zamieszania podczas dantejskich scen na Maracanie. On po prostu zawsze potrafi znaleźć się tam, gdzie można się z kimś zetrzeć, przepchnąć, wbić szpilkę. Nawet w niedawnym meczu z Arsenalem nie przegapił okazji, aby stracić nieco krwi i skrzyżować rękawice z rywalami.

Charakter jedno, talent drugie

Analizując sylwetkę Emiliano Martineza, oczywiście nie sposób pominąć jego specyficznego charakteru. Nie można jednak patrzeć na 31-latka wyłącznie przez pryzmat pewnych niesnasek, w których regularnie bierze udział, niejednokrotnie jako główny inicjator. Trzeba jednocześnie w większym stopniu docenić golkipera, którego wysoka forma wcale nie ogranicza się do pamiętnych już występów na mundialu. Wygranie tego turnieju sprawiło, że Argentyńczyk stał się jeszcze lepszym bramkarzem, co udowadnia w większości spotkań Aston Villi.
- Jeśli chodzi o Arsenal i walkę o tytuł, to przed nimi jeszcze długa droga. Zaczęli znakomicie, ale mam z tyłu głowy to, w jaki sposób mają wygrać ligę, jeśli ich bramkarzem jest Raya lub Ramsdale. Na ich miejscu czułbym większą pewność, gdyby w bramce stał Martinez - powiedział Jamie Carragher na antenie "Sky Sports" po ostatnim zwycięstwie “The Villans”.
Liczby potwierdzają wysoki poziom, który osiągnął 31-latek. W tym sezonie jest on drugim najlepszym bramkarzem w Premier League pod względem ratowania swojej drużyny. Według danych portalu “Fbref.com” przeciwnicy Aston Villi wykreowali sobie o 4,2 oczekiwanej bramki więcej w porównaniu z faktyczną liczbą strzelonych goli. Lepszym wynikiem od “Dibu” może się pochwalić jedynie Guglielmo Vicario, który zgodnie z modelem xG wybronił Tottenhamowi około 4,5 gola więcej niż powinien. Do skutecznych parad Argentyńczyk dokłada pełną dominację we własnej szesnastce. W bieżących rozgrywkach Premier League jedynie dwóch bramkarzy zatrzymało więcej centr we własnym polu karnym. Golkiper z Villa Park interweniował po 19 dośrodkowaniach rywali, Sam Johnstone ma 21 takich interwencji, a Jose Sa 28. Do tego “Dibu” nie odstaje od czołówki w liczbie czterech czystych kont. Rozegrał on cztery mecze na zero z tyłu, czyli tyle samo, co m.in. Ederson czy Alisson Becker.
- Emiliano Martinez to golkiper, który potrafi dostosować się do każdej taktyki, do dowolnego stylu gry. Jest bardzo skupiony na swojej pracy i świetnie sobie radzi. Czasami potrzebujemy, aby nas uratował i on to robi. Jednocześnie zapewnia nam komfort i możliwość gry w odpowiedni sposób. To dla nas bardzo ważny piłkarz - chwalił Unai Emery cytowany przez "Birmingham Live" po wrześniowym zwycięstwie nad Chelsea.
- Przede wszystkim chciałbym podziękować obrońcom, ponieważ bez nich bym sobie poradził. Gwarantują solidność, jestem im bardzo wdzięczny za pracę, którą wykonują. Sam zawsze staram się zrobić wszystko, żeby zachować czyste konto, kiedy mi się to nie udaje, wracam do domu i myślę, co mogłem zrobić lepiej. Jestem ambitnym zawodnikiem - skromnie przyznał "Dibu" w niedawnym wywiadzie dla klubowej strony.

Wielkie cele

Martinez walnie przyczynia się do kolejnych małych sukcesów Aston Villi. Po raz pierwszy w historii zespół z Birmingham zaliczył serię 15 domowych zwycięstw w Premier League. W tym sezonie żadna inna drużyna w lidze nie punktuje tak dobrze na własnym stadionie. W sumie ekipa Emery’ego traci zaledwie dwa oczka w tabeli do liderującego Liverpoolu. Pewnie nawet największy optymista wśród kibiców “The Villans” nie przewidziałby tak dobrego położenia drużyny po 16. kolejce.
- Wyścig o tytuł? Kiedy w ciągu jednego tygodnia pokonujesz Manchester City, mając nad nimi kontrolę, jakiej nigdy wcześniej nie widziałem, a potem cierpisz z Arsenalem przez 85 minut, ale znów udaje ci się wygrać... Ja wierzę, jestem człowiekiem, który po prostu wierzy - stwierdził Martinez na antenie stacji "BBC".
W międzyczasie Aston Villa ma o co grać na arenie europejskiej. “Dibu” i spółka zapewnili już sobie udział w 1/8 finału Ligi Konferencji Europy, wygrywając grupę, w której o awans nadal rywalizuje Legia Warszawa. A poprzedni sezon pokazał, że rozgrywki te mogą być spełnieniem marzeń dla angielskich klubów, które nie są potentatami. West Ham United już to zrobił, osiągnął sukces na arenie międzynarodowej, niedawno wygrał właśnie LKE. Naturalnie jest jeszcze zbyt wcześnie, aby mówić, że “The Villans” na pewno pójdą w ślady “Młotów”. Spokojnie można jednak zaliczyć ekipę z Birmingham do grona faworytów tej edycji rozgrywek.
- Kiedy podpisałem kontrakt z Aston Villą, moim pierwszym celem był awans z drużyną do europejskich pucharów. To było marzenie, ale już to zrobiliśmy. Następnym krokiem jest podniesienie trofeum i gra w Lidze Mistrzów. Nie przestanę, dopóki tego nie osiągniemy - powiedział Martinez na konferencji prasowej przed meczem z AZ Alkmaar.
W przypadku “Dibu” warto poświęcić większą uwagę jego formie sportowej, a niekoniecznie różnorakim wybrykom. Pewnie w nadchodzących miesiącach znów dojdzie do minimum jednej sytuacji, w której Argentyńczyk pokłóci się z rywalem, wykona prowokacyjny gest lub rzuci kilka niepotrzebnych słów. On po prostu jest zawodnikiem, który chwyci się każdej okazji na wytrącenie przeciwnika z równowagi. Trzeba jednak podkreślić, że przede wszystkim pomaga drużynie swoimi interwencjami i czystymi kontami. Cała reszta jest tylko mniej lub bardziej potrzebnym dodatkiem. Sam Martinez zapewne nie dba w wielkim stopniu o to, jak postrzegany jest w szeroko pojętym środowisku piłkarskim. Ale jego negatywna reputacja nie może przysłaniać umiejętności.

Przeczytaj również